ZABAWA W REŻYSERA

Zdjęcia księżyca MARKA KAŹMIERSKIEGO z Nowin Wielkich stały się iskrą do realizacji pomysłu, który nie dawał mi spokoju już od dłuższego czasu. Gdyby nie te zjawiskowe obrazy „luny”, które utrwalił na zdjęciach Marek Każmierski – niezrealizowany pomysł męczył by mnie jeszcze nie wiadomo ile czasu. Przyznam się, że to prawdziwe tortury tkwić w takim stanie. I powiem nieskromnie, że frajdą jest zabawić się w reżysera, wymyślić scenariusz i dać upust swoim tęsknotom, przenieść się z realnego świata do wyobrażeń poprzez „swoją twórczość”. Marzanna Leszczyńska

Utwór Mika Oldfielda „Moonlight shadow”, który zaśpiewała Maggie Reilly ma ok. 40 lat. Uwielbiałam go w latach 80-tych, wtedy gdy powstał i do tej pory go uwielbiam. Należy do tych, których „nie zarżnęłam” poprzez częste słuchanie, a co stało się z wieloma innymi piosenkami (czasem wyręczały mnie stacje radiowe). Głos Maggie Reilly dla mnie jest prześliczny, ciepły, płynie tak łatwo… Nie bez przyczyny jej imię to Maggie – naprawdę ( really czy Reilly) jest magia i w głosie i pseudonimie artystki – niezwykle trafnie dobrany pseudonim, w sedno, istotę, w punkt. Jest w tym utworze jakiś paradoks, ponieważ nie znając angielskiego, gdy się go słucha – poprzez żwawe tempo utworu, aksamitny, niezwykły, „kobieco dziewczęcy” głos wykonawczyni zawsze miałam przekonanie, że jest to radosna piosenka. Tymczasem tak nie jest – jej treść, słowa mówią o tajemnicy, pistolecie, niezrozumieniu czegoś makabrycznego, modlitwie – jednym słowem jest w niej mrok. Zresztą oryginalny teledysk też o tym opowiada: jest w nim pałac, kareta, a to co współczesne miesza się z tym co było 100 lat temu, połączenie różnych dziwności. Zupełnie jak w Mierzęcinie i w historiach opowiadanych przez dr Roberta Wójcika, które opracowujemy już czwarty rok. Wszystkie można przeczytać na https://www.idealzezgrzytem.pl, a zakładka ma tytuł ” Mierzęcin według wspomnień dr Roberta Wójcika”.

Fotografie księżyców Marka Kaźmierskiego to moja kolejna fascynacja. Wilczy księżyc, zimowa pełnia, z widocznymi kraterami – atlasowe, półksiężyce, wyraźne, rozmyte, z chmurami czy bez, fotografowane przez gałęzie, żółte, białe, szare, kontrastowe, uchwycone i przyłapane w zaskakujących pozach na tle gałęzi robią na mnie wrażenie – nie ukrywam.

Przyszedł czas, że dojrzałam do wykonania własnej wersji teledysku do tej pierwszej, wyjątkowej, niepowtarzalnej wersji utworu „Moonlight shadow”. Było to wtedy, gdy w lutym 2024 roku spędziłam urodzinowy weekend w Pałacu Mierzęcin.

Był piątek, godzina już po 18 nastej, ciemno-wiadomo. Sama jechałam samochodem, musiałam zdążyć na umówioną kolację, gdzie na mnie czekała reszta towarzystwa, a właściwie już się niecierpliwiła moim spóźnieniem. Był to akurat czas ” wilczego księżyca”. Droga z Dobiegniewa do Mierzęcina stała się przepiękno- straszna. Przestał padać deszcz, nie śnieg , wiatr czasami zawiewał i miałam wilczy księżyc za towarzysza podróży, który wyraźny z ruchomymi chmurami, dobrze przez niego oświetlonymi sobie był i zaglądał przez szybę lewej strony samochodu. Ten odcinek ma drzewa, lasy, wąskie drogi, zakręty i to stanowiło tło mojego towarzysza podróży, bacznego obserwatora mojej trajektorii ruchu samochodu, który płynął równolegle. Ten niedługi odcinek tym razem zaczął mi się dłużyć, pojawiło się pragnienie, aby już dojechać do celu z jednej strony, ale z drugiej była to tak piękna chwila, że też chciałam, aby trwała. Nie opuszczało mnie uczucie strachu, lęku przed niebezpieczeństwem, ale jednocześnie było to jak udział w jakimś filmie, thrillerze, jakbym miała odkryć jakąś tajemnicę, jakbym była detektywem w Anglii.

Zaparkowałam samochód na parkingu, przed szybą miałam gąszcz drzew, krzaków z dziką dróżką, która wiodła w kierunku cmentarza nowego i starego – poniemieckiego, mauzoleum rodu von Waldow, a on – towarzysz podróży- wilczy księżyc zawisł w miejscu i przyglądał mi się. Wyciągnęłam walizkę. Wokół mnie nie było żywego ducha, ciemno, słabe światła , właściwie punkty świetlne, które nieudolnie oświetlały dojście od tyłu do „Destylarni”, gdzie czekała na mnie kolacja i rodzina. Chyba podeptałam jakiś trawnik i wtedy pod nogami coś mi błyskawicznie przebiegło z rozdzierającym zwierzęcym piskiem, zrywając się nagle – przerywając gwałtownie panującą wokół ciszę. Serce podeszło pod gardło, ale bardzo szybko łagodnie opadło na swoje miejsce. To był tylko kot, którego nadepnęłam w ciemności.

Tak zrodziła się wersja mojego teledysku do ulubionego, starego utworu Mika Oldfielda „Moonlight shadow”, właściwie całkowicie „Wyssana z palca”, która powstała z trzech powodów: fascynacji utworem muzycznym, fotografiami księżyców Marka Kaźmierskiego i urodą Pałacu i jego historii, którą poznaję dzięki opowieściom dr Roberta Wójcika.

Marzanna Leszczyńska (2017 rok na balkonie Pałacu w Mierzęcinie)

 Czytelniku!

Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

2 thoughts on “ZABAWA W REŻYSERA”

  1. DZIĘKUJĘ …
    Tak, tam było to wszystko dziwne – szczególnie w pełni księżyca…

  2. Połączenie tej wybranej przez Panią muzyki z niesamowitymi zdjęciami księżyca (ukłony pełne szacunku dla p. Marka Kaźmierczaka) z zdjęciami z Mierzęcina – bardzo dobry układ. Gratuluję i dziękuję za taką chwilę wytchnienia od codzienności.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top