Opowieści niesamowite

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI

Mamy ok 2023 roku – październik … Trwają poszukiwania pięciu turystów, zaginionych podczas wyprawy w pobliżu rosyjskiej Przełęczy Diatłowa. Służby nie wiedzą, co się stało, ale biorą pod uwagę parę wersji zdarzeń. Pod koniec lat 50. (ubiegłego wieku) w tamtych okolicach doszło do NIEWYJAŚNIONEJ ŚMIERCI DZIEWIĘCIU STUDENTÓW – nagle wybiegli nocą z namiotów, część z nich boso i bez ubrań. Wokół tamtej tragedii nie brakuje teorii spiskowych, w których pojawiają się i Yeti i upadek meteorytu…

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI Read More »

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim???

Podczas, gdy naszym światem wstrząsa polityczne trzęsienie ziemi, kiedy w naszym kraju zaczynają się drgania przed majową oby nie katastrofą, a w Gorzowie Wielkopolskim trzęsie się ziemia z powodu różnych decyzji Rady Miasta i jego Prezydenta – mamy autentyczne, rzadko spotykane w Polsce geologiczne trzęsienie ziemi. To jest prawda. Zapraszam na tekst o wydarzeniach, które nie do wszystkich dotarły – Marzanna Leszczyńska dr Robert Wójcik motto : „ dopóki ziemia kręci się…. sypnij grosza szczęściarzom… I mnie w opiece swej miej” Europejskie Śródziemnomorskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) informuje na swoich stronach, że silny wstrząs miał magnitudę 4,2 w skali Richtera. To było 27 lutego 2025 roku … praktycznie parę dni temu – gdzie ? – w Polsce !!! Gorzów Wielkopolski też się znajdował w tym obszarze. Amerykańska agencja United States Geological Survey pisze z kolei o pokaźniejszej magnitudzie, w wysokości 4,7. Według danych EMSC epicentrum trzęsienia było zlokalizowane 11 kilometrów od Lubina i 32 kilometry od Legnicy. Doszło do niego o godzinie 9:19 w Zakładach Górniczych Polkowice-Sieroszowice. „Z rejonu zagrożenia wycofano 10 osób. Jedna osoba została lekko ranna. Po tym zdarzeniu odnotowano wstrząs wtórny. W rejonie zagrożenia nie było pracowników” – poinformował w swoim oświadczeniu Artur Newecki, rzecznik KGHM… „Mocny wstrząs„ – skomentował zdarzenie jeden z internautów na stronie EMSC. „Głogów zabujało” – dodał inny. „Tak mocno nie było chyba jeszcze nigdy” – stwierdził użytkownik z Polkowic. „Lubin, Przylesie, mocno zabujało” – napisano w innym komentarzu. Co to jest skala Richtera – i pojęcie jednostki magnitudy ? Jej wielkość określa pomiar amplitudy największego wstrząsu danego epizodu sejsmicznego, zapisany w mikronach przez sejsmometr określonego typu w odległości 100 km od epicentrum. I tak : M 1.0 -Trzęsienie nie wyczuwalne na powierzchni, ale rejestrowane przez sejsmografy w pobliżu epicentrum. M 2.0 – Wstrząsy mogą być lekko odczuwalne w pobliżu epicentrum. M 3.0 -Drobne trzęsienie, często odczuwalne blisko epicentrum, nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 4.0 -Lekkie trzęsienie ziemi, odczuwalne, ale nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 5.0 Umiarkowane trzęsienie ziemi, powszechnie odczuwalne, może spowodować drobne zniszczenia w pobliżu epicentrum. M 6.0 -Silne trzęsienie wyraźnie wyczuwalne na dużym obszarze. Zniszczenia budynków o słabej konstrukcji w promieniu 10 km od epicentrum. M 7.0 -Poważne trzęsienie. Może pociągnąć za sobą ofiary w ludziach i duże zniszczenia w promieniu do 100 km od epicentrum. M 8.0 -Wielkie trzęsienie – może spowodować zniszczenia oraz ofiary w ludziach w promieniu kilkuset kilometrów od epicentrum. M 9.0 -Kataklizm. Ogromne zniszczenia i ofiary w ludziach na wielkich obszarach oddalonych od epicentrum nawet o 1000 km. Jak to było w tym roku ? Wczesnym rankiem we wtorek ( 7 stycznia 2025 roku) w Tybecie ( region geograficzno-historyczny w Azji) pojawiło się bardzo silne trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,8. 3 stycznia ziemia zatrzęsła się również na granicy niemiecko-holenderskiej. Badania specjalistów od dawna wskazują, że trzęsienia ziemi w przyszłości mogą mieć niszczące i katastrofalne skutki, również w Europie. Uczeni obawiają się, że w zagrożeniu może znajdować się nawet część Polski. I to prawda… Kwestia trzęsień ziemi w Europie budzi coraz większe zaniepokojenie wśród ekspertów. W ramach europejskiego projektu EFEHR (European Facilities for Earthquake Hazard and Risk), wspieranego przez Unię Europejską, powstała sieć organizacji i naukowców mająca na celu ocenę ryzyka trzęsień ziemi na kontynencie. Opracowany model zagrożeń sejsmicznych opracowano na podstawie najnowszych wyników badań dotyczących trzęsień, historycznych katastrof oraz obecności aktywnych uskoków tektonicznych. Wskazuje on na obszary szczególnie narażone na katastrofalne wstrząsy. Należą do nich głównie miejsca południowej i południowo-wschodniej Europy, takie jak Albania, Grecja, Włochy, Rumunia oraz Turcja i całe Bałkany. Na mapie są zaznaczone na pomarańczowo lub czerwono, co świadczy o dużym ryzyku. O tym, jak duże jest zagrożenie w tej części kontynentu świadczy kataklizm w Turcji z lutego 2023 roku, gdzie zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Niepokój budzi również sytuacja w naszym kraju, gdzie południowa część Polski znajduje się w obszarze podwyższonego ryzyka sejsmicznego, choć dużo niższego niż tereny na południe od Europy. W 1443 roku czyli w zamierzchłej historii wystąpiły wstrząsy we Wrocławiu i Krakowie, są przestrogą przed możliwością poważnych trzęsień ziemi także w naszym regionie. Naukowcy ostrzegają, że mogą się one powtórzyć, a wówczas szkody mogą być bardzo poważne ( gorsze niż powódź…). Które regiony Polski są najbardziej zagrożone? W Polsce mamy do czynienia z dwoma rodzajami trzęsień ziemi. Te pierwsze, które zdarzają się najczęściej, to wstrząsy pochodzenia górniczego. Te mają zwykle dwa główne epicentra. Jedno obejmuje rejon Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, a drugi Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego. Zagrożone są tym samym okolice Katowic, ale również Polkowic. Nie powodują one poważnych szkód, jednak zdarza się, że ziemia trzęsie się tak mocno, iż mieszkańcy wpadają w panikę. W ostatnim czasie wstrząsy są coraz częstsze i coraz silniejsze z powodu fedrowania na coraz większych głębokościach. Drugi rodzaj trzęsień ziemi, zdarzający się rzadko, to wstrząsy pochodzenia naturalnego. Polska to obszar pensejsmiczny (obszary, na których silne wstrząsy występują stosunkowo rzadko) lub asejsmiczny (obszary, na których bardzo rzadko są spotykane umiarkowane wstrząsy) – jednak bywają wyjątki od tej reguły i to właśnie one są najbardziej niepokojące. Naturalne trzęsienia ziemi najczęściej zdarzają się głównie na terenach górzystych, zwłaszcza Karpat, jednak nie tylko. 6 stycznia 2012 roku naturalne trzęsienie nawiedziło okolice Jarocina w Wielkopolsce. Strażacy odebrali ponad 100 telefonów od zaniepokojonych mieszkańców. 10-sekundowy wstrząs M3.8, według geologów z Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk (IGF PAN), był pierwszym naturalnym zjawiskiem sejsmicznym na terenie Wielkopolski, od kiedy istnieją źródła pisane. Dotychczas istniały jedynie doniesienia o wstrząsie w 1606 roku na pograniczu Wielkopolski i Pomorza, a dokładnie w rejonie miasta Tuczno w powiecie wałeckim. Naukowcy są zdania, że tego typu wstrząsy to zjawiska pojedyncze, zdarzające się w różnych regionach Polski raz na setki, a może nawet tysiące lat. Są one skutkiem uwalniania naprężeń w skałach. Ziemia jednak drży – to też skutki zmiany klimatu – a przede wszystkim ocieplenia. Wstrząsy sejsmiczne dzielą Polskę z północnego zachodu na południowy wschód. Największe prawdopodobieństwo sporadycznych wstrząsów obejmuje poza Karpatami i Sudetami właśnie Strefę tzw. Tornquista-Teisseyre’a, a więc pas od Pomorza, Kujaw i Wielkopolski przez Ziemię Łódzką i Mazowsze po Kielecczyznę i Lubelszczyznę. Polska najbardziej drżała setki lat temu… W 1200 roku nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi w rejonie Pienin. Zniszczyło ono wiele wież, domów i warowni.

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim??? Read More »

Dyplom za….

Tak zawsze się zastanawiam – po co się uczyłem? Nic mi to nie dało w moim życiu zawodowym. Żadnych profitów – a wręcz czasami zazdrość, którą doświadczyłem od innych ludzi – typu – no popatrz – znalazł się „ inteligent” Miałem jednak mądrych rodziców i wspaniałych nauczycieli – którzy zawsze mi mówili – „uczysz się dla siebie” … Po wielu latach to zrozumiałem. A ten artykuł jest odpowiedzią – dlaczego się warto uczyć. Uczyć się uczciwie i zdobywać kolejne stopnie wiedzy. Podstawówka – nie była moją pasją – byłem tam raczej przeciętnym uczniem – ale już miałem swoje pewne pasje – czytanie lektur. To były lata głębokiej „komuny”. Ale mój tata i mama wpajali mi w tym czasie do mojego umysłu – jedną fundamentalną zasadę – bądź uczciwym i bądź sobą. Technikum obudziło moją pasje do matematyki i nie tylko – czułem i ścisłe nauki i humanistyczne. Znów powiem – dzięki wspaniałym nauczycielom – miałem szczęście w życiu. Matura była dla mnie tzw. „ pestką” Potem studia – praca magisterska – też z wyróżnieniem – nagroda dziekana. Potem „syzyfowe prace” – zacząłem prace na jednej z uczelni – startowałem od pracownika fizycznego ( takie to były czasy) – po dwóch latach zostałem mianowany na – tzw. starszego technika . Poprosiłem o możliwość zrobienia doktoratu. Pamiętam – był śmiech w dziekanacie na uczelni – „ chłopie za wysokie progi dla Ciebie – gdzie ty się pchasz – gdzie znajdziesz promotora ?” Znalazłem sam. Jak to się wtedy mówiło – do odważnych świat należy. Trzy lata badań w terenie i podróży pociągiem. Jeździłem też rowerem – przejechałem nim prawie 5 tyś. kilometrów. Boże ! ile było problemów i różnych dziwnych sytuacji – ale jedno powiem – była to niezwykła , niezwykle ciężka praca – fizyczna i umysłowa – i piękna. Po nocach pisałem swoją prace i analizę swoich wyników badań . To był horror . Bardzo mnie wspomagała moja żona. W tym czasie mieliśmy dwójkę małych dzieci – w wieku 2 i 4 lat. Nie było też „wesoło pod względem finansów” – ale jakoś to przetrzymaliśmy. Po wszystkim – bardzo trudna obrona. Dostałem nagrodę rektorską za najlepszą prace. Uciekłem z uczelni – nie powiem dlaczego – miałem już wszystkiego dosyć – tzw. upadku nauki. To była końcówka lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wiele transformacji ustrojowych i wprowadzanie „innych standardów” w szkolnictwie podstawowym, zawodowym oraz średnim i przede wszystkim wyższym. Niż demograficzny też zrobił swoje. Upadek. Patrzyłem na to wszystko co się dzieje z jakimś przerażeniem. Następne lata pokazały już dogłębnie kryzys w edukacji – zaczęły powstawać jak „ grzyby po deszczu” jakieś dziwne twory – uczelnie niepaństwowe – z „biznesowymi” kierunkami nauczania – tzw. fabryki dyplomów – czyli produkujące „ papier toaletowy” I oczywiście wszystko za pieniądze. Ile warte są te dyplomy – wiedzą tylko Ci – co je zdobyli… czy zapłacili za nie… Okazało się, że ten „papier toaletowy” – przynosił bardzo duże profity – pracę w Spółkach Skarbu Państwa – w Radach Nadzorczych – czyli – generalnie – nic nie robienie – cztery razy przyjazd na posiedzenie Rady – wypicie kawy – i odebranie pensji – czasami do 250 tyś. polskich złotych – przez cały rok – czyli pensja za cztery dni pracy. No i oczywiście wypłata delegacji – bo członkowie Rad Nadzorczych byli – od siedziby spółki , którą nadzorowali – oddaleni o setki kilometrów. Ten proceder trwał wiele lat – może nawet dwadzieścia – dwadzieścia pięć ? Gdzie było rząd ? – gdzie były służby nadzorujące przekręty ? – a może wszyscy byli w tym procederze „ugotowani” – czyli zamieszani i czerpiący z tego profity – oczywiście wszyscy. Teraz wróćmy do meritum sprawy… Rektor Collegium Humanum – Paweł C. był wcześniej rektorem w Wyższej Szkole Menedżerskiej (WSM) w Warszawie, założonej przez Stanisława Dawidziuka w latach 90. S.Dawidziuk to były lektor KC PZPR, który doktoryzował się na Wojskowej Akademii im. Dzierżyńskiego („lektorzy” zajmowali się partyjną propagandą) w 1974 r. Kształciła ona komunistycznych „oficerów politycznych”. Już po upadku komuny S. Dawidziuk utrzymywał kontakty z tym samym prorosyjskim środowiskiem byłych działaczy PZPR, co Paweł C. On również dostawał od nich nagrody za współpracę. Paweł C. i S. Dawidziuk część swoich stopni naukowych zdobyli na słowackich uczelniach. To placówki zaangażowane jeszcze kilkanaście lat temu w proceder tzw. turystyki habilitacyjnej czy doktorskiej, ukrócony niedawno przez zmianę przepisów. S. Dawidziuk habilitację uzyskał w 2015 roku na Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu i Pracy Socjalnej im. Św. Elżbiety w Bratysławie. Aby zdobyć tam habilitację, nie trzeba było nawet przedstawiać monografii (książki) własnego autorstwa. Dopuszczano… zamienniki. Wystarczyło pięć artykułów lub dwa rozdziały z pracy zbiorowej – co w Polsce nie byłoby możliwe. Natomiast obowiązkowe było wpłacenie 10 tysięcy euro. W tej samej słowackiej szkole rok wcześniej doktorat obronił – Paweł C. – wówczas rektor w szkole WSM Stanisława Dawidziuka. Zdobył on na Słowacji także dwie habilitacje – na Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku i na Uniwersytecie Preszowskim. Można powiedzieć – ogromny talent i wybitny naukowiec. Śmiało można stwierdzić, że te tytuły uzyskane w ramach tego procederu, chociaż formalnie uznawane w Polsce, w środowisku naukowym uchodzą za bardzo mało wątpliwe i chluby nie przynoszą. Swoją drogą – wokół pierwszego doktoratu Pawła C. obronionego na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie w 2004 roku wybuchła afera. Ustalono, że ponad sto stron pracy doktorskiej Pawła C. pokrywa się z tekstem książki innego autora… Sprawę rozpatrywała senacka komisja w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, której Paweł C. był wówczas… rektorem. Nic dziwnego, że stwierdzono, iż plagiatu nie było… Ja już się gubię w tym wszystkim – ile ci Panowie mają tych tytułów naukowych ? Paweł C. i S. Dawidziuk współpracowali także z prywatną szkołą wyższą na Słowacji – Vysoka Skola Bezpecnostneho Manazerstva (VSBM) w Koszycach. To kolejna szkoła wyższa, która wpisuje się w schemat aktywności byłych komunistów. Miała dwóch założycieli. Jednym z nich był (dziś nieżyjący) Milan Čič- znany komunistyczny polityk czechosłowacki. Drugim – Marian Mesároš, który ukończył Wojskową Akademię Lotniczą Związku Radzieckiego w Moninie pod Moskwą – KUŹNI kadr dowódczych sił lotniczych ZSRR. To właśnie szkoła Mesároša i Čiča przyznała w 2016 roku

Dyplom za…. Read More »

ZABAWA W REŻYSERA

Zdjęcia księżyca MARKA KAŹMIERSKIEGO z Nowin Wielkich stały się iskrą do realizacji pomysłu, który nie dawał mi spokoju już od dłuższego czasu. Gdyby nie te zjawiskowe obrazy „luny”, które utrwalił na zdjęciach Marek Każmierski – niezrealizowany pomysł męczył by mnie jeszcze nie wiadomo ile czasu. Przyznam się, że to prawdziwe tortury tkwić w takim stanie. I powiem nieskromnie, że frajdą jest zabawić się w reżysera, wymyślić scenariusz i dać upust swoim tęsknotom, przenieść się z realnego świata do wyobrażeń poprzez „swoją twórczość”. Marzanna Leszczyńska Zapraszam na krótki film z muzyką z niezwykłymi zdjęciami księżyca Marka Kaźmierskiego oraz Pałacu w Mierzęcinie. Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film. Utwór Mika Oldfielda „Moonlight shadow”, który zaśpiewała Maggie Reilly ma ok. 40 lat. Uwielbiałam go w latach 80-tych, wtedy gdy powstał i do tej pory go uwielbiam. Należy do tych, których „nie zarżnęłam” poprzez częste słuchanie, a co stało się z wieloma innymi piosenkami (czasem wyręczały mnie stacje radiowe). Głos Maggie Reilly dla mnie jest prześliczny, ciepły, płynie tak łatwo… Nie bez przyczyny jej imię to Maggie – naprawdę ( really czy Reilly) jest magia i w głosie i pseudonimie artystki – niezwykle trafnie dobrany pseudonim, w sedno, istotę, w punkt. Jest w tym utworze jakiś paradoks, ponieważ nie znając angielskiego, gdy się go słucha – poprzez żwawe tempo utworu, aksamitny, niezwykły, „kobieco dziewczęcy” głos wykonawczyni zawsze miałam przekonanie, że jest to radosna piosenka. Tymczasem tak nie jest – jej treść, słowa mówią o tajemnicy, pistolecie, niezrozumieniu czegoś makabrycznego, modlitwie – jednym słowem jest w niej mrok. Zresztą oryginalny teledysk też o tym opowiada: jest w nim pałac, kareta, a to co współczesne miesza się z tym co było 100 lat temu, połączenie różnych dziwności. Zupełnie jak w Mierzęcinie i w historiach opowiadanych przez dr Roberta Wójcika, które opracowujemy już czwarty rok. Wszystkie można przeczytać na http://www.idealzezgrzytem.pl, a zakładka ma tytuł ” Mierzęcin według wspomnień dr Roberta Wójcika”. Fotografie księżyców Marka Kaźmierskiego to moja kolejna fascynacja. Wilczy księżyc, zimowa pełnia, z widocznymi kraterami – atlasowe, półksiężyce, wyraźne, rozmyte, z chmurami czy bez, fotografowane przez gałęzie, żółte, białe, szare, kontrastowe, uchwycone i przyłapane w zaskakujących pozach na tle gałęzi robią na mnie wrażenie – nie ukrywam. Przyszedł czas, że dojrzałam do wykonania własnej wersji teledysku do tej pierwszej, wyjątkowej, niepowtarzalnej wersji utworu „Moonlight shadow”. Było to wtedy, gdy w lutym 2024 roku spędziłam urodzinowy weekend w Pałacu Mierzęcin. Był piątek, godzina już po 18 nastej, ciemno-wiadomo. Sama jechałam samochodem, musiałam zdążyć na umówioną kolację, gdzie na mnie czekała reszta towarzystwa, a właściwie już się niecierpliwiła moim spóźnieniem. Był to akurat czas ” wilczego księżyca”. Droga z Dobiegniewa do Mierzęcina stała się przepiękno- straszna. Przestał padać deszcz, nie śnieg , wiatr czasami zawiewał i miałam wilczy księżyc za towarzysza podróży, który wyraźny z ruchomymi chmurami, dobrze przez niego oświetlonymi sobie był i zaglądał przez szybę lewej strony samochodu. Ten odcinek ma drzewa, lasy, wąskie drogi, zakręty i to stanowiło tło mojego towarzysza podróży, bacznego obserwatora mojej trajektorii ruchu samochodu, który płynął równolegle. Ten niedługi odcinek tym razem zaczął mi się dłużyć, pojawiło się pragnienie, aby już dojechać do celu z jednej strony, ale z drugiej była to tak piękna chwila, że też chciałam, aby trwała. Nie opuszczało mnie uczucie strachu, lęku przed niebezpieczeństwem, ale jednocześnie było to jak udział w jakimś filmie, thrillerze, jakbym miała odkryć jakąś tajemnicę, jakbym była detektywem w Anglii. Zaparkowałam samochód na parkingu, przed szybą miałam gąszcz drzew, krzaków z dziką dróżką, która wiodła w kierunku cmentarza nowego i starego – poniemieckiego, mauzoleum rodu von Waldow, a on – towarzysz podróży- wilczy księżyc zawisł w miejscu i przyglądał mi się. Wyciągnęłam walizkę. Wokół mnie nie było żywego ducha, ciemno, słabe światła , właściwie punkty świetlne, które nieudolnie oświetlały dojście od tyłu do „Destylarni”, gdzie czekała na mnie kolacja i rodzina. Chyba podeptałam jakiś trawnik i wtedy pod nogami coś mi błyskawicznie przebiegło z rozdzierającym zwierzęcym piskiem, zrywając się nagle – przerywając gwałtownie panującą wokół ciszę. Serce podeszło pod gardło, ale bardzo szybko łagodnie opadło na swoje miejsce. To był tylko kot, którego nadepnęłam w ciemności. Tak zrodziła się wersja mojego teledysku do ulubionego, starego utworu Mika Oldfielda „Moonlight shadow”, właściwie całkowicie „Wyssana z palca”, która powstała z trzech powodów: fascynacji utworem muzycznym, fotografiami księżyców Marka Kaźmierskiego i urodą Pałacu i jego historii, którą poznaję dzięki opowieściom dr Roberta Wójcika. Marzanna Leszczyńska (2017 rok na balkonie Pałacu w Mierzęcinie)  Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

ZABAWA W REŻYSERA Read More »

Scroll to Top