Bez kategorii

Odpocznę sobie na starość…

Zastanawiam się czy ktoś opisał wejście w jesień swojego życia z równą obserwacją i rejestracją otaczających nas czasów. Zachować optymizm, dystans i szukać prawdy dalej bez okłamywania się, że się starzejemy, że nadeszła jesień życia. Mamy listopad , ale też dla wielu z nas nadeszła jesień życia, która każdego czeka – bez wyjątku. Uczymy się od innych, mądrych, rozsądnych ponieważ to jest właściwe wyjście. Zapraszam na jedyny w swoim rodzaju tekst dr Roberta Wójcika, a ja dołączam swoja ilustrację – Mierzęcin, z którym autor artykułu związał dziesięć lat swojego życia – Marzanna Leszczyńska Naciśniecie czerwonego prostokąta z czerwoną strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką. Koniec lutego tego roku – „pożegnanie” . Jest piąta nad ranem – dziś już ostatni dzień – nazajutrz nie muszę iść do pracy – pozostało rozstanie. Dziwne – ale się nie denerwowałem. Byłem bardzo spokojny – nic mnie nie wzruszało – szkoda mi tylko było samochodu służbowego ( zawsze je miałem…) Tak – jakieś to wszystko było – bez emocji, owszem były przemowy. Mało ludzi – i dobrze. Ciasto i kawa, trochę alkoholu – i miłe prezenty – od nielicznej grupy znajomych mi sercu. Inni nie przyszli – no bo i po co. Może mnie nie lubili ? – a może żeby się nie przekonać o tym , że mi zazdroszczą. Chciałem, aby to szybko się skończyło – to rozstanie. Szału nie było – nie liczyłem na to – bo to ostatnie rozstanie z pracą – która nie była moją pasją. Swoje serce zostawiłem gdzie indziej… W ciągu przeżytych lat zbierałem różne doświadczenia, gromadziłem wspomnienia i emocje. Nikt z nas nie jest wolny od złych doświadczeń, a były takie – ale jest też tak, że każdego spotykają także chwile dobre i piękne. Były i te i tamte. Boże – ile bym zrobił rzeczy inaczej ? – to jest ciągłe pytanie, które dziś w ten jesienny poranek gdzieś tam błąka się w moich myślach. Czy jak emeryt – jest mi lepiej ? Nie wiem ? Wiem, że to, jak będę się starzeć, w dużej mierze zależeć będzie ode mnie i nie mamy tu na myśli np. czynnego wypoczynku na świeżym powietrzu czy odpowiedniej diety lub innych form zdrowego stylu życia. Tego chyba mam dużo. Wstaję o szóstej rano i idę na spacery z moimi czworonożnymi członkami rodziny – pieskami – mam ich czwórkę ( czasami piątkę). Wieczorem , a czasami w dzień – powtórka. To dobre ponad dwie godziny aktywnego spaceru. Do tego dochodzą schody – dokładnie 22 stopnie. Są też pewne słabości – każdy je ma. Na tych spacerach towarzyszy mi przysłowiowy „papierosek”. Ale jestem pewien, że kolosalne znaczenie ma psychika i umiejętność radzenia sobie ze stresem. Staram sobie uświadomić siłę pozytywnego myślenia na sposób radzenia sobie z nadmiarem czasu. Nie jest to łatwe i mam z tym kłopot. Czuję, że nadszedł czas wspomnień – w zasadzie ich kumulacja. Chyba miałem, za bardzo intensywny tryb życia. Muszę zaakceptować starość – taką jaka jest … To trudne. Zastanawiam się skąd powiedzenie „jesień życia”? I dlaczego po tej jesieni nie ma zimy? No jest – ona zawita prędzej czy później, gdy w pędzie codzienności zatrzymam się jeden czy dwa metry pod ziemią. Mowa polska zna wiele eufemizmów, których używa się po to, by nie wspominać o starości. „Jesień życia” to pikuś. Mówi się też o „złotym wieku”. Nie wiem czemu. Do stawek emerytur to na bank się nie odnosi. Mam też wrażenie, że jakby ostatnio ludzie rzadziej  „umierali”. Częściej się mówi: kończą bieg życia, odchodzą do Pana, finiszują ziemską wędrówkę, przekraczają próg wieczności itd. Takie eufemizmy i synonimy, które są chyba miąższem literatury – coraz bardziej są słyszalne w mediach. Spoko. Mi pasuje. I będzie pasowało, dopóki przez to nie przegapię swojego własnego „przemijania”. „Trzeci wiek” może i brzmi romantycznie, ale może też być wymówką dla braku produktywności ludzi starszych w porównaniu do tych na etacie. Prędzej przemawia do mnie określenie „zmierzch życia” – tyle, że podobnie jak o starości, nikt o nim nie wspomina. Znam jeszcze inne, wyszukane określenie: „wiek matuzalowy”. Odczytuję je jak pobożne życzenie, biorąc pod uwagę fakt, że rzeczony biblijny Matuzel miał żyć 969 lat. Nie .., nie chcę tak długo żyć. Moje przemyślenia o „Starości” : Starość – z jednej strony wydaje się być pojęciem neutralnym, opisującym określoną fazę życia, z drugiej natomiast — stanowi ono jakieś dziwne tabu – chyba językowe. Innymi słowy starość nie jest traktowana — również przez badaczy tego zagadnienia — jako naturalna faza życia (jak np. młodość), o której możemy swobodnie mówić czy pisać, ale jako faza życia obciążona ciężarem symbolicznym – faza, o której trzeba mówić delikatnie, ważąc słowa, tak aby nikogo nie urazić. Można bez przeszkód mówić o kimś, że jest człowiekiem młodym, trudniej — że jest człowiekiem starym. Starość wydaje się być traktowana jak wstydliwa choroba bądź inna przypadłość. Warto przy tym zauważyć, że pojęcie „stary” może odnosić się zarówno do wieku, jak i do np. zażyłości („stary kumpel”) i wtedy nie tylko nie stanowi tabu, ale budzi bardzo pozytywne skojarzenia. W tym miejscu pragnę postawić pytanie o to, czy sam fakt tabuizacji starości nie przyczynia się w rezultacie do jej faktycznego stygmatyzowania? Może tak , a może nie. Ale mam wrażenie, że obecnie także mamy do czynienia z ambiwalencją starości. Z jednej więc strony sięgamy po pozytywne pojęcia kojarzone ze starością, takie jak np. „senior”, czy „nestor”. Określenie „babcine” kojarzy się bardzo rodzinnie i ciepło. Starość kojarzona jest z mądrością (co np. bywa symbolizowane przez siwy włos), dojrzałością, dostojnością, szlachetnością, doświadczeniem, autorytetem, szacunkiem. W wielu kulturach decydującą rolę pełni tzw. starszyzna, która też cieszy się największym szacunkiem pozostałych członków społeczności. Osoba starsza pierwsza podaje rękę na przywitanie, jako pierwsza zabiera głos w grupie. Przecież pierwsze obrady w polskim parlamencie po wyborach prowadzi marszałek senior, będący najstarszym posłem lub senatorem. I wreszcie, Pana Boga symbolicznie przedstawia się niekiedy jako dobrego i mądrego starca z siwą brodą (abstrahuję w tym momencie od trafności wspomnianej metafory starca, która może się przyczyniać do bardzo uproszczonego postrzegania Boga i religii). Wśród innych norm kulturowych warto wymienić

Odpocznę sobie na starość… Read More »

„Pcim”- Gorzów -„pipidówka” – czyli wielki Gorzów Wielkopolski…

Szanowni Państwo – kończymy temat Gorzowa Wielkopolskiego – chodzi o zmianę nazwy miasta. To nasza decyzja – portalu http://www.idealzezgrzytem.pl. Nic więcej nie będziemy publikować na ten temat. Dołożyliśmy tam swoją małą cegiełkę – zaznaczamy – jesteśmy zwolennikami pozostawienia nazwy miasta – czyli Gorzów Wielkopolski. Zastrzegamy – wszystko będziemy bacznie obserwować – mimo ciągłego „boksowania nas” – czyli straszenia po nocach jakimiś smsami, mailami, wpisami na Fb. Ten absurdalny pomysł o zmianie nazwy miasta – to były „ duby smalone” – ja bym powiedział jeszcze bardziej dosadnie. No bo jak można twierdzić, że nazwa Gorzów Wielkopolski świadczy o tym, że to jest „pipidówka” czy „pcim” . No tak – jeżeli będzie tak dalej – jak jest teraz, że Gorzów Wielkopolski się wyludnia – i niedługo będzie mieć mniej niż 100 tysięcy mieszkańców – może wtedy będzie „pipidówką” czy „ pcimem” – Ale na pewno zmiana nazwy miasta – jej skrócenie – nie pomoże temu miastu w stopniowym wyludnianiu i „starzeniu się” – pogorszy , bardzo pogorszy ten problem. Komitet „66” i ich inicjatywa, wszystko robił aby ku temu dążyć. Obłęd. Gorzowianie Wielkopolscy dali wyraźny sygnał komitetowi „66” w ankiecie, która powstała ( o ironio ..) na życzenie tego komitetu. Nie wspomnę o bardzo dużym wsparciu komitetu przez dziennikarzy, media czy też polityków – niezrozumiałe to dla mnie. Chyba było za mało cygar i kostek lodu w szklankach na tych „salonach” gdzie ten pomysł powstawał – swoją drogą wyciągany „ jak trup z szafy” już któryś raz. Czy to jakaś tajemnica, którą ktoś skrzętnie ukrywa ? A może coś innego ? A może pych, buta, arogancja, nonszalancja, że tylko „My” mamy rację – czyli „Elyta” – ja bym użył w tym momencie innego słowa – NIEUDACZNICY. Nie mieli sensownych argumentów, które były słabe, naciągane, wydumane. Kompletne amatorstwo. Narobili dużego bałaganu medialnego – bo obecnie cała Polska śmieje się z tego pomysłu zmiany nazwy miasta – zobaczcie to na stronach profesjonalnych portali na ekranach waszych komputerów. Nie wiem czy macie świadomość – zwracam się do komitetu „ 66” – jej członków i głównych inicjatorów – że pozostawiliście jakiś swój ślad w szeroko pojętych mediach i będziecie na zawsze kojarzeni z tą nie przynoszącą chluby Gorzowowi Wielkopolskiemu – inicjatywą czy absurdalnym pomysłem. Tam są Wasze nazwiska i imiona – Wasze tytuły naukowe i stanowiska zawodowe. Nadchodzący czas szybko to zweryfikuje. Sami to zauważycie już niedługo. Czy Wy tego nie czujecie ? – nie widzicie ? Proponuję zobaczyć się w lustrze – tam zobaczycie siebie – te swoje „ja”. Najlepiej to zrobić rano – i się zastanowić nad jednym – co ja zrobiłem lub robię dla tego miasta – Gorzowa Wielkopolskiego? Do członków komitetu „66” – proponuję zajmijcie się swoimi sprawami zawodowymi – w „waszym ogródku” . Wszak macie wiele różnych obowiązków i zadań. Nie wiem co dokonaliście dobrego dla tego miasta i jego mieszkańców. Ale wiem jedno – tragedia w OW NFZ, śmieci najdroższe w Polsce, uczelnia produkująca niepotrzebne tzw. „słabe” dyplomy. Proponuję – Zróbcie sobie taką „samo-ocenę” – czy jesteście zadowoleni z siebie ? Ja powiem krótko – „kończ waść wstydu oszczędź”. Ale tak nie jest – „Elyty” nie mogą się pogodzić z porażką i nadal próbują przeforsować swój absurdalny pomysł. Cóż – przegrywać trzeba umieć. Widać, że nie każdy to potrafi i nie każdego na to stać. Ale to Wasza sprawa. Gorzowianie Wielkopolscy – już Was ocenili. Przypominam – pod koniec sierpnia ogłoszono wyniki ankiety internetowej oraz formularzy papierowych. Wynik mówi sam za siebie – okazało się, że 2/3 z około 7 tys. osób opowiedziało się za dotychczasową nazwą ( czyli 75 %). Prezydent miasta Gorzowa Wielkopolskiego – Pan Jacek Wójcicki wyraźnie powiedział, że kończy sprawę – definitywnie. Choć w teorii radni mogliby przegłosować zmianę (konsultacje są wymogiem przy zmianie nazwy, ale nie muszą być wiążące), Pan Prezydent stanął po stronie większości głosujących. Tym samym ostudził  „przepchnięcie ” odcięcia przymiotnika z nazwy miasta. A to Panie Prezydencie – wielu Gorzowian zapisze Panu na plus. Wszak to któraś kadencja – będą następne. Problemem Gorzowa Wielkopolskiego od wielu lat – jest brak prawdziwych elit – politycznych , przede wszystkim naukowych, biznesowych, brak wsparcia dla prywatnej przedsiębiorczości, a o szeroko rozumianej kulturze już nie wspomnę. Tragedia w mediach – są jak chorągiewki – jak zawieje – tak będą pisać lub tworzyć coś w mediach czy gazetach. Absolutna negacja rzeczywistości. Koniecznie do głębokiej transformacji – jesteście „ zależni” , a nie „ niezależni”. Wam – Gorzowianom Wielkopolskim potrzebni są wizjonerzy – sprawdzeni zawodowcy i praktycy, którzy mają osiągnięcia w swoim dorobku zawodowym – po prostu – trzeba postawić na ludzi skutecznych i przede wszystkim młodych. Gorzów Wielkopolski trzeba odmłodzić – przyciągnąć młodzież. Wam jest potrzebna koniecznie elita intelektualna i jej ciągłe tworzenie. Jej nie ma – jest marazm. Oby się tylko coś opłacało w jakimś układzie. Wam jest potrzebna rozbudowa dróg krajowych i międzynarodowych i infrastruktury kolejowej . Wam – Gorzowianom Wielkopolskim jest potrzebna prawdziwa uczelnia akademicka – z poważnym naukowym zapleczem ( nie ten dziwny „twór” – co jest). A włodarzom tego miasta jest potrzeba wsłuchania się w rzeczywiste problemy mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego. Jest ich wiele. Nie poświęcajcie nigdy więcej czasu na zmianę nazwy miasta, bo to nie świadczy o mądrości. Ale jest „zielone światełko” – coś się dzieje. I to jest fajne. Myślę o małej grupie osób, która aktywnie brała udział, aby ten kuriozalny pomysł nie przeszedł – szczególnie było to widoczne na Fb. Zauważyliśmy to – portal http://www.idealzezgrzytem.pl – starał się im pomóc pisząc artykuły o Gorzowie Wielkopolskim i zmianie jego nazwy . Smutne jest to, że dziennikarze czy media ich nie zauważali. Chyba świadomie to robili, aby komuś się nie narazić i nie zadzierać z ekspertami „Elyty”. A tu taka niespodzianka. Było widać, że są zaskoczeni wynikiem ankiety. Dla tej aktywnej grupy osób – przeciwników zmiany nazwy miasta – DUŻE BRAWA – i jednocześnie nasz przekaz – jeżeli Państwo coś chcą opublikować związanego z problemami Gorzowa Wielkopolskiego portal http://www.idealzezgrzytem.pl jest otwarty – serdecznie zapraszamy. I tyle na ten temat. Obecnie apelujemy do wszystkich Gorzowian Wielkopolskich o pomoc dla powodzian w Kotlinie

„Pcim”- Gorzów -„pipidówka” – czyli wielki Gorzów Wielkopolski… Read More »

I znów opadną liście, ale zanim…

Zabytkowe parki i pałace prezentują się jesienią szczególnie pięknie. Nie można przegapić momentów przebarwień, są niepowtarzalne, nie identyczne. Spacer w Mierzęcinie jesienią musi się wydarzyć – Marzanna Leszczyńska. Zapraszam na krótką prezentację – zdjęcia i muzykę. Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film. Tekst poniżej dr Roberta Wójcika co roku aktualny. Do jesieni trzeba się przekonać. https://idealzezgrzytem.pl/2023/11/20/mierzecin-zanim-opadna-liscie/ Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.  Wyświetleń: 174

I znów opadną liście, ale zanim… Read More »

Nie tylko Czocha i Książ na Dolnym Śląsku

Zapraszam na podróż po fragmencie Dolnego Śląska: Kamieniec, Zamek na Skale, Zamek Sarny, Zamek Międzylesie czy Pałac Harrego Pottera ( tylko za płotem). Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką – Marzanna Leszczyńska Kiedyś, zimową porą Marek Kaźmierski (niezwykły fotograf z Nowin Wielkich) opublikował wykonane nocą zdjęcie budynku przedbramia Zamku Grodno. Portal z szarego piaskowca, płaskorzeźby na elewacji – zrobiły na mnie piorunujące wrażenie – nic dziwnego ponieważ uznane są przecież za najpiękniejsze na Śląsku. Jak to się stało, że pierwszy raz usłyszałam o tym miejscu chociaż Zamek Grodno ma 700 lat i pamięta czasy Piastów Śląskich? Byłam w Grodnie, ale za naszą wschodnią granicą… Decyzja była szybka: Latem spędzam weekend na Dolnym Śląsku i poznaję Zamek Grodno. Był lipiec, gdy doszło do realizacji pomysłu. Niestety nocleg w tym miejscu załatwiany na ostatnią chwilę okazał się niemożliwy. Nie ma tego złego jednak co by na dobre nie wyszło. Zwolniło się miejsce w Kamieńcu i tam dotarliśmy późnym wieczorem. Tak się dzieje, że powracamy ciągle do tych samych miejsc – Zamek Czocha czy Książ mają potężną reklamę. Świeradów Zdrój to magnetyczne miejsce, które nie jest w stanie się znudzić. Tymczasem w ostatnich dwudziestu latach odnowiono tak wiele innych zabytkowych miejsc, które mają nowych właścicieli, nowe życie i krótką historię po odbudowie. W końcu ile razy można odwiedzać te same miejsca? Szczerze powiedziawszy nie lubię Zamku Czocha – dla mnie za dużo tam tragedii, imprez zaplątanych w siły ciemności. Może to jest ciekawe i sensacyjne, ale na pewno nie pozytywne. Gdy widzę fotografujące się pary młodożeńców, przechadzających się gości weselnych i słyszę o nocach poślubnych w komnacie, gdzie znajduje się łoże z zapadnią, gdzie ginęło w lochach tyle młodych pań nie spełniających oczekiwań władców tego miejsca to zadaję sobie pytanie: dlaczego na tak szczególny dzień swojego życia wybierają tak mroczne i dziwne miejsca? Naprawdę nie lepiej wybrać miejsce skromniejsze, biedniejsze, ale z pozytywną energią? KAMIENIEC Pałac Kamieniec , jego przytulne i wyjątkowe obejście jest cudowny i ma charakter kameralny. Jeśli szukasz spokoju, dopracowania, dobrego gustu, poczucia, że czas się zatrzymał, zieleni i wyjątkowego ogrodu to znaczy, że idealnie trafiłeś. Wybudowany w 1780 roku przez hrabiego von Hartig, a przebudowany w latach 80-tych XIX wieku przez rodzinę von Scherr- Thoss przeszedł nawet czasy II wojny światowej bez uszczerbku, a zrujnowały go dopiero powojenne lata tzw. komuny. Na szczęście wszystko uległo odwróceniu w 2006 roku, gdy Pałac trafił w prywatne ręce. Dzisiaj to miejsce sprawia wrażenie skończonego, stanowi całość tak zaprojektowaną, że choć miejsc noclegowych już nie ma to nie zauważa się tłumów ludzi i gwaru. Kojąco działa zieleń i kwiaty wokół Kamieńca. Osobiście wiele pomysłów podpatrzyłam i na pewno będę je wdrażać w swoim ogrodzie. Pomysł na ogród w ruinie jest super pomysłem. Budynek przy pałacu, a właściwie jego ruina bez dachu, ukryta w zaroślach potężnego jałowca i innych drzew, w której zorganizowano uprawy do kuchni i kwiaty, które zdobią wnętrza pałacu jest pięknym, oryginalnym i bardzo pożytecznym pomysłem, który uświadamia nam, że niektóre sprawy nie wymagają niebotycznych finansów, nie wszystko należy uprzątać i rozbierać. Połączenie luksusu, bogactwa z ruiną, patyną stanowi piorunującą estetyczną mieszankę. Żeby było interesująco, nie sztucznie, nie kiczowato to musi być nie tylko nowe, ale też stare. Są tutaj obszary klimatu angielskich ogrodów, ale są też polskie klimaty jak z dworku w „Panu Tadeuszu”. Ważne, że trochę z klimatu Pałacu Kamieniec można zabrać do swojego domu i podzielić się nim ze swoimi bliskimi kupując pałacową filiżankę, dżem, nalewkę, miód z tutejszej pasieki czy książkę napisaną przez tutejszych regionalistów i pasjonatów historii i życia na tych terenach. Będą na długie zimowe wieczory jak znalazł. ZAMEK SARNY Zasięgnęłam języka na miejscu i zwiedziłam również Zamek Sarny, a właściwie zamczysko, który ma całkowicie inny charakter niż Kamieniec. Ten zabytek jest w fazie odrodzenia i sprawa nie będzie jeszcze długo zamknięta. Powiem szczerze, że to jest właśnie dla mnie bardzo interesujące i frapujące – obserwować tę przemianę co znaczy – pojawiać się tu często (Coś dla mnie). Ta wybudowana w XVI wieku posiadłość ma niezwykłą historię, przeszła przez czasem tragiczne wichry historii, ale najważniejsze, że nadal istnieje. Stoi tylko 5 km od domu naszej najmłodszej noblistki – Olgi Tokarczuk. To w Zamku Sarny urodził się w 1866 roku Gustaw Adolf hrabia Gotzen ( gubernator Niemieckiej Afryki Wschodniej). W 2010 roku, gdy Zamek Sarny był bliski zawaleniu chciała go przejąć brytyjska fundacja Save Britain`s Heritage pod patronatem Karola, księcia Walii. Losy jednak sprawiły, że jest własnością fundacji założonej przez trzy prywatne osoby, które pozyskują różne fundusze na odbudowę i już 10 lat trwa rewitalizacja obiektu będącego na skraju zawalenia się. Gdy się patrzy na to zamczysko widać ogrom prac do wykonania, ale widać jak wiele już zostało zrobione. To miejsce tętni życiem i jest w fazie transformacji. A pole do popisu mają różni specjaliści. Na razie zachwyca zamkowa kawiarnia i Kaplica Św. Napomucena malowidłami z 1738 roku, w której wnętrzu rozbrzmiewa muzyka jak w raju, głosów które można słuchać i słuchać, długo jak najdłużej – tak wielkiej są urody. Budzą zdumienie zestawienia renesansowych polichromii i nowoczesnych grafik, kryształowych żyrandoli zawieszonych jeszcze na nie odrestaurowanych sklepieniach. Zastanawiam się jaką trzeba mieć miłość do tych murów, wiarę, że uda się to wszystko uratować? Wyobrażam sobie ile to wszystko wymaga wiedzy, poświęcenia, o finansach już nie wspomnę. Okazja do wykazania się i zrealizowania nie jednego geniusza ludzkiego. Widok jest imponujący, a kontrasty zachwycają: z jednej strony prawie spróchniałe okno, zamurowane cegłami i podparte deską i nowe piękne drzwi w secesyjnym stylu ledwie widoczne na potężnej ścianie odrapanej z tynku. Ciemne lochy ukazują ogrom potrzebnych środków i pracy – a co w nich będzie? Nie mam zielonego pojęcia – dlatego ciekawe będzie wszystko co przyszłość odsłoni. Zapiera dech ogromna ruina potężnego folwarku – w jej środku krajobraz jak ze starożytnych zabytków Rzymu: ceglaste łuki i ściany , a w środku poustawiane drewniane solidne stoły i krzesła – zapewne już dzieje się tam, oj toczy się życie dzisiaj na zamku. Zawieszona makieta projektu jak to będzie wyglądało po wykonaniu drewnianego sufitu

Nie tylko Czocha i Książ na Dolnym Śląsku Read More »

Przegrać trzeba umieć- Gorzów Wielkopolski nie Gorzów

RUNĄŁ PIRAMIDALNY WNIOSEK GORZOWSKICH FARAONÓW. Koniec sierpnia 2024 roku był gorącym czasem dla Gorzowian nie tylko z powodu upałów, ale też z powodu opublikowania wyników ankiety w sprawie zmiany nazwy miasta Gorzowa Wielkopolskiego na Gorzów. Miażdżące wyniki dla zwolenników zmiany( przypomnę: w ankiecie on-line przeciw zmianie było 66,2 %, natomiast w ankiecie tradycyjnej 72,2 %) zadecydowały, że miasto pozostaje przy swojej nazwie. Ponadto prezydent miasta Jacek Wójcicki w wywiadzie wypowiedział się, że szanuje wolę większości mieszkańców i się z nią zgadza. Co tu dużo mówić zwolennicy nazwy Gorzów Wielkopolski są zwycięzcami tej „bitwy” i spodziewają się, że temat zostanie zamknięty raz na zawsze, ponieważ to już trzecia bezskuteczna próba forsowania tego tematu. Zwycięzcy tej ankiety szczerze powiedziawszy są oburzeni marnowaniem publicznych pieniędzy na ten cel ( przypomnieć trzeba, że dwie poprzednie próby to koszt po 500 000 zł.). W końcu trzeba jasno powiedzieć: „Do trzech razy sztuka”. Okazuje się, że nadal pewności nie ma, że ten trzykrotnie przegrany temat nie wróci za kilka czy też kilkanaście lat. Po pierwsze prezydent Jacek Wójcicki wprawdzie zgadza się z wolą ludzi, ale wyraźnie powiedział, że temat może kiedyś powrócić. Było powiedziane po ostatniej sesji Rady Miasta, że po siedmiu dniach jeśli zbierze się 7 radnych deklarujących chęć zmiany nazwy miasta to wniosek komitetu 66 będzie można w przyszłości „odgrzać”. Minęło siedem dni i nie ogłoszono listy nazwisk tych 7 radnych, za to termin ich zebrania odroczono i nikt nie wie do kiedy. Jednak ciekawych i śledzących to zagadnienie jest wielu i na pewno takie zapytania o nazwiska tych 7 radnych padną na kolejnej sesji Rady miasta w dniu 27 września. Obawy ma Pan Mieczysław Majewski, bardzo zaangażowany przez całe dwa miesiące w walkę o nazwę Gorzów Wielkopolski. Tak się wyraził: „ Ja tu czuję podstęp i wcale się nie zdziwię, jak radni w odpowiedniej chwili wrzucą temat pod głosowanie. Muszą tylko szable policzyć i przekonać tych co nie chcą się złamać, żeby nie dotarli na sesję. Coś to dziwnie wygląda. Mam nadzieję, że się mylę”. Po drugie czołowi inicjatorzy przegranego wniosku Komitetu 66 otwarcie oświadczyli w Gazecie Lubuskiej, że za kilka lub kilkanaście lat temat powróci. Ich oświadczenie jak na przegranych jest bardzo harde i wskazuje na dużą pewność siebie. Nadal podkreślają, że przeciwnicy zmiany „demonizują koszty, a mieszkańcy miasta cechują się emocjonalną fobią i kierują sentymentalizmem prowincjonalnym i pozostanie przy tej nazwie spowoduje utratę lubuskiej stołeczności”. Zresztą czego tam nie było w tym oświadczeniu trzech czołowych reprezentantów Komitetu 66: poruszyło ono czasy starożytne, wiedzę Faraonów, budowle piramid ( piramida owszem, ale może taka co to potem są powoływane komisje śledcze)… zabrakło tylko egipskich hieroglifów. Panowie to chyba nie ta ranga – no po prostu uśmiech na twarzy się sam malował przy tej lekturze. O przegrywaniu bez godności tylko wspomnę. Za to gdy mowa o finansach to z Waszej strony padały zagadkowe odpowiedzi jak u Sfinksa albo oczadzonej Pytii siedzącej na trójnogu. Najlepiej – wzorem Odyseusza, przywiązać się do słupa zdrowego rozsądku… Na końcu jest jeszcze jeden wniosek – medialny. Generalnie media – zadbaliście o to , aby wspierać Komitet 66 i ich wniosek i to wam się udało. Ludzie w Gorzowie Wielkopolskim zadają takie pytania: Dlaczego media tak wspierały ten temat?. Dlaczego miasto wyłożyło na to pieniądze?Ile kosztowały te konsultacje? Zapytałam ludzi z bardzo aktywnej grupy walczącej o nazwę Gorzów Wielkopolski : Czy ktoś z Was został zaproszony do wywiadu przez telewizję, radio czy gazety i mógł się wypowiedzieć o swoich doświadczeniach, wnioskach, wreszcie o samej walce, która była ciekawa bo nierówna, trudna, a doprowadziła do sukcesu? Tylko Pan Jacek Bachalski powiedział, że był zaproszony do telewizji i…miał 5 oponentów. Doprawdy nikt z dziennikarzy nie dostrzegł nikogo po drugiej stronie barykady? Dramat. Jak podsumował Pan Janusz Nowak – aktywny obrońca nazwy Gorzów Wielkopolski: „ Niestety media nie popisały się obiektywizmem i dążeniem do poznania wszystkich argumentów za i przeciw. Były stronnicze, co nawet jeszcze – pisemnie zadeklarowali się w znanym apelu. Zwyciężyła ich poprawność polityczna. Mam na myśli TV, lokalne radio i lokalne gazety. Moje uwagi dotyczą tych mediów, które podpisały się pod tym żałosnym i stronniczym apelem, łamiąc świętą zasadę dziennikarskiej bezstronności i obiektywizmu.” Z naszej strony czyli portalu www.idealzezgrzytem,pl musimy powiedzieć, że śmieszy nas zmienność poglądów, którą zauważyliśmy u niektórych dziennikarzy gorzowskich – szczególnie kobiet celebrytek – zwłaszcza wtedy, gdy chyba czerpią z naszych artykułów, ale się na nie nie powołują. Dla niektórych przecinki , kropki i spacje są najważniejsze. ale jak zauważyliśmy czytają treści i się nimi inspirują. Właśnie zauważyliśmy krytykę nazwy gorzowskiej uczelni im. Jana Jakuba z Paradyża, a takową przeprowadził autor Rafał Wilk w art. pt: „Tango ze zmianą nazwy Gorzów Wielkopolski”, który po paru dniach został usunięty z naszego portalu z powodu, który autor wyjaśnia w artykule: https://idealzezgrzytem.pl/2024/07/29/gorzow-wielki-gorzow-polski-a-wiec-zawsze-wielkopolski/. Usunięty artykuł mamy w swoim archiwum i zacytuję ten właśnie fragment dotyczący nazwy gorzowskiej uczelni: „ A co do uczelni w Gorzowie Wielkopolskim – to powiem tak – Ktoś nie miał ani „oczu” ani „ smaku” aby ją tak nazwać. Jakub z Paradyża był średniowiecznym mnichem, żyjącym w pierwszej połowie XV wieku. Jego radykalny sposób życia i wyraziste, pełne kontrastu poglądy w Europie wstrząsanej wydarzeniami politycznymi, kulturowymi, społecznymi i religijnymi przez długie wieki były podstawą niegasnących sporów i kontrowersji. Był kaznodzieją uniwersyteckim i lektorem teologii. Jest autorem około 150 dzieł. I tyle na ten temat. Ale wiem jedno – absolutnie nic nie ma związanego z Gorzowem Wielkopolskim. Nie mam nic do Jakuba z Paradyża, ale nie lepiej byłoby nazwać przyszłą ( zaznaczam – przyszłą) uczelnię np. Akademią Lubuską – ale na takim dobrym – światowym poziomie? Wielkopolska pomoże.” Na zakończenie dla zwolenników nazwy Gorzów Wielkopolski dobra wiadomość: narodził się pomysł, aby powstało nowe muzeum, w którym miedzy innymi zawarta będzie historia zmiany nazwy naszego miasta. Na razie jest jeszcze zbyt mglisto, aby podawać więcej szczegółów. Marzanna Leszczyńska Mnie nic innego nie wypada jak dołączyć do tego swoje zdjęcie na tle egipskich hieroglifów. Jest komplet. Nie ma mumii – „mumia” czyli wniosek 66 powróci w przyszłości, gdy znajdzie się tych 7 radnych … Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas

Przegrać trzeba umieć- Gorzów Wielkopolski nie Gorzów Read More »

Lubniewice z cieniem Alaina Delona

Co łączy Lubniewice z Alainem Delonem? Z pewnością nie był tu nigdy. Pamięć i czas są istotne. Reszta to kwestia wyobraźni – Marzanna Leszczyńska Zapraszam na krótki film z muzyką. Naciśniecie czerwonego małego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film. Pamiętam dobrze, choć minęło 40 lat. Moja mama czytała regularnie „Przyjaciółkę”. Na ostatniej stronie była rubryka dotycząca podróży i wtedy był tam krótki tekst o Lubniewicach – perle regionu, które od mojej rodzinnej miejscowości były oddalone 450 kilometrów. Przeczytałam i na zawsze utkwiło mi w pamięci zdjęcie uliczki z charakterystyczną niską zabudową domków. Nie przypuszczałam, że w przyszłości zamieszkam 30 kilometrów od Lubniewic i właśnie tutaj w rocznicę swojego ślubu zgodnie z tradycją spalę swój ślubny bukiet. Lubniewice zawsze zachwycało, w „głębokiej komunie” też, wszystko wokół było w ruinie, szare a Lubniewice były wyjątkiem. Miejscowość „zaplanowana z głową” i taką pozostała do dzisiaj. Zachwyca wielu- dla Lubniewic ludzie w jednej chwili i bez wahania podejmują decyzje wywracające życie do góry nogami, jak niektórzy dla wyjątkowej kobiety. Mam znajomych, którzy porzucili Berlin w jednej chwili po pierwszej wizycie w Lubniewicach, Londyn – ostatnio młodzi ludzie zrobili to zupełnie bez żalu. Ten krótki wyjazd rowerowy- tylko 2-dniowy skoncentrowałam tylko na jeziorze Lubiąż – wyjątkowo pięknym, malowniczo położonym, z zielonymi wysepkami, przesmykami, położonym w lesie – ogromnym jak w puszczy. Niedawno wybudowano tu Hotel Woiński blisko linii brzegowej jeziora, który świadczy o mądrości włodarzy Lubniewic. Hotel ten przypomina architekturą Grand Hotel w Sopocie, nawiązuje do pobliskiego Pałacu w Glisnie. Jak wspaniale, że nie powstał jakiś nowoczesny klocek, pewnie byłby dużo tańszy. Wybrano przeszłość nie nowoczesność i to jest świetny wybór. Z okien Hotelu widać jak pięknie to jezioro jest położone, jak mądrze zagospodarowane, z harmonią. Jezioro jest zatopione w delikatnej głębi, a domki miejscowości stoją na lekkiej górce, prowadzą do tych domów urocze ogródki, schody, tunele zieleni. Wzdłuż linii brzegowej jest mnóstwo kładek, mostków, cudownej roślinności ( nenufarów, trzcin, sitowia, pochylonych wierzb i olch oraz drzew, które już nie żyją ale jakże wspaniale harmonizują z zieloną przyrodą), pływających kaczuszek i łódek – mnóstwo łódek zacumowanych na brzegu i pływających z wędkarzami. To niezwykle uspokajający widok. A przecież są też ośrodki wodne, kąpieliska – wszystko dało się pogodzić. Mój krótki pobyt w Lubniewicach zbiegł się ze śmiercią Alaina Delona. Nie mogę przejść wobec tego faktu obojętnie. Dziwne dla mnie jest to, że ludzie wokół mnie ( w różnym wieku) nie kojarzą tego francuskiego aktora, nie oglądali filmów z Jego udziałem, nie zauważyli Jego śladu na ziemi. „Parole. Parole, parole” – słowa, słowa, słowa w piosence w duecie ze zjawiskową Dalidą. Nie musiał umieć śpiewać – mówił, ale jak … i takim głosem, że jest to dużo lepsze niż nie jeden śpiew dzisiejszej męskiej „gwiazdy”. Szkoda się powtarzać, tak wiele dziś po jego śmierci padło słów. Wystarczy tylko to jedno celne zdanie Lucino Viscontiego: „Nie jest tylko piękną twarzą. Delon jest gliną, z której można lepić charakter. Ma w oczach światło”. To był dobry człowiek. Alain Delon był połączeniem tego co piękne i najlepsze na świecie. Rzadkie połączenie u celebrytów dzisiejszego świata. 18 sierpnia 2024 roku musiałam obejrzeć „ Pod pełnym słońcem”. Dosyć już słów, lepiej posłuchać jak pięknie mówi Alain Delon, gdy śpiewa Dalida. Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

Lubniewice z cieniem Alaina Delona Read More »

Czy pokonamy fale Tsunami ?

Niewątpliwie tsunami należy do grupy żywiołów, nad którymi człowiek nie potrafi zapanować. Niesie ono zamęt i zniszczenie ogromnych rozmiarów. Jest doskonałym przykładem, jak bardzo istota ludzka jest bezsilna wobec potęgi Matki Natury. Co to jest Tsunami ??? – jednym słowem – horror – zabija – chociaż jest niespotykanie piękne w swoim złowieszczym zabijaniu ludzi. Tsunami – to dużych rozmiarów fale oceaniczne wywołane podmorskim trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu, osuwiskiem ziemi lub „cieleniem” się lodowców ( „ cielenie lodowców” to proces odrywania się od czoła lodowca brył lodu pod wpływem siły ciężkości – w powietrzu – lub siły wyporu – pod powierzchnią wody. Bryły lodu mają bardzo zróżnicowane rozmiary – od drobnych okruchów po góry lodowe o powierzchni nawet setek kilometrów kwadratowych). Zjawisko to teoretycznie mogłoby być – i chyba może jest … spowodowane też przez upadek meteorytu – co też jest odnotowane w historii naszego globu – jedna z wersji mówi, że przez upadek meteorytu wyginęły dinozaury … i zaczął się inny świat dla naszej ziemi – Homo Sapiens – czyli my – ludzie. Wtedy jeszcze ludzi nie było – ale było życie – które kształtowało się w dziwaczny i niezrozumiały sposób… ale dziś jesteśmy tego namacalnym przykładem – jesteśmy. Choć kwestią czasu jest tylko to – że zginiemy. I sami jesteśmy sobie winni. Tsunami – choć nazywane jest „wielką falą”, tak naprawdę to seria fal, z których jedna ma charakter dominujący – jest najwyższa i sieje największe spustoszenie. Może mieć (średnio) do 40 metrów wysokości – to potężna siła – zabija wszystko jak uderzy w naszą ziemię – plażę, nabrzeża , porty Odstęp czasu pomiędzy dotarciem każdej z kolejnych fal tsunami do brzegu może wynosić około 30 min. Tak było w przypadku tsunami z 2004 roku, które swój początek miało w pobliżu zachodniego wybrzeża Sumatry na Oceanie Indyjskim. Wywołane przez zbieżny ruch płyt litosfery czyli zewnętrznej, sztywnej powłoki  Ziemi  obejmującej jej  skorupę – zaliczanej do górnej części  tzw. płaszcza ziemskiego. Litosfera jest pojęciem szerszym niż skorupa ziemska. Jest ściśle związana z biosferą oraz hydrosferą, a także atmosferą- miąższość – głębokość  litosfery wynosi od ok. 10 do ponad 100 km, a jej temperatura w dolnej części dochodzi do 700  Celsjusza !!! – Litosfera Ziemi podzielona jest na poruszające się względem siebie płyty, których ruch opisywany jest tzw. teorią tektoniki płyt -powoduje powstawanie w skałach naprężeń i kumulowanie energii – i jej wyzwalaniem. Kiedy energii jest zbyt dużo, masy skalne przesuwają się, powodując drgania, które rozchodzą się pod postacią fal sejsmicznych. W ten sposób powstaje podmorskie trzęsienie ziemi, które jest najczęstszą przyczyną powstania fal Tsunami. Wybrzeża na całym świecie – mogą być atakowane przez kolejne grzbiety fali tsunami w odstępach równych okresowi fali, a więc w przedziałach rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu minut. Cofające się tsunami może sprawiać wrażenie gigantycznego odpływu. Czasami „cofanie” się wody może poprzedzić pierwszy atak Tsunami – tragiczny dla ludzi we wszystkich szerokościach i długościach geograficznych… Tsunami różni się od fali wiatrowej tym, że w falowaniu bierze udział woda na całej głębokości (od dna do powierzchni), a nie tylko jej powierzchniowa warstwa. Po tym, jak fale zostaną wywołane, przemieszczają się po oceanie z prędkością sięgającą nawet 800 kilometrów na godzinę !!! – to tak jakbyśmy jechali samochodem z prędkością – niewyobrażalną !!! – i mogą przebyć cały ocean w ciągu jednej doby – przez 24 godzin – to odległość 19 200 kilometrów – można powiedzieć śmiało – 1/3 długości równika ziemi – i na dodatek przybiera na sile – potęguje swoją niszczycielską moc , jeżeli dojdzie do tego druga erupcja ziemi – co się zdarza – to już katastrofa niewyobrażalna. Ale nie jest aż tak tragicznie – Na otwartym oceanie tsunami porusza się z zawrotną prędkością, ale ma znaczną długość, z tego też względu fala jest stosunkowo niska (przeważnie do 1 metra) i prawie niezauważalna. Nie stanowi więc większego niebezpieczeństwa dla statków. Zbliżając się do brzegu, na szelfie, fala skraca się, przez co jej wysokość znacznie rośnie wraz z podnoszącym się dnem oceanicznym. Docierając do wybrzeża, jej wysokość może przekroczyć 40 metrów (przybliżona wysokość 20 piętrowego budynku … Kolejne fale mogą atakować przybrzeżne miejscowości nawet przez kilka następnych godzin. Najwyższą, czterdziestometrową falą tsunami w XXI wieku była ta, która uderzyła w Indonezję w 2004 roku. Fale tsunami wdarły się na 2 kilometry w głąb lądu na Sumatrze w Indonezji i w Tajlandii, a na wybrzeżu Sri Lanki woda sięgnęła rejonów oddalonych o kilometr od brzegu. Najwięcej takich zjawisk występuje na wodach Oceanu Spokojnego. Gdzie było największe tsunami na świecie? Przerażający kataklizm miał miejsce w zatoce Lituya, na Alasce. W 1958 roku wystąpiło tam trzęsienie ziemi o sile 8 stopni w skali Richtera. W następstwie tej katastrofy, do wody osunęło się 40 mln metrów sześciennych ziemi, w wyniku czego powstała fala o wysokości 524 metrów!  Naukowcy określają takie zjawisko mianem  MegaTsunami. Na szczęście katastrofa miała miejsce w obszarze słabo zaludnionym. Zginęły wówczas tylko dwie osoby. Inne katastrofy pochłonęły znacznie więcej istnień ludzkich. Im głębsza jest woda, tym większa prędkość tsunami. Na oceanie o głębokości 5000 metrów może ona pędzić z prędkością nawet 750 km/h. Średnia prędkość fali sejsmicznej w skałach może się wahać od 2000 do 9000 km/h. Tę właśnie różnicę w prędkości przemieszczania się fal sejsmicznych i tsunami wykorzystuje się do ostrzegania przed potencjalnym kataklizmem. Międzynarodowe systemy alarmowania o niebezpieczeństwie działają na Pacyfiku, Oceanie Indyjskim, w rejonie Karaibów oraz na północno‑wschodnim Atlantyku – są. Te ostatnie obejmują swoim zasięgiem również basen Morza Śródziemnego, gdzie także występują podmorskie trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanów, które mogą spowodować powstanie tsunami. W chwili zarejestrowania fal sejsmicznych powstałych w wyniku trzęsienia ziemi pod dnem morskim, wysłane zostaje ostrzeżenie o możliwości wystąpienia tsunami. W zależności od oddalenia epicentrum od brzegu, czas na reakcję i ewakuację ludności może być bardzo krótki i wynosić od kilku do kilkunastu minut. Te systemy nie są jeszcze bezpieczne – nie ostrzegają ludzi. Po Tsunami z 2004 roku system wykrywania podwodnych trzęsień został znacznie rozbudowany – obecnie składa się z 2 elementów: – detektorów tsunami, – sieci komunikacyjnej pomiędzy ośrodkami, które wzajemnie informują się o niebezpieczeństwie. Wykrywanie tsunami działa na szczeblu regionalnym i międzynarodowym. Mieszkańcy wybrzeży Oceanu Spokojnego mogą zamówić usługę otrzymywania informacji na temat aktualnego zagrożenia przez SMS, przez tzw. Zintegrowany System Monitorujący Tsunami. Odnotowane najbardziej tragiczne Tsunami na naszym globie: – 22 grudnia 2018 – tsunami w Cieśninie Sundajskiej po wybuchu wulkanu Anak Krakatau – Zginęło co najmniej 281 osób. – 28 września 2018 – fala

Czy pokonamy fale Tsunami ? Read More »

PHUKET – gdy wypoczywasz w miejscu gdzie było tsunami

Nazwałam zakładkę na http://www.idealzezgrzytem.pl – ” Podróże małe i duże ” https://idealzezgrzytem.pl/category/podroze-male-i-duze/ i tam umieszczam teksty i klipy z różnych podróży, ale kto wie może odpowiedniejsza była kategoria ” Podróże z refleksją”. Czyży przyszedł czas na jakieś zmiany? Paradoksalnie w miejscu tak daleko odległym od Polski, gdzie ludzie raczej nie myślą podczas wakacji przyszły te…myśli…Zapraszam na tekst i zdjęcia z muzyką z Phuket – rajskiej wyspy Tajlandii – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego, małego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką. ” Nigdy nie pojechałabym na Phuket , przecież tam było takie straszne tsunami, które zabiło chyba 200 000 ludzi i to jakieś 18 lat temu. Czyś ty zwariowała?” Takie słowa usłyszałam od koleżanki, gdy się pochwaliłam, że tam będę. Ale co tam – jak to się mówi. Pojechałam do Tajlandii, a na Phukecie spędziłam raptem 3 dni. Bajeczne, dziewicze plaże na, których panuje radość, beztroska i nie ma żadnych informacji o tym co się tam wydarzyło 20 lat temu. Nic dziwnego skoro Tajlandia to kraj , którego 15 % PKB stanowi turystyka więc po mieliby odstraszać przyjezdnych. Życie – tak jednym słowem można skwitować atmosferę i aurę tam panującą. Chociaż słońce świeci na bezchmurnym lazurowym niebie cały dzień i widoki są rajskie, to jego zachód nie jest już tak spektakularny jak nad Bałtykiem. Rajskie życie oczywiście toczy się na brzegu, w licznych barach, egzotycznych ośrodkach z których ludziom nie chce się wychodzić, gdzie od rana do wieczora gra muzyka, jest przepyszne jedzenie, które konkuruje z kuchnią włoską czy francuską i można bezpiecznie pływać w basenach… Całe szczęście ludzi pływających w oceanie nie brakuje. Dla mnie jakże by inaczej miało być, jak odpuścić działanie tych wszystkich minerałów, które są w wodzie tak czystej , a fale to naturalne bicze wodne. Ludzie nie korzystający z morskich kąpieli nie wiedzą co tracą. Woda w oceanie jest oczywiście ciepła i chociaż kąpiesz się w zatokach przy wydawałoby się idealnych warunkach – poczujesz jak groźny jest pomruk fal oceanu. Woda rzuca niemiłosiernie na samym jej brzegu. Usiadłam na brzegu tak, aby mnie te fale obmywały – często tak robię nad Bałtykiem – tutaj po prostu nie utrzymasz się na miejscu, będziesz rzucana i zakręcisz się dookoła własnej osi gdy fala cię obmyje i zawróci. Pływanie nieco dalej też przynosi niespodzianki, niby jest spokojnie, ale co jakiś czas podnosi się fala , na której możesz poskakać, ale jak się nie przygotujesz to cię potrafi trzepnąć porządnie. Oj, ile ja tam widziałam płaczących i przestraszonych dzieci, które były trzymane na rękach rodziców, ale tak jakoś fala ich dosięgła. W miejscach gdzie są skałki, a są to miejsca szczególnie urokliwe nie popływasz bez otarć, zarzuci cię na nie z pewnością. To co robią wody oceanu z plażą w idealnych warunkach czyli, gdy nie ma wiatru, opadów jest nieprawdopodobne, nasz Bałtyk tak się zachowuje po sztormach. Spacerujesz plażą suchą nogą, a gdy wracasz po 20 stu minutach brodzisz już w pewnych miejscach po uda w wodzie, albo nagle pojawia się szerokie koryto płytkiej „rzeki” albo jakiś piaskowy uskok. Będąc tu, odczuwając siłę tej wody nie sposób nie pomyśleć o tym co miało miejsce 20 lat temu. Z drugiej strony minęło już tyle lat – myślisz sobie- i sytuacja się od tego czasu nie powtórzyła. Wtedy też był to szok bo nigdy tam nie było tsunami. Dzisiaj są już systemy ostrzegania, wtedy ich nie było. Najlepszym systemem ostrzegania są i tak zwierzęta. Świadkowie mówią, że gdy morze cofnęło się o 150-250 m. i odsłoniły się ciekawe plaże ludzie wyszli i po nich spacerowali, a ptaki i słonie uciekały jak szalone w głąb lądu. Ludzie wypoczywający tu dzisiaj są tak samo szczęśliwi i nieświadomi jak byli wtedy. Wielu z nich pewnie nie kojarzy nawet tych faktów. Phuket odniosło wtedy najmniejsze szkody, zginęło na nim wtedy 5400 osób ponieważ epicentrum katastrofy oddalone było 500 km, a było nim trzęsienie ziemi na Sri Lance. Fala która dotarła do Phuket do Morza Andamańskiego zdążyła już wyhamować i zmniejszyć się. Ogólnie to tsunami pochłonęło 200 000 osób. Szkody nie były tak duże w ofiarach na Phukecie też dzięki 10-letniej Angielce Tilly Smith, która przebywała wtedy na plaży Maikhao Beach, a która z lekcji geografii zapamiętała, że ostatnim ostrzeżeniem przed tsunami jest cofająca się woda. Dziewczynka z rodzicami ostrzegła wypoczywających i plażę ewakuowano. Również John Chroston – nauczyciel biologii ze Szkocji, który był na plaży zatoki Kamala, rozpoznał znaki ostrzegawcze, dzięki niemu również ludzie zostali ewakuowani na wyżej położone tereny. Wtedy zginął Polak Mieszko Tokarczyk – gitarzysta zespołu heavy metalowego, który przyjechał świętować swoje 30-ste urodziny. Ambasador Polski w Tajlandii w latach 2003-2008 – prof. Bogdan Góralczyk wspomina nieprawdopodobne wydarzenie z polskim nurkiem, który akurat przebywał pod wodą na wyspie Phi Phi, gdy fale tsunami uderzyły, a który przeżył szok, gdy po zakończonym nurkowaniu wyszedł z wody i zastał inną rzeczywistość. Oczywiście nurtuje mnie jak to się stało, że nurek przeżył i jak to można wytłumaczyć naukowo, może był akurat na dnie, a tam już masy wody się nie przesuwają, wszystko musiało też trwać niesamowicie szybko i krótko, ale precyzja zbiegu okoliczności wydaje się nieprawdopodobna. Tak się dzieje , że ludzie świadomi i wykształceni w pewnych dziedzinach są bardziej ostrożni i niechętnie chcą się wybierać w takie strony – przekonałam się o tym nie raz. Może lepiej mniej wiedzieć bo nieświadomość to mniej stresu… Można liczyć na szczęście, że wtedy akurat nie wydarzy się nic podobnego. Pozostaje pytanie co jest lepsze? Wiedza jest warta poznania dlatego o zjawisku tsunami opowie ciekawie, dzieląc się swoją rozległą wiedzą – dr Robert Wójcik, ale w następnym artykule pt: ” Czy pokonamy fale tsunami?” https://idealzezgrzytem.pl/2024/08/16/czy-pokonamy-fale-tsunami/ Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

PHUKET – gdy wypoczywasz w miejscu gdzie było tsunami Read More »

Koźli – czy…. diabelski księżyc ?

Zapraszam na ciekawy tekst dr Roberta Wójcika o pełni lipcowego księżyca. Szczypta wiedzy pasjonata klimatu połączona z obserwacją , ale też obawami. Jak zwykle napisana w niezwykły i pasjonujący sposób. Materiałem, który ubogaci tekst jest krótki film z muzyką i przepięknymi fotografiami Marka Każmierskiego z Nowin Wielkich. Przypomnę, że Pan Marek Każmierski został w tym roku przyjęty do Związku Polskich Fotografów Przyrody – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film ze zdjęciami i muzyką. Na zdjęciu dr Robert Wójcik W 2024 roku w lipcu pełnia Księżyca pojawiła się na niebie 21 lipca o godz. 12:19. Wtedy do tarcza ziemskiego satelity była w pełnej okazałości, a dla nas – wszystkich ludzi na świecie – nie tylko osób parających się astrologią – ma to ogromne znaczenie. Według mnie – smutne i katastroficzne. Nie wiem czy ktoś wie o tym, ale dni poprzedzające i następne po tej dacie – według mnie – „diabelskie” trzy dni – zostały uznane w obecnym i poprzednim stulecie za najcieplejsze na świecie – średnia globalna temperatura globu przekroczyła ponad grubo – 17 stopni C ( dni od 20 do 22 lipca 2024 roku) . Skrajnie wysokie ( i też niskie temperatury) , które stają się coraz bardziej powszechne na naszym globie wraz z postępującą – katastrofalną zmianą klimatu, są odpowiedzialne za ponad 5 milionów zgonów na całym świecie każdego roku ( lata 2015 – 2024 – w Europie to ponad 1,1 mln/rocznie – w Polsce – średnia od 2020 roku to ponad 50 tysięcy/rocznie osób…). Nie jest temu winna opisywana pełnia Księżyca w lipcu – ale ludzie – My – mieszkańcy naszej ziemi – Ty i Ja. Ale chyba wszyscy mi przyznają jedną rzecz- ta pełnia w dniu 21 lipca – niesie za sobą jakąś „ceremonię” – jakieś przesłanie – coś niesamowicie demonicznego – według mnie – czasowo rozpoznawalnego – czas końca życia ludzi na tej ziemi. Czy tak musi być ? chyba nie – wszystko zależy od nas – ludzi. Pełnia Księżyca od wieków była świętowana przez ludzi czczących naturę, a każda pełnia ma do dziś swoją charakterystyczną nazwę. Ta występująca w lipcu nazywana jest „koźlim Księżycem”. Skąd wzięła się ta nazwa? Pełnia w lipcu nazywana „Koźlim Księżycem” (ang. Buck Moon) ze względu na to, że w tym czasie młode jelenie (ang. buck) zaczynają rozwijać swoje poroże. Ta nazwa pochodzi z tradycji rdzennych Amerykanów ( Ameryka Północna) , którzy nadawali nazwy pełniom Księżyca, aby łatwiej rozpoznawać pory roku i cykle przyrody. Nazwanie lipcowej pełni koźlim Księżycem przypisuje się Indianom, którzy skojarzyli jej występowanie ze wspomnianym powyżej czasem, gdy kozły zrzucają poroże. Zjawisko określane jest też burzową pełnią, ponieważ w czasie, gdy można zaobserwować je na niebie, towarzyszą mu częste wyładowania atmosferyczne- obecnie niezwykle silne i skumulowane – we wszystkich częściach naszego globu – w Europie – szczególnie dotkliwe i tragiczne dla ludzi . To, co odróżnia koźli Księżyc od przeciętnej pełni to wrażenie, że Księżyc jest o wiele większy niż standardowo, a do tego może się wydawać, że wisi tuż nad ziemią. Jest ogromny, przeraźliwie piękny – ale wygląda tak jakby zbliżał się do naszej planety – i chce ją pochłonąć – tak aby na zawsze została pochłonięta… Różne ludy ( plemiona) na Ziemi używały innych nazw na określenie lipcowej pełni księżyca, takich jak Łososiowy, Malinowy czy Burzowy Księżyc. Celtowie nazywali go Księżycem Ziół lub Księżycem Miodu Pitnego, podczas gdy ludy anglosaskie preferowały termin Sienny Księżyc, odnoszący się do lipcowych sianokosów. Jednym z charakterystycznych aspektów letnich (w lipcu to apogeum, ale w innych miesiącach jest to też widoczne – też w czerwcu – 22 dnia tego miesiąca…) pełni Księżyca na półkuli północnej jest fakt, że tarcza naszego naturalnego satelity znajduje się wtedy nisko na niebie. Dzięki temu nasz ziemski Księżyc – wydaje się większy i często przybiera malowniczy, złocisty odcień ( według mnie diaboliczny – szatański) . Jest to spowodowane tym, że odbite światło Księżyca musi przejść przez grubszy obszar atmosfery ziemskiej, która rozprasza krótsze, niebieskie fale światła. Niektórzy w okresie występowania pełni księżyca skarżą się na złe samopoczucie, lecz są też tacy, którzy wyczekują pełni. Może to „wilkołaki” – a może koneserzy tego niezwykłego spektaklu na niebie. Ja osobiście się tego boję – mam złe skojarzenia z tym „światłem kulistym” w lipcu . Bardzo złe, No cóż – oprócz amatorów astrologii, zakochanych ludzi, innych dziwnych ludzi…. do tej grupy należą także miłośnicy fotografii. Ja nie – ta pełnia mnie przeraża – krótko – boję się jej.   Tym, którym nie udało się zaobserwować „koźlego Księżyca” – tego diabelskiego uroku – a chcą – podpowiadamy, kiedy taka pełnia wystąpi w kolejnych miesiącach tego roku: 19 sierpnia, 18 września, 17 października, 15 listopada, 15 grudnia. Do odważnych świat należy – w moim odczuciu – to normalne zjawisko astronomiczne – ale dla mojej „psychy” – anormalne. Jest od wieku wieków opisywane i ma jakieś przesłanie piękna nocy – złowieszczej nocy – przez to, że tak bardzo malowniczo ubarwionej tym światłem . Ma w sobie to światło coś bardzo niepokojącego – mówiącego o jednym- że szybkimi krokami zmierzamy ku końcowi. Wszystko zależy od nas – od ludzi – żyjących w tym układzie słonecznym … Jak długo – A kto to wie…. dr. Inż. Robert Wójcik Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

Koźli – czy…. diabelski księżyc ? Read More »

NAZAJUTRZ

2 sierpnia 2024 roku zakończyły się konsultacje z mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego w sprawie zmiany nazwy miasta, którą zainicjowała „Grupa 66′”wnioskująca, aby miasto pozbyło się drugiego członu nazwy. Wielu mieszkańców naszego miasta zaangażowało się w obronę nazwy Gorzów Wielkopolski. Czas się skończył , ale walka się nie skończyła. Zrodził się nowy wniosek, który stworzyli obrońcy nazwy i poproszono portal o jego opublikowanie co też czynimy. Krótkie słowo od Redakcji portalu http://www.idealzezgrzytem.pl Ekspansja państwa Polan w X wieku sprawiła, że pierwotne terytorium plemienne Polan , początkowo określane jako Polonia, później zaczęto je nazywać jako   „ Polonia Maior” – czyli Wielka – w odróżnieniu od „Polonia Minor”  – czyli Mała. Pierwszym, który w zachowanych dokumentach użył nazwy WIELKOPOLSKA (Polonia Maior), był Maciej z Lublina- benedyktyn klasztoru z Lubinia – notariusz Księcia Kaliskiego – Bolesława Pobożnego – który wymienił nazwę WIELKO-POLSKA–  Polonia Maior w łacińskojęzycznym dokumencie z 15 czerwca 1257 roku. Od nazwy WIELKOPOLSKA oraz zamieszkujących ją słowiańskiego  plemienia  POLAN  pochodzi nazwa kraju leżącego w Europie Środkowej o nazwie : Polska Pytanie mamy jedno ? – jako Polacy– kochający naszą ojczyznę : KTO DĄŻY DO ZMIANY NAZWY MIASTA ? : GORZOWA WIELKO – ”POLSKIEGO” NA …. GORZÓW Drodzy czytelnicy – Gorzowianie Wielko – Polscy – odpowiedź jest jedna. To chyba ludzie nie kochający naszej ojczyzny – Polski – tego naszego Gorzowa Wielkopolskiego. Dlaczego ? – bo wręcz szatańską i niepatriotyczną inicjatywą było wymyślenie takiego pomysłu – jak zmianę nazwy miasta, które ma w swym nazewnictwie ( od prawie 80 lat…) słowo „ Polska” – na coś skróconego – czyli bez „ Polski” Komitecie Obywatelski „66” – to był strzał w kolano, a w zasadzie w serce Polaków – Gorzowian Wielkopolski – ta Wasza inicjatywa. Jak można było wpaść na taki pomysł i coś takiego proponować ??? żyjemy w naszej ojczyźnie – Polsce – i każdy przymiotnik związany z nazwą „ własną” jeżeli ma to słowo – POLSKA – to dla nas zaszczyt – wielki zaszczyt i honor. Jest podkreśleniem Polskości tego miasta – naszego przywiązania, patriotyzmu, burzliwej historii …. i tym czym mamy być w tej obecnej Europie – Nas Gorzowian Wielkopolskich – Wielkiej – Polski. O Ekonomii tego szalonego pomysłu – nie chcemy pisać. Niech ten pomysł sfinansują – pomysłodawcy. Redakcja portalu http://www.idealzezgrzytem.pl Radakcja otrzymała taką oto wiadomość: ” Razem z Marcinem Bedą złożyłem dzisiaj w imieniu mieszkańców wniosek o przeprowadzenie konsultacji. Zebraliśmy 53 podpisy (50 jest minimum)” – Mieczysław Majewski Gorzów Wlkp. 02.08.2024 Szanowny PanJacek WójcickiPrezydenta MiastaGorzowa Wielkopolskiegoul. Sikorskiego 466-400 Gorzów Wlkp. Wniosek o przeprowadzenie konsultacji Na podstawie §11.1 Regulaminu Konsultacji Społecznych (RKS) z mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego, będącego załącznikiem do Uchwały nr XVII/171/2015 Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego z dnia 30 września 2015 r., wnioskujemy o przeprowadzenie konsultacji społecznych w sprawie zmiany nazwy miasta. Uzasadnienie Zgodnie z zarządzeniem nr 522/2023 Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego z dnia 14 listopada 2023 r. w Planie Konsultacji na rok 2024 zostały umieszczone konsultacje społeczne w sprawie zmiany nazwy miasta Gorzowa Wielkopolskiego na Gorzów. Zarządzono je w związku z art. 8 ustawy z dnia 29 sierpnia 2003 r. o urzędowych nazwach miejscowości i obiektów fizjograficznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 1443) wobec wymogu przeprowadzenia konsultacji w trybie określonym art. 5a ust. 2 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz.U. z 2023 r. poz. 40 ze zm.). Zgodnie z Regulaminem Konsultacji powinny one być przeprowadzone m.in. na zasadzie powszechności (§3.1 RKS), przejrzystości i prostoty (§3.2 RKS) oraz przewidywalności (§3.6 RKS). W szczególności wg ww. zasad: Zauważamy, że trwające konsultacje nie spełniają ww. zasad – kluczowe zadania mające na celu dotarcie do wszystkich mieszkańców są zorganizowane w terminie wakacyjnym, z użyciem narzędzi wykluczających wiele grup interesariuszy (np. seniorów czy uczniów) oraz w relatywnie krótkim czasie (dwutygodniowa ankieta uwierzytelniona). Zorganizowane przez Prezydenta spotkania informacyjne nie spełniały kryterium prostoty i dopasowania języka komunikacji – były bardziej wykładami akademickimi pod egidą AJP. Wśród narzędzi konsultacyjnych nie skorzystano z możliwości warsztatu umożliwiającego zdobycie wiedzy na temat konsultowanego przedsięwzięcia i sformułowania przez uczestników rozwiązania poddanego rozważaniu (§30.2 RKS). Mając na uwadze powyższe uważamy, że przeprowadzane konsultacje mogą nie spełniać wymogów ustawowych związanych ze zmianą nazwy miasta, jeśli nie spełniają ww. zasad określonych w Regulaminie Konsultacji. Podjęcie uchwały przez Radę Miasta na podstawie raportu z takich konsultacji mogłoby być przedmiotem rozstrzygnięcia zarządczego Wojewody lub zaskarżenia decyzji podjętych na kolejnych etapach. W związku z tym uważamy, że występują istotne okoliczności uzasadniające rozpatrzenie naszego wniosku, zgodnie z §20 RKS. Decyzji Prezydenta pozostawiamy czy właściwsza z punktu widzenia gospodarowania środkami publicznymi (oraz operacyjnie wykonalna) byłaby zmiana terminu i rozszerzenie zakresu trwających konsultacji (zgodnie z §22 RKS) tak by spełniały wymogi regulaminowe czy też rozpisanie nowych. Technicznie wykonalne i służące minimalizacji kosztów oraz synergii istniejących procesów wydaje się włączenie procesu konsultacji zmiany nazwy w etapy spotkań rejonowych i głosowania nad budżetem obywatelskim. Jest to narzędzie partycypacyjne mobilizujące największą ilość mieszkańców (ponad 20000 głosów przy prawie 6000 głosujących). Natomiast będąc świadomymi, że regulamin przewiduje dla nas jedynie prawo do wnioskowania o nowe konsultacje tak też formułujemy nasz wniosek. Mając na uwadze powyższe wnioskujemy jak na wstępie. W imieniu inicjatorów wniosku Zgodnie z §13. RKS1) inicjatorzy konsultacji – Paweł Iwanowski – Mieczysław Majewski,– Paulina Prucnal-Zawadzka, – Marcin Beda, 2) proponowany przedmiot i cel konsultacji, – Konsultacje w sprawie zmiany nazwy miasta włączające w proces konsultacyjny wszystkie grupy interesariuszy 3) proponowany zasięg konsultacji, – Mieszkańcy miasta Gorzowa Wielkopolskiego mający prawo głosu w procesach partycypacyjnych takich jak Budżet Obywatelski (13+) 4) proponowany termin przeprowadzenia konsultacji, – Wrzesień – listopad 2024 5) proponowane formy i metody konsultacji, – co najmniej jeden warsztat dla mieszkańców z udziałem przedstawicieli Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego, umożliwiający zdobycie wiedzy na temat konsultowanego przedsięwzięcia i sformułowania przez uczestników rozwiązania poddanego rozważaniu; – badania jakościowe i ilościowe, w tym reprezentatywne badania opinii publicznej oraz uwierzytelniona ankieta on-line i sonda uliczna dla grup wykluczonych cyfrowo; – dyżury konsultacyjne w miejskich przestrzeniach publicznych; – inne formy zapewniające możliwość dotarcia do wszystkich grup interesariuszy. 6) uzasadnienie przeprowadzenia konsultacji.j.w. (UZASADNIENIE) Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam

NAZAJUTRZ Read More »

Scroll to Top