Bez kategorii

ZWIASTUN ART. ” Mierzęcin – o parku zabytkowym – podróż przez stulecia”

Już niedługo ukaże się kontynuacja wspomnień dr Roberta Wójcika o przedziwnym ogrodzie wokół Pałacu w Mierzęcinie. Już niebawem na www.idealzezgrzytem.pl art pt: ” Mierzęcin – o parku zabytkowym – podróż przez stulecia”. Zapraszam.

ZWIASTUN ART. ” Mierzęcin – o parku zabytkowym – podróż przez stulecia” Read More »

Jaką kupować biżuterię obrazek wyróżniający

„Jaką kupować biżuterię” – Słowo od jubilera – Nr. 2.

Słowo nr 2: Jaką kupować biżuterię, czyli informacje o tym na co zwrócić uwagę w czasie zakupów wyrobów ze złota.  W tym odcinku „Jaką kupować biżuterię”, będą to podpowiedzi przeważnie dla… panów. To ukłon dla autorów pierwszych komentarzy za które serdecznie dziękuję !  Nie będę pisał o gustach, bo o tym się nie dyskutuje i o budżecie który jak wiadomo jest podstawowym kryterium wyboru zakupu. ALE ! Kupując wyroby ze złota obowiązuje zasada że lepiej nie oszczędzać. Dlatego napiszę o sprawach “technicznych”. Faceci lubią to najbardziej i doskonale zrozumieją. Kupujemy obrączki: Czyli biżuterię na wiele lat, taką… dożywotnią. Polecam złoto Pr 585, zarówno żółte jak i białe, najlepiej znosi długi okres użytkowania. Istotny jest też sposób wykonania takich obrączek o czym wcześniej wspomniałem, powinny być walcowane lub tłoczone, proces ten hartuje (utwardza) złoto. Unikamy odlewanych ( już takie spotkałem), są bardziej miękkie i kruche. To wprawdzie rzadkość ale lepiej spytać sprzedawcę, może wie… Kształt: Tu górę biorą “oczy”, jednak najwygodniejsze są obrączki klasyczne, zaokrąglone od góry, płaskie wewnątrz i z zaokrąglonymi krawędziami. Lekko zaokrąglone boczne krawędzie obrączki łatwiej przesuwają się po skórze, nie “marszcząc” jej. Płaskie wewnątrz, sprawiają że obrączka przylega do skóry i mniej jest narażona na zahaczenie. Taka obrączka może mieć masę 5-6 gr i nie sprawia wrażenia ciężkiej i dużej. Kształt półokrągły górnej części obrączki powoduje że uderzenia ostrych przedmiotów pozostawiają ślad tylko na niewielkiej powierzchni i mniej przeszkadzają w codziennym użytkowaniu ( rys. 1. ). Przy obrączkach płaskich ślad zostaje często na całej szerokości obrączki, również ostrzejsze krawędzie są mniej wygodne w noszeniu. Jeżeli zdecydujemy się na płaskie, to im cieńsze i węższe tym wygodniejsze a boczna krawędź powinna być lekko pochyła ( rys. 2 ). Obrączki soczewkowe są wygodne w zakładaniu i ściąganiu ze względu na swój kształt. Jeżeli obrączki musimy często ściągać, to jest to dobre rozwiązanie. Mniejsza jest powierzchnia styku ze skórą. Ale jest pewien mankament: obrączki takie ustawiają się ukosem przy pracy i wtedy ich jedna z krawędzi unosi się do góry, łatwiej można o coś zahaczyć ( rys. 4 i 5 ). Testem czy dobrze wybraliśmy kształt i wielkość obrączki, jest szybkie ściągnięcie ciasnej skórzanej rękawiczki. Jak obrączka zostanie na palcu to wszystko jest OK. Szerokość: Też ma znaczenie, przy wyborze jaką kupować biżuterię. Wąskie są słabsze ale wygodne, szerokie- efektowne ale skóra pod nimi będzie się “męczyć“. Trzeba znaleźć ten tzw. złoty środek. Z mojego doświadczenia to minimum 3,5 mm ( wtedy obrączka musi być grubsza ) do maksymalnie 5 mm . Złoty środek dopasowuje się indywidualnie do palców, w końcu są dwa i nie zawsze podobnych wymiarów. Dlatego spora część klientów dla których wykonuję obrączki ręcznie, zamawia dwie szerokości ( męska i damska ) przy tym samym wzorze i proporcjach. Obrączki to symbol i ostrzeżenie dla osobników przeciwnej płci a w mniejszym stopniu ozdoba. Nie zastąpi pierścionka i nie “zmuszajmy” jej do takiej roli. I bardzo ważna sprawa przy okazji : Pod żadnym pozorem ( nie ma zmiłuj się !!! ) nie nosimy innych wyrobów, zwłaszcza pierścionków zaręczynowych na jednym palcu z obrączką. Obrączka nie lubi konkurencji, tak jak my. Jest twardsza i wszystkie wyroby bezlitośnie ściera i niszczy. Powierzchnia oddziałująca obrączki jest na całym jej obwodzie, dzięki temu nie widać na niej zniszczeń a pierścionka na małej powierzchni i zawsze w tych samych miejscach o małej powierzchni. Po kilkunastu latach obrączka może odciąć koszyczek. Górna część pierścionka z ornamentem lub kamieniami, od jego szyny. Naprawa może być nieopłacalna, takie naprawy są dość częste. Pewien klient po śmierci żony nosił obie obrączki przez kilkanaście lat na jednym palcu. I wpadł do mnie z pytaniem co się z nimi stało? Były tak starte, że sprawiały wrażenie przeciętej na pół na obwodzie jednej obrączki. Sam nie mogłem w to uwierzyć, że taka ilość złota ( kilka gramów ) została starta na proch. Powierzchnie styku były idealnie płaskie. Panowie ! Jeżeli zauważymy u naszych Pań takie zjawisko, to trzeba jak najszybciej zdjąć i obejrzeć taki pierścionek, najlepiej pod lupą i sprawdzić stopień zniszczeń. Jeżeli niewielkie to przenosimy na inny palec ( nie pytając o zgodę ), jeżeli poważniejsze to potrzebne są konsultacje z doświadczonym złotnikiem, zanim pierścionek się rozleci. Grawer na obrączkach: Jeżeli już to głęboki i wyraźny. Popularne teraz delikatne maty to w większości dekoracja na ślub i miesiąc miodowy. Po roku klienci wpadają z pytaniem czemu tak słabo je widać i czy można to “naprawić“.  Można niektóre odtworzyć i wyglądają jak nowe. Ale wtedy musimy od razu ustalić termin następnej wizyty, nie wiadomo jaki będzie czas oczekiwania w kolejce. Jeżeli są ładne i ciekawe grawerowania, czy maty to warto kupować obrączki w których poszczególne płaszczyzny dekoracji są oddzielone liniami ( wgłębienia lub wystające ), lub zróżnicowanymi poziomami samych płaszczyzn obrączki co jest lepsze. Grawer i maty powinny być w zagłębieniach a polerowane płaszczyzny wyżej uniesione, mogą być w różnych konfiguracjach.  Będą brały na siebie ścieranie, chroniąc maty i grawer ( rys.7 ). Białe złoto w obrączkach: Niczym się nie różni od żółtego, oprócz koloru. Obowiązują te same zasady co obrączek żółtych. A w obrączkach w których występują oba kolory unikajmy idealnych, równych płaszczyzn ( rys. 8 ). Tam zasada różnicowania poziomów lub oddzielania ich liniami jest wręcz konieczna i miła dla oka ( rys.9 ). Podniszczona i “przepracowana” obrączka dwukolorowa gdzie płaszczyzna obu kolorów jest idealnie równa, będzie już mniej kontrastowa, będzie się zlewać. Trudniej będzie na pierwszy rzut oka zauważyć różnice kolorystyczne. Fajnie zaprojektowane i wykonane obrączki dwukolorowe potrafią ciszyć oko i to przez wiele lat. Masy obrączek: Wiadomo, zależą od rozmiarów. Najczęściej robię obrączki tak między 7 – 10 gr. Taka średnia to około 8 gr. para standardowych obrączek, takie starczą na całe życie. Spotykaną praktyką bywało kiedyś ( nie chodzę zbyt często po sklepach złotniczych więc nie jestem na bieżąco ), robienie obrączek szerokich z wygiętej odpowiednio blachy ( rys 3). Taki łuk pusty wewnątrz na całym obwodzie. Wyglądały efektownie i mało ważyły ale klienci narzekali że ich ostre krawędzie i bardzo wąskie płaszczyzny styku z palcem trochę “męczyły” skórę. Teraz już nie spotykane ale 20 lat

„Jaką kupować biżuterię” – Słowo od jubilera – Nr. 2. Read More »

Próby złota

„Próby Złota” – Słowo od jubilera – Nr. 1.

Witam Serdecznie wszystkich odważnych, decydujących się na  przeczytanie moich rad i wniosków. Po przepracowaniu 40 lat w zawodzie złotnika-jubilera (to dwa zawody). Są to moje prywatne wnioski i doświadczenia i mogą się różnić od doświadczeń innych. Podzielę się z Państwem moją wiedzą techniczną i nie tylko, w tym artykule przedstawię próby złota. W następnych cyklach słowa od jubilera wspomnę również o innych istotnych aspektach. Postaram się przekazać Państwu  informacje dotyczące użytkowania i domowej konserwacji biżuterii, które na co dzień przekazuje moim klientom. Niestety, nie zawsze, jest na to czas. Dlatego zdecydowałem się skorzystać z propozycji mojej koleżanki i na Jej stronie przekazać moje doświadczenia. Jak najszerszej grupie Użytkowniczek i Użytkowników biżuterii (szeroko ujętej), korzystając z możliwości jakie daje dzisiaj Internet. Może to co napiszę, przyda się Państwu w bezpiecznym i wygodnym użytkowaniu Waszych skarbów i pomoże przy ich zakupach. Będzie to mój skromny wkład w wiedzę Państwa na temat złotnictwa. A porównując ją z innymi ciekawszymi artykułami z branży jubilerskiej wiedza Państwa będzie prawie doskonała. Moimi nauczycielami i mistrzami, dzięki którym pokochałem ten zawód i od których brałem przykład i wiedzę. (Na szczęście dla mnie, już nie używało się witek). Byli nimi śp. mistrz złotnik Zenon Matuszak (na czeladnika) oraz mistrz złotnik Zdzisław Bartkowiak (na mistrza). Jestem i będę im za to wdzięczny !!! Mistrz złotnik-jubiler Jan W. Paluszkiewicz Więcej informacji o mnie znajdziecie Państwo na stronie: zlotnik-janpaluszkiewicz.pl Słowo nr. 1: Informacje podstawowe o złocie żółtym w jubilerstwie, dotyczącej próby złota. Dla wszystkich użytkowników z poza branży złotniczej (my operujemy cyferkami, one są w tym wypadku nudne). Zawartość złota w złocie, masło maślane…, nie zupełnie. W praktyce wykorzystuje się stopy czystego złota z dodatkiem srebra i miedzi. Od ich proporcji zależy tzw. próba złota i kolor. Im więcej jest czystego złota w stopie, tym wyższa jest jego próba. Poniżej zrobiłem tabelkę poglądową dla poszczególnych prób najczęściej używanych obecnie w Polsce i Europie. Żółty kolor to czyste złoto, natomiast szary to inne dodatki. Powinno to być srebro i miedź dla złota żółtego, od ich proporcji zależy czy złoto będzie bardziej “złote” czy czerwone. Tak zwane złoto zachodnie bywało bardziej blado żółte, polskie troszkę ciemniejsze a wschodnie czerwone. Dzisiaj w handlu kolory te są już prawie wszędzie podobne do zachodniego. Obecnie do złota dodaje się też grupę metali innych niż w/w. umożliwiają one producentom łatwiejsze i coraz doskonalsze odlewy oraz zachowanie w trakcie używania “świeżego” koloru. Te tajne dodatki których zaczyna być coraz więcej są zmorą pracy ręcznej. Tabela dla wyobraźni Próba Graficzne przedstawienie ilości złota w próbie 750 ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 585 ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ 333 ■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■ Tabela ma obudzić wyobraźnię, jeden punkt oznaczony symbolem „■” oznacza przybliżoną część wartości składowej danej próby w kruszcu. ■ – złoto, ■ – inne metale Po stopieniu kilku takich pierścionków odlana blacha stopionego złota, zaczyna rozsypywać się przy walcowaniu na drobne kawałki. Teraz prawie cały “nowy” złom trzeba rafinować  (czyścić rozpuszczając w kwasach) żeby złoto było złotem. To dodatkowe koszty i stracony czas. “Wielcy” producenci dyktują warunki. Dlatego w większości zakładów złotniczych specjalizujących się w pracy ręcznej, złoto jest z dodatkiem tylko miedzi i srebra. Im więcej srebra tym złoto jaśniejsze. W stopach złota próby 585 ( to jest ta najczęściej używana) zawartość srebra bywa większa w kolorach jasnych. Prawie równa w kolorach klasycznych i w mniejszości w kolorach czerwonych ( dlatego takie złoto mocniej i szybciej czernieje, jest tam więcej miedzi niż srebra, zwłaszcza w niskich próbach). Będę w tekście podawał próbę złota dla ułatwienia tak jak opisuje lub cechuje się same wyroby, czyli: 750, 585 lub 333. Prawidłowo, powinno się zapisywać jako części tysięczne : 0,750; 0,585; 0,333. Trochę informacji dotyczących próby złota. Próba złota – 750. Czyli 750 części czystego złota na 1000. Idealna (dla mnie) do pracy ręcznej, ładny kolor, zbliżony do czystego złota, łatwiej się lutuje (większa różnica temperatur topnienia między lutem a złotem), jest “miękkie“, łatwiej poddaje się ręcznej obróbce . Biżuteria z tego złota podnosi prestiż wyrobu i wartość (od klientów wiem że łatwiej ją sprzedać). Jeżeli jest jeszcze starannie wykonana i ozdobiona drogimi kamieniami oraz ciekawie zaprojektowana, a najczęściej tak bywa, nie traci na wartości. Jest też przyjaźniejsza w noszeniu dla osób z alergiami na złoto niższych prób. Lubię to złoto… To zalety, a “wady” ? Jest cięższe od próby 585 ( ciężar atomowy czystego złota jest tylko troszeczkę mniejszy od ołowiu). Kolczyki, duże sygnety czy kolie muszą być delikatniejsze, mają “żyć” w symbiozie ze swoim właścicielem. Złoto pr. 750 jest też bardziej miękkie od najpopularniejszej pr. 585. Dlatego nie powinno się kupować wyrobów z tego złota przeznaczonych do codziennego użytkowania przez wiele lat. Szybciej się “wyciera” znacznie wcześniej będzie trzeba dokonywać napraw. Ta próba jest też bardziej wrażliwa na zarysowania i uderzenia. Próba złota – 585. To typowy koń roboczy biżuterii. Dobrze wykonany egzemplarz i rozsądnie używany, może cieszyć nawet trzy pokolenia właścicieli…, sprawdzone ! Próba ta jest troszkę twardsza i odporniejsza na ścieranie (ostrzegam ! Złoto to nie stal, chociaż metal). Z tego złota najlepiej robić obrączki, warto żeby były walcowane lub tłoczone, unikać odlewanych (bywają czasami kruche). Również biżuterię “codzienną” bezpieczniej jest zamawiać i kupować w próbie 585 to złoto w które spokojnie można oprawiać brylanty i inne naturalne kamienie kolorowe. Współczesne ligury to dodatki stopowe do złota zawierające oprócz miedzi i srebra różne „tajne” metale nadające mu nowe właściwości, inny kolor w całej masie wyrobu czy ułatwiające proces odlewania (to te których nie lubię). Dzięki czemu wyrób zachowuje świeży kolor przez długi czas mimo ścierania. W złocie Pr. 585 jest trochę “miejsca” na dodatki i niektóre firmy z tego korzystają. Normy się zmieniają… nie tylko w złotnictwie. Złoto pr. 585 spotykamy w różnych kolorach od blado złotego, żółtego do czerwonego oraz coraz częściej w nie spotykanych na co dzień, są to objęte tajemnicą sekrety strzeżone przez producentów ale zawsze złoto zawarte w stopie musi trzymać próbę 585. Za każdym razem jest ono “dobre” czyli trzyma próbę 585 mimo że nieraz trudno w to uwierzyć oceniając je po kolorach. Oczywiście mówię o złocie kupowanym ze sprawdzonych miejsc i posiadające legalne cechy probiercze. O cechach probierczych w następnych “słowach”. Próba złota 375 i 

„Próby Złota” – Słowo od jubilera – Nr. 1. Read More »

Mierzęcin- dwa lata wspomnień dr Roberta Wójcika

Marzanna Leszczyńska rozmawia z dr Robertem Wójcikiem – autorem wspomnień o nowej historii Mierzęcina i jego administratorem w latach 1998-2008. Marzanna L: …8 marca 2023 roku minęła druga rocznica ukazania się pierwszego artykułu pt: ” Powrót do Mierzęcina” z serii o wspomnieniach dr Roberta Wójcika. To już 2 (dwa) lata, 9 (dziewięć) obszernych artykułów a wspomnienia się nie wyczerpały. W ubiegłym roku w rocznicę podsumowaliśmy rok przygody z piórem o Mierzęcinie w wywiadzie-rozmowie pt: „Mierzęcin -trzy pytania do autora wspomnień” (http://wandamilewska.pl/?p=15417). Z dużą przyjemnością i ciekawością podsumuję drugi rok i zadam trzy pytania autorowi… Pierwsza miła rzecz, która zwróciła moją uwagę to fakt następujący: Rano 8 (ósmego) marca włączam laptop i pod wywiadem: „Mierzęcin – trzy pytania do autora wspomnień wyświetla się równo 4000 ( cztery tysiące) wejść… O zadziwiających sytuacjach i faktach związanych z pisaniem o Mierzęcinie mogłabym już napisać nowy artykuł i nadawałby się do kategorii: „Opowieści niesamowitych”… Ze swojej strony podsumowując ten miniony rok mogę powiedzieć, że w jego połowie nastąpiła rewolucja a mianowicie zmienił się portal na, którym umieszczane są artykuły o Mierzęcinie dr Roberta Wójcika. Powstał fascynujący odcinek o Parku pt: „Mierzęcin o przedziwnym ogrodzie” (http://wandamilewska.pl/?p=16052); o Uroczystym Dniu, w którym otwarto Pałac Mierzęcin, ponieważ minęło od tego czasu 20 lat – art. pt: „Mierzęcin – porcelanowe wspomnienia” (www.idealzezgrzytem.pl/2022/10/31/mierzecin-porcelanowe-wspomnienia/ i wspominaliśmy pierwsze Boże Narodzenie w Pałacu w art. pt: „Mierzęcin – rozbita cukiernica” (www.idealzezgrzytem.pl/2022/12/21/mierzecin-rozbita-cukiernica/). Niezmiennie największym powodzeniem cieszy się odcinek o przodkach: „Mierzęcin i to co zaciera czas” 21 000 (dwadzieścia jeden tysięcy) wyświetleń. Potem jest długo, długo nic a następnie „Mierzęcin -spotkajmy się w dobrym śnie” – przeszło 10 000 (dziesięć tysięcy) wyświetleń a trzecią pozycję zajął art. pt: „Mierzęcin – nie pytaj więcej” – blisko 9 000 (dziewięć tysięcy) wejść. Wszystkie historie i starsze i nowe są ciągle czytane a wejścia wzrastają. I chyba wspomnienia dr Roberta Wójcika są wzorem dla innych, nawet dla znanej youtuberki, bo przyznać muszę, że natrafiłam na materiał o rzadko opracowywanej tematyce, jakim są krzyże pokutne-,a który co tu dużo mówić – jego sposób opracowania jest łudząco podobny. Data powstania świadczy niezbicie, że wspomnienia dr R. Wójcika powstały wcześniej jakieś pół roku. Z drugiej strony cieszy fakt, że ludzie inspirują się naszymi artykułami, drążą temat, szukają, publikują i nagłaśniają fascynujące tematy, wyciągają z zapomnienia. I co Pan na to? Jak wygląda podsumowanie roku z Pana pisarskiej perspektywy? dr Robert W.: Tak prawdę mówiąc -w tym jednym pytaniu- jest kilka pytań, chociaż mam wrażenie, że odpowiedź będzie jasna. Strach ukrycia swoich przemyśleń czy swoich spostrzeżeń , miałem ponad dwadzieścia lat temu i ….dwa lata temu, kiedy Pani mnie namówiła do napisania czegoś o Mierzęcinie – byłem tam tylko zwykłym pracownikiem w jakiejś dużej firmie. Myśli były różne – może kogoś skrzywdzę swoimi wspomnieniami – a może ktoś chce aby ich nigdy nie było? Po co ruszać ten temat, zamieciony skrzętnie pod dywan… No cóż … zaryzykowałem – chociaż cały czas miałem mieszane uczucia co do swojej decyzji – nie jestem polonistą i wypracowania nie były moją mocną stroną – raczej byłem matematykiem i kocham symbolikę liczb – 4 tysiące wejść 8 marca 2023 roku – po dwóch latach widziałem w snach i rankiem jak się budziłem, a było to w lutym tego roku – ale te liczby nie mają żadnego powiązania…To mało ważne – ważne jest to, że zostałem wywołany do lekcji języka polskiego w wieku 62 lat i na dodatek związany z obecną pracą zawodową, która powoli chyli się ku końcowi. Brak czasu. Praktycznie artykuły pisałem po nocach – coś napisać nie jest łatwo, szczególnie wtedy, gdy to idzie w świat. Wyznam szczerze – jestem ogromnie zaskoczony reakcją czytelników, jest mi niezwykle miło – po prostu – gdyby ktoś mi powiedział dwa lata temu, że będzie taka poczytność – nie wierzyłbym w to absolutnie. Może jest tak – że w życiu trzeba kierować się zasadą aby pokazywać swoje uczucia i nie wstydzić się tego – ja w przypadku Mierzęcina użyłbym sentencji : „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”(Władysław Bartoszewski – ur. 1922 – zm. 2015). Dla mnie najmilsze były sms-y czy maile po publikacjach artykułów, które otrzymywałem od osób związanych z Mierzęcinem w tym czasie kiedy tam byłem. Jest ich bardzo dużo – a fajne jest to, że czekają na następne artykuły… Jest to wszystko wzruszające i pełne ciepła. W rozmowach telefonicznych, po latach – „polały się łzy”. Jak napisała do mnie Pani mgr inż. Barbara Garncarz – główny architekt rekonstrukcji Pałacu Mierzęcin . Cieszę się bardzo, że mogę publikować następne artykuły na nowym portalu – „www.idealzezgrzytem.pl” – dla mnie jest jak „nowo narodzone dziecko” – jest ciekawy w swojej tematyce i niezwykle mnie inspiruje w poznawaniu prawdy i wszystkiego tego co mnie interesuje. Jest inny od wszystkich – może dlatego, że każde wspomnienia nie są „idealne” w swojej treści, a pewne „zgrzyty” należy przemilczeć … Nikt nie jest idealny. W nowym portalu są też inne artykuły wraz z „clipami” i wiele artystycznych zdjęć – warto obejrzeć, a przy tym posłuchać dobrej muzyki – zachęcam. Połączenia tekstu pisanego z obrazem, zdjęciami, muzyką buduje wyobraźnię i emocje. Co do znanej „youtuberki” – niestety dzisiejsze czasy są poszukiwaniem „zaistnienia” i są przesiąknięte komercją. Do tego dochodzi sfałszowany obraz teraźniejszości – przodują w tym media, które wykorzystują to do różnych celów. Niestety, ludzie lubią igrzyska. Świadczy o tym chociażby sam tytuł: „Krwawe krzyże” zamiast „Krzyży pokutnych czy pojednania” . W tym reportażu jest też kilka nieścisłości historycznych. Może niektóre wymienię: -Jedną z głównych funkcji (symboliki) tych krzyży kamiennych była przede wszystkim pokuta i pojednanie (Suhnekreuze) – a nie śmierć i krew – i były związane z dawną jurysdykcją czyli prawem sądzenia. Miały też one zupełnie inne znaczenie – pamiątkowe – na pamiątkę nieszczęśliwego śmiertelnego wypadku, klęski żywiołowej, rozebrania kościoła; dewocyjne – w miejscach straceń, w miejscach jakiegoś tajemniczego kultu…w mniejszym stopniu – graniczne, dekoracyjne, wotywne, nagrobne czy znaki wojskowe. – Nie spotkałem się w żadnych źródłach historycznych o ” tysiącu mszy” (nawet bogaty szlachcic by zbankrutował…). Mówi się tylko o

Mierzęcin- dwa lata wspomnień dr Roberta Wójcika Read More »

WENECJA -maska, „Caffe Florian” i historia

Przeplatający się ślad obecności w Wenecji w ostatnim dniu Karnawału z historią tego święta i tego miejsca. Poniższy tekst jest rozwinięciem, nawiązaniem do clipu idealzezgrzytem.pl/2023/02/27/ostatni-dzien-karnawalu-w-wenecji/ Ostatni dzień karnawału 2023 r. Rozpoczął się dla mnie na Placu Św. Marka zaraz po północy. Zimowa i zimna lutowa północ, bez śniegu. Może nie było tak zimno a był to tylko efekt 45 – minutowej podróży tramwajem wodnym Kanałem Grande…Podróż wprowadzająca w inny świat, który najlepiej chyba oddały słowa Jarosława Iwaszkiewicza, które nieco sparafrazuję: domy Wenecji biegną za nami jak goniące nas kościotrupy bo jadąc do Wenecji uciekamy od życia i od miasta – do śmierci ,do morza, do miasta, które nie żyje, w jakąś mgłę zielono- granatową. Stanęłam na ogromnym placu; otoczonym potężną, agresywnie wręcz – rażąco oświetloną kolumnadą. I „Ona”! Wspaniała również potężna nie tylko rozmiarem ale też potężna przepychem ozdób – Bazylika Św. Marka – jeden z najpiękniejszych cudów architektonicznych świata. Żadnego samochodu, żadnego znaku drogowego ani roweru czy motoru. Cały Plac zasłany confetti – to znak, że dużo się tutaj niedawno działo… Teraz jest cicho i prawie pusto. I w tym momencie weszłam w bajkę. Allegrija. Włoska bajka, która ma coś z cyrku, coś z Baśni Andersena. Niby pusto ale z różnych zakamarków Placu wyłaniają się co rusz bajkowe postacie. Naprzeciwko mnie idzie wysoki, szczupły mężczyzna w kraciastym płaszczu – pelerynie i cylindrze a la Sherlock Holmes. Za chwilę przemykają dwie damy w białych, długich sukniach do ziemi i białych płaszczach- również długich. Nagle z daleka rozlega się hałas – to hałasują puszki, którymi jest obwieszony ktoś kto wygląda jak luksusowy żebrak. Co rusz mijają mnie na przemian: diabły, zjawy, anioły czasem współcześnie ubrane osoby. Na tle Pałacu Dożów pojawił się ktoś ubrany na biało. Miał perukę, szustokar, sięgające kolan spodnie, pończochy i pantofle. Ubrany jak Król Stanisław Poniatowski. Ruszył wzdłuż Bazyliki Św. Marka a gdy się odwrócił miał na plecach skrzydła. XVIII-wieczny anioł? Zjawił się dokładnie w miejscu, w którym kiedyś między zacumowaną przy nabrzeżu łodzią a kampanilą rozciągano linę, a potem następną między dzwonnicą a Pałacem Dożów. Akrobata przebrany za anioła wspinał się na kampanilę po czym zjeżdżał na dach Pałacu rozsypując po drodze kwiaty. W 1680 roku wielkiego czynu dokonał Scartenador, który wjechał po linie na dzwonnicę, siedząc na końskim grzbiecie! Mimo późnej pory nocą i zmęczenia podróżą w głowie uruchamia się wyobraźnia, przypominają się wiadomości z historii La Serenissima, jakieś marzenia, baśnie i filmy, które obejrzałam i przeczytałam dawno temu. Przemierzam Plac ciągnąc za sobą lekką jak piórko walizkę i oczami wyobraźni widzę co się tutaj działo 700, 600, 500, 300, 200, 100 lat temu. Pomyśleć, że kiedyś: toczyły się tutaj walki byków, odbywały pokazy dzikich zwierząt, zaklinano węże, a w 1761 r. był tu nawet nosorożec. Plac lśnił od fajerwerków. Z gwaru przebijały się donośne głosy znachorów zachwalających swoje eliksiry i ” królewskie wody”, wrzaski tych, którzy dali sobie wyrwać bolącego zęba za pieniądze. Gwar cichł tam, gdzie grajkowie z gitarami i mandolinami dawali swoje koncerty. Nie brakowało wróżbitów i ciekawych wiedzy o swojej przyszłości . Byli czarodzieje – iluzjoniści i ich spektakularne pokazy uruchamiające gremialne oooch!!! widzów, gdy to najpierw pokazywała się rana, tryskająca krwią od dźgań nożem, a za chwilę było zdziwienie na widok zagojonej już rzekomej rany. Co rusz ktoś robił żonglerskie sztuczki, w które trudno było uwierzyć. Gdzieś tutaj odbywały się wyścigi taczek, koni, grano w palanta i walczono na szpady w konkursach. W Wenecji uliczni artyści nie byli spętani rygorystycznymi przepisami ,dlatego przybywali do niej tłumnie. Przybywali tu ludzie żądni wrażeń ale byli tacy, którzy szukali bogactwa a to w ich mniemaniu mogła dać gra w karty, kości i hazard w postaci obstawiania wyników wyboru do senatu i Rady 10-ciu pod Pałacem Dożów, czy na Rialto. Na hazard była zgoda władz miasta, dzięki hazardowi też miasto piękniało. Dwie kolumny na Piazetta powstały w zamian na zezwolenie na hazard. W Wenecji najpierw handel był krwioobiegiem miasta potem stał się nim hazard. Na porażkę i brak szczęścia należało reagować z całkowitą obojętnością. Przegrani czuli się jak wypatroszeni, ukrzyżowani a jednak robili to. Twierdzono, że czymś nadzwyczajnym jest widok , jak z wielkim spokojem i powagą przegrywa się ogromne sumy. Tędy przechodziły pochody makabresek: udawanych pogrzebów, przewożono na taczkach oszpeconych syfilisem. Ciągnę swoją walizkę po wybrukowanych wąskich uliczkach, kompletnie pustych między kanałami zielonej wody i przechodzę przez mosty i mosteczki. Na tych mostkach odbywały się kiedyś wojny na pięści między mieszkańcami różnych dzielnic. W ramach wojny na pięści drużyny spotykały się na wybranym moście, a z ulic i okien domów nad kanałami przyglądały się zawodnikom tysiące widzów. Celem bójki było zrzucenie przeciwników do wody i opanowanie całego mostu. Zawodnicy mieli na głowach hełmy i zasłaniali się tarczami, ponieważ rozgrywki bywały brutalne i nierzadko kończyły się obrażeniami a nawet śmiercią. Zdobycie dwóch kamiennych płyt na koronie mostów stawało się najwyższym celem, zwycięzcy stawali się bohaterami, pokonani okrywali się hańbą. Na placach, które mijam rozpalano niegdyś ogniska, gdy były zwycięskimi i tańczono na znak radości. Zwycięzcy stawali się idolami, w domach wieszano na ścianach malowidła z ich podobiznami. Wenecjanie nigdy nie byli żołnierzami, a swoją wojowniczość właśnie tak przejawiali. W bójkach na pięści było nawiązanie do czasów osiedlania się na lagunie, gdy walczono o terytorium, kanały stanowiły wodne granice – pasy wody między parcelami, parafiami. Jeszcze w XV i XVI wieku ścierały się frakcje. Mieszkańcy jednej parafii stawali na moście i obrzucali sąsiadów wyzwiskami. Zdarzały się tez samotne wypady na teren wrogów i obrzucano ich kijami i kamieniami. Bitwy stanowiły również hołd dla roli mostów we wspólnotowym życiu Wenecji. Mosty były osiami, wokół których obracało się miasto. Chcę się temu wszystkiemu przyjrzeć w ten ostatni dzień karnawału. Czym jest karnawał w Wenecji? Stawiam nie na ilość ale na jakość. Bez pośpiechu. Niech będzie mniej ale za to być może – więcej zauważę. Niesamowite stroje ludzi, którzy pojawiają się na ulicach i mieszają z turystami budzą ogromne zainteresowanie. Muszę przyznać, że są numer jeden, wszystko wtedy blednie i staje się niezauważalne. W Wenecji jest dużo markowych sklepów, wyprzedaże, obniżki cen wystawy w witrynach sklepowych zazwyczaj

WENECJA -maska, „Caffe Florian” i historia Read More »

BAL W DOBRYM TOWARZYSTWIE

Kończy się karnawał i czas niepowtarzalnych w roku zabaw. Czas już na wspomnienia – gdzie to bawiliśmy się w karnawale 2023 roku?… Miałam w tym roku zaszczyt uczestniczyć w prawdziwym i wyjątkowym balu jaki odbył się w Warszawie w Hotelu Sheraton a zorganizowało go Polskie Towarzystwo Gospodarcze. Powiało wielkim światem a organizatorom imprezy udało się nawiązać do czasów Warszawy okresu przedwojennego dzięki Warszawskiej Orkiestrze Sentymentalnej. Ktoś z uczestników balu stwierdził, że tamten okres był złotym czasem dla mieszkańców stolicy, którzy bawili się wtedy wyjątkowo często i na wyjątkowo dobrym poziomie. Niemal przez cały wieczór dzięki Warszawskiej Orkiestrze Sentymentalnej goście czuli atmosferę z filmu „Vabank” J. Machulskiego a rej w tej orkiestrze wiodły … klarnety. Elegancji dopełnił black tie code obowiązujący uczestników balu gdyż nie często ma się okazję zobaczyć panów w smokingach a panie w eleganckich długich sukniach. Przeważały czarne sukienki, w większości bez negliży. A tak skomplementował panie obecne na balu konferansjer : „mimo, że trwa właśnie Dzień Babci to babć na balu nie widać”. Rozpoczęto polonezem – utworem Wojciecha Kilara z „Pana Tadeusza”. Tak! Przyjął się ten polonez na polskich balach i zawsze mnie wzrusza moment gdy go słyszę jako przywracający pamięć o historii naszego kraju. Polonezem też zakończono bal ale stało się to w sposób niezaplanowany, spontaniczny i warto opisać ten moment bo był efektem pomysłowości gości – po prostu błysnęli oryginalnością i polotem a przede wszystkim pokazali miłość do muzyki i tańca. A jeśli zareagowali na apel wodzireja to tym bardziej należy się im podziw i szacunek. Czas dobiegał końca, a wodzirej, który spojrzał bezradnie na przetrzebioną mocno już salę i oświadczył przez mikrofon, że miał w planie bal zakończyć polonezem ale nie będzie miał już z kogo sformować orszaku. Po tym zabrzmiał utwór Vangelisa i wtedy wyszło dosłownie parę osób, które z gracją zatańczyły poloneza właśnie do tego utworu. Towarzystwo bawiło się aktywnie na parkiecie przez całą noc. Orkiestra grała w ciekawy, nie znany mi dotąd sposób. Polegał on na tym, że grane były trzy kawałki różnych utworów ale tym samym charakterze tanecznym czyli były trzy np. walce, trzy razy cha-cha albo trzy razy jive czy też rock’n’roll. Trzeba przyznać, że przy tych żywiołowych tańcach można się było naprawdę „mocno zgrzać” i z trudem podołać kondycyjnie. Bal połączono z uroczystą galą, na której po raz pierwszy przyznano statuetki najlepszym przedsiębiorcom należącym do PTG w różnych kategoriach. Mnie utkwiły w pamięci dwie oryginalne kategorie: uczciwy przedsiębiorca i największa ekspansja poza granice Polski. Pełna emocji była też aukcja i licytacja biletów i prac plastycznych. Jeden ze zwycięzców licytacji pojedzie na mecz piłki nożnej do Hiszpanii. Formuła tego balu była inna od powszechnie stosowanej. Była dobrze dopracowana. Bal pozwalał na udane spędzenie czasu zarówno towarzysko, zabawowo jak i biznesowo. Goście mogli ze sobą porozmawiać, poznać się, wymienić wizytówkami, zintegrować się, potańczyć. Hotel Sheraton umożliwiał taką formułę gdyż oprócz sali balowej były mniejsze sale, które umożliwiły rozmowy w kuluarach. A rozmowy były różne i tych grupek gości skupionych na rozmowach o polityce, problemach przedsiębiorców, społecznych, życzeniach i planach było sporo. Ale też nie dawało się zauważyć snobistycznego zadęcia i sztywności mimo wydawałoby się sprzyjających warunków. Jak to ktoś powiedział w grupce stojących i pochłoniętych rozmową ze sobą osób: „widzę, że towarzystwo, które się tutaj zebrało jest raczej moralne”, na co ktoś inny zareagował pytaniem „a skąd to wiesz?” otrzymując odpowiedź „Czy widzisz tu dojrzałych przedsiębiorców z 18-latkami?” Ten swoisty charakter balu uczestnicy podtrzymali mimo woli. Wzruszający był dla mnie moment gdy pod koniec balu, na którym pozostało już niewiele par – widziało się ostatnie rozmawiające ze sobą osoby a obok w pokoju z pianinem dało się usłyszeć dźwięki pianina i damskie głosy śpiewające „Dumkę” z filmu „Ogniem i mieczem”. W balu uczestniczyli też goście polskiej sceny politycznej. Było to zrozumiałe jako, że instytucja PTG jest zakotwiczona przecież w określonej misji, której bez współpracy z światem polityki nie da się realizować. Moją szczególną uwagę przykuła obecność Krzysztofa Bosaka. Bardzo podobała mi się jego taka dyskretna obecność (jak i pozostałych polityków), o której nikt nie był informowany czy w jakiś sposób promowany, co jest typowe dla wielu współczesnych imprez z udziałem przedstawicieli władz. Był bez żony, nie tańczył (choć tańczyć potrafi, o czym przekonałam się oglądając Go razem z Kamilą Kajak w „Tańcu z gwiazdami”). Sama byłam świadkiem jego rozmowy z moim mężem i innymi z przedsiębiorcami. Sprawiał wrażenie osoby skromnej jednocześnie wiedzącej o czym i jak mówić na tego typu imprezie aby utrzymać jej charakter. Podsumowaniem balu niech będzie moja tak refleksja. Czułam się na tym balu jakbym była nie tylko na dobrze zorganizowanej zabawie karnawałowej ale jakbym uczestniczyła też w ważnym towarzyskim spotkaniu osób, którym zależy na czymś więcej niż tylko zabawie i że nie chodzi w tym tylko o same pieniądze ale o pewne inne wartości, które powinny towarzyszyć ludziom zaangażowanym w życie gospodarcze kraju. Polskie Towarzystwo Gospodarcze ma dzisiaj siedzibę w Warszawie ale jego początki 6 lat temu związane były z Wielkopolską i pałacem w Brodnicy. To tam rozwijała się myśl, aby powstała organizacja przedsiębiorców, którzy reprezentują polski kapitał lub polską przedsiębiorczość, nie unikający płacenia w Polsce podatków, budujący własne przedsiębiorstwa z uwzględnieniem zakorzenionych w polskiej kulturze wartości, w oparciu o chrześcijański system wartości dbających o interes polskich narodowych wartości i potrzeb wszystkich osób współpracujących i budujących sukces gospodarczy. Twórcom idei zależało na tym aby ludzie o podobnych do siebie poglądach tworzący biznes w Polsce mogli się wzajemnie poznawać, wymieniać doświadczeniem, nawiązywać współpracę tak aby powstawały z tego nowe pomysły i przedsięwzięcia oparte dalej na odpowiedzialnym zarządzaniu zasobami w tym kapitałem ludzkim i aby tacy przedsiębiorcy wpływali na przepisy i ustawy w kraju. O tych ideałach i założeniach PTG opowiadał w Brodnicy w 2017 roku na jednym z pierwszych spotkań tego stowarzyszenia hrabia Jerzy Mańkowski w swoim rodowym Pałacu odkupionym od Skarbu Państwa i odrestaurowanym przez siebie. To w jego posiadłości w Brodnicy odbywały się pierwsze spotkania tej organizacji. Dziś jest honorowym członkiem zarządu PTG obecnie funkcjonującego już jako stowarzyszenie pracodawców, żywo zainteresowany losem PTG, służący mu dalej pomocą . Jak widać jej działalność się rozwija

BAL W DOBRYM TOWARZYSTWIE Read More »

CHOINKO PIĘKNA JAK LAS, CHOINKO ZOSTAŃ WŚRÓD NAS

” Jest gałązka, jest bombka. kolorowe sopelki dodają uroku. Zielona choinka pachnie zielenią lasu. Choinka jak promyczek mały, piękny. Prezenty lśnią pod nią jak małe gwiazdeczki, gwiazdeczki, które spełniają marzenia”. (Arturek lat 10, 2004 rok) Wigilia, Święto Bożego Narodzenia 2022 już minęły, ale pozostała jeszcze choinka i będzie z nami jeszcze dłużej lub krócej ale aż do 2-go lutego. Moja choinka? Jaka jest, jaka była? Choinka w moim domu zawsze była żywa: raz był to świerk pachnący raz gęsta jodła kaukaska. Zawsze uwielbiałam ubierać choinkę i do dzisiaj jest tak. Kiedyś, gdy miałam może 10 lat pod nieobecność rodziców rozebrałam choinkę i zaczęłam ją ubierać raz jeszcze, bo tak mi brakowało tego zajęcia. Przerosło mnie jednak to zadanie, bardzo się tym zajęciem zmęczyłam i niestety wszystko się wydało , gdyż rodzice przyjechali a ja jeszcze nie zdążyłam i zrobiło mi się wstyd, że miałam taki pomysł niedorzeczny. Dziwię się tym ludziom, którym się nie chce, którzy mówią, że wystarczy ubrać gałązki świerku, tym którzy potrafią schować do szafy ubraną choinkę i taką wyciągnąć w następnym roku. Na strychu wszystkie bombki, ozdoby, lampki mają duży kufer, przeznaczony tylko na ozdoby choinkowe. Nasza choinka nie jest modna. Modne są kolory, co roku inne – a to czerwone, białe, srebrne bombki itd. U nas wiesza się różne ozdoby, właściwie wszystkie. Mamy sentyment do niektórych bombek, dzieci uwielbiały grzybki i lubiły je samodzielnie zawieszać. Przykro niestety, że wiele z nich się potłukło. W naszej pamięci pozostało wiele bombek z tamtych lat. Bardzo lubiłam te przywiezione z wycieczki szkolnej moich dzieci do fabryki bombek , z imionami. Wrogami bombek choinkowych są niezgrabne ręce, koty i małe dzieci ze swoją ciekawością. Jednego roku , niestety ,choinka „zemdlała” po skoku kota na nią, pozostały zgliszcza z wielu bombek mających po 30 lat. Małe dzieci mają rozumki nie większe niż koty. Co roku wspominam wyczyn Przemka – mojego kolegi, jeszcze z czasów dzieciństwa w latach 70-tych, gdy to przyszedł prezent do jego domu w postaci pudełka przepięknych, ręcznie malowanych wielkich bombek od rodziny z innego miasta (zapewne wystanych gdzieś w kolejce lub z pod lady). Bardzo wtedy zazdrościliśmy im tych bombek, bo my takich nie mieliśmy. Jak poinformowała mama Przemka, Jej synek zamknął się w pokoju i przez pewien czas mama jego myślała, że ma święty spokój i mogła zająć się swoimi obowiązkami, gdy jednak po pewnym czasie otworzyła drzwi pokoju oniemiała, gdy zobaczyła Przemka siedzącego z młotkiem a na stole – wszystkie bombki… potłuczone. Co roku coś z tych bombek ubywa, coś się dokupuje. Ja od paru lat przywożę sobie bombki z dalekich podróży. Pochwalę się jedną, którą przywiozłam z Norwegii. Cała bombka przedstawia rozgwieżdżone niebo nad Tromso z reniferem, zorzą polarną. Ale jej duży atut odkryłam dopiero w domu i jest to bateria w środku, która powoduje, że maleńkie żaróweczki na tym niebie przepięknie świecą. Wszyscy chcą mieć na Święta pięknie ubraną choinkę, bo wprowadza wyjątkowy nastrój, ale powinniśmy wiedzieć, że choinka ma swoją duchowość, a jej ozdoby mają znaczenie. Tylko chrześcijanie mieli w swojej tradycji przynoszenie drzewka i jego ozdabiania – tradycja ta wyrosła z tradycji drzewa rajskiego- i pamiętanie o nim przed samym Bożym Narodzeniem. Bo tradycyjnie ubierano drzewko 24 grudnia w Święto Adama i Ewy ( pierwszych rodziców wygnanych z raju, bo utracili do niego dostęp przez zjedzenie jabłka z drzewa dobrego i złego, do którego skusił Ewę wąż a Ona potem Adama). Drzewo rajskie zostało utracone przez ludzi, ale zostało upragnione. Człowiek zatęsknił do zbawienia. A dostęp do drzewa życia został przywrócony dzięki przyjściu Jezusa na świat. W biblii Prorok Izajasz mówi o drzewie Jessego,” z którego pnia wyrośnie różdżka”. Jesse był ojcem Dawida, a Dawid jest symbolem dobrego rodu i dobrego królestwa, bo to z rodu Dawida pochodzi oczekiwany upragniony przez całe dzieje Izraela -Jezus. Z rodu Dawida pochodzi też Maryja i Józef – opiekun Jezusa. Dlatego w tradycji chrześcijańskiej pod choinką powinien być umieszczony żłóbek, bo on symbolizuje narodziny Chrystusa. Choinka -zielone drzewko to symbol rajskiego drzewka , oświetlona lampkami symbolizującymi Chrystusa, który jest światłością – Jezus, który się rodzi otwiera nam dostęp do drzewa życia. Na początku na choinkach był zawieszany opłatek (symbol Jezusa), a potem zaczęto z niego formować kule, które symbolizowały świat i jego zbawienie przez Chrystusa. Z czasem kule z opłatka zastąpiono szklanymi bombkami. Na choince powinny być aniołki, ponieważ to aniołowie obudzili pasterzy, gdy urodził się Chrystus w stajence. Powinna być też gwiazda sześcioramienna – symbol Gwiazdy Betlejemskiej. Nie powinno zabraknąć jabłuszek nawiązujących do raju. W naszym domu powinniśmy pamiętać o sianku, które powinno przypominać stajenkę a nasz dom powinien być drugim Betlejem. O tej symbolice choinki i tradycji w chrześcijaństwie pięknie pisze ks. prof. Józef Naumowicz w książce ” Choinka . 2000 lat tradycji Bożego Narodzenia” wydawnictwo Biały Kruk z ilustracjami osobistego fotografa papieża Jana Pawła II – Adama Bujaka. Ks. prof. Józef Naumowicz jest historykiem literatury i patrologiem czyli znawcą nauki Ojców Kościoła , działających w ośmiu pierwszych wiekach a zajmujących się dwoma wielkimi obszarami zagadnień: o Bogu i człowieku. Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

CHOINKO PIĘKNA JAK LAS, CHOINKO ZOSTAŃ WŚRÓD NAS Read More »

Scroll to Top