Bałtyk z perspektywy rewalskiego klifu

Bałtyk z rewalskiego klifu

MORSKA BIŻUTERIA

Czasem morze lśni, błyszczy się jakby ktoś sypnął po powierzchni wody brokatem. Wygląda to jak brokat, cekiny albo kryształki jakiś drogocennych kamieni. Nie tylko kobiety jak śpiewała Marylin Monroe uwielbiają diamenty, albo Madonna naśladując ją w piosence „Material girl”. Natura również uwielbia świecidełka i stroi się w nie okazjonalnie. Tym razem na długo jeszcze przed zachodem słońca kolor tego obrazka jakim jest Zatoka Pucka z perspektywy brzegu Mierzei Helskiej przybrał barwy srebra i odcieni niebieskości. Zatoka „stroiła się ” jak na eleganckie wyjście: a to w srebrną kolię dookoła horyzontu, a to w mini lśniącą spódniczkę albo długą sukienkę mieniącą się cekinami tak jakby chciała mnie – widza na brzegu – zapytać:” to w końcu co na siebie włożyć? „ Na tle tej naturalnej kreacji poruszały się surfingi – miały idealne warunki do nauki. Wszystko piękne, ale czy do końca? Wiatraki w tle. Otóż i to. Szpetne tło. Taka rzeczywistość – zaczynamy się otaczać tymi okropnymi szkieletami i to w najatrakcyjniejszych miejscach. Dawno nie byłam na Półwyspie Helskim, może dwadzieścia lat. Ciągle jeżdżę do Rewala i cieszę się, że spacerując po rewalskim klifie w kierunku Niechorza czy Trzęsacza nie muszę patrzeć na nie – wiatraki – Marzanna Leszczyńska. Zapraszam na krótki film ze zdjęciami tego brokatowego spektaklu w wykonaniu słońca i wody. Reszta jest tylko dodatkiem. Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej, uruchomi film. Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

MORSKA BIŻUTERIA Read More »

Pokój z wiosennym widokiem na morze

O wiosennym przebywaniu nad morzem, Rewalu i mieszkaniu na klifie zdań parę – Marzanna Leszczyńska Zapraszam do obejrzenia poniżej krótkiego filmu z wiosennego Rewala i mieszkania na klifie z muzyką. Naciśnięcie czerwonego kwadratu z białym trójkącikiem uruchomi film. Wiosna jest długa. Jej początek to bazie. Jeszcze jest zimowo, chłodno , zazwyczaj bez śniegu, ludzie są zmęczeni krótkimi dniami, chodzą smutni i wtedy pojawiają się na nagich gałązkach bazie. Na wydmach, na krzaczastych kulach , na beżowym piasku i na brązowych łodygach pojawia się mnóstwo białych kulek, radosnych refleksów w czasie, którego mamy już dosyć czyli czasie zimy. Przyroda jak przyroda – dobrze, że my- ludzie przyspieszamy nadejście wiosny swoimi zabiegami. Wzbudza uśmiech na twarzy Mały Książe z brązu stojący przy promenadzie w Rewalu gdy ma na głowie wianek z żonkili w Dniu Kobiet czy w pierwszy Dzień Wiosny, albo Syrenka przy ruinach kościoła w Trzęsaczu. Syrenka dumnie pręży nagą pierś z brązu w czasie świąt majowych na tle łopoczących biało – czerwonych flag tak jakby chciała upominać turystów, żeby nie zapomnieli, że są to święta, nie tylko czas wolny od pracy i czas dla sportu. Zieleni i kwiatów przybywa stopniowo. Zaczyna się kobiercami przebiśniegów na klifie między drzewami w miasteczku – bielą się z daleka, nie sposób ich nie zauważyć. Kwitnące w kwietniu na biało śliwy przy wejściu na plażę w Niechorzu – całe oblepione kwiatami wyglądają jak szalone. Potem dołączają fioletowe bzy. Coraz więcej jest dni, że możesz ściągnąć buty, aby iść po piasku na boso, że możesz czasem schować do kieszeni czapkę a i kurtka bywa zbędna. Zdumiewają zielone tarasy pod ruinami kościoła w Trzęsaczu, które w ryzach właściwie trzymają ostatnią ścianę. Pomyśleć, że ten kościół stał kiedyś dwa kilometry od morza…W kwietniu gdy trawa nabiera intensywnego koloru i zakwitają na tych dziwnych potężnych schodach – jak dla olbrzymów – kwiatki mniszka lekarskiego ( powszechnie nazywanego mleczem) w świetle promieni słonecznych jest to prześliczny widok. Zbocza porośnięte są drzewami, które nie mają jeszcze liści, ich gałęzie tworzą powyginaną plątaninę i zarazem jest to ciekawe tło. Kwitnące żółte kwiaty mniszka lekarskiego jak drobne punkciki rozweselają te nienaturalnej wielkości zielone schody po, których nikt nie chodzi, bo chodzić po nich nie wolno. Te schody mają inną funkcję, one bronią tych historycznych murów kościoła i nikt nie wie i nie daje gwarancji , że uda się je obronić przed morskim żywiołem. Człowiek uparł się i zaangażował swoją mądrość, inteligencję i wiedzę i walczy już tyle lat… Zachody słońca są powtarzające się, ale i takie niepowtarzalne, których jeszcze nie widziałam, a przecież naoglądałam się ich już tak wiele. A woda w morzu? Ma jeszcze temperaturę dobrą do hartowania, czyli poniżej 10 stopni Celsjusza. Najlepiej wchodzić do morza parę razy dziennie….Przecież to zdrowe, choć ludzie w to nie wierzą. A ja już wiem, że tak jest… Marzanna Leszczyńska

Pokój z wiosennym widokiem na morze Read More »

POKÓJ Z ZIMOWYM WIDOKIEM NA MORZE

O zimowym przebywaniu nad morzem, Rewalu i mieszkaniu na klifie – zdań kilka – Marzanna Leszczyńska Wraz z porami roku – w tym samym miejscu – zmienia się tak wiele. A żywioły, które towarzyszą wszystkim czterem porom roku, potrafią zmienić geografię terenu, dlatego trzeba się cieszyć każdym zdjęciem. Przyszłość niedaleka potrafi ci udowodnić, że zdjęcie, którego nie chciało ci się pstryknąć, zatrzymało coś czego już nie ma, a nigdy nie przyszłoby ci do głowy, że tak będzie, że to unicestwienie nastąpi tak szybko. Zapraszam do obejrzenia – poniżej- filmu z zimowymi zdjęciami Rewala i mieszkania na klifie z muzyką. Naciśnięcie czerwonego kwadracika z białym trójkącikiem uruchomi film. Zimową porą Rewal jest inny niż latem, z zamkniętymi sklepikami, piekarenkami, kawiarniami, kramami, smażalniami ryb wydaje się jakby był niezamieszkany, jakby wszyscy wyjechali. Tak przecież nie jest. Funkcjonuje „Kalifornia”( prężna restauracja nad samym morzem), artystyczna galeria „Siedem”, położone na brzegu miasta dyskonty handlowe, kościół. Znakiem, że jest tu ktoś jest dający się słyszeć hałas młota pneumatycznego lub inny warkot urządzenia na budowie, ponieważ rozpoczętych prac nowych apartamentowców jest wiele, nadzwyczaj wiele. Wszyscy są ciągle zdumieni tymi inwestycjami, ich powodzeniem , bo czasy są niepewne tak jak pogoda nad polskim morzem. Rewal taki bezludny wcale znowu zimą nie jest, bo gdy tylko zaświeci słońce , nawet nie wiesz skąd i kiedy pojawia się na plaży tak wiele ludzi spacerujących. Gdy jest sztorm – nie jest inaczej. Amatorów obejrzenia tego żywiołu nie brakuje. Znam takich, którzy jadą extra z Gorzowa Wlkp. na ten spektakl natury. Jeśli lubisz spokój to pora na Bałtyk jest idealna. Przed Świętami Bożego Narodzenia miasteczko jest jak przygotowane do tego, abyś poczuł się jak Kevin sam w domu. Zdarzają się dni ze śniegiem. Czapy śniegu, miasto lśni dekoracjami, nie ma ruchu ulicznego, bez wiatru. 30-letni Artur, który oddał swoje dzieci pod opiekę i wrócił do pokoju na klifie spacerkiem ze sklepu – pierwsze słowa jakie wypowiedział po przestąpieniu progu były: ” Nie mogłem sobie niczego lepszego zafundować na tym pobycie jak ten spacer. Czułem się jak Kevin sam w domu”. Nie tylko śnieg, spokój, bezludzie, słońce mają swój czar. Wiem, że żadnego spaceru do tej pory nie pożałowałam. Zawsze czekała mnie nagroda. W ciągu 2-godzinnego spaceru może wydarzyć się wiele: zmieniają się kolory nieba, chmury układają się przedziwnie. Zdarzyło się niebo przecięte pionowo na pół, w tym jedna połowa ciemna zasnuta czarnymi chmurami, z których sypnął śnieg jak z rozerwanej poduszki przez krótką chwilę, a zaraz potem pionowa linia zniknęła i pojawił się zwyczajny krajobraz. Niespodzianką są te wszystkie „rzeczy”, które wyrzuca morze : korzenie; fikuśne kije; ciemnozielone wodorosty, które wyrzuca morze i rozkłada jak falbanki na plaży, dodatkowe ślady zarysowanych fal; muszelki; kamyki, bursztyny. Śnieg na plaży nie jest częsty. Nigdy nie żałowałam, że zmarzłam, zmokłam. Nagroda przerasta niewygody. Tym bonusem są endorfiny szczęścia i radości. Po prostu chce się żyć. Stare wille, domy w Rewalu wyglądają zimą jak domy, które robią furorę w grupie na fb ATMOSPHERIA albo ABANDONED PLACES. Doceniam, że jestem w miejscu, gdzie panuje różnorodność. Jest nie tylko nowe, ale też stare, pojawia się historia, pełnia, a to zdecydowanie więcej niż w zamkniętym ośrodku wypoczynkowym, jakie teraz wyrastają na wybrzeżu jak grzyby po deszczu ( takie same). Czasem, gdy idę po klifie z Trzęsacza do Rewala – zadaję sobie pytanie co też się tutaj musiało dziać? Gdy widzisz jak trawa na klifie wymieszana jest z piachem – wyobrażasz sobie armageddon -jak mocno musiało wiać i jak szalał piach w powietrzu… Uruchamiają wyobraźnię nowe góry piachu przy klifie, dziwnie ukształtowane; woda, która podchodzi pod granitowe głazy, które latem były tak daleko od morza. Gdy nie mam ochoty, czy też siły na wyjście nad morze – zawsze mogę patrzeć na nie przez oszkloną ścianę pokoju w willi na klifie. Tutaj też widać jak zmienia się niebo, jak faluje morze, słychać szum morza. Nie ma znaczenia czy pada śnieg, deszcz, nie widać słońca, świeci słońce, ponieważ wszystko to jest równie piękne – bo naturalne.  Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki. Marzanna Leszczyńska

POKÓJ Z ZIMOWYM WIDOKIEM NA MORZE Read More »

GDY MORZE JEST JAK JEZIORO

Będzie o początku września tego roku, początku wakacji czyli o wrześniu wyjątkowo ciepłym i słonecznym. Wspomnienie lata, które właśnie odeszło, lata nad Bałtykiem. Ze zdjęciami, muzyką, bo kto nie lubi oglądać zachodów słońca i nie lubi spacerować brzegiem morza… Mój początek roku szkolnego spędziłam nad Bałtykiem. Chyba można powiedzieć, że to były „dorosłe wagary”. Tekst o początku roku szkolnego na wagarach należy więc do mnie. Na drugą część – szkolną – wiedzę naukową zapraszam w drugiej części artykułu poniżej – od dr Roberta Wójcika a jest ona o tym: skąd się biorą różne kolory wody w morzu .. Część pierwsza – zapraszam – Marzanna Leszczyńska Trochę szaleństwa nigdy nie zaszkodzi … Nasze kochane Morze Bałtyckie ma przeważnie stalowy kolor, zazwyczaj jest zimne i mniej lub bardziej faluje. Oczywiście ma to swój urok, a kto umie korzystać z zimnego morza to – jego wygrana dla zdrowia i urody. Zdarza się, że i w Polsce nad Bałtykiem można się poczuć jak w tropikach, jak w krajach południowych. Nie często, ale zdarzają się takie dni. Przydarza się uspokojony, nie falujący, ciepły Bałtyk i wtedy można w nim popływać jak w wielkim jeziorze. Uwielbiam taki Bałtyk. Nigdy nie jest idealnie gładki. Ma wtedy malutkie fałdki. Przypomina jedwabny materiał na lekkim wietrze. Takie morze przybiera inne niż zazwyczaj kolory. Potrafi być intensywnie błękitne ( grecki błękit), jasno niebieskie, zielone, żółto – zielone, fioletowe a nawet seledynowe. Przy zachodzącym słońcu pojawiają się dodatkowe cuda: srebro jakby morze posypane brokatem, kolorowe pasy, czasem rysuje się biała ścieżka przez morze do słońca czy jak kto woli od słońca w kierunku brzegu… Widok takiego morza to po prostu sama radość, życie wydaje się kolorowe, piękniejsze. Gdy patrzę na plażę z wysokości rewalskiego klifu to widok jest taki jakby ktoś z góry spuścił płachtę jedwabiu. Ludzie spacerujący na tle tego obrazka morza często dopełniają dziwnej całości. Jest to nierzeczywisty widok właśnie z tej góry. Pojawia się wrażenie, że zaraz woda wleje się do pokoju domu na klifie patrząc przez oszklone drzwi, które są właściwie całą przezroczystą rozsuwającą się ścianą. Wyobraźnia działa w zależności od tego, kto spaceruje po plaży. Warto mieć lornetkę. Podpatrywanie ludzi spacerujących po plaży to jak oglądanie filmu. Czasem wzbudzają zdziwienie swoją obecnością- wyjęci jak z górskiej wycieczki, gdy pojawią się jak górscy globtroterzy z wysokimi plecakami, traperami na nogach i z kijkami. Zdziwienie budzą zakonnice w habitach i szarych welonach. Rzadkością są piękne dziewczyny czyli naturalne, lekko opalone, bez powiększonych ust, bez przesadnej opalenizny starego siodła, bez botoksu, tatuażu, tipsów i ubrane nie w stroje z dekathlonu ale w kobiece sukienki na boso z klapami w rękach, pięknie wyglądają starsze spokojne panie siedzące na leżakach, przykryte kocami, patrzące w dal, w horyzont. Zapadają w pamięć obrazki naturalności. Miłe niespodzianki są zawsze. Rozkoszne zawsze są małe dzieci, ich zabawy w wielkiej piaskownicy jakim jest plaża i pluski w wodzie, które malują na buziach: spontaniczne szczęście albo zapierające w małych piersiątkach zaskoczenie. Przy zachodzącym słońcu na horyzoncie pojawiają się linie. Są kolorowe, tzn. raz niebieskie, innym razem białe, srebrne a nawet złote. Potrafią trwać bardzo krótko, czasem pojawiają się i znikają za chwilę. Dziś był dla mnie wyjątkowy, wrześniowy dzień, bo pływałam w morzu a przede mną zachodziło słońce. Zniżało się coraz bardziej a ja je obserwowałam płynąc w wyjątkowych warunkach. To był luksus. Byłam sama, w zasięgu wzroku nie było nikogo, przede mną tylko drewniane kołki wbite w dno na których siedziały mewy. Czasem któraś przeleciała mi nad głową. Akurat wszyscy wyszli z wody, nawet młody człowiek pływający na SUP- ie. Ciepła woda, spokojna, czysta. Pływanie bez lęku, które zawsze dają fale. Pływanie z poczuciem bezpieczeństwa. Morze przybrało kolor błękitny a odbijające się w wodzie zachodzące słońce utworzyło przeplatające się z tym błękitem pomarańczowe pasy. Trafił mi się rzadki luksus – uznałam to za nagrodę ze strony natury, która być może odwdzięczyła się za to, że zrezygnowałam z wygody, lenistwa, komercji a wyszłam w kierunku spotkania się z nią. Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu – poniżej – z muzyką ze zdjęciami z Rewala spokojnego morza o różnych kolorach. Naciśnięcie czerwonego kwadracika z białym trójkącikiem uruchomi film. Część druga – o tym dlaczego morze przybiera różne kolory i co ma na to wpływ opowie z pasją z naukowego punktu widzenia – specjalista od wody, klimatu i gleby dr Robert Wójcik Kolory morza … Morze Bałtyckie jest wyjątkowym zbiornikiem wodnym, jego charakterystyczna linia brzegowa jest jedyna w swoim rodzaju. To średniej wielkości morze łączy ze sobą linie brzegowe aż 9 krajów. Plaże nad Bałtykiem są przeważnie piaszczyste co jest dość rzadkie jeśli chodzi o morskie wybrzeża. Każdy Polak był lub będzie nad Bałtykiem przynajmniej raz w życiu, dlatego zapraszam do lektury ciekawostek o naszym jedynym morzu. Bałtyk potrafi zachwycać swoją kolorystyką. Niemal codziennie może przybierać inny odcień, a wszystko w zależności od nasłonecznienia, kąta padania promieni słonecznych, stopnia zachmurzenia, wilgotności powietrza nad wodą, zasolenia wody oraz jej głębokości. Podczas pięknej, słonecznej pogody urzeka błękitem, a w czasie sztormu zadziwia stalowo-szarym odcieniem. Choć jednak Bałtyk przyjmuje różne barwy, to standardowo jest zaliczany do mórz zielonych, ponieważ w wodzie znajdują się zawiesiny pełne drobnych organizmów. Zielona barwa wynika także z niskiej temperatury oraz bardzo małego zasolenia wody. Są morza, które zostały nazwane od swojego koloru – barwy. Czy ma to jakieś podstawy rzeczywistości tego faktu – magii koloru ? W pewnych przypadkach tak. Na przykład Morze Czerwone na co dzień nie jest czerwone, ale tam zakwitają dosyć często pewne glony morskie, które dają intensywnie czerwony kolor. Wtedy morze faktycznie przybiera taką nietypową barwę . W Morzu Żółtym w Chinach mamy bardzo dużą zawartość glinek i lessu, który intensywnie zabarwia wodę. Z kolei Morze Czarne jest naprawdę czarne poniżej głębokości 150-200 metrów. W tamtych rejonach nie ma już życia. To pustynia beztlenowa z dużą ilością siarkowodoru, który zabija żywe organizmy. w Morzu Śródziemnym nie ma w ogóle rozpuszczonej materii organicznej, przez co to morze jest niebieskie. Dlaczego Bałtyk jest często zielonkawy, choć zazwyczaj kojarzy nam się z kolorem szarym, szafirowym, granatowym, niebieskim a czasami brunatnym ? Kolor mórz tworzy klimat i otaczająca nasz żywa przyroda, a w zasadzie nasz architekt

GDY MORZE JEST JAK JEZIORO Read More »

POKÓJ Z WIDOKIEM NA MORZE

Zapraszam do obejrzenia wakacyjnych zdjęć z muzyką , które mówią same za siebie. O wrażeniach można dodatkowo poczytać. Mieszkać na klifie w pokoju z widokiem na morze… To nie tylko wygoda, to coś więcej. Mało jest takich miejsc. Naciśnięcie czerwonego kwadratu z białym trójkącikiem uruchomi krótki film z muzyką. Zdjęcia pochodzą z Rewala letnią porą. Co sprawia, że chcę jeździć w to samo miejsce? Właśnie, sęk w tym, że to samo miejsce nigdy nie jest takie samo nawet o tej samej porze roku. A że się nie może znudzić to dlatego że jest wyjątkowo atrakcyjne, o walorach, które nie zdarzają się spotkać zbyt często. Żeby to wiedzieć trzeba samemu doświadczyć. Mieć morze cały czas w zasięgu wzroku… Całą dobę i nie masz tego dość. Pogoda nie gra roli, nie ma znaczenia, jest urozmaiceniem. Masz przed sobą oszkloną ścianę i przez nią widzisz morze gdy jest spokojne, faluje, gdy świeci słońce, pada deszcz, zachodzi słońce. Widać z okna kołyszącą się na wietrze kulę wierzbowych gałązek, na wydmie a z drugiej strony krzaki kwitnącej na kolor fuksji róży afrykańskiej. Terapia. Można nie wychodzić z mieszkania, ale przecież nie o to chodzi. Latem, gdy w miasteczku jest dużo ludzi, plaże gęsto zaludnione – tutaj tego nie odczujesz. To enklawa. Dla tych, którzy nie lubią : tłoku, hałasu, portierni, szlabanów, klatek schodowych, garaży podziemnych, stołówek, blokowiska. Willa na klifie to spokój, odcięcie od komercji, to tylko 10 mieszkań w budynku z kawałkiem trawnika na leżaczki i z grillem na wieczór. Jest jeszcze coś co jest prawdziwym hitem – to własne zejście schodami na plażę. Na spoczniku tych schodów piję poranną kawę czy herbatę i witam się z morzem, oddycham jodem i jestem w towarzystwie Bałtyku. Zresztą zawsze gdy wpadam tu na weekend czasem zła, z głową pełną problemów to gdy stanę na tym zejściu na plażę i spojrzę na widok -uśmiech pojawia się na twarzy i wraca nadzieja, energia i chęć życia. Z tego zejścia korzystam parę razy dziennie. Uwielbiam rano zejść w szlafroku i wejść na chwilę do zimnej a najlepiej lodowatej wody. Wiem, że to nieprzyjemne ale paradoksalnie daje ogromną dawkę energii a wszelkie bóle ustają bo tak działa woda, która ma mniej niż 10 stopni Celsjusza – uzdrawia czyli rozgrzewa stawy, zabija wirusy i bakterie w stawach. Warto pokonać tę niechęć. Idealnie jest zanurzyć się po czubek głowy. Powstrzymuje mnie tylko bardzo silny wiatr, wtedy daruję sobie te krótkie kąpiele. Rano o wczesnej porze bardzo często mam szansę być na plaży niemal bezludnej. Tymi schodami idę na nieodłączny przy każdym pobycie spacer do Niechorza lub w drugą stronę do Trzęsacza. Zawsze rytualnie zaczynam plażą a wracam drogą, czyli górą. Malowniczy powrót z Trzęsacza opisałam w art. ” Retrospekcje z rewalskiego klifu” http://idealzezgrzytem.pl/2022/11/29/retrospekcje-z-rewalskiego-klifu/. Po drodze zbieram liście jeżyn, przytulię, skrzyp by później parzyć herbatki. Zarówno do Niechorza i z powrotem jak i do Trzęsacza i z powrotem – jest 10 000 kroków. Nie, nie ma tutaj jacuzzi, basenu. Dla mnie to zaleta. Korzystam tylko z morza, minerałów, które są w wodzie morskiej i staram się ich nie zmywać wodą z mydłem jak najdłużej, bo wiem od mądrych ludzi, że chlor z wody w basenie czy jakuzzi niszczy i niweczy wszystko to dobre co uczyniło dla nas morskie powietrze ,woda i słońce. Telewizor? Nie ciągnie mnie, przeważnie nie włączam. Najlepszym ekranem jest tafla ściany ze szkła przez, którą można popatrzeć na morze i jego zmieniającą się dynamikę, kolory a spektakl fal i zachodów słońca to najpiękniejsze filmy. Położenie a właściwie rzadko spotykana harmonia położenia tego budynku zachwyca. Książka wpisów gości mówi, że kto tu raz był chce powrócić. Miejsce idealne nie tylko do wypoczynku ale też do pracy. Kiedyś pewien oszczędny turysta zapewniał, że nie musi mieszkać nad samym morzem, że dojście do morza nie stanowi dla niego problemu. Razu jednego spędził weekend na klifie i nie chce już inaczej. To miejsce powoduje, że ludzie zmieniają zdanie. Wyrastające gęsto wysokie apartamentowce na wybrzeżu, całe osiedla przerażają. Nikt nie przejmuje się przestrogami, doświadczeniami innych. Każdy szuka zysku. Jak powiedziała znajoma mieszkająca we Francji zadziwiona tym co się dzisiaj buduje u nas zgodnie z prawem : ” Na Lazurowym Wybrzeżu powstawały takie betonowe wieżowce jedne przy drugim 20-30 lat temu. Dzisiaj to wszystko stoi puste. Nikt nie chce tego wynajmować. Wszyscy szukają małych, kameralnych domów”. Wiktoria Banach

POKÓJ Z WIDOKIEM NA MORZE Read More »

Bałtyk z rewalskiego klifu

RETROSPEKCJE Z REWALSKIEGO KLIFU

Rewalski klif – retrospekcje Od 5 lat przyjeżdżam tutaj regularnie. Czasem 2-3 razy w miesiącu, jak dotychczas tylko na 2-3 dni. Przemierzam ten odcinek za każdym razem i nie może mi się to znudzić. Piszę o klifie rewalskim czyli stromej ścianie brzegu morskiego, który utworzył się wskutek podmywania brzegu przez fale. Sięgam do wiedzy z dziedziny geografii, a źródła te podają, że brzeg klifowy ma u swojej podstawy styk z platformą abrazyjną ( czynnik powodujący erozję czyli rodzaj zniszczenia). Na tej platformie abrazyjnej następuje ścieranie podłoża przez luźny materiał przemieszczany przez prądy morskie, falowanie morza, przypływy i odpływy. Na wskutek tego procesu brzeg ulega obtoczeniu. Rewalski klif nie jest imponującej wysokości i gdzież mu tam do klifów światowych np. włoskich czy angielskich…A wędrówki po nim nie są zbyt długie. Ale jest to nasz polski klif i ma swój osobliwy urok, jest urozmaicony, bezpieczny i po prostu śliczny. Szczególną perełką tego urozmaicenia klifu są ruiny kościoła w Trzęsaczu. Właściwie jest to tylko jedna ściana, ściana z czerwonej cegły z gotyckimi łukami. Któż z nas nie słyszał o kościele w Trzęsaczu? Pewnie wszyscy, bo wiadomości na jego temat znajdowały się w podręcznikach szkolnych na lekcjach geografii. Wiedza na temat historii kościoła św. Mikołaja w Trzęsaczu, który zbudowano z cegły w 1270 roku w odległości 2 km. od linii brzegowej morza i niszczycielskiej nieprzewidywalnej działalności Bałtyku jest niezwykle ciekawa i co tu dużo mówić – straszna. Na pewno warto przypomnieć tę historię. Otóż..wtedy gdy powstawał na miejscu drewnianego kościółka -murowany – nikt nie przypuszczał, że morze może zniszczyć kościół i to tak szybko. Jeszcze w XV wieku linia brzegowa była od kościoła nadal w odległości 2 km. Od tego jednak czasu ten dystans zaczął się zmniejszać w szybkim tempie i zostało to zauważone, podjęto próby opóźnienia erozji klifu ale niestety bez rezultatu. W 1758 roku ta odległość wynosiła już tylko 58 metrów a w 1850 kościół od klifu stał już tylko w odległości 5 metrów. 2 marca 1874 r. odbyło się ostatnie nabożeństwo w kościele św. Mikołaja, świątynię zamknięto ponieważ zaistniało niebezpieczeństwo jej zawalenia się, stała ona bowiem 1 metr od osuwającego się klifu. 2 sierpnia 1874 r. całkowicie zamknięto kościół. W 1891 r. morze odsłoniło pierwsze kamienne fundamenty, w 1900 r. zabrało fragment przypory a 9 marca 1901 r. runęła północna ściana kościoła. W 1930 r. z całego budynku pozostała ściana południowa, południowo- zachodni narożnik i przypora oraz resztki prezbiterium. 1 lutego 1994 r. zawaliła się też część ściany południowej. Źródła podają, że dopiero technika XXI wieku zabezpieczyła odpowiednio klif z kościołem przed erozją , chociaż nie ma gwarancji, że zniszczenia nie będą postępować ponieważ nie wiadomo na co Bałtyk będzie jeszcze stać. Moja wędrówka klifem zaczyna się przy ruinach kościoła w Trzęsaczu i powtarzam ją, powtarzam i… powtarzam przy każdym pobycie w Rewalu. Ta droga to ubita ziemia wzdłuż brzegu, na jego krawędzi – nie asfaltowa, nie brukowana, nie betonowa. Idę tą drogą wśród sosen rosochatych, wytarganych wiatrem drzew. Jest to wąskie pasmo drzew, bo za nimi przedzierają się widoki domów Trzęsacza a potem Rewala, ale jest to malownicza trasa. Po lewej stronie mam w zasięgu wzroku morze a od klifowej przepaści oddzielają drewniane poręcze – takie naturalne, koślawe, załamujące się pięknie wzdłuż krętej drogi- bezpiecznie prowadzą pieszych po klifie. Po prawej stronie mam drzewa i krzewy. W pewnym momencie zaczyna się kawałek z potężnymi brzozami, mocno wygiętymi. To szczególny kawałek trasy, o każdej porze roku inny, urokliwy inaczej. Jesienią, gdy leży dużo zgniłych liści, gdy po deszczu tworzą się kałuże to powstaje… smutny krajobraz. Czasem gdy zaświeci słońce i obrócimy się w kierunku przeciwnym i mamy przed sobą te poręcze, w dali ruiny kościoła budzi się we mnie tak bardzo wiele skojarzeń, oglądanych filmów historycznych, scen, czy obrazów malarskich, zwłaszcza tych z czasów zaborów i powstań. Nostalgia. Słońce potrafi czasem zagrać niespodziewanie i na moment a efekty potrafią być tego niesamowite na zdjęciach, gdy się zdąży zareagować, a potrzebny jest tu często refleks rewolwerowca. Latem w gęstwinie zieleni jest tam dużo weselej, a radości dodają kwitnące na biało kwiatuszki jeżyn oplatające koślawy płot służący za poręcze, słychać mewy, często przelatujące nade mną wyżej czy niżej. Nagle gęstwina się urywa na mojej drodze a odsłania się odcinek bez drzew, porośnięty trawą, bardzo odsłonięty, przestrzenny. Tutaj widok na morze jest imponujący . To miejsce lotniarzy, nazwałabym „ lotniarzy dubeltowych”. Jedna grupa to Ci ludzcy, niczym jak jeden czy drugi Ikar, którzy tu trenują i startują w kierunku nieba. Druga grupa lotniarzy to ptaki. Zdaje się, że obie grupy mają konflikt interesów bo ze względu na naturalne środowisko ptaków i ich zagrożenie lotniarze -ludzie mają zakaz uprawiania swoich sportów przez całe lato. Cała ta trasa jest nieoświetlona czyli jest bez lamp, latarni. To krótki, bardzo naturalny odcinek, chociaż niestety upstrzony zbyt wieloma tablicami informacyjnymi, które psują krajobraz, ale widocznie są niezbędne. Potem zaczyna się kawałek lasku i w pewnym miejscu robi się bardzo dziko, nie do przejścia. Trzeba zejść na plażę lub zejść w głąb lądu, w miasteczko z domami gdzie stare wille przemieszają się z nowymi apartamentowcami, hotelami, kafejkami i restauracjami. Tutaj turysta ma możliwość przenocować i wybrać pokój z widokiem na Bałtyk. Zbliżając się do Niechorza brzeg klifu wzmocniony jest granitowymi głazami. Bywają pory, że woda sięga daleko w głąb i nie ma wtedy plaży piaszczystej a przejść można tylko przez te głazy. Nie jest to łatwe dla każdego i nie jest to też krótki odcinek. Wiele osób po prostu zawraca. Skoro już się decyduję na tę wędrówkę to często właśnie tutaj robię sobie odpoczynek. Czasem te kamienie mnie do tego zmuszają a czasem zachęcają. Tutaj też rodzi się wtedy refleksja, zamyślenie i romantyczne skojarzenia z epoką i portretem Adama Mickiewicza pędzla Walentego Wańkowicza. Trudno nie przybrać wtedy pozy poety podpartego na łokciu i patrzącego w dal… Takie wygłupy…ale cieszę się, że mogę się zadumać nie tylko nad tym, że jeszcze niedawno skakałam po kamieniach jak kozica a teraz po prostu już nie, bo coś mnie w biodrze ogranicza. A może gdyby nie było tych zdrowotnych kłopotów to po prostu

RETROSPEKCJE Z REWALSKIEGO KLIFU Read More »

Scroll to Top