MIERZĘCIN – ZANIM OPADNĄ LIŚCIE
Ileż w tym tekście filozofii, drogowskazów takich mądrych, wartościowych, których warto posłuchać dla naszego dobra i szczęścia. Jak trudno im się dzisiaj przebić w tym świecie reklam, marketingu, „szortów” i wśród tych wszystkich sprytnych macherów, którzy wmawiają nam tyle bzdur, że bez nich nie przeżyjemy, a przecież robią to po to ,aby sami mogli żyć dostatnio. To wszystko jest jak podpowiedzi i podszepty samego Szatana. W tym tekście mamy nieśmiałe szepty dobrego anioła stróża. Poniższy tekst dr Roberta Wójcika (administratora Pałacu Mierzęcin w latach 1999-2008) jest urzekającą opowieścią -wspomnieniem inspirowaną jesienią w magicznym zabytkowym parku i filmem „Chłopi”, o którym jest tak głośno, a którego obawiamy się zobaczyć – ciągle zauroczeni i wierni starej, a przecież doskonałej wersji, którą autor poniższego tekstu zna na pamięć i oglądał wiele razy. „Mierzęcin – zanim opadną liście” ma wiele wymiarów. Jest jak film w 3D. Jest jak skrzyżowanie Oskara z literackim Noblem. Marzanna Leszczyńska CZĘŚĆ DRUGA Autor tekstu dr Robert Wójcik Mierzęcin – zanim opadną liście Wielką inspiracją do napisania tej chwili wspomnień, tej garstki myśli wieczornych….nie był tylko magiczny park w Mierzęcinie….była też lektura za moich czasów szkolnych – To była wspaniała powieść wybitnego Polskiego pisarza – Władysława Reymonta. Kochałem wszystkie pory roku w Mierzęcinie – przeżyłem ich dziesięć w skali czasu – łącznie czterdzieści – ale moją najukochańszą była jesień – barwna, słoneczna, mglista, deszczowa czasami smutna, ale zawsze sprzyjająca pewnej refleksji. Jak ja to wszystko widziałem – chyba barwnie i z emocjami – jak mi to pomogło w moim życiu ? – czułem jedność z przyrodą, ziemią i tworzenie jej wartości – niepokalanej wartości – jej cudu zbiorów płodów ziemi, jej cudu kolorystki, zapachu, cudu przebarwienia liści, dywanów kolorów i pewnej refleksji o przemijającym życiu . Nie wspomnę o widokach tam – w Mierzęcinie. Wiem, że nie dałem wszystkiego czego chciałem od siebie – ale, chciałem tylko być uczciwym – i robić wszystko, aby być zgodnym z naturą każdego roku – tych czterech pór – szczególnie jesieni. Ukłon dla niej – pozostaje jak pocałunek w rękę dla ukochanej mamy. Pokochałem to przesłanie, które mi powierzono… starałem się być dobrym gospodarzem, a przy tym obserwatorem tego co mnie otaczało i co mnie spotkało – jeśli czegoś nie dopełniłem lub zaniedbałem – przepraszam. Władysław Stanisław Reymont wychował się na wsi, która stała się szczególnie bliska jego sercu – może więc odrobinę dziwić, że „Chłopów” musiał pisać aż dwa razy. Ja też tak bym to zrobił – praktycznie robię to w każdy wieczór, myślami, wspomnieniami, które żyją cały czas – i to dziwne, ale te moje tęsknoty są związane ze wsią Mierzęcin, rozbudowane tą powieścią , którą praktycznie znam na pamięć. Cały czas do dziś sny malują te obrazy – może są te myśli blisko przemyśleń Reymontowskich Lipc, a może tych barwnych wspomnień związanych z Mierzęcinem ? . Zawsze miałem poczucie i przekonanie , że wszystkie ziemie w mojej obecnej ojczyźnie , były małymi ojczyznami różnych narodów, poprzeplatanych różnymi dziejami historycznymi . Nie wiem – ale ja tak to czuję, chociażby dlatego, jak odwiedzam stare cmentarze. Mierzęcin – to też wieś – wieś z historią sięgającą prawie XIII wieku. Dla ciekawych – przystępując do końcowej redakcji pierwotnej wersji, Władysław Reymont uznał, że nie oddał we właściwy sposób chłopskiego życia ( dziś to się nazywa rolniczym życiem) – a ja wszystkiego tego też doświadczyłem. Zobaczyłem, dotknąłem i chyba zrozumiałem dlaczego to zrobił (może już dziś w sposób inny). Nie mnie się porównywać do tak wspaniałego pisarza , ale tak mi się wydaje i raczej o tym jestem przekonany – że piękno tego co dostrzegł nasz wybitny Noblista , tego co kochał najbardziej – prawdziwości postrzegania świata, prawdziwość przyrody i jej cyklu, tej szorstkości życia i jej okrutnej prawdy na tle zmieniających się pór roku – trudno było opisać. Doszedł jednak do perfekcji opisu. Pisarz – swą gotową prawie powieść podarł i postanowił spróbować jeszcze raz – coś niebywałego. A dziś, po ponad 100 latach …. Jego powieść jest malowana w obrazach – nominowana do „Oskara”. Coś w tym jest magicznego, ponadczasowego. Chłopi zaczęli ukazywać się w „Tygodniku Ilustrowanym” w styczniu 1902r. Już pod koniec roku opublikowano wydanie książkowe pierwszego tomu. Nie wiemy, jak bardzo druga wersja różniła się od poprzedniej. Najwidoczniej jednak była to właściwa decyzja, bo książka osiągnęła niebywały sukces. Reymont stworzył powieść nie tyle o wsi polskiej, co o wsi w ogóle. Dzięki udanym tłumaczeniom wzbudziła ona żywe zainteresowanie za granicą. Czytelnicy całego świata dostrzegali w niej coś lokalnego, wywoływała nostalgię za umykającym światem zmieniającej się wsi. W 1924 r. Reymont otrzymał najwyższe wyróżnienie literackie – NAGRODĘ NOBLA. Poparto je wyjątkowo krótkim uzasadnieniem: „Za wybitny epos narodowy, …. Panie Boże !!! – czy „Chłopów” – naszej wyjątkowej społeczności, której zawdzięczamy nasz chleb powszedni – czy piękna tworzenia pracy w czterech porach roku, które jest w rytmie niezmiennym naszego architekta świata – słońca. Często się zastanawiam, czy to człowiek swoją pracą, czy przyroda umalowali ten obraz. Obraz, za którym tak tęsknimy i często my „miastowi” uwielbiamy jeździć i przebywać, utożsamiać się z nią…z wsią i jej krajobrazem. Tak, odwiedzając naszych rodziców, dziadków, krewnych, znajomych na wsi , potem szukając grobów tych bliskich , których już nie ma… budujemy swoje wspomnienia i tęsknoty. Chyba nie ma rodziny w naszym kraju, która nie ma powiązań z wsią. Kochamy to robić, szkoda tylko, że robimy to nieczęsto i sporadycznie – za zwyczaj w czasie uroczystości rodzinnych, różnego rodzaju świąt czy innych okoliczności. Tak – tęsknimy za tym rosołem i kluskami, pierogami które robiła nasza babcia czy mama. Czujemy zapach sadów i dojrzewających tam owoców, chodzimy po bursztynowych parkach jesienią i podziwiamy piękno przyrody – czasu który bezpowrotnie już minął, ale dobrze, że jest powtarzalny. Tylko my z każdym rokiem stajemy się inni – chyba bardziej refleksyjni i delikatni. Dziś nie będzie wspomnień – niech one zostaną w moich myślach. Słońce już dawno zgasło, schowało się za ciemną półkulę, tylko czarne i ciemne niebo zostało. Ktoś uderzył w szybę okna – może to niemy znak stamtąd lub dziwny, zabłąkany ptak. Zaczął podać deszcz , krople odbijają
MIERZĘCIN – ZANIM OPADNĄ LIŚCIE Dowiedz się więcej »