Author name: Rafał Wilk

Żużel po gorzowsku …

Gorzów Wielkopolski – to miasto które mnie zadziwia nieustannie – nie samo miasto – ale szeroka grupa ludzi, którzy mają wpływ na jego rozwój i jego przyszłość, a przede wszystkim na finanse Gorzowian Wielkopolskich. Uważam, że raczej na ich upadek. Obawiam się, że jeśli tak dalej będzie to Gorzów Wielkopolski stanie się miastem z pustą kasą. Meritum sprawy to ŻUŻEL I STAL GORZÓW. Stal Gorzów ma ogromne długi i walczy o przetrwanie. To już jest nie afera, tylko wydaje mi się, że pewnego rodzaju skandal, którym prędzej czy później według mnie – powinna się zająć prokuratura. Jeśli się zajmie, to współczuję przede wszystkim radnym, którzy poparli i podpisali się pod projektem ratowania gorzowskiego Klubu Stal Gorzów. Skąd się wzięło ponad 13 mln długów Stali Gorzów? Oto szczegóły. Brak kontroli nad kosztami, nadmierne wydatki na kontrakty dla zawodników czy też gorszy wynik sportowy. Takie są przyczyny kilkunastomilionowych długów w Stali Gorzów. 13,3 mln zł – tyle na koniec października 2024 wynosiły długi Stali Gorzów. Tak wynika z audytu, który na zlecenie Ekstraligi Żużlowej przeprowadził specjalny audytor, który przygląda się każdym finansom z klubów „najsilniejszej żużlowej ligi świata”. Co składa się na zadłużenie Stali? Największe są zobowiązania od pożyczkodawców-sponsorów, którzy pomogli klubowi spłacić w październiku 2024 najpilniejsze zobowiązania wobec zawodników. Im Stal zalega 5,84 mln zł, a 3,3 mln zł na koniec października wynosiły też zobowiązania handlowe. Także 3,3 mln zł to kredyty. Stal ma ich trzy. Jeden – na 300 tys. zł – jest wymagalny do spłaty w maju 2026, a więc za niespełna półtora roku. Kolejny 1,0 mln zł kredytu w rachunku bieżącym trzeba spłacić do czerwca 2026, a pozostałe 2,0 mln zł do września 2026. Spółka Stal Gorzów ma też 0,86 mln zł zobowiązań leasingowych. Rok obrachunkowy w klubach żużlowych liczy się od 1 listopada do 31 października. W okresie, który obejmował sezon 2023, Stal SA miała 22,269 mln zł przychodu i zakończyła tamten rok stratą 83 tys. zł. Kolejne dwanaście miesięcy, a więc te obejmujące ostatni sezon, zakończyły się przychodem w wysokości 24,572 mln zł. Strata wyniosła jednak prawie 5,719 mln zł. Z czego ona wynikała? W ostatnim roku ( 2024) na kontrakty zawodników poszło 13,246 mln zł i był to 17-procentowy wzrost wydatków w stosunku do sezonu 2023, w którym wydano 11,330 mln zł. Anders Thomsen zarobił 3,512 mln zł, Martin Vaculik – 3,333 mln zł, Szymon Woźniak – 2,278 mln zł, Oskar Paluch – 1,796 mln zł, a Jakub Miśkowiak – 1,550 mln zł. W górę – o 22 proc. – poszła też organizacja meczów. Klub wydał na nią 6,496 mln zł (rok wcześniej było to 5,291 mln zł). Więcej trzeba było wydać także na wynagrodzenia pracowników. Tu wydatki wzrosły o 10 proc. i wynosiły 2,534 mln zł. Procentowo w górę najbardziej poszły jednak koszty administracji (z 477 tys. na 957 tys. zł, a więc o ponad 100 proc.) oraz koszty szkolenia (z 1,327 mln zł na 2,172 mln zł, czyli o 63 proc.). Zdaniem autorów planu naprawczego kłopoty finansowe Stali wynikały z kilku powodów. Jednym z nich jest niekorzystna umowa na organizacją turnieju Grand Prix, za którego prawa trzeba zapłacić 500 tys. euro (czyli tyle samo co na Stadionie Narodowym). Kolejny powód to odejście po sezonie 2022 Bartosza Zmarzlika i zmiana prezesa, co spowodowało, że trzej pozostali liderzy wynegocjowali podwyżki na poziomie swojego odchodzącego kolegi. Stal nie dość, że straciła wówczas sportowo, to także finansowo. Kolejną przyczyną był też spadek liczby kibiców. Na zadłużenie wpływ miały też inwestycje, jakie klub przeprowadził w latach 2021-2024. Były to m.in. budowa lóż w dolnej części trybun (1,317 mln zł), budowa odwodnienia liniowego (506 tys. zł), budowa trybun VIP pod wieżyczką sędziowską (225 tys. zł), położenie nowej nawierzchni w parku maszyn (196 tys. zł) czy leasing obiektów garażowych (195 tys. zł). Łącznie na inwestycje przez cztery lata poszło 3,792 mln zł. By wyjść na prostą, Stal zamierza wypuścić akcje, które – w zamian za pożyczkę – dostaną sponsorzy, którzy pomogli w największym kryzysie. By jednak plan się powiódł, akcje – na poziomie 2,5 mln zł – powinno też kupić miasto.( informacje z : „Gorzów Wielkopolski – Nasze miasto” – Jarosław Miłkowski – 10 grudnia 2024) Żenujące to wszystko co się wydarzyło w grudniu tamtego roku na sesji budżetowej. Radni Gorzowa Wielkopolskiego – ZADECYDOWALI – aby dać z budżetu miasta na ratowanie tego „ chorego tworu” – KUPĘ PIENIĘDZY – BO 2,5 MILIONA ZŁOTYCH. To jest dla mnie jakaś kuriozalna decyzja – nie wiem czym poparta. Prezydent Gorzowa Wielkopolskiego – to klepnął … „ Wbrew pozorom wszelkie wątpliwości są podpowiedzią, w jaki sposób skonstruować umowę, aby zabezpieczyć interes miasta. Ta troska jest spowodowana rangą tego wydarzenia. Sport jest bardzo istotny w życiu miasta. Musimy być ze sportowcami w trudnych sytuacjach. Taka sytuacja miała miejsce kilkanaście lat temu w Stilonie, wtedy takiej pomocy zabrakło. Zobaczcie jak długo zajmuje im ta odbudowa. Podanie ręki nie daje gwarancji sukcesu, ale daje ogromną możliwość „ – powiedział podczas sesji Pan Prezydent Jacek Wójcicki. Stare przysłowie się kłania – „  jeśli złapią cię za rękę, mów że nie twoja ręka ” – to chyba puenta tego stwierdzenia Pana Prezydenta… Dyskusja nad zakupem „dziwnych akcji” przez miasto trwała blisko 1,5 godziny. Ostatecznie 12 radnych było za, 5 przeciw, 3 wstrzymało się od głosu. 5 radnych nie oddało głosu. Tym samym miasto Gorzów Wielkopolski kupi akcje od STALI GORZÓW ZA 2,5 MLN ZŁ. Ale to nie wszystko jeśli chodzi o wsparcie miasta. Stal ma otrzymać 2,2 mln na sport profesjonalny. Wniosek jest złożony i czeka. Kolejny jest na 2,5 mln ( według informacji – wywiad WP Sportowefakty 14 grudnia 2024 – Jarosław Galewski a obecny radny – Ireneusz Maciej Zmora – były prezes Stali). To promocja miasta poprzez sport, czyli w tym przypadku organizacja Grand Prix. Do tego dochodzi zakup przez miasto wspomnianych akcji o wartości 2,5 mln, które klub deklaruje odkupić w ciągu trzech lat. Generalnie w kuluarach mówi się, to pewnego rodzaju pożyczka, a nie darowizna. Mówimy zatem łącznie o kwocie 7,2 mln, z czego 2,5 mln ma wrócić. Ciekawe co będzie jak klub zbankrutuje

Żużel po gorzowsku … Read More »

Van Gogh U.S.A…

Zapraszam na krótki film z bardzo dobrą muzyką i niezwykłymi zdjęciami z tragedii 13 lipca 2024 z niezwykłymi fotografiami słoneczników. Naciśnięcie czerwonego kwadratu z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film. Boimy się o przyszłość, bo żyliśmy w najszczęśliwszym czasie w dziejach ludzkości. Teraz wracamy do sposobu, w jaki świat zawsze był urządzony – paskudnie urządzony. Czy raczej nieurządzony – mamy chaos , morderców i ofiary. Przez długi czas nie wiedziałem, dokąd zmierzamy. Dzisiaj już wiem – i cieszę się , że nie mam wnuków. Szkoda tylko dzieci…, może innych – może dobrych polityków ? Czy są tacy? – nie wiem … Niech będą potępieni … Prawie nie mogłem dziś spać, byłem tak bardzo zestresowany. Życie moje o piątej rano, mi mówiło – „Daj sobie spokój”. I rzeczywiście, mnie zabiło w tej otchłani – ale spokojnie – jeszcze jestem. Nie podobało mi się, że w historiach świata zawsze brakuje elementu ludzkiego, takiego uczciwego. Dostajemy listę zmian wiadomości o śmierci polityków, o zamachach, technologicznych innowacji, nowych szlakach handlowych, idiotycznych nowych towarach czy usług… To już nie mój świat. Jutro to widowisko – może być już w naszym kraju – tacy jesteśmy – podzieleni w nienawiści… A ja chciałem napisać to inaczej. I w końcu zrozumiałem, że najlepsze do tego „tortu” – nic nie pisać. Pozwala to oddać głębię życia: nieustannych zmian pokoleń, eutanazji mózgu. Tego, w jaki sposób historia Nas zaskakuje i zmienia, pogłębia w otchłani… Dziś żyjemy chwilą – szkoda… Nic już nie zmienimy – mówię o człowieku… Szkoda tej nadziei… zrodziliśmy się braćmi – żyjemy jak skazani… Bóg jest. Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki. Rafał Wilk

Van Gogh U.S.A… Read More »

Być jak – Andie MacDowell

Taka jest prawda – „nie musisz być młoda, aby być piękną” Witam Serdecznie – jestem mężczyzną – ale wczuwam się dziś w rolę kobiety – jej myśleniem na temat mody i jej trendów… Ale zacznę inaczej – toczy się dyskusja na temat zmiany nazwy Gorzowa Wielkopolskiego – na inną nazwę. Jest wiele różnych propozycji – Gorzów, Gorzów nad Wartą, Kobyla Góra, Gorzów Przystań…. A ja proponuję inną nazwę – San Escobar – to już nie miasto – ale jakieś państwo – a wymyślił je, nie kto inny – tylko Minister Spraw Zagranicznych (Polak) – mówiąc o tym „kraju” – „ mieście” na forum ONZ w Nowym Jorku – dokładnie 10 stycznia 2017 roku. Jeżeli ktoś nie wierzy co opisuję – proszę – niech sprawdzi. Ja jako Wielkopolanin – popieram zmianę nazwy – ale nie z powodu historycznego – tylko z racji tego , że wstydzę się bardzo – że Gorzów w swojej nazwie ma przymiotnik – „wielkopolski”. Nie chcę rozmawiać czy polemizować z decydentami, naukowcami, dziennikarzami związanymi z Gorzowem Wielkopolskim – chcą zmiany – niech mają. Ale proponuję taką światową nazwę – a co – z grubej rury! – wszak macie wspaniałą wieżę Eiffla – tzw. pająka – no i ta nowa nazwa będzie Wam pasować – „ogarniecie świat” – będziecie już wtedy słynni… No już jesteście – chociażby w sejmie – gratulacje. To takie światowe – wszak macie takie aspiracje do lansowania mody w Gorzowie Wielkopolskim – Wróć ! – już teraz mówimy o „San Escobar” – ja jako Wielkopolanin już do Was się nie przyznaję… Cóż ja – jako facet mam powiedzieć ? Chyba tylko tyle, że odnalezienie piękna kobiet w obecnej kulturze gloryfikującej przede wszystkim modę, szpan i kluczący za nim biznes – nie jej młodość, czy dojrzałość, czy starość – jest jakimś ogromnym niedopatrzeniem jej urody i inteligencji – jej dojrzałości. Ona – kobieta – może być „wyzwaniem”, ale dziś – w świecie mediów i fleszy , czy błysków aparatów i po chwili megafonów – a potem na „forach komputerów” w naszym domu, czy na tzw. komórce (fb….) – nie jest to jakimś dobrym zwiastunem. Tak mi się wydaje. Jej życia jest smutne i … Smutne jest to, że nie mamy innego wyboru – upokarza się. I chyba toczy się wewnętrzna dyskusja w jej myślach – dlaczego? Jeśli chcemy być „na siłę” szczęśliwi – to szczęście jest naszym nieszczęściem. Chyba żadna kobieta nie zadała sobie tego pytania? To takie „lustro” w wodzie – dziś jest dobre -bo nie ma wiatru – a jutro jest zamazane – bo jest wiatr. Ale ten „czas” oglądania w lustrze – jest cenny i nie można go marnować – ono jest Jej twarzą. Zmarszczki na czole czy policzkach, siwe włosy – mogą być piękne. Ale to wiele aspektów dojrzałości kobiety, które są niesamowicie urodziwe, ale czasami to pojęcie jest bardzo upokarzające i przykre. Nie oglądaj się za siebie, chyba że chcesz zobaczyć, jak daleko zaszłaś? Wierz mi -ludzie Cię ocenią. Ktoś by powiedział – A po co to pytanie? Chyba każda kobieta podejmuje temat starzenia się i otwarcie mówi o tym (oczywiście w swoich myślach), co sądzi o „społeczeństwie mającym obsesję na punkcie młodości”. – Czy odnalezienie piękna dojrzałych kobiet jest sztuką czasu? Trzeba to tylko czuć i być normalnym jak tykanie zegara. Czas jest cenny i nie można go marnować, a jest tak wiele aspektów dojrzałości, które są. Nie oglądaj się za siebie – patrz na to co dziś i jutro. W kontekście starzenia się nie używaj słowa „akceptacja”.–To sugeruje, że z dojrzałością jest coś nie tak. Ja starzenie się – afirmuję. Nie odmładzam się na siłę, nie staram się wyglądać młodo, tylko zdrowo – być ciekawym. Ktoś kiedyś zapytał mnie, jak to jest tracić piękno? Oburzyłem się. Utarło się, że mężczyźni z wiekiem stają się bardziej interesujący, a My – kobiety – wręcz przeciwnie. To szkodliwy stereotyp, w który kobiety uwierzyły. Trzeba zmienić ten sposób myślenia. Nie musisz być młodą, aby być piękną. Wiek nie jest przeszkodą. Nie musimy gonić za młodością, wszyscy powinniśmy cieszyć się każdą chwilą naszego życia. Wiek – jest w głowie – nie w ciele. A na koniec – to najważniejsze – od pewnego czasu – ktoś lansuje dziwną modę – typową dla „San Eskobar” – zaznaczam – przy oklaskach włodarzy tego miasta „ może państwa”, mediów i innych „poetów”. To jest pokazane na „fb” – muszę powiedzieć jedno – jest to niesmaczne- to mało powiedziane – niezjadliwe nawet wtedy kiedy się jest bardzo głodnym. Jeśli się mylę – przepraszam. To moje odczucia – nie tylko moje – i nie będę przytaczał wielu postów na temat tych obrazów, które widziałem. Najlepsze jest to, że jakaś osoba napisała, że to „poezja” – Droga osobo – Mickiewicz i Słowacki dziś wstali z grobu i każą się puknąć w głowę – ale tak konkretnie. Proszę nie wypisywać takich bzdur. Jaka moda ? – o taka – jak na zdjęciach poniżej – „operetka” z klakierami… Chce się powiedzieć jedno – szybko – byle szybciej i bez smaku – zaspokoić głód – tak jak szybko zjedzony – podły hot dog na stacji benzynowej. Więcej kolekcji – to większy zysk. Cały czas się zastanawiam – czy „etyczna” moda jest możliwa ? – chyba nie w Gorzowie Wielkopolskim – ale w „ San Eskobar” – tak. A ja wolę patrzeć na zdjęcia Andie Mac Dowell (lat 65 , siwe włosy)- Dlaczego? Bo jest naturalna – szkoda tylko, że nie urodziła się w Wielkopolsce. No cóż – wszystkiego nie można mieć – ale Wy – Gorzowianie teraz jak będziecie mieli w nazwie „ San Eskobar” – świat należy do Was. Życzę Wam wszystkiego najlepszego – przede wszystkim – „ dobrego smaku…..” Rafał Wilk

Być jak – Andie MacDowell Read More »

JAKA JEST

motto : „Portret kobiecy” Musi być do wyboru.Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.Naiwna, ale najlepiej doradzi.Słaba, ale udźwignie.Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.Czyta Jaspersa i pisma kobiece.Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,własne pieniądze na podróż daleką i długą,tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.Albo go kocha, albo się uparła.Na dobre, na niedobre i na litość boską. Maria Wisława Szymborska – Włodek ( 1923 – 2012) Bez tytułu ….. W historii zapisało się mnóstwo inspirujących kobiet – Polek, takich jak noblistka Maria Skłodowska-Curie, działaczka społeczna Irena Sendlerowa, czy moja ulubiona poetka – noblistka – Wisława Szymborska. Według danych GUS (2023 rok), jest ich obecnie w Polsce 19 517 000 ( dziewiętnaście milionów pięćset siedemnaście tysięcy). To nasze prababcie, babcie, mamy, siostry, córki, wnuczki…. i przede wszystkim nasze żony. Ogólna liczba Polek i Polaków to 37 766 000 ( trzydzieści siedem milionów siedemset sześćdziesiąt sześć tysięcy), czyli panie stanowią 52 % ogółu ludności kraju. Żyją dłużej od mężczyzn – przeciętna liczba trwania życia wynosi ponad 81 lat – w przypadku mężczyzn to 73,4 lata. Na 100 mężczyzn przypada w Polsce średnio 107 kobiet (w miastach 112, na wsi 101). Są lepiej wykształcone – chcą się uczyć i kształcić. Ponad 60 % absolwentów wszystkich uczelni w Polsce – to kobiety. Płeć męska to tylko 40 %. Przodują zdecydowanie w kierunkach pedagogicznych, ekonomicznych, humanistycznych, językowych, medycznych, przyrodniczych. Kobiety są ciekawe świata – zaczynają w nim dominować. Zresztą , zawsze dominowały i były wielkie. Co inspiruje w kobietach ? Siła do podążania własną ścieżką i mówienia głośno o swoich potrzebach. Upór w dążeniu do spełnienia swoich marzeń i zdolność do niepoddawania się w obliczu różnych trudności. Są doskonałymi „dyplomatkami”. Kobieco „lawirując” są niezwykle skuteczne. One nie są słabe – są zdecydowanie silniejsze od facetów pod względem psychicznym. Są słabsze tylko fizycznie od mężczyzn, ale to ich „niewidzialna” siła. Podziwiam kobiety za odwagę do dokonywania zmian i sprawczość. Są przy tym „malarsko” ciepłe i opiekuńcze, takie łagodne, subtelne istoty – wrażliwe i dobroduszne. Czy rzeczywiście kobiety są tak delikatne, jak pozornie się wydaje? Ze sztuki wielu epok wyłania się obraz kobiety, która z kruchością ma niewiele wspólnego, a wewnętrznej siły mógłby jej pozazdrościć niejeden heros. Wiele z nich potrafiło się okrutnie zemścić na niezbyt wiernym kochanku lub spłatać okrutnego figla. Febila (w innej wersji Ysifile) obiecała ugościć Wergiliusza, kazała mu dostać się do jej pokoju w koszu zawieszonym na linie, a potem odprawiła go z kwitkiem, nie szczędząc mu szyderstw. Według tej legendy Wergiliusz – mimo swych magicznych zdolności – stracił zupełnie głowę dla pięknej Febilli, córki cesarza (w zależności od podania: Augusta, Nerona lub Hadriana). Pewnego razu poecie udało się uzyskać od dziewczyny obietnicę miłosnej schadzki – w nocy miał zostać wciągnięty w zawieszonym na linie koszu do komnaty wysokiej wieży. W połowie drogi podnoszony przez dziewczynę kosz, ku zaskoczeniu i rozczarowaniu Wergiliusza, zatrzymał się i zastygł tak aż do południa dnia następnego, doprowadzając do łez śmiechu tłumnie przybyłych Rzymian. Z kolei Kampaspe miała dosiąść samego Arystotelesa niczym rumaka, obiecując mu słodkie pocałunki, których w rzeczywistości nie posmakował. Ale były też kobiety tak cnotliwe jak Lukrecja, rzymska heroina, która po gwałcie przez syna Tarkwiniusza Pysznego, chcąc ratować honor swój i męża, popełniła samobójstwo. Wymienione postacie (a przykładów jest całe mnóstwo), miały silne charaktery – była w nich moc i wewnętrzna siła pozwalająca na radzenie sobie z przeciwnościami losu. Co jeszcze powinniśmy wiedzieć o kobietach, które tworzą nasz nowy czy stary kanon kulturowy? To nasze przedsiębiorcze mamy, które są w stanie robić kilkanaście rzeczy jednocześnie i zawsze ugotują ciepły rosołek, ulepią ulubione pierogi, upieką przepyszne ciasto, pocerują i wypiorą brudne czy podarte rzeczy, przytulą do snu, przeczytają bajkę… Ona dba o ognisko domowe, o innych, otaczająca opieką, zawsze pomocna, pełna empatii. Odważne prababcie i babcie, które przeszły koszmar niejednej wojny, okupacji, pacyfikacji, obozów koncentracyjnych i stalinowsko-ubeckich czasów. Siostry, która zawsze pomagały w nauce. Córki, które wiedzą , że zawsze mają w nas wsparcie i pomoc. Znajome czy przyjaciółki, które pomagają w realizacji swoich zainteresowań i zdecydowanie lepiej radzą niż niejeden kumpel. Pozostają żony – odważne, kochane, inspirujące – na dobre i na złe – do końca życia – zawsze możemy na nie liczyć. Są oryginalne i nietuzinkowe. Mają własny styl i osobowość. Odmienność jest interesująca, ale żaden mężczyzna przy zdrowych zmysłach nie zwiąże się na stałe z kobietą, która różni się od niego w fundamentalnych kwestiach. Żony podzielają (a w zasadzie rozdzielają) pogląd na życie, posiadanie dzieci, stosunek do pieniędzy, wiary i polityki. To one tworzą stabilny związek, są takim jego lepiszczem, cementem. Żona patrzy w tą samą stronę co jej partner, ale to ona wyznacza kierunek dążenia, to ona buduje przyszłość i powoduje, że marzenia i priorytety się pokrywają. Podobne oczekiwania sprawiają, że zamiar idzie w jednym kierunku – razem przez całe życie. Ważny też jest jej humor, który zawsze ma – jego poczucie to cecha bardzo pożądana. Idealnie, żeby śmieszyły nas podobne rzeczy. Dzięki temu nigdy się nie nudzimy ani… kłócimy o żarty, które jednej ze stron wcale nie śmieszą. To ona potrafi ponurą sytuację obrócić w żart. Łatwiej jest iść przez życie z uśmiechem. A jeśli dwoje ludzi potrafi rozśmieszyć to samo, jest weselej. A kiedy namiętność i pożądanie, które z czasem mogą nieco przygasnąć – ona powoduje, że je rozbudzi, będąc naszą przyjaciółką. Przyjaźń – to piękne słowo, które odbudowuje miłość i przywiązanie do siebie. Bez niej żadna relacja nie wytrzyma długo. Dzięki temu, gdy szał uczuć opadnie, dobra, przyjacielska relacja pozwoli przetrzymać złe chwile. Jest wzajemnym oparciem, łatwiej przechodząc przez kryzysowy czas. My faceci – musimy to docenić. Nie jest łatwo wejść w taka rolę (mężczyźni tego nie potrafią, obojętnieją) i sprostać jej z uśmiechem na ustach. Ale starajmy się to zgrać zgodnie i szczęśliwie do samego

JAKA JEST Read More »

ROZBITE KAMIENNE TABLICE

Wybory i po wyborach… Kraj wspaniały , tylko ludzie …. motto : „A Mojżesz zbliżył się do obozu i ujrzał cielca i tańce. Rozpalił się wówczas gniew Mojżesza i rzucił z rąk swoich tablice i potłukł je u podnóża góry” Tak – kraj wspaniały – tylko ludzie …. ”paskudni.” To moja zmiana – parafraza pewnego powiedzenia – a w zasadzie jednego słowa na końcu – wybitnego Polaka – Józefa Piłsudskiego . Ta druga część zdania została zmieniona – nie będę używał wulgarnych wyrazów – słów – zaczynające się na „K” i ”Ch” – w liczbie mnogiej. Nie ma potwierdzenia na to , że Marszałek to powiedział. Dlaczego jest ono przytaczane ? Nie wiem. Ale coś w tym jest – jest to – że od wieków – My Polacy – po prostu sobą gardzimy i nie lubimy i niestety tak się sami określamy – naszą nację i samych siebie. W ogóle historia tych słów jest fascynująca, bo jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostały wymyślone i przypisane Piłsudskiemu. Ale – nawet jeśli tak było – bardzo dobrze pokazują stosunek Polaków do samych siebie. Jest to cytat powtarzany i przytaczany przez wszystkich – od trzeciorzędnych celebrytów po akademików i nawet znanych publicystów czy pisarzy …. nawet znanych historyków. I nikt nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, czy jest autentyczny. Tacy jesteśmy. Wulgarność, chamstwo stało się powszechne. Nie pochodzę z Lubuskiego , ale chyba zasłużyłem się swoją pracą dla tego regionu – wrzuciłem tam swój kamyk. Wspaniały region – wielu różnych przeciwstawności. Poznałem tam wielu wartościowych ludzi – a pewne powiedzenie, a w zasadzie anegdota usłyszana w roku 2006 – utkwiła mi w mojej pamięci – Gorzowianin i Zielonogórzanin pojechali  razem na wczasy do Egiptu. Gdy płynęli łódką, wyłowili z wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią. A w nim był dżin, który poprosił ich, aby go wypuścili. W zamian spełni ich życzenia – po jednym na łebka. Gorzowianin : – Wybuduj dookoła Gorzowa ogromny mur, żeby odgrodzić moje miasto od reszty tego zacofanego regionu i żeby żadni wsiowi a przede wszystkim ci z Zielonej Góry mi tu nie przyjeżdżali. – OK. Zrobione. Teraz ty – dżin zwraca się do Zielonogórzanina. A ten prosi: – Powiedz mi coś więcej o tym murze. Dżin mówi – otacza całe miasto, jest betonowy, wysoki na kilometr i szeroki na trzy kilometry u podstawy. Mysz się nie prześlizgnie. Zielonogórzanin: – Dobra. Nalej wody do pełna…… Tak … od lat wiadomo, że w województwie lubuskim są dwie stolice. To Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra. Od lat też wiadomo, że mieszkańcy obu tych miast nie za bardzo za sobą przepadają. Skąd to się wzięło? Powody takiego zachowania mieszkańców obu miast są co najmniej dwa. Pierwszy to przede wszystkim to, że Zielona Góra była pierwszą stolicą województwa lubuskiego i przez to mieszkańcy tego miasta umniejszali gorzowianom na każdej płaszczyźnie. Z tego, co mówią mieszkańcy Gorzowa, to właśnie ich miasto miało być pierwszą stolicą województwa, ale ostatecznie wybrano Zieloną Górę i od tamtego momentu już iskrzyło. Drugim powodem, bardziej absurdalnym w teorii jest… żużel! Jak wiemy, kibice Falubazu i Stali od lat się po prostu nienawidzą. Pojedynki pomiędzy dwoma zespołami od zawsze elektryzowały całą żużlową Polskę, bo w tych meczach działo się źle zarówno na torze, jak i na trybunach. Podobnych par złączonych w bolesnym, acz nierozerwalnym klinczu jest więcej. Weźmy Kielce z Radomiem, Olsztyn z Elblągiem, Białystok z Łomżą, Bydgoszcz z Toruniem, Słupsk z Koszalinem, Poznań z Warszawą, Polskę zachodnia z Polską wschodnią…Wszyscy uczestnicy tej nie tylko lokalnej polsko-polskiej wojenki mają dobre wytłumaczenie na wzajemną niechęć. Skończyło się – jesteśmy po wyborach – minęło już parę dni po tym wszystkim. Jest już bardziej spokojnie – ale wzajemny hejt i nienawiść jest nadal. – nadal jest. To widać, słychać i czuć – szczególnie w TVPinfo . Oby nie nastąpił Western, gdzie Olda Surehada będzie grał Michał, a Apanaczi – Danka….. Wszystko możliwe. A gdzie Mateusz – Nasz Winnetou ?. Trochę się schował za squaw….. Za dużo złota w kanonie Breslau. Ona niesie… Pomaga jak może – konie już padły. Mój czas zawodowy już się kończy, chciałbym jeszcze trochę pożyć na starość. Co prawda mój człowieczy zegar często jest u jubilera, ale po naprawieniu jest jak majowe słońce. Tak sobie czasami głośno myślę, patrząc na przeszłość , że najlepsza rada, jaką otrzymałem, to ta dana mi przez życie, a nie przez inne osoby. Dlatego właśnie brzmi ona: słuchaj siebie, a nie innych. Trzymajmy się tego, co sam czy sama – masz i znasz. Nie myśl o tym, czego ci brakuje, co mają inni, skupiaj się na tym, co zostało dane Tobie. Posłuchaj swojego wewnętrznego głosu i własnej wizji tego, jak powinno wyglądać Twoje życie. Ale proszę – nie rozbijaj kamiennych tablic….. Dlaczego tak się nie lubimy ? – gardzimy sobą, tak bardzo o sobie źle mówimy. To była najohydniejsza kampania wyborcza jaką znam – jakie steki obelg na mnie i na moich bliskich – moich przyjaciół, kolegów , członków rodziny , sąsiadów …. Na Twoje czy moje poglądy i wybór – nie kochamy się – to mało powiedziane – nie szanujemy siebie – nienawidzimy się. Trudno dziś siąść do stołu rodzinnego, zjeść obiad razem – odmówić wspólną modlitwę . Wszyscy przeciw wszystkim i milczenie nie jest Złotem – to Tombak – nie Aurum , które jest szlachetne i czyste …. Jak kamienne tablice… Dlaczego Polacy się nienawidzą? Czy Polacy rzeczywiście nienawidzą innych Polaków? Można powiedzieć, że to nasza cecha narodowa? Wydaje mi się , a dziś po 15 października 2023 roku mogę powiedzieć jedno – podział polityczny, spór o kształt Polski, jej rozwój i politykę skanalizował się w prostym podziale – My i Oni. Mohery z lemingami, platfusy z pisiorami, narodowcy z tęczowymi, czarne parasolki z klerem, konfederacja z uchodźcami, unią, kobietami i ponad wszystkim…. Warszawa ( Warsziawiaki) czy pół Polski z Lubelskim , Podkarpackim, Świętokrzyskim – może Europą, czy Światem – Precz z Weberem , Putinem , Baidenem, Unią, Żydami i przede wszystkim „ryżym” – mamy różne poglądy. To tak jak pytanie ? – Pomagać ludziom czy topić ich w morzach, rzekach

ROZBITE KAMIENNE TABLICE Read More »

Szczęśliwe dzieciństwo zapisane w liście…..

O wczesnym dzieciństwie lat 60 -tych i zabawach tego czasu czyli jak bawili się wtedy chłopcy w mieście. Artykuł z okazji Dnia Dziecka. Do napisania tego artykułu, skłoniła mnie kartka , a w zasadzie list mojego starszego brata Krzysztofa, który znalazłem w swoim rodzinnym domu. Szukając starych zdjęć – wpadła mi zupełnie przypadkowo w ręce – Ba ! – chciałem ją nawet wyrzucić – jako jakiś śmieć . Coś mnie tknęło – i powoli zacząłem ją rozwijać , skrzętnie pozaginaną w prostokąty – już praktycznie podzieloną na wiele kawałków czasu….. Jest w opłakanym stanie i zniszczona – w zasadzie to mało czytelne strzępy kratkowanej kartki – ale dla mnie skarb. Tekst czy rysunki zapisane ołówkiem jest słabo czytelny. Widocznie mój brat zawsze ją nosił w kieszeni w czasie zabaw podwórkowych. Jest – jakby to powiedzieć …. wtedy, w naszym slangu wymowy „wymiętolona podwórkowo” Opisał w nim skrótowo różne gry i zabawy naszego dzieciństwa …. Szczęśliwego dzieciństwa. Krzysia już nie ma na tym świecie. Ale jest taka kartka – może list – i jest chyba to Coś w jego treści, czy przesłaniu czasu …. czego już nie doświadczy obecne pokolenie dzieci…. Było to tak – „Bobuś… idziesz na dwór ?!!! … krzyczał przez otwarte okno mojego pokoju mój kolego Piciu. Ja już byłem w pełnej gotowości „podwórkowej” … całus ranny od mamy i po chwili byliśmy całą „eką” (grupą osób) czy „maną” ( inne słowo – grupa dzieciaków – bardzo powszechne w moich czasach dzieciństwa do wyboru drużyny do gry….) na dworze – Piciu, Buki, Krzysiu, Olas , Józef, Krzychu dwa, Wojtas, Romek, Maciej, Szymek, Paweł, Miras, ….. no i ja – najmłodszy. Wiedzieliśmy tylko jedno ….by wrócić z niego na obiad, a potem znów wybiec na resztę dnia… aż do późnego wieczora. Te nasze wieczorne prośby i krzyki „Ma-mo !!!! jeszcze trochę” – słyszalne w promieniu kilkuset metrów – jak nasze mamy nawoływały nas z balkonów czy otwartych okien do ostatecznego pójścia do domu i mycia po naszych harcach podwórkowych i zasłużonego ( według nas …. po podwórkowego) odpoczynku, ze snami o jutrzejszym dniu….. Dzisiaj dzieciaki nie chodzą „na dwór” czy „na pole”. Dziś nie widzę dzieci na podwórkach – absolutnie nie widzę. Nie wiem – może chodzą na spacery, na plac zabaw…. Ale jak już widzę dzieci – wiem jedno – ich podstawową zabawką jest telefon komórkowy – ich wpatrzony wzrok w ekran – to element widoczny w dłoniach każdego dziecka….. Dzieciństwo to „Świat widziany oczyma Dziecka” , świat jego przeżyć, doświadczeń, relacji z innymi osobami (zazwyczaj z ich rówieśnikami, bratem, siostrą, kolegami, koleżankami, ale nie tylko) i skutki tych relacji, to środowisko życia, to więzy rodzinne, przyjaźń grup rówieśniczych, szkoła ( dawniej po naszemu – „lapa” albo „buda”). Dzieciństwo moich kolegów i moje było szczęśliwe – jako dzieci nie byliśmy na pewno czyści, nasze ulubione spodnie (łatane wieczorami przez nasze mamy już po kilka razy) były po podwórkowych zabawach brudne, w skarpetkach pełno ziemi, umorusane twarze – często z siniakami – ale na nich zawsze był uśmiech, radość i chęć wyjścia „na dwór” następnego dnia. Naszą „komórką” był drewniany, z pietyzmem strugany miecz czy szpada, piłka palantowa, kapsel, kulki od łożyska, kamienie, piasek, zrobiona z czarnych majtek czy koszulki – maska „Zorro”, woda w kałuży, proca, kusza czy łuk zrobiony naszymi rękoma, karabin ( koniecznie maszynowy – „Sten”) zrobiony z kawałków drewna przybitych do siebie gwoździami – to były nasze talizmany… Mieliśmy też chyba ogromną wyobraźnię. Tak, w moich czasach dziecięcych były już telewizory – moja rodzina posiadała pierwszy w naszej klatce (po pewnym czasie już mieli pozostali moi koledzy). Pamiętam był to telewizor, który się nazywał „Belweder”. Mieliśmy tez radio „Światowid”. Przypominam sobie, jak był jakiś mecz, wszyscy panowie ( nasi ojcowie) schodzili się do naszego domu i oglądali ten mecz. Moja „eka” natomiast schodziła się aby oglądnąć kultowe bajki, wieczorynki, dobranocki, czy programy dla dzieci. Może przypomnę niektóre tytuły – teatrzyk kukiełkowy – „Koszyk Pani Maglarkowej” z niezpomnianym Pryszczykiem, Nijakim i Giniolem, „ Miś z okienka” , „ Gąska Balbinka i Ptyś”, „Jacek i Agatka”, „ Piaskowy Dziadek”, „Staflik i Spagetka”, „Bolek i Lolek”, „Reksio”, „Miś Uszatek”, „Zaczarowany ołówek” , „Żwirek i Muchomorek”, „Krecik”, „ Koziołek Matołek” , „Rumcajs”, „Pomysłowy Dobromir”, „ Plastusiowy Pamiętnik” . Kultowe nasze programy dla dzieci to była „ Niewidzialna ręka”, „Latający Holender”, „ Zwierzyniec”, „Teleranek”, „Ekran z bratkiem”, „Z kamerą wśród zwierząt” i oczywiście „ Zrób to sam” z niezapomnianym Adamem Słodowym. Oczywiście też były seriale telewizyjne dla dzieci – „Wakacje z duchami”, „Paragon Gola”, „Pan Samochodzik i Templariusze” i słynny „Zorro”, czy „Przygody Robin Hooda” , „…..Wilhelma Tella, „… Robinsona Crusoe”. Każdy z nas chciał być tym tytułowym bohaterem tych seriali . Rekordy naszej oglądalności przebijał serial „ Czterej pancerni i pies” – wtedy podwórko zamierało …. Oczywiście były już kina – naszym ulubionym było kino „ Grunwald” (bardzo blisko naszego domu – bloku ,w którym mieszkaliśmy) , gdzie zawsze w każdą niedzielę o godzinie 11.00 były seanse filmowe z bajkami czy filmami przygodowymi. To był czas emisji przygód Winnetou i jego przyjaciół Old Surehanda czy Old Shatterhanda . Były to filmy z narracją niemiecką ( wtedy jeszcze nie było dubbingu) i bardzo nas śmieszyło w kinie jak Winnetou wykrzykiwał do tzw. „czarnych charakterów” – „Hände hoch” ( ręce do góry !!!) lub mówił do złapanych złoczyńców „ schnelle, schnelle” ( szybko, szybko !!!!) …. Dziwnie to brzmiało w ustach wodza Apaczów Mescalero ubranego w niezwykle barwny strój indiański z charakterystycznym pióropuszem. Pamiętam, jak całe kino się śmiało ( mało powiedziane…. ryczało ze śmiechu) z tych okrzyków w języku niemieckim – przypominające okrutne czasy drugiej wojny światowej…. Coś komuś nie wyszło. Ale to były czasy PRLu i NRD. Nasze ulubione wtedy gry czy zabawy. Było ich dużo. Gra w „Sztekla” lub „Kije”, w „Cipa” lub „Noża” ( wtedy był potrzebny scyzoryk..), „Palanta”, „Kraje” ( też był potrzebny nóż…) , „Chowanego”, we „Węgiere” ( piłka palantowa, którą rzucały i broniły dwie „many” do środka trzepaków po obu stronach naszego podwórka), w „Sera” ( ułożonego z kamieni), w „Monetę” lub „Bejmy”

Szczęśliwe dzieciństwo zapisane w liście….. Read More »

CZWORONOŻNI PRZYJACIELE

motto:„Nie ma innego zwierzęcia, z którym człowiek może przeżyć takie zespolenie duchowe, jak tylko pies” Krzysztof Varga ( pisarz, dziennikarz, krytyk literacki ur. 1968 r) Chciałbym opowiedzieć o moich zwierzętach, moich psach ,które towarzyszą naszej rodzinie przez całe moje życie, są jej nierozerwalnymi, niezwykle ważnymi członkami. Od wczesnego dzieciństwa, jak głęboko sięgam pamięcią zawsze były, zawsze jako członkowie naszej rodziny. Czasami zastanawiam się jak to się stało, że mieszkam z czterema, a piąty często u nas również – przebywa. Takie myśli nachodzą mnie, gdy ktoś ze znajomych, czy obcych komentuje, ”po co tyle psów?”. Cóż mogę powiedzieć…. Odpowiadam, że to Pan Bóg przysłał je do naszej rodziny, bo ich losy były różne i zagmatwane ( o tym napiszę później ), a nasza szczególna wrażliwość na psi los powoduje, że zostają. Znam wiele osób ( większość to kobiety – i chwała im za to….), które z podobną wrażliwością włączają się w poszukiwanie nowych domów dla psów, dają domy tymczasowe, a bardzo często tymczasowość wydłuża się do bycia stałym …. takim na zawsze. Często słyszę, że te kobiety zajmujące się psami, czy bezdomnymi kotami, są śmieszne, nawiedzone i zwariowane…. Te określenia pokazują jakim jesteśmy społeczeństwem. Czy wszystko musi być uporządkowane, posprzątane, sterylne, zimne, więc pozbawione psów, kotów, rybek, zółwi, małych – kochanych różnych myszowatych, gołębi i innych ptaków….. Często słyszę, że takie psy, czy koty, to muszą strasznie brudzić, brzydko pachnieć i pewnie roznoszą choroby. Mogę tylko w tym miejscu powiedzieć, że wiele pokoleń wychowało się w towarzystwie zwierząt i miało lepszą odporność niż pokolenia dzisiejsze. Ważniejsze jednak jest ich istnienie w sensie duchowym, w sensie budowania niezwykłej więzi z człowiekiem, pełnej miłości, tkliwości, a i też tej niezwykłej inności z domieszką dzikości przodków. Jednak nie zawsze tak były postrzegane. Przekazy biblijne podkreślają całkowite podporządkowanie świata roślin i zwierząt człowiekowi, jako jedynej istocie rozumnej posiadającej duszę. Nie zamierzam też prowadzić dywagacji na temat, czy zwierzęta mają duszę czy też nie, dla mnie ważne jest to, że są i to właśnie takie. Człowiek postawiony tak wysoko, przez wieki potrafił i potrafi do dzisiaj robić różne okropne rzeczy ze zwierzętami, traktując je bardzo przedmiotowo. Naukowcy uparcie publikowali w wynikach swoich badań, w których więź między zwierzęciem domowym, szczególnie psem a jego właścicielem, uważali za wynik potrzeby zapewnienia sobie przez nie poczucia bezpieczeństwa i źródła pokarmu… głoszono, że pies to istota żyjąca, odczuwająca komfort lub dyskomfort, a także podstawowe uczucia np. pragnienie, głód, bezpieczeństwo, jednak nie obszerną gamę emocji przynależną człowiekowi. Mimo że świat się zmienia, to do dzisiaj pokutuje postrzeganie psów przedmiotowo i zdarza się, że przez to staje się to dla nich tragedią. Informacje o psach, które kogoś pogryzły wzbudzają zawsze w społeczeństwie złość na psy, a może w takich wypadkach powinno się przyjrzeć ich właścicielowi, bo one są takie – bo tak właściciel je wychował, tak je traktował, że potrafiły tak postąpić. Psy tracą życie, a właściciel wychowuje kolejne pokolenie psich morderców. U wielu osób sytuacje takie wywołują przerażenie, to całkiem zrozumiałe. Wobec wszystkich zwierząt należy zachować dystans i ograniczone zaufanie, co nie znaczy, że nie możemy mieć psiego przyjaciela. Wszystko zależy od nas, od naszych dobrych uczuć i wrażeń. Zwierzęta wydobywają i pokazują tę piękną stronę człowieka, bezinteresowną miłość, czułość, empatię. Takich właśnie ludzi spotykamy jadąc do weterynarza z naszym pupilem – psem – i zawsze w rodzinie opowiadamy sobie, że w takich miejscach odzyskujemy wiarę w dobro człowieka. Przy dłuższym czekaniu na wizytę zaczyna się między oczekującymi rozmowa i opowieść o ukochanej czworonożnej istocie i fruwającej i pełzającej…. To może dziwne, ale właśnie w takiej poczekalni spotykamy niezwykłą otwartość, jakby posiadanie zwierząt powodowało, że zaliczamy się do dobrze rozumiejącej się rodziny „zwierzolubnej” niezwykle kochającej, wrażliwej, potrafiącej zrobić więcej dla swojego pupila czy pupilki …. niż dla siebie. Nie ważne, czy jest to wytatuowany bywalec siłowni z maleńkim maltańczykiem, czy też starsza pani emerytka z ukochaną kicią, licealistka z papużką , student z ukochanym swoim szczurkiem… wszyscy tak samo , patrzą na swojego przyjaciela z pełną miłości, trwogą i troską. Nie raz zastanawiałam się nad tym, że dobrze by było w takiej poczekalni , spędzić więcej czasu , aby posłuchać tych pięknych historii, o nadziei, o pięknym, pełnym radości, nieograniczonej miłości życiu ze zwierzęciem czy ptakiem. To tam możemy spotkać dobro, którego na co dzień, tak bardzo nam brakuje. Tam nie ma konkurencji, tam nie trzeba rywalizować, tam człowiek pokazuje tę swoją skrywaną na co dzień miękkość i wrażliwość. Bo czyż o człowieku najbardziej nie mówi jego stosunek do istot słabszych, zwierząt, osób starszych, niesprawnych, niedołężnych, bezdomnych, poszukujących pomocy ?. To tam pokazujemy swoje człowieczeństwo. Nie można być obojętnym, zawsze trzeba mieć tę wrażliwość aby pochylić się nad biedą, cierpieniem, odrzuceniem. Jeżeli wychowujemy nasze dzieci i one od najwcześniejszego dzieciństwa, będą poznawały nasz pełen empatii stosunek do każdej istoty żywej, to w przyszłości i one będą miały tę wrażliwość i nieobojętność. Będą potrafiły reagować na bezmyślne zabijanie i męczenie owadów, żab, ptaków, psów, kotów, oraz innych żywych istot. Wiedza i zrozumienie czym jest życie poza życiem naszego gatunku powinno być jedną z najważniejszych wyzwań etycznych kształcenia podstawowego dzieci. Żyjemy w brutalnym, zimnym świecie, gdzie liczy się siła, niekoniecznie poparta rozumem,…. przekręt, popularność „klikalność‘’ na forach internetowych, głupich, tandetnych, prostackich zachowań ludzi, politycznego kłamstwa, zalewającej wokół tandetnej muzyki, popularnych wystąpień, które należałoby określić zwykłym prostactwem. Chciałoby się krzyczeć – zróbmy coś z tym, czy nikt nie widzi, że coś złego dzieje się ze społeczeństwem?. Gdzie szukać prawdy, mądrości, naturalności? -…..w naturze, zwierzętach, roślinach, krajobrazach, sztuce, muzyce, tańcu, twórczych pasjach, książkach. Tak, … to tam jest ta zdrowa odskocznia od męczącego, nowoczesnego życia. Nic lepiej nie porządkuje myśli, uspokaja, nadaje sens i rytm jak właśnie natura. Pamiętamy jak Jan Kaczmarek śpiewał piosenkę „Do serca przytul psa, weź na kolana kota…”…. tak dawno powstała, a jaka aktualna myśl i piosenka …, niech każdy posłucha…… Czy szczęściem, dla człowieka ma być ciągłe przebywanie w wirtualnej rzeczywistości ? czy to ma być życie?, a gdzie realność i prawda, gdzie uczucia, gdzie bliskość kochającej istoty?, wreszcie gdzie intymność? Patrzę na młodzież i drżę z przerażenia. Wszystko

CZWORONOŻNI PRZYJACIELE Read More »

Scroll to Top