Autor: Marzanna Leszczyńska

EXPO, OSAKA, LAMEL i MYSCREEN PROTECTOR

Z Andrzejem Leszczyńskim prezesem w gorzowskiej firmie Lamel Technology o jej przygotowaniach do udziału w Forum Exportowym z okazji Expo w Osaka 2025, tuż przed wylotem do Japonii rozmawia  – Marzanna Leszczyńska Marzanna L.: Trzeba przyznać, że hasło: „polska firma z Gorzowa Wielkopolskiego zaproszona na EXPO 2025 w Osace”  robi duże wrażenie. Jak to jest w istocie, czy czujecie się wielcy, dumni i rzeczywiście wyróżnieni? Czy to jest jakieś osiągnięcie, prestiż, czy inne firmy zabiegają o taki udział? Andrzej L. : Prawdę mówiąc nie wiem co robią inne firmy. Czy dostają takie propozycje czy nie i czy jeśli otrzymują to je odrzucają. Lamel nie jest firmą, która pracuje po to, aby dostawać laury i żeby ją gdzieś zapraszać. Niedługo upłynie 35 lat jej istnienia. Produkcją i sprzedażą ochron na ekrany telefonów komórkowych i laptopów zajmuje się od 2004 roku. Aby zdobywać klientów bierze udział w targach (najpierw obserwowała innych potem tez sama zaczęła się wystawiać). Na początku były to targi w Hanowerze (2004) a od 2013 dzięki programowi Paszport do Eksportu ruszyła lawina – zaczęliśmy brać udział w innych targach europejskich (Barcelona, Moskwa, Monaco), w USA i Azji (Hongkong , Singapur, Dubaj). W ubiegłym roku byliśmy na około 20 imprezach targowych. Przez te lata pojawiły się różne projekty i odwaga zmierzenia się z różnymi misjami gospodarczymi. Dorobiliśmy się własnych patentów, udoskonaliliśmy linię produkcyjną. Korzystamy z laboratoriów i współpracujemy z uczelniami w Zielonej Górze i Gdańsku . Z tego zrodziły się technologiczne innowacje. Po prostu jesteśmy już zarejestrowani wraz z innymi polskimi i japońskimi firmami na forum kooperacyjnym i jesteśmy wspierani przez  PAIH czyli jednostkę rządowa wspierającą polski biznes za granicą. Szczerze powiedziawszy to mamy spory problem z tym EXPO 2025, ponieważ te przygotowania do niego pochłaniają dużo czasu a my zaangażowani jesteśmy w nasze targi branżowe. Jesteśmy firmą prywatną i musimy pilnować swoich interesów; za wszystko sami odpowiadamy i sami płacimy. Expo to eksperyment, wyzwanie i zagadka. Nie wiemy czym zaowocuje. Będzie to od nas zależało jak je wykorzystamy i w co przekłujemy. Marzanna L : Czy Wasz udział w EXPO 2025 jest dotowany, czy tez sami go opłacacie? Widać, że macie wątpliwości co do sensowności udziału i nie rozpływacie się w zachwycie: Andrzej L. : Tak. PARP pokrywa dużą część kosztów. Jednak ich wymagania są bardzo konkretne i związane z pewnymi procedurami, Nam ciężko się teraz dostosowywać do tych wymagań. Firma działa na swoich zasadach. Nasze pertraktacje  i zaangażowanie w Forum Exportowe przy EXPO 2025 w Osace trwają już pół roku i przyznać muszę, że nie raz chcieliśmy z tego zrezygnować. Przez ten czas działalibyśmy w innym obszarze i na innym polu i prawdopodobnie byłoby to bardziej opłacalne. Z drugiej strony trzeba wychodzić z własnej strefy komfortu. Expo jest – nie powiem – pewną pokusą; jest ciekawe i wzbudza chęć zmierzenia się z czymś nowym, z czymś co pojawiło się po 20 latach aktywności wystawienniczej . Marzanna L. : Na czym miałby polegać udział w Expo 2025 marki MyScreen Protector ? Jaka jest przewidziana jego rola? Co już wiecie o tym przedsięwzięciu ? Andrzej L : Na razie wygląda to imponująco i fantastycznie. Na tę okazję na jednej z wysp został wybudowany na stałe drewniana konstrukcja w kształcie pierścienia wchodzącego w morze okalajacego teren wystawienniczy. Pawilon Polski w Osace ma pokazać siłę Polski w jej potencjale osobowym odziedziczonym po przodkach, pełnym idei i kreatywności, będącym w stanie przynosić największe wartości w przyszłości. Motto wystawy to „Heritage that drives the future”. Mają być więc tam zgromadzone w sposób symboliczny polskie akcenty (wartości). Natomiast nasi pracownicy mają oklejać telefony gościom foliami ochronnymi w tym ozdobnymi zawierającymi polsko-japońskie motywy graficzne oparte na kwiatach i ziołach pokazywane też w nowoczesny sposób (hologramy 3D) w pawilonie Polski. W miejscu, w którym odbędzie się Forum będzie stał bodaj fortepian, na którym ktoś na żywo będzie grał muzykę Chopina a inna firma będzie częstować polskimi smakołykami.  Będzie to dzień w wybranym do tego celu hotelu, na który zaproszono około 200 polskich i japońskich firm celem zbudowania kooperacji między nimi . Będą też delegacje organizacji samorządowych i rządowych z Polski. Marzanna L.: Czy władze miasta Gorzowa Wielkopolskiego wiedza o tej inicjatywie? Czy pomogły w jakiś sposób? Andrzej L.: Pomagał nam Gorzowski Ośrodek Technologiczny jako naukowo-biznesowy instytut miasta Gorzowa Wielkopolskiego. Był pomysł aby zabrać z sobą przedstawicieli Miasta. Niestety nie wypalił. Marzanna L.: Jesteście bardzo zajęci, stale w rozjazdach, trudno się  umówić na dłuższą  rozmowę, Cieszę się jednak, że udało się porozmawiać. Mam nadzieję, ze było warto się angażować i życzę, aby ten poświęcony czas nie został zmarnowany. Jest szybka decyzja i prawdopodobnie będę miała szczęście się przyjrzeć temu wydarzeniu z bliska. Zobaczymy jak wyobrażenia i plany będą się miały w zderzeniu z rzeczywistością.

EXPO, OSAKA, LAMEL i MYSCREEN PROTECTOR Dowiedz się więcej »

Marek Kaźmierski – wystawa w Witnicy

Ósmy marca 2025 roku w Witnicy był nie tylko czczony jako Dzień Kobiet, ale to właśnie w tym Dniu otwarto pierwszą wystawę fotografii Marka Kaźmierskiego z Nowin Wielkich. Zapraszam na krótki film z muzyką i fotografiami. Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie uruchomi go. Marek Kaźmierski utrwala przecudne krajobrazy swojego regionu, a na nich nie tylko florę, ale i faunę, która chętnie mu pozuje do zdjęć. Ilość ludzi, którzy podziwiają Jego dzieła w mediach społecznościowych jest imponująca, komentarzy mnóstwo – ludzi nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Mało kto wie, że fotografia to Jego pasja, która wymaga poświęceń i musi ją godzić z pracą zawodową mechanika samochodowego. Dumni jesteśmy, że w ubiegłym roku ten utalentowany fotograf- amator przyjęty został do Związku Polskich Fotografów Przyrody. Marek Kaźmierski niezmiennie zaskakuje swoimi pracami, ale też miejsce jakim są Nowiny Wielkie jest niezwykle piękne i sposób w jaki na nie patrzy ten fenomenalny fotograf. Ostatnio pokazuje nam fotografie makro i owady jak broszki przypięte na niezwykłych strojach jakim jest wiosenna zieleń przyrody. Pierwsza wystawa zdjęć Marka Kaźmierskiego w Domu Kultury w Witnicy trwała miesiąc. Prace zdobiły korytarze i hol witnickiej instytucji kulturalnej. Prawie wszystkie zdjęcia profesjonalnie oprawione na ten czas pochodziły z regionu , chociaż przygotowana była niespodzianka i trzeba było odgadnąć, które zdjęcia pochodziły spoza regionu. Widać mieszkańcy znają swój teren dobrze, bo zagadka została szybko rozwiązana. Autor prac pokazał tę ekspozycję wielu grupom i była to okazja do wyjątkowych spotkań i rozmów. Cieszy fakt, że wystawa wydała swój owoc współpracy Domu Kultury w Witnicy z Markiem Kaźmierskim i ruszyły warsztaty fotograficzne dla młodzieży, które prowadzi Marek Kaźmierski. Teraz sprawdza się jako pedagog. Mam nadzieję, że fotografie Marka Kaźmierskiego znajdą też inne miejsca swojej ekspozycji. Na pewno pięknie zdobiły by nie jedną salę konferencyjną, nie jedną salę zabytkowego wnętrza. Oczy wyobraźni robią się wielkie. Młyny wiejskie, leśniczówki, dworki, pałace… Czekam na dalsze informacje o nowych wystawach. Marek Kaźmierski to perła wyjątkowa, która wyłowiła się sama, może została wyrzucona na brzeg, a perły trzeba pokazywać i odpowiednio oprawiać. Do tej pory na http://www.idealzezgrzytem.pl ukazały się następujące artykuły o fotografiach Marka Kaźmierskiego z Nowin Wielkich: https://idealzezgrzytem.pl/2024/04/24/gratulacje/ https://idealzezgrzytem.pl/2025/01/31/lubuski-fenomen/ https://idealzezgrzytem.pl/2024/03/24/zauroczenie/ https://idealzezgrzytem.pl/2024/05/14/wierzba-drzewo-lagodnej-melancholii-fotografie-marka-kazmierskiego/ Marzanna Leszczyńska

Marek Kaźmierski – wystawa w Witnicy Dowiedz się więcej »

Pytania do dr Artura Bartoszewicza w Polanicy Zdroju

Druga część spotkania z dr Arturem Bartoszewiczem w Polanicy Zdroju . Jest to kandydat na prezydenta Polski. Część ta dotyczy pytań wyborców i odpowiedzi kandydata. Zapraszam – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi film. Link do części 1 : https://idealzezgrzytem.pl/2025/05/05/majowka-z-polityka/

Pytania do dr Artura Bartoszewicza w Polanicy Zdroju Dowiedz się więcej »

MAJÓWKA Z POLITYKĄ

Pojechałam z własnej, nieprzymuszonej woli – bo tak chciałam. Przyznam, że w moim – nie takim znowu małym mieście – Gorzowie Wielkopolskim nikt nie wpadł na pomysł zaproszenia niezależnego, nie związanego z żadną partią polityczną kandydata na prezydenta – dr Artura Bartoszewicza. Nikt nie był zainteresowany, aby takie spotkanie zorganizować. Tak, chciałam zobaczyć na żywo kandydata na prezydenta Polski – dr Artura Bartoszewicza i pojechałam na spotkanie do Polanicy Zdroju w dniu 2 maja 2025 roku. Przyznam też szczerze, że szybkie pytania i jeszcze szybsze odpowiedzi w telewizyjnych debatach nie są dla mnie sposobem, abym mogła się do kogoś w ten sposób przekonać. Ekspert, któremu nie wybacza się absolutnie nic. Paradoksalnie, to od Niego można dowiedzieć się większej prawdy o kulisach tych wyborów, niż od Pana Krzysztofa Stanowskiego, który zapewniał, że po to właśnie wystartował w tych wyborach, aby ukazać nam rzeczywisty świat. Zapraszam na materiał ze spotkania, z którego się cieszę. Dostałam sporą porcję wiedzy, rewelacyjnie przekazaną zamiast kosztownych kiczowatych wystąpień, które prezentują pozostali kandydaci – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi nagranie ze spotkania. Zdjęcia zrobione zostały podczas spotkania oraz pokazują Polanicę Zdrój w dniu 2 maja 2025 roku.

MAJÓWKA Z POLITYKĄ Dowiedz się więcej »

CHIESA DEL GESU`- Klejnotem Sycylii

Dzień 27 kwietnia 2025 roku jest Świętem Miłosierdzia Bożego. Świetna okazja, aby zaprezentować Chiesa del Gesu` – barokowy klejnot Sycylii – o wyjątkowej estetyce – leżący w sercu Palermo. Giuseppe Tomasi w swojej powieści „Lampart” ( która doczekała się ekranizacji – świetnej zresztą – z rolami Alaina Delona i Claudii Cardinale) zawarł opis Chiesa del Gesu`. Zapraszam na zdjęcia, muzykę niebiańską i tekst – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką.  Będąc tu w Palermo oczywiście wiele osób podpowiada, co zobaczyć, ale nikt nie umie wystarczająco wyrazić co zobaczysz, gdy wejdziesz do środka Chiesa del Gesu`. Jest to tym bardziej zdumiewające, że nie spodziewasz się szoku, bo z zewnątrz Chiesa del Gesu` jest bardzo skromny. Kto wie, pewnie jest to nawiązanie do całej nauki Jezusa, dopiero będąc w jej środku, praktykując i poznając ją odkrywasz jej bogactwo, piękno i działanie na Twoją osobę. Tak, to prawda, wrażenie po przekroczeniu progu tego kościoła – zapiera dech w piersiach i to natychmiast. Kościół nie należy do największych. Harmonia, którą tutaj zaprojektowano w genialny sposób w tej ilości szczegółów i bogactwa sztukaterii, dekoracji, inkrustacji, fresków ( ale przede wszystkim jakość, kunszt – wszystko doskonałe) – kompletnie człowieka bezradnie rozkłada emocjonalnie. Rodzi się myśl, przebija się, że absolutnie jest to coś najpiękniejszego, co dystansuje piękne dzieła, które już poznałam – widziałam do tej pory( Boże, ile już tego było!). Chiesa del Gesu` zwany też jako Casa Professa powstał w XVI wieku. Jego twórcą jest jezuicki architekt Giovanni Tristano. Jest to architektura barokowa późnomanierystyczna. Rzeczywiście, kościół idealnie wpisał się w definicję manieryzmu jako dążenia do doskonałości formalnej i technicznej dzieła, jego wysubtelnienia, wyrafinowania, wykwintności i jednocześnie połączenia ze swobodą formy. Został zaprojektowany by inspirować wiarę i podziw. Jest świadectwem oddania Jezuitów Bogu i pokazał ich zaangażowanie w tworzenie miejsc o głębokim pięknie. Pozostał świadectwem artystycznej i duchowej spuścizny zakonu Jezuitów na Sycylii, promował katolicyzm podczas kontrreformacji, służył jako centrum edukacji i pracy misyjnej. Każdy centymetr powierzchni wnętrza Chiesa del Gesu` wypełniony jest barokowym kunsztem, aż oczy bolą od podziwu. Łączy sztukę sakralną z historią wywołując efekt niepowtarzalnego doświadczenia. Spektakularną częścią jest trybuna apsydy w marmurowym materiale, płaskorzeźbami Gioacchino Vitagliano. Na mnie piorunujące wrażenie zrobiły freski, które wyłoniły się w swojej genialności wykonania, ilości i w połączeniu z tymi marmurowymi misternymi dekoracjami. Ściany i sufity są jak gobelin sztuki religijnej, żyjący, a właściwie tętniący dramatycznym życiem nie tylko Jezusa i Maryi. W tych postaciach jest tyle światła, odnosi się wrażenie, że one się poruszają, płyną czy fruwają… Ma się wrażenie boskiej obecności, mistycyzmu. Chyba nigdy wcześniej nie towarzyszyło mi takie odczucie. Są spektakularne nie w taki sposób jakie wywołuje bogactwo materialne , jest to inny rodzaj wielkości i potęgi. Antonio Grano jest autorem fresku z I połowy XVIII wieku przedstawiającego adorację Dzieciątka przez Trzech Króli. Kościół Gesu` nie zachował się w pierwotnej formie. W XVII wieku został rozbudowany, a w 1943 roku został zbombardowany. Jego odrestaurowanie zakończyło się właściwie dopiero w 2009 roku. No cóż.. Jaki budżet jest w stanie udźwignąć remont i utrzymanie na bieżąco całego dziedzictwa Palermo ?… Jest to miasto dużych kontrastów i widocznego ubóstwa ludzi. Żebractwo jest widoczne – zarówno to podszyte cwaniactwem i chęcią łatwego zdobycia pieniądza jak i prawdziwej biedy, która ściska serce. Siedząc w ogródku restauracji i pijąc kawę podszedł młody, śniady mężczyzna dobrze ubrany z dzieckiem na ręku próbujący wyprosić pieniądze – doprawdy chciało się powiedzieć: Jesteś zdrowy, nie wstyd ci? A jaka złość się odmalowała, gdy nic nie wskórał. Człowiek boi się, gdyby nie tłumy wokół, spodziewałabym się agresji. I drugie doświadczenie w tym samym miejscu gdy podchodzi nieśmiało otyła, niemłoda kobieta z dwójką małych, umorusanych , na wpół dzikich dzieci jedno na ręku – wyciąga rękę, w oczach widać, że dostała wcześniej odmowę i tym razem nie spodziewa się „sukcesu”. Gdy otrzymała pieniądz, otarła łzy i ze wstydem i zażenowaniem , ale też wdzięcznością – odeszła. Chiesa del Gesu` na zewnątrz ze swoją majestatyczną kopułą, dwiema bliźniaczymi dzwonnicami podkreślającymi sylwetkę kościoła jest widocznym elementem panoramy Palermo. Otoczona jest ulicami starego miasta. Jedne są prawie puste, bardzo zaniedbane, ale zaraz są te szerokie po, których chodzą tłumy ludzi, a we wnętrzu kamienic mieszczą się ekskluzywne sklepy. W pobliżu tego kościoła położony jest tętniący życiem targ Ballaro`. Jest to niezwykłe miejsce, takie jakby z innego wymiaru czasowego. Przede wszystkim scala targu, jego wymiary są potężne. Mieści się wśród tych starych domów, ruin, zabytków, na stołach wyłożone są smakowitości – przede wszystkim owoce morza, ryby. Wygląda to bardzo apetycznie. Proszę sobie wyobrazić jak wśród tych kręcących się tam tłumów ludzi – turystów, egzotycznych ludzi ubranych dziwnie, po muzułmańsku, biegających dzieci, kupujących i degustujących ludzi słychać śpiew – przepiękny tenor jak wyciągnięty z opery należący do sprzedawcy, który zachęca do kupna swoich towarów. Taki rasowy Włoch, czarny, nieduży, krępy. Targ Ballaro` to kultura, nie tylko miejsce zakupów i konsumpcji. Chiesa del Gesu` to nie tylko miejsce piękne i historyczne, ale pozostaje do dzisiaj aktywnym miejscem kultu i kulturalnym punktem orientacyjnym w Palermo. Marzanna Leszczyńska Do tej pory na http://www.idealzezgrzytem.pl o tematyce Sycylii ukazały się następujące artykuły : https://idealzezgrzytem.pl/2025/04/03/topienie-marzanny-na-sycylii/ https://idealzezgrzytem.pl/2025/04/07/pablo-picasso-w-palermo/ chttps://idealzezgrzytem.pl/2024/11/27/o-sycylii-w-gorzowskim-klubie-pttk/

CHIESA DEL GESU`- Klejnotem Sycylii Dowiedz się więcej »

Pisanki w Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu

W Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu Wielkanocny wystrój. Zapraszamy na wrażenia oraz zdjęcia z muzyką, a przede wszystkim zachęcamy do odwiedzenia tego muzeum. Marzanna Leszczyńska z Aleksandrą Telec Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film ze zdjęciami i muzyką. Muzeum w Gorzowie Wielkopolskim wypromowało pisankę jak chyba żadna miejscowość w Polsce twierdzi – była ,wieloletnia z-ca dyrektora muzeum -Grażyna Tyranowska. Od przeszło 50-lat organizowany jest w naszym mieście konkurs na pisankę- w ten sposób zgromadzono masę arcydzieł można powiedzieć. W Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu pisanki znalazły swoje godne miejsce i odpowiednią oprawę – tutaj prezentują się okazale. Niczym korale na szyi kobiety, pisanki są „koralami” dla młyna. Piękne to mało powiedziane, są dziełami sztuki. Trzeba mieć sokole oczy, anielską cierpliwość, wyczucie w rękach żeby taką misterną pracę z tysiącem szczegółów na tak kruchym materiale – wykonać. Opiekun ekspozycji Pan Sebastian Zborowski informuje nas, że specjalizują się w ich wykonaniu całe rodziny, pokolenia, a umiejętności w ich mistrzowskim wykonaniu doskonalone są przez lata całe i nie nabędzie się ich w ciągu jednego roku. Poza tym te, których zawartość nie jest odpowiednio wysuszona po czasie się psują i mimo pięknego wykonania trzeba je utylizować. Pochwalił się też, że pracownicy Zagrody Młyńskiej będą uczestnikami warsztatów, na których tworzy się pisanki. To z pewnością będzie wartościowe doświadczenie, a opowieści o pisankach będą jeszcze ciekawsze i bogatsze. Pan Sebastian opowiada o tym co się dzieje w Zagrodzie Młyńskiej pasjonująco, bacznie obserwuje nasze zdziwienie, czeka na pytania, reakcje i jeśli tylko zwiedzający wykazuje zainteresowanie chętnie poświęca mu czas. Jak nam powiedział zdarzyła się grupa, która oceniła, że w 15 minut zwiedzi Zagrodę Młyńską i pojedzie jeszcze do Witnicy. Tymczasem opuścili Zagrodę po 5 godzinach, a Witnicę przełożyli na inny termin. Błędem jest przekonanie, że skoro byłem już raz we Młynie to już wystarczy, już wszystko widziałem i wiem. Jest to miejsce dynamiczne, zmieniające się, rozwijające się, rozkwitające, w którym nie ma powtarzalności. Wielu już to odkryło i zaglądają tutaj często, bo czerpią inspirację do strojenia swoich wnętrz. Tutaj jest oryginalność, artyzm, polot, tradycja. Jeśli komercja to nie twoja bajka i uważasz ją za globalną sieczkę – Zagroda Młyńska zaspokoi twoje oczekiwania. Zachwycają techniki wykonania pisanek, kolory, motywy, artyzm, wyobraźnia twórców. Te zgromadzone z lat ubiegłych, wysoko nagrodzone mają swoje honorowe miejsca i godny opis. Co ciekawe są też prace dziecięcych talentów. Dzieło bez twórcy istnieć nie może, jakże często ten twórca jest niewidoczny. W sali głównej na dużych banerach można zobaczyć też twórców, nie pozujących, ale uchwyconych naturalnie. Wystawie towarzyszą rzeźby piety bo Wielkanoc jest świętem Zmartwychwstania Chrystusa , ale zanim to zrobił najpierw okrutnie cierpiał i umarł na krzyżu jak człowiek. Odwiedzajmy Zagrodę Młyńską, pokazujmy ją dzieciom i wnukom. Jak zwykle tegoroczny wystrój jest przepiękny. Pamiętajmy, że już drugiego takiego nie będzie, ponieważ tutaj panuje niepowtarzalność. Marzanna Leszczyńska z Aleksandrą Telec. O konkursie na pisankę organizowanym przez muzeum już od 50 lat opowiada dr Mirosław Pecuch : https://idealzezgrzytem.pl/2023/04/19/muzeum-gorzowskie-a-w-nim-pisanki-zapisane-swiaty/

Pisanki w Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu Dowiedz się więcej »

PABLO PICASSO W PALERMO

Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką. Zapraszam – Marzanna Leszczyńska W Palazzo Reale di Palermo na Sycylii można oglądać wystawę prac Pablo Picasso. Wystawa trwa do 4 maja 2025 roku, a potem prace wrócą do swoich właścicieli – w różne strony świata. Jakże inny to Picasso od tego, który był mi znany dotychczas. Zaprezentowane prace to damskie portrety, hiszpańska corrida, gołębie inaczej ujęte niż ten słynny gołąb pokoju, krajobrazy. Mniej kompozycji. Wystawa prezentuje również czarno – białe fotografie Mistrza – bardzo oryginalnie uchwyconego – nie tylko jako artystę podczas pracy, ale jako człowieka z poczuciem humoru. Jest Pablo Picasso przyjmujący pozę baletmistrza, umalowanego jako klaun, biorącego kąpiel w wannie, płoszący gołębie, w domowym stroju. Niby zwyczajne fotografie, bo nie pozowane, ale jednak niezwyczajne… Czy my mamy takie swoje zdjęcia ? Ta wystawa to nie tylko obrazy, fotografie Mistrza, ale również ceramika i film – ciekawy na którym możemy zobaczyć Pablo Picasso jak spod jego ręki wychodzi ceramiczny gołąb, jak kreśli na ścianie swoje malowidło. Na ścianach sali wystawowej Palazzo Reale di Palermo wyświetlają się hologramy jego autografu, sentencji : „Gdy miałem 4 lata malowałem jak Rafael, ale przyszedł w życiu czas malowania jak dziecko.” Marzanna Leszczyńska

PABLO PICASSO W PALERMO Dowiedz się więcej »

Topienie Marzanny na Sycylii

O Pierwszym Dniu Wiosny spędzonym inaczej niż zwykle, czyli bez ciasta, kawy i lampki wina w gronie pamiętających ludzi – autentyczna Marzanna. Wyjechałam na Sycylię – a czemu nie….Warto robić takie wagary i uciec od imieninowego stołu… Zapraszam – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film ze zdjęciami i muzyką. Pierwszy dzień wiosny czyli 21 marca 2025 w Gorzowie Wielkopolskim był chłodnym dniem. Wcześniej zdarzyło się parę ciepłych słonecznych dni, ale skończyły się. Trzeba dalej nosić kurtki zimowe, nawet czapki. U mnie w ogrodzie wyszła i zakwitła cebulica syberyjska, ale na duży niebieski kobierzec trzeba jeszcze poczekać. Zaczęły się przebijać liście tulipanów, żonkili. Drzewa bezlistne. Pierwiosnki, krokusy to wiadomo już są. Ten dzień moich imienin spędziłam w Palermo i w niedalekim Rezerwacie Zingaro. Słonecznie, ale bez upałów. Woda w morzu zimna, nie do pływania, ale weszłam ( i to po szyję), aby dokonać jako autentyczna Marzanna symbolicznego rytuału nazwijmy to jej topienia. Chociaż wszyscy w Polsce radośnie oznajmiają, że wiosna już przyszła – ja dopisuję, że jednak zimy żal… Tu w rezerwacie Zingaro, gdy chodzi się po brązowych od koloru ziemi drogach i kamieniach, aby dojść do urokliwych zakątków rezerwatu, aby zobaczyć z góry malowniczą plażę, czy oazę zachwyca bujność roślin- koper jest chyba 20 razy większy, dżdżownica sunąca pod nogami przypominała węża. Zachwycały kolory intensywnej zieleni w towarzystwie niebieskiego odcienia. Niezwykłe są aromaty, zapachy. Krystaliczna woda. Sycylia to skrzyżowanie największej ilości kultur na świecie. My podążyliśmy arabsko-normańską – tą wybraliśmy jako pierwszą do poznania, bo zachwyciły nas zabytki. Średniowiecze, ale tutaj czas odbicia przez Francuzów terenu, który zajmowali Wikingowie. Efekty tego zapierają dech w piersiach. Roślinność na tle średniowiecznych budowli zarówno tych najcenniejszych i najmniej zniszczonych jak i ruin i szczątkowych pozostałości stanowi niezwykłe połączenie czego efektem jest po prostu – naturalne, czyste, nieskażone piękno. O Sycylii pojawiła się na http://www.idealzezgrzytem.pl relacja ze spotkania z wytrawnym przewodnikiem w gorzowskim PTTK, którego zaprosił Zbigniew Rudziński. Wiedza, którą warto wysłuchać : https://idealzezgrzytem.pl/2024/11/27/o-sycylii-w-gorzowskim-klubie-pttk/ Marzanna Leszczyńska

Topienie Marzanny na Sycylii Dowiedz się więcej »

PO CZTERECH LATACH…

Zapraszam na odpowiedzi dr Roberta Wójcika na moje trzy pytania – jak co roku. Dr Robert Wójcik jest autorem wspomnień o nowej historii odbudowanego Pałacu w Mierzęcinie, którego był administratorem w latach 1998-2008. Na początku przypomnę tę historię zdjęciami z tego czasu w towarzystwie muzyki – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką uruchomi krótki film. Na zdjęciach dr Robert Wójcik i Marzanna Leszczyńska na tle pałacu w Mierzęcinie Już cztery lata opisuje Pan swoje wspomnienia związane z nową historią odbudowanego Pałacu w Mierzęcinie. Wystartowaliśmy 8 marca 2021 roku artykułem „ Powrót do Mierzęcina”. Wtedy było to na innym portalu – gdzie przez półtora roku opublikowaliśmy 10 artykułów … po czym oderwaliśmy się i założyliśmy http://www.idealzezgrzytem.pl Na nowym portalu ukazują się dalsze odcinki tych wspomnień. Parę z nich jest do odsłuchania (podpowiem, że wszystkie znajdują się w zakładce „ Mierzęcin według wspomnień dr Roberta Wójcika „ – trzeci kafelek na stronie głównej). Lubię podsumowania, a każda rocznica jest okazją do nich. Zaskakujące jest, że te wspomnienia, które zostały na innym portalu nadal budzą zainteresowanie czytelników, chociaż minęło tak dużo czasu i właściwie tam już ich nie promujemy. Najpopularniejszy odcinek – „Mierzęcin to co zaciera czas” dobiega 26 500 wyświetleń. I co dalej w tym temacie? Jest jeszcze co opowiadać? Mierzęcin – ma wiele tajemnic. Dobrych i złych. Ktoś kiedyś powiedział – jeżeli ci zadają jakieś pytania – to najlepszą rzeczą jest powiedzieć prawdę. Uważam, że we wszystkich swoich artykułach związanych z Mierzęcinem – pisałem prawdę. A pytań od czytelników i od osób związanych z tym magicznym, tajemniczym obiektem miałem wiele… Chyba to jest siła, która ma odzwierciedlenie w poczytności tych artykułów związanych ze wspomnieniami z tym miejscem. Jest to dziwny obiekt – pełen zagadek. Mam cały czas wrażenie, że „ktoś z góry czy z dołu” kontroluje to co chcę opisać we wspomnieniach o tym miejscu. Pani Marzanno – ja tam byłem przez ponad dziesięć lat – praktycznie każdego dnia i nocy – czy to była zima, wiosna, lato , jesień. Ten obiekt, i wydarzenia z nim związane – czy to wczoraj ( mówię o historii) czy w tej nowej historii obecnego wieku są jednym słowem … bardzo dziwne i dają wiele różnych przemyśleń. Nie ma co ukrywać – jestem zaskoczony – mile zaskoczony, że artykuły czy dołączone do nich clipy cieszą się taką poczytnością czy oglądalnością – chodzi o moje wspomnienia związane z Mierzęcinem i clipy Pani autorstwa. Osobiście dla mnie bardzo ważne są opinie ludzi, którzy byli lub są z tym miejscem związani. Mówią mi, że piszę prawdę, ale żebym coś więcej jeszcze napisał – że tak do końca nie było dobrze i pięknie. Dostaję do dziś smsy czy maile od tych osób z podziękowaniami. Powiedzmy sobie szczerze – na razie przywołałem trochę nowej i chyba starej historii tego obiektu – to nie wszystko co mam zamiar jeszcze napisać. Jest jeszcze parę rzeczy dla pióra, które „dojrzewa” i niedługo się ukaże na portalu. Ale muszę koniecznie powiedzieć czytelnikom i ludziom związanych z tym miejscem , że to będzie bardzo zaskakujące… Jeszcze trochę czasu. Mój ucieka – inaczej – jest trochę zagrożony – ale przysięgam – zdążę… Zawsze w swoich wspomnieniach pisałem „łagodnie” o Mierzęcinie. Już nadszedł czas aby to zmienić – powiedzieć czy napisać o nim inaczej…, że to nie był ogród Eden. Zawsze wydawało mi się, że celem w życiu człowieka powinien być hedonizm – maksymalna rozkosz i unikanie wszelkich przykrości. Nie do końca jednak tak jest. Wiele doświadczeń z Mierzęcina , sprawiły mi przyjemność, ale też wymogły pewnej dozy cierpienia. To było w wielu momentach mojej bytności w Mierzęcinie. W okresie początkowym to było „zdobywanie górskich szczytów” – tych najwyższych… o Boże – ile tam było radości… Muszę jednak powiedzieć, że wiele razy towarzyszył mi ból i samotność , które powodowały , że mój cel okazał się cenniejszy, a przyjemność większa, niż gdyby tego cierpienia w ogóle nie było. Ktoś powiedział, że właściwy rodzaj bólu bywa warunkiem odczuwania intensywniejszej przyjemności – jest on ceną, którą okupujemy większą nagrodę. Teraz, kiedy już minęło prawie dwadzieścia lat od mojej przygody z Mierzęcinem i kiedy już jestem na emeryturze często się zastanawiam – dlaczego tak się dzieje? Dlaczego dobrowolnie zgadzamy się na doznawanie bólu, żeby osiągnąć przyjemność? Pani Marzanno – rozstanie z tym obiektem było dla mnie wielkim bólem. A dziś – kiedy piszę swoje wspomnienia o Mierzęcinie – sprawia mi to przyjemność. Jest to jednak przyjemność smutna – to taka „kawa” z fusami. Chyba dlatego, że to się już definitywnie skończyło. Odczułem to kiedy byłem wraz z żoną w tamtym roku w Mierzęcinie. No cóż – wszystko ma swój koniec… 2. Na nowym portalu podjął Pan chętnie jeszcze inne tematy. Jest ich sporo, jak widzę mam do czynienia z człowiekiem renesansu. Ubiegły rok upłynął nam w Gorzowie Wielkopolskim w walce o zmianę nazwy miasta, wybieraliśmy też nowego prezydenta i radnych i w te tematy zaangażował się pan piórem. Dla mnie istotne też było promowanie niezwykłego fotografa naszego pięknego regionu – Marka Kaźmierskiego z Nowin Wielkich. Z wykształcenia jest Pan przyrodnikiem z doktoratem w tej dziedzinie – a konikiem jest kartografia, klimatologia, hydrologia, geologia i chyba … miłość do zwierząt – szczególnie psów, które Pan posiada. Skomentował Pan na naszych łamach zjawiska w pogodzie takie jak powódź, zorze, trzęsienie ziemi, które zaskoczyły nasz kraj. Pięknie Pan opisał swoją miłość do „czworonożnych przyjaciół”. Te artykuły spowodowały „Himalaje wyświetleń”. Szczerze powiedziawszy kompletnie osłupiałam, gdy zobaczyłam jednego dnia 6000 wejść na portal. Przy którym z podejmowanych problemów najchętniej by Pan pozostał, pisał dalej, a które pożegnałby Pan i żałuje, że zdecydował się pan na nie wypowiadać? Żałuję jednego – że pisałem artykuły związane ze zmianą nazwy Gorzowa Wielkopolskiego na Gorzów. Występowałem tam pod pseudonimem „ Rafał Wilk” . Było wiele ciepłych komentarzy – ale był też ordynarny i chamski „ hejt” – nie w komentarzach, ale dziwnych smsach czy mailach… wysyłanych po nocach . Najgorsze jest to , że były to osoby wykształcone, z tytułami naukowymi, na poważnych stanowiskach. Oczywiście byli to ludzie , którzy optowali za zmianą nazwy miasta. To

PO CZTERECH LATACH… Dowiedz się więcej »

Pamiętajmy o zabytkach w naszym mieście

Mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego coraz częściej i śmielej rozmawiają w sieci o zabytkach w naszym mieście. Cieszy to, bo po tym co widać nie ma powodów do radości. Chodząc po ulicach już od dłuższego czasu gromadziły się we mnie pytania, nasuwały refleksje i w efekcie powstał poniższy tekst. A co Wy mieszkańcy o tym myślicie ? Zapraszam do lektury – Marzanna Leszczyńska Gorzów Wielkopolski to miasto z bogatą historią, leżące przy najstarszym grodzie Polski – Santoku. Szkoda, że to miasto słabo żyje tym dziedzictwem, a wręcz przeciwnie – zachowuje się tak, jak by chciało aby znaki historii miasta zginęły. Chodzi o zabytki, których niewiele w Gorzowie Wielkopolskim pozostało, a to co zostało jest zaniedbane, a nawet niestety czeka się, aż zniszczeją na tyle, że będzie je można rozebrać i na ich atrakcyjnym położeniu postawić kolejny potworny klocek. Serce krwawi na widok kamienicy na ul. Łokietka nr 17… przepięknej, opuszczonej. Jest w rękach prywatnych. Jej los jest smutny i haniebny, świadczący bardzo źle o tych, którzy do tego doprowadzili. Wszyscy to widzą, ale mało kto wie, że kamienice w górę ulicy też zaczynają się sypać jak domino, bo kamienica nr 17 jest ich podporą. O tym jest już cicho. 15 lat temu był czas, aby się zająć tą kamienicą – numer 17 – postawiono tylko stemple od podwórka i niestety to jest za mało. Pytanie gdzie był wtedy nadzór budowlany? „Teraz powiem brutalnie, że kamienica nr 17 nadaje się tylko do wyburzenia i natychmiast trzeba wzmacniać następne za nią, bo one polecą zaraz za nią”. To słowa jednego z kandydatów na radnego w wyborach w ubiegłym roku. To jego zdanie. Ciekawa jestem, czy rzeczywiście taka jest prawda, że nic nie da się zrobić z tym budynkiem, czy nie znalazłby się ktoś kto jednak potrafi… czy nie warto szukać, starać się, zabiegać… Zacytuję dalej zdanie tego kandydata na radnego w ubiegłorocznych wyborach: „Nie unikniemy wyburzeń tam, gdzie nie rokuje się naprawy. Nie oszukujmy się. Część z nich jest w prywatnych rękach i nikt nie zainwestuje tam kilkunastu milionów, a nawet kilkudziesięciu – one nadal będą niszczały. Widziałem jak płonęły zabytkowe hale na ulicy Mickiewicza ( biegałem tam z aparatem fotograficznym i robiłem zdjęcia). One płonęły 5 razy, aż w końcu spłonęły. Oczywiście wszyscy wiedzą, że zostały podpalone. Teraz mamy ładny budynek, setki osób codziennie tam chodzi i nikt już nie pamięta o halach.” Przykre to ostatnie zdanie, ale to fakt – padło. Czy to nie skandaliczne takie myślenie? Cyniczne bardzo, bez wyobraźni, doraźne, szkodliwe. Są radni, których myślenie ogranicza się do poszerzenia drogi, naprawienia chodników, postawienia Biedronki, ale na nic więcej ich nie stać – z pustego i Salomon nie naleje. Nie posiadają potrzebnej tutaj wrażliwości, potrzeby, wizji i przede wszystkim tutaj trzeba toczyć walkę i starania, włożyć sporo pracy i czasu, aby coś się zmieniło. O kamienicy na Łokietka nr 17 ostatnio ostro dyskutowano w sieci. Cieszę się, że są tacy mieszkańcy, którzy wypowiadali się z żalem, ale też podzielili się swoją wiedzą i nie bali się tego. Są odważniejsi niż ci kandydaci do władz miasta, którzy bali się opublikowania swoich opinii. Warto przytoczyć te opinie jak Pani Bożeny Mańki : „Miasto wypychało te piękne kamienice celowo za grosze i sprzedawali złodziejom, którzy niby remontują – ale wykonanie ma wiele do życzenia. To jest po prostu wielkie oszustwo. Te zabytki nie są własnością obywateli- jeśli nawet mieszkania zostały wykupione to zawsze jest to pod kuratelą miasta. A tak naprawdę to zanim mieszkania rozdzielono, to już kamienice były zaniedbane przez Urząd Miasta – to nie są zaniedbania obecne. Na tak piękne kamienice musi być rozwiązanie. Serce boli patrzeć, a miasto powtarza tylko, że nie ma pieniędzy, nie ma pieniędzy, nie ma pieniędzy…A tutaj taki skarb niszczeje. Nigdy takich budynków nie wybudują, bo nie potrafią, a jeśli już to na kilka dekad i trzeba rozbierać. Developerzy tylko kasę widzą, albo byle jak remontują, albo wcale nie remontują i czekają na zmiłuj się, a budynki niszczeją i w końcu się zawalą”. Pan Marcin Madaliński odpowiada, wszystkim tym, którzy tak łatwo godzą się na rezygnację z kamienicy na Łokietka nr 17 – „ W przypadku zabytków wpisanych do rejestru, konserwator może wstrzymać prowadzone prace, nakazać określone prace, jak i nakazać przywrócenie zabytku do stanu poprzedniego albo doprowadzenie zabytku do jak najlepszego stanu. Gdzie w takim razie jest miejski konserwator budynków?” Pan Szymon Labuda zadał kilka retorycznych pytań, może ktoś zna na nie odpowiedź ? : „ Ktoś miał pieniądze na kupno, to musiał się liczyć, że remont też będzie kosztował, a w ogóle to miasto powinno odebrać za brak zaangażowania do remontu. A czy w ogóle płaci podatki do magistratu? Pewnie pisze o umorzenie. Są radni miejscy – co oni robią ?, a powinni się dobrać do skóry tego posiadacza kamienicy, a może oni też głosują żeby zastosować jemu ulgi w podatku ?, a jeśli tak – to także przykładają ręce do dewastacji tak pięknej kamienicy” Podsumował to dosadnie Pan Władek Lisek: „20 lat temu trzeba się było wziąć za odnowę, a nie narzekać i brać kasę dla siebie. Tacy są urzędnicy mądrzy w Gorzowie Wielkopolskim”. A jeszcze dosadniej napisał Pan Cezary Rak Ejma: „ Myślę, że pora spojrzeć prawdzie w oczy, a nie się łudzić co do „zaangażowania” mieszkańca Deszczna w sprawy naszego miasta”. To może tak w odpowiedzi dla Pani Magdaleny Anny Grzeszczuk , która akurat, ma odmienne zdanie i tak napisała : „ Ta kamienica ma swojego właściciela prywatnego. Nic miastu do niej. Zanim się palnie głupotę, warto się zorientować…” A może to jednak Pani palnęła głupotę, Pani Magdaleno Anno Grzeszczuk? No cóż, jak sprzedać to też trzeba wiedzieć komu, aby zabytek został odremontowany. Wspomnę przy okazji zabytkowe hale na ulicy Kostrzyńskiej gdzie mieści się Agroma. Jeszcze są, ale w strasznym stanie. Właściciel nic z nimi nie robi, jeśli chodzi o remonty- czeka aż będą w tak krytycznym stanie, że konserwator zabytków ze względu bezpieczeństwa każe je rozebrać- i zaciera ręce, aby móc w tym miejscu postawić przysłowiowy klocek. Willa nad stawkiem na ul. Kobylogórskiej, która została sprzedana najpierw TWG została już

Pamiętajmy o zabytkach w naszym mieście Dowiedz się więcej »

Przewijanie do góry