Mierzęcin – Żegnaj Tomaszu …


31 marca 2025 roku pożegnaliśmy na zawsze w Dobiegniewie Pana Tomasza Wołoszyna. 7 maja 2025 roku – dzień jego urodzin – skończyłby 46 lat…

Witaj Tomku…

Dzisiaj pytasz – dlaczego życie nie płynęło spokojnie jak sen. Czy trudniejszą drogą były dni już minione, ostatnie – chyba tak. Ale co było przed tym wszystkim, gdy miałem z Tobą kontakt codziennie przez parę lat – był to piękny i twórczy czas. Ogromna w tym była Twoja rola.
Nie byłeś statkiem z papieru na oceanie. Zawsze byłeś taki – wbrew wichrom pognać w nieznane, pokazać , że coś wszystko można zrobić – jak się chce. Byłeś podobny żurawiom na swoich polach, ale zawsze z dala od gniazd. Wybierałeś inną drogę. Oby było Tobie tam dobrze. Pragnę tego i modlę się za Ciebie.

Nikt już dziś Ci nie powie, gdy powieki zamknął czas, ile warte było serce Twoje, które biło wśród nas – niezwykle prawe , szczere i prawdziwe – nad wyraz proste. A pamiętasz tą radość tworzenia ? – swoich kolegów, koleżanki, przyjaciół dużych i małych ? Więc nie pytam więcej – gdzie dziś jesteś , a proszę Cię jednocześnie, abyś zrozumiał , że trudno płacić dobrem za zło. Przychyliłeś światu – mojemu światu, mojemu życiu – kawałek miłych wspomnień. Obyś tam gdzie dziś jesteś – nie zaznał zagubienia, samotności, lęku.

Tata, mąż, syn, wspaniały kolega – doceniony w Mierzęcinie – kucharz, ba ! Szef kuchni w latach 2005 – 2008 w Pałacu Mierzęcin w woj. Lubuskim -Tomasz Wołoszyn zmarł po walce z ciężką chorobą – z samym sobą – gdzieś się zagubił – bardzo zagubił…

Miał 46 lat. – Tomek był i jest często w moich myślach. Dla mnie – bo ja tylko mogę mówić w czasie przeszłym… Tomasz zmarł po ciężkiej chorobie – to była końcowa faza – a już wiem, że w dziwnych, niewyjaśnionych okolicznościach. To nie ważne – a może ważne … Pytanie dlaczego ?

Tomku – to tylko Ty Sobie możesz odpowiedzieć…

Gotowanie było dla Tomasza wielką pasją, bez której nie wyobrażał sobie życia. Był charyzmatyczną osobowością, która potrafiła zjednywać ludzi autentycznością, a z drugiej strony taką niezwykłą konsekwencją – nazwałbym to inaczej – był bezwzględny, szorstki i „ okrutny” w tej kuchni. Był tyranem „czystych-wręcz wylizanych” garów – zawsze uwielbiał perfekcję. Wszystko było czyste jak niebo, żarcie – od warzyw – skończywszy na mięsie – super świeże, pachnące. Wszystko było na czas – nigdy – nigdy nie zawalił żadnej imprezy – nawet na kilka tysięcy osób. I piękne jest to, że na tej ostatniej drodze życia pożegnało go wiele osób z tamtego „ dobrego” okresu.

Cechowała go praca, praca, praca … wymieszana czasami ze zwątpieniem w jej osiągnięcia , ale zawsze wygrywała ogromna ilość energii – takiej dobrej energii. Zarażał swoich podwładnych w dużej kuchni ( około dwudziestu osób … jeżeli nie więcej) – optymizmem. Bardzo cichy, spokojny – czasami głośny, ale wszędobylski w tych „zaklętych rewirach” gastronomii. Był taką chmurą elektronów, która unosiła się nad kuchnią. Dawał taką ogromną pewność. Pamiętam, że niektórych wprowadzał „swoim” poczuciem humoru w zakłopotanie, bo bywało ono dość ostre, czasami nieemisyjne. Ale po chwili czasu – wszyscy się chichraliśmy do rozpuku, gdy opowiadał swoje żarty czy tezy – jak powinno być w dobrej kuchni . A przy okazji – świetnie gotował – i to jest ważne.

Tomek pozostanie w mojej pamięci jako niezwykła osobowość. Informacja o jego śmierci była dla mnie wielkim zaskoczeniem. On nie żalił się nigdy, to był taki rycerz, który wygrywał każdą bitwę. On nie mówił o swojej chorobie, cały czas mówił, że ma to gdzieś, mówił, że to nie jest jego czas, żeby odchodzić. Klepsydry czasu – zdrowia ,choroby – nie dało się oszukać…

Część ciała Tomka w ostatnich latach, a w zasadzie od kilku miesięcy przed jego tragiczną śmiercią, wstydziła się tego, że jest słaby i chory… Nie chciał też pokazywać części swojej choroby; tego że np. walczy z nałogiem. Ta choroba postępowała, a ona zaczęła pokazywać coraz bardziej przerażające jej skutki – jej oblicze i cierpienia tego kto na nią zapadł. Nałóg – jest straszny – nie poradził sobie z nim – może nikt mu nie pomógł ?

 Podkreślam jedno , że Tomek nie „przegrał walki z chorobą”, jak często opisuje się tego typu sytuacje. Tego typu podejście zmienia sposób patrzenia na życie ludzi dotkniętych, różnymi przeżyciami, sytuacjami życiowymi, problemami osobistymi – czy chyba w jego przypadku, to była choroba nieuleczalna . Tomasz, jak tysiące innych w Polsce ( chyba setki tysięcy, może miliony) , nie walczył z tą chorobą – nie chciał chyba pomocy – poddał się i czekał jak to się rozwinie czy zakończy. Szkoda , że tak się stało.

Chorowanie i towarzyszenie choremu, mogą pozornie wydawać się jakimś poddaniem, ale de facto są zwycięstwem, bo uznajemy, że życie chorego jest dalej tak samo wartościowe, jak wtedy, kiedy był zdrowy. Nie wiem ile w tym prawdy – nie wiem. Mam do siebie pewne pretensje – ale dużo rzeczy z życia Tomasza dotarło do mnie po wielu latach. Inaczej – wielu rzeczy nie wiedziałem.

Tomasz kochał przyrodę – był jej pasjonatem. To jeden z kluczy – który nas łączył.

Żył do końca i chyba wiedział, że przegrywa. Życie potraktowało go okrutnie.

Spoczywaj w Pokoju…

dr Robert Wójcik

2 thoughts on “Mierzęcin – Żegnaj Tomaszu …”

  1. …Tomku, choć dziś już nie usłyszymy Twojego głosu, nie zobaczymy Cię przy kuchennym stole, nie poczujemy zapachu dań, które tworzyłeś z pasją i dokładnością artysty – to jednak nie zniknąłeś. Pozostajesz w nas – w opowieściach, wspomnieniach, żartach, w smakach, które na zawsze będą przypominać o Tobie. Kiedy ktoś sięgnie po świeżą pietruszkę czy obierze warzywa tak, jak Ty uczyłeś – Ty będziesz tam obecny.

    Twoja historia porusza – bo to nie jest tylko opowieść o uzdolnionym kucharzu, ale też o człowieku z krwi i kości: silnym i wrażliwym, pewnym siebie i zagubionym, śmiejącym się i cierpiącym. To historia, która stawia pytania: o granice wytrzymałości, o siłę nałogów, o pomoc, która być może nie dotarła na czas… i o to, jak często nie wiemy wszystkiego o ludziach, którzy byli nam bliscy.

    Czuję wdzięczność, że ktoś tak pięknie i szczerze opisał Twoje życie – bez lukru, ale z miłością. Że został po Tobie zapisany ślad, który może pomóc innym lepiej rozumieć, czym jest choroba, czym może być cierpienie i jak ważne jest, by nie zostawiać ludzi samych ze swoimi demonami.

    Niech Ci ziemia lekką będzie, Tomek.
    Niech Twój śmiech niesie się jeszcze echem po kuchni, którą tworzyłeś.
    I niech Cię tam – gdzie teraz jesteś – przyjmą bez pytań. Bo przecież już wszystko wiesz.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top