LECH JAKUBOWSKI – wspomnienie ucznia

W Dniu Edukacji czas się zatrzymać i powrócić do dawnych czasów szkolnych i poszukać w pamięci wyrazistych belfrów. ” Tajemniczy (inicjały)” wspomina plastykę z Lechem Jakubowskim ćwierć wieku temu.

Niewielu spotkałem w życiu ludzi tak charakterystycznych jak Pan Lech. Nie był to zwyczajny nauczyciel, ale chodzące ucieleśnienie charyzmy oraz artyzmu. Zawsze ubrany w poplamioną od farby koszulkę, o siwej brodzie – wyróżniał się wśród nienagannie ubranych nauczycieli…zachowywał się również zupełnie inaczej. 

Nigdy do końca nie wiedzieliśmy co ma na myśli kiedy żartuje, a kiedy jest poważny – byliśmy na to za mali. Niedopowiedzenia, które stosował dawały nam wiele do myślenia, uważam, że były próbą oddziaływania na nas, zmuszania nas do otwarcia naszej artystycznej duszy. Jego pracownia nie przypominała typowego gabinetu plastyka z pędzlami, farbami i innymi akcesoriami plastycznymi, a przyozdobiona była starym sprzętem agd, kołami od roweru zawieszonymi pod sufitem, znakami drogowymi i absolutnie wszystkim co można było sobie wyobrazić. Czuło się w niej wolność, a jej wystrój pozwalał wyzwolić w sobie nasze najbardziej artystyczne JA.

Już od klasy ZERO ( czyli mieliśmy po 6 lat), pan Lech zwracał się do nas per Pan/Pani. Wskazówki, które dawał nam do rozpoczęcia tworzenia prac malarskich, ograniczały się do absolutnego minimum – i to nas wprowadzało w osłupienie no bo jak się właściwie zabrać do roboty? Teraz wiem, że chciał abyśmy umieścili w pracach jak najwięcej swojej dziecięcej duszy. Gdy my, dzieci ze szkoły podstawowej chcieliśmy często malować coś na modłę komiksu, on widział „kreski, plamy i dziury”. Dziurą była niezamalowana powierzchnia, która w naszym przekonaniu była np. „niebem”. Pan Lech nie przyjmował dziurawych prac. Nie masz pomysłu na zalepienie „białych dziur”, kombinuj – mawiał. I wtedy najczęściej wydobywał z nas „to coś”.  Każdy zalepiając „dziury” w swoim malunku, tworzył coraz to dziwniejsze, abstrakcyjne prace. Tak też powstał mój nagrodzony wyróżnieniem ogólnopolskim malunek. Wskazówki pana Lecha brzmiały w stylu „Namaluj co możesz robić w przyszłości”. By jeszcze bardziej zmobilizować nas do włożenia w to emocji, rzucił parę mało apetycznych (jak mi się wtedy wydawało) uwag, jak to dorosłe życie może wyglądać. Gdy mój dziecięcy umysł wyobraził sobie ślub i żonę, być może i pośród dziewczynek z klasy, skontrował to w jasny sposób – „nigdy w życiu…a więc pozostało zostać księdzem”. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie pragnąłem być księdzem – wtedy było to oczywiste wyjście. I tak, pilnując by nie było 'białych dziur’ powstała kremowo – granatowa praca, w której ja widziałem krzyż, ołtarz, może i nawet jakieś IHS a Pan Lech po prostu…zasługujące na walkę w ogólnopolskim konkursie plastycznym dziecięce dzieło.

Pan Lech zaskakiwał na każdej lekcji. „Żółtą kartkę” od niego można było zgarnąć za przeszkadzanie na lekcji, rozmowy, ale też…za głupie jego zdaniem pytania. Kiedyś wylądowałem u dyrektora za rzucenie gumką do kolegi na ławkę obok, by mu ją pożyczyć bez wstawania z krzesła. Pan Lech stwierdził, że „mogłem go zabić „. To samo powtórzyłem dyrektorowi szkoły, starając się zachować powagę, jednocześnie zdając sobie sprawę jak niepoważnie to brzmi i ,że dyrektor raczej mi nie uwierzy, że to było prawdziwym powodem „wylądowania na dywaniku”. Tak, Pan Lech sprytnie zmuszał nas do koncentracji na lekcji i wyłączenia się na zewnętrzne bodźce. Tu jest sztuka, nic więcej. Nie piórniki, gumki, plotki – tu jest świątynia sztuki. Zajmowanie się czymkolwiek innym, odciąga cię od tego stanu więc jest naganne i można spodziewać się jakiejś kary – tak teraz to rozumiem. Gdy kogoś nosiło w ławce, był wypraszany z pracowni i kończył swoją pracę w holu. To też tak na prawdę nie była kara – Pan Lech donosił potrzebne przybory oraz nadzorował postępy. Zbrodnią było również „zamordowanie pędzli” – czyli umieszczenie niedoczyszczonego pędzla w zbyt dużej ilości farby. Kiedyś otrzymałem tytuł „seryjnego mordercy”, a pan Lech zwracał się do mnie 'Tajemniczy <inicjały>’.

„Żółta kartka Pani Kasiu! Panowie, to nie jest dobry materiał na żonę” – najbardziej legendarny tekst Pana Lecha, zawsze był nagradzany Jego szczerym śmiechem.  Prócz tego, pan Lech dyktował nam cytaty Pablo Picasso lub…swoje własne, o których pochodzeniu dowiadywaliśmy się kończąc pisać. Pojawiały się również sprawdziany, na których za udzielanie prawidłowych odpowiedzi na takie pytania jak 2×2 dostawało się lufę. Pamiętam, jak to argumentował „Lekcje wcześniej, tłumaczyłem wam przecież czym jest sztuka. A więc dwa razy dwa to jest pięć! To jasne” – nic z tego wtedy nie rozumieliśmy.

Mój kolega potrafił narysować idealnie odwzorowane postaci Disney’a, pan Lech gdyby mógł, najchętniej by podarł te rysunki. Za to kiedyś łokciem przewrócił puszkę z farbą, która zalała 1/3 jego pracy. Pan Lech przechadzając się po pracowni, stwierdził, że „ta plama mu się na prawdę podoba”. Kolega zgłupiał do cna. To wszystko na prawdę zdawało się nie mieć sensu, bo my zachwycaliśmy się kopiowaniem różnych postaci z bajek. Byliśmy nagradzani wtedy, gdy działaliśmy spontanicznie, do tego nie można przekonać tak łatwo i to wymaga wysiłku. Gdy się staraliśmy kopiować innych, pan Lech uznawał to za badziew – oczywiście nie mówiąc tego wprost.

Ale teraz rozumiem, czemu to wszystko miało służyć. Robił wszystko, byśmy wkładali w te prace siebie, swoje artystyczne cząstki duszy które na innych lekcjach były nieużywane, skryte gdzieś głęboko w nas. Niesamowity człowiek, jedna z najbardziej barwnych postaci mojego życia w Gorzowie Wielkopolskim.

Czytelniku!

Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

3 thoughts on “LECH JAKUBOWSKI – wspomnienie ucznia”

  1. Marc Chagall … – tyle tylko mogę powiedzieć o Panu Lechu Jakubowskim – nauczycielu.
    Brawo dla autora tego tekstu. Świetny – lekki- dowcipny – o Boże !!! – przede wszystkim mądry.
    Wskazany do czytania – na głupotę „wczorajszej i dzisiejszej” rzeczywistości w szkołach
    Zainspirował mnie niezwykle. Dziękuję bardzo .
    Jeszcze raz – dla autora – chapeau bas !!!

  2. Marzanna Leszczyńska

    ” Wspaniały pan Lech, uczył moją córkę. Nawet otrzymała II nagrodę w konkursie ogólnopolskim. Bardzo go cenimy. Cała nasza rodzinka”. – Anna Kozak

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top