marzec 2025

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI

Mamy ok 2023 roku – październik … Trwają poszukiwania pięciu turystów, zaginionych podczas wyprawy w pobliżu rosyjskiej Przełęczy Diatłowa. Służby nie wiedzą, co się stało, ale biorą pod uwagę parę wersji zdarzeń. Pod koniec lat 50. (ubiegłego wieku) w tamtych okolicach doszło do NIEWYJAŚNIONEJ ŚMIERCI DZIEWIĘCIU STUDENTÓW – nagle wybiegli nocą z namiotów, część z nich boso i bez ubrań. Wokół tamtej tragedii nie brakuje teorii spiskowych, w których pojawiają się i Yeti i upadek meteorytu…

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI Read More »

CZAROWNICY ŻYĆ NIE POZWOLISZ…

motto: „Wszelkie zło jest nieskończenie małe w porównaniu ze złem kobiety…” Jacob Sprenger – „Młot na czarownice” Sylwia Szachowicz – mgr filologii polskiej, którą ukończyła na UMK w Toruniu. Podyplomowo ukończyła również bibliotekoznawstwo. Od wielu lat pracuje jako nauczycielka języka polskiego w Gminnym Zespole Szkół w Dobiegniewie, gdzie pełni też funkcję wicedyrektora. Leżące blisko Dobiegniewa (dawniej Woldenberg) Strzelce Krajeńskie (dawniej Friedeberg) pod koniec XVI wieku cieszyły się ponurą sławą związaną z procesami o czary. Stosy płonęły tam często. Dziś miasto wykorzystuje ten fakt w promocji turystycznej. Wrocław ma figurki krasnali, a Strzelce Krajeńskie – czarownice, legendy z nimi związane i Basztę Czarownic. Słowem, Strzelce oczarowują. Baszta Czarownic w Strzelcach Krajeńskich Każdy zainteresowany tematem bez problemu znajdzie w sieci kilka publikacji na temat strzeleckich procesów o czary. A o Dobiegniewie? Nic. Cisza. Czy to oznacza, że nie było tam ofiar? Siedemnaście kilometrów dalej ludzie wierzyli, że opętał ich diabeł, a w szczytowym momencie histerii o konszachtyz siłami nieczystymi oskarżano około 150 osób. A w Dobiegniewie mieszkańcy zachowali rozsądek, zimną krew i powściągliwość? Trudno było mi w to uwierzyć – i jak się okazuje, słusznie. Bo w Dobiegniewie też znaleziono czarownicę. Skąd o tym wiem? Sprawa dziwna i pokrętna, ale wiem to od… nazistów. Na nazwisko osoby oskarżonej o uprawianie czarów i pochodzącejz Dobiegniewa natknęłam się nie dzięki, lecz przez Heinricha Himmlera. Tak, tego Himmlera – nazistę, prawą rękę Hitlera i architekta Holokaustu. Ale po kolei, bo historia jest dosyć skomplikowana, a Henrich Himmler nie jest jedynym czarnym charakterem, który się w niej pojawia. Jeśli jednak oczekujecie opowieści o sabatach w lubuskich lasach i diabolicznych oblubienicach lecących na miotłach zamiast dymu z komina, uprzedzam – nic z tego. Tego nie będzie. Dym, owszem, pojawi się, ale raczej taki… jak nad Birkenau. Ale do rzeczy… Henrich Himmler na tropie czarownic Oprócz tego, że był twórcą obozów koncentracyjnych, zbrodniarzem wojennym, szefem SS, Gestapo, przewodniczącym Rady Ministrów III Rzeszyi Komisarzem Rzeszy ds. Umacniania Niemieckości, Heinrich Himmler był też okultystą. I miał obsesję na punkcie czarownic. W 1935 roku powołał specjalną jednostkę H-Sonderkommando, która zajmowała się gromadzeniem, badaniem i katalogowaniem materiałów związanych z procesami czarownic. Powstał unikatowy zbiór na światową skalę, obejmujący jednostki archiwalne z Europy, Meksyku, Indii, USA i Turcji.Po wojnie dokumenty zostały odnalezione i umieszczone w Archiwum Państwowym w Poznaniu, gdzie spoczywają do dziś. Wśród tych materiałów znalazły się informacje dotyczące Strzelec Krajeńskich, Gorzowa i Drezdenka. Pojawiło się w nich także nazwisko dobiegniewskiej czarownicy. Nie pytajcie mnie, po co Henrichowi Himmlerowi była taka kartoteka i co mu się w chorym łbie uroiło. Plotka głosi, że którąś z jego krewniaczek spalono na stosie – miał więc pretekst, a przede wszystkim możliwości, by prowadzić badania genealogiczne, które miały dowieść wyższości rasy germańskiej nad innymi. Inna teoria mówi, że poszukiwał inspiracji w torturowaniu ludzi, stąd jego fascynacja metodami wymuszania zeznań podczas procesów. Nie wiem, czy było mu to potrzebne – radził sobie doskonale i bez tego. Być może zamierzał wyniki prac swojego zespołu badawczego wykorzystać w nazistowskiej propagandzie, by pokazać, że prześladowane kobiety były strażniczkami jakiejś germańskiej tradycji. Ja myślę, że Henrich Himmler po prostu wierzył w istnienie czarownici szukał na to dowodu. Tak czy inaczej, zgromadził ogromną ilość materiału, który jest kopalnią wiedzy na temat polowań na czarownice i procesów o czary. Materiał dotyczący Strzelec Krajeńskich liczy 30 stron i obejmuje lata 1550–1609. Można jednak śmiało przypuszczać, że ofiar procesów w Strzelcachi okolicach było znacznie więcej, niż odnotowano w tych dokumentach. Lubuskie Salem Myślicie pewnie, że końcówka XVI wieku nie była aż tak zła – w końcu był renesans, reformacja i tym podobne. Nic bardziej mylnego. Odrodzeniem myśli humanistycznej mógł się zajmować Jan Kochanowski, siedząc pod lipą, gdy pszczółki bzyczały, a chłopi uprawiali mu pola. Ale odrodzenie nie zaglądałona progi strzeleckich i dobiegniewskich chałup. Żyło się ciężko i krótko. Do garnka nie było co włożyć, rozrywek też jak na lekarstwo. W dodatku luteranizm próbował zadomowić się na tych terenachna dobre, więc protestanccy duchowni wygłaszali płomienne kazania, w których straszono diabłem. A Marcin Luter, dodajmy, też miał obsesję na punkcie czarownic. Owszem, dostrzegł zepsucie kleru, zapoczątkował jakąś rewolucję, ale pogląd na czarownice przejął od katolików. Co więc zrobiłabym w XVI wieku, gdyby kury się nie niosły, dzieciaki chorowały, masło się zepsuło, a chłop mnie za to obił? Ano, ani chybi – urok! Sąsiadka była tu wczoraj, a jej masło się nie zepsuło, dzieci zdrowe, chłop jej nie bije. Wiedźma, znaczy. Spalić wiedźmę! A gdybym była mężczyzną? Co bym zrobił, gdyby poród był nieudany, dziecko nie przeżyło, a matka po porodzie jakaś niemrawa, ciągle płacze i do roboty brać się nie chce? Że co? Jaka depresja? Jaki baby blues? Czary! Kto winien? Akuszerka. Spalić wiedźmę! A niewyleczone choroby? Gradobicia, susze, powodzie, pożary? Wszystko to robota diabła i czarownic. A w Strzelcach Krajeńskich i okolicznych wsiach tych czarownic namnożyło się straszliwie – w każdym kącie coś knuły diablice, szkodząc pobożnym ludziom. Kiedy czytam o strzeleckich procesach, przychodzi mi na myśl słynne Salem. Wszyscy wiedzą, co tam się stało, miejscowość i jej mieszkańcy na dobre już zadomowili się w popkulturze. Tymczasem, Salem nie było jedynei pierwsze! W 1593 roku w Strzelcach Krajeńskich doszło do manifestacji zbiorowej histerii. Uważano, że diabeł zawładnął 60 osobami, a później ich liczba wzrosła nawet do 150. Obłąkani twierdzili, że szatan dręczy ich wszędzie – nawet w kościele. Pastor Heinrich Lemrich postanowił interweniować i z ambony stanąłw obronie swoich owieczek, czym tylko rozsierdził diabła – bo ten opętał i jego. Lemrich został aresztowany, a sprawa stała się na tyle poważna, że wmieszał się w nią sam elektor brandenburski Jan Jerzy. Nakazał zamknąć wszystkie bramy miejskie Strzelec, by nikt nie mógł ani wejść, ani wyjść z opętanego miasta. Strzelecka figurka – czarownicy … Sprawa musiała być głośna, bo naczelne władze Kościoła luterańskiegow Marchii Brandenburskiej zarządziły publiczne modlitwy we wszystkich kościołach – w intencji uwolnienia miasta z mocy diabła. Brzmi znajomo? Tyle że Strzelce przerobiły masowy obłęd cały wiek wcześniej niż Salem. Ostatecznie pastorowi się upiekło – trochę posiedział w więzieniu,ale finalnie uznano, że oskarżenia przeciwko niemu były pomówieniami. No, ale pastor to jednak pastor, sroce spod

CZAROWNICY ŻYĆ NIE POZWOLISZ… Read More »

PO CZTERECH LATACH…

Zapraszam na odpowiedzi dr Roberta Wójcika na moje trzy pytania – jak co roku. Dr Robert Wójcik jest autorem wspomnień o nowej historii odbudowanego Pałacu w Mierzęcinie, którego był administratorem w latach 1998-2008. Na początku przypomnę tę historię zdjęciami z tego czasu w towarzystwie muzyki – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką uruchomi krótki film. Na zdjęciach dr Robert Wójcik i Marzanna Leszczyńska na tle pałacu w Mierzęcinie Już cztery lata opisuje Pan swoje wspomnienia związane z nową historią odbudowanego Pałacu w Mierzęcinie. Wystartowaliśmy 8 marca 2021 roku artykułem „ Powrót do Mierzęcina”. Wtedy było to na innym portalu – gdzie przez półtora roku opublikowaliśmy 10 artykułów … po czym oderwaliśmy się i założyliśmy http://www.idealzezgrzytem.pl Na nowym portalu ukazują się dalsze odcinki tych wspomnień. Parę z nich jest do odsłuchania (podpowiem, że wszystkie znajdują się w zakładce „ Mierzęcin według wspomnień dr Roberta Wójcika „ – trzeci kafelek na stronie głównej). Lubię podsumowania, a każda rocznica jest okazją do nich. Zaskakujące jest, że te wspomnienia, które zostały na innym portalu nadal budzą zainteresowanie czytelników, chociaż minęło tak dużo czasu i właściwie tam już ich nie promujemy. Najpopularniejszy odcinek – „Mierzęcin to co zaciera czas” dobiega 26 500 wyświetleń. I co dalej w tym temacie? Jest jeszcze co opowiadać? Mierzęcin – ma wiele tajemnic. Dobrych i złych. Ktoś kiedyś powiedział – jeżeli ci zadają jakieś pytania – to najlepszą rzeczą jest powiedzieć prawdę. Uważam, że we wszystkich swoich artykułach związanych z Mierzęcinem – pisałem prawdę. A pytań od czytelników i od osób związanych z tym magicznym, tajemniczym obiektem miałem wiele… Chyba to jest siła, która ma odzwierciedlenie w poczytności tych artykułów związanych ze wspomnieniami z tym miejscem. Jest to dziwny obiekt – pełen zagadek. Mam cały czas wrażenie, że „ktoś z góry czy z dołu” kontroluje to co chcę opisać we wspomnieniach o tym miejscu. Pani Marzanno – ja tam byłem przez ponad dziesięć lat – praktycznie każdego dnia i nocy – czy to była zima, wiosna, lato , jesień. Ten obiekt, i wydarzenia z nim związane – czy to wczoraj ( mówię o historii) czy w tej nowej historii obecnego wieku są jednym słowem … bardzo dziwne i dają wiele różnych przemyśleń. Nie ma co ukrywać – jestem zaskoczony – mile zaskoczony, że artykuły czy dołączone do nich clipy cieszą się taką poczytnością czy oglądalnością – chodzi o moje wspomnienia związane z Mierzęcinem i clipy Pani autorstwa. Osobiście dla mnie bardzo ważne są opinie ludzi, którzy byli lub są z tym miejscem związani. Mówią mi, że piszę prawdę, ale żebym coś więcej jeszcze napisał – że tak do końca nie było dobrze i pięknie. Dostaję do dziś smsy czy maile od tych osób z podziękowaniami. Powiedzmy sobie szczerze – na razie przywołałem trochę nowej i chyba starej historii tego obiektu – to nie wszystko co mam zamiar jeszcze napisać. Jest jeszcze parę rzeczy dla pióra, które „dojrzewa” i niedługo się ukaże na portalu. Ale muszę koniecznie powiedzieć czytelnikom i ludziom związanych z tym miejscem , że to będzie bardzo zaskakujące… Jeszcze trochę czasu. Mój ucieka – inaczej – jest trochę zagrożony – ale przysięgam – zdążę… Zawsze w swoich wspomnieniach pisałem „łagodnie” o Mierzęcinie. Już nadszedł czas aby to zmienić – powiedzieć czy napisać o nim inaczej…, że to nie był ogród Eden. Zawsze wydawało mi się, że celem w życiu człowieka powinien być hedonizm – maksymalna rozkosz i unikanie wszelkich przykrości. Nie do końca jednak tak jest. Wiele doświadczeń z Mierzęcina , sprawiły mi przyjemność, ale też wymogły pewnej dozy cierpienia. To było w wielu momentach mojej bytności w Mierzęcinie. W okresie początkowym to było „zdobywanie górskich szczytów” – tych najwyższych… o Boże – ile tam było radości… Muszę jednak powiedzieć, że wiele razy towarzyszył mi ból i samotność , które powodowały , że mój cel okazał się cenniejszy, a przyjemność większa, niż gdyby tego cierpienia w ogóle nie było. Ktoś powiedział, że właściwy rodzaj bólu bywa warunkiem odczuwania intensywniejszej przyjemności – jest on ceną, którą okupujemy większą nagrodę. Teraz, kiedy już minęło prawie dwadzieścia lat od mojej przygody z Mierzęcinem i kiedy już jestem na emeryturze często się zastanawiam – dlaczego tak się dzieje? Dlaczego dobrowolnie zgadzamy się na doznawanie bólu, żeby osiągnąć przyjemność? Pani Marzanno – rozstanie z tym obiektem było dla mnie wielkim bólem. A dziś – kiedy piszę swoje wspomnienia o Mierzęcinie – sprawia mi to przyjemność. Jest to jednak przyjemność smutna – to taka „kawa” z fusami. Chyba dlatego, że to się już definitywnie skończyło. Odczułem to kiedy byłem wraz z żoną w tamtym roku w Mierzęcinie. No cóż – wszystko ma swój koniec… 2. Na nowym portalu podjął Pan chętnie jeszcze inne tematy. Jest ich sporo, jak widzę mam do czynienia z człowiekiem renesansu. Ubiegły rok upłynął nam w Gorzowie Wielkopolskim w walce o zmianę nazwy miasta, wybieraliśmy też nowego prezydenta i radnych i w te tematy zaangażował się pan piórem. Dla mnie istotne też było promowanie niezwykłego fotografa naszego pięknego regionu – Marka Kaźmierskiego z Nowin Wielkich. Z wykształcenia jest Pan przyrodnikiem z doktoratem w tej dziedzinie – a konikiem jest kartografia, klimatologia, hydrologia, geologia i chyba … miłość do zwierząt – szczególnie psów, które Pan posiada. Skomentował Pan na naszych łamach zjawiska w pogodzie takie jak powódź, zorze, trzęsienie ziemi, które zaskoczyły nasz kraj. Pięknie Pan opisał swoją miłość do „czworonożnych przyjaciół”. Te artykuły spowodowały „Himalaje wyświetleń”. Szczerze powiedziawszy kompletnie osłupiałam, gdy zobaczyłam jednego dnia 6000 wejść na portal. Przy którym z podejmowanych problemów najchętniej by Pan pozostał, pisał dalej, a które pożegnałby Pan i żałuje, że zdecydował się pan na nie wypowiadać? Żałuję jednego – że pisałem artykuły związane ze zmianą nazwy Gorzowa Wielkopolskiego na Gorzów. Występowałem tam pod pseudonimem „ Rafał Wilk” . Było wiele ciepłych komentarzy – ale był też ordynarny i chamski „ hejt” – nie w komentarzach, ale dziwnych smsach czy mailach… wysyłanych po nocach . Najgorsze jest to , że były to osoby wykształcone, z tytułami naukowymi, na poważnych stanowiskach. Oczywiście byli to ludzie , którzy optowali za zmianą nazwy miasta. To

PO CZTERECH LATACH… Read More »

„Róża we włosach…”

Przed nami Święto Kobiet. Co można podarować kobiecie w tym dniu ? Prezent, który z pewnością będzie trafiony? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w pięknie napisanym tekście , który jednocześnie jest prezentem od autora różnorodnych tekstów na http://www.idealzezgrzytem.pl Roberta Wójcika – Marzanna Leszczyńska Tekst Robert Wójcik motto : „…Z ogrodu moich wspomnień przynoszę ci różę, Co szczęsna kwitła niegdyś w królewskiej purpurze… „ Róże od wieków fascynowały człowieka. Ich uroda oddziaływała na zmysły, rozbudzała wyobraźnię, była źródłem natchnienia, wywoływała refleksję. Róże na ziemi pojawiły się ok. 40 milionów lat temu. Pierwszy wizerunek róży widoczny jest na liczącym 3900 lat fresku z błękitnym ptakiem z Knossos na Krecie. Przyjmuje się, że ich kult rozpoczął się w Chinach. Już w czasach Konfucjusza (551-479 p.n.e.) róża miała długą tradycję i cieszyła się wielkim uznaniem, o czym świadczy fakt, że w chińskiej bibliotece cesarskiej znajdowało się ponad 600 książek poświęconych tym kwiatom i ich uprawie, a kosztowne olejki różane dostępne były tylko najmożniejszym. Zwykłemu śmiertelnikowi groziła kara śmierci za samo dotknięcie wonnej substancji. Z Chin uprawa róż dotarła do Iranu, Grecji, a potem także do Rzymu. Ten piękny i szlachetny kwiat szybko zyskał popularność i zajął eksponowane miejsce w kulturze Wschodu i Zachodu. Wskazują na to mity i legendy związane z królową kwiatów , np. według starożytnej legendy hinduskiej Lakszmi – bogini piękna, szczęścia i bogactwa – narodziła się z rozwijającego się pączka róży, a w Persji istniało przekonanie, że róże były darem Allacha, a na czerwono zabarwiła je krew słowika zakochanego w róży i zranionego jej cierniem… niesamowita ta historia… Mistycy islamscy utrzymują, że Mahomet został przeniesiony z Mekki do Jerozolimy na posłaniu wypełnionym płatkami róż. Białe róże, które posadzono na pamiątkę proroka i chwałę Allacha wokół meczetu al-Aksa w Jerozolimie, symbolizują krople potu wylane przez Mahometa zmęczonego podróżą do Jerozolimy. Muzułmanie otaczają róże szczególną czcią, dlatego nie mogą stąpać po płatkach tych kwiatów. Mają obowiązek podnieść je z ziemi i złożyć w spokojnym miejscu. Róże powstały z morskiej piany w chwili narodzin Afrodyty, a na czerwono zabarwiła je krew bogini spieszącej do śmiertelnie rannego Adonisa. Legendy z chrześcijańskiego kręgu kulturowego powstanie kwiatu łączą z biblijnymi dziejami ucieczki świętej rodziny do Egiptu, a symbolikę róży odnoszą do kultu Matki Bożej. Przywołane opowieści wyraźnie pokazują, że róże kojarzono z postaciami odgrywającymi istotną rolę w wierzeniach różnych, czasami bardzo odległych od siebie kultur. Niewątpliwie jednym z czynników, który się do tego przyczynił, była długa tradycja kulturowa związana z tym kwiatem. Taka ta krótka historia o różach … Piękny kwiat , … który ma kolce. A dziś w ten dzień – o mojej mamie – to jest moja róża – i bez kolców ! Moja mama kocha kwiaty – ma 95 lat – dziewięćdziesiąt pięć lat !!! – zawsze kochała kwiaty – zawsze – i miała je wpięte we włosy w dniu swojego ślubu. Co dwa-trzy dni zmieniam wystrój jej pokoju – zawsze udekorowany skromnym bukietem kwiatów – zazwyczaj róż. Nie są one tzw. „modelowe” z super kwiaciarni – tylko tzw. ogrodowe, które zazwyczaj kupuję na gospodarskich straganach na rynku. One są zawsze – czy to jesień, zima, wiosna, lato. Moja mama kocha kwiaty – jej umysł i serca zawsze się raduje na ich widok… chyba tak jak każda kobieta. Tak…Każda kobieta – młoda, czy w wieku naszych mam czy babć lub prababć zasługuje na wielką dawkę uczuć – romantyzmu w swoim życiu, a co może być lepszym sposobem niż kwiaty? Nie ma nic bardziej eleganckiego i pięknego niż otrzymanie świeżo ściętych kwiatów prosto pod drzwi. Ale pytanie brzmi, czy kobiety naprawdę lubią dostawać kwiaty? Okazuje się, że odpowiedź brzmi – tak! . Kobiety uwielbiają kwiaty z różnych powodów, a oto krótka lista kilku powodów, dla których kobiety ( w różnym wieku) lubią kwiaty – wręcz je kochają. Kiedy kobiety otrzymują kwiaty, wiedzą że osoba, która je wręcza, daje czy wysłała… dba o ich uczucia. Kwiaty są sposobem wyrażania wdzięczności i miłości, a kobiety doceniają to bardziej niż cokolwiek innego. Kwiaty są idealnym sposobem na okazanie swojej miłości i troski o kobietę w swoim życiu! Kwiaty są symbolem wdzięczności i podziwu. Kiedy mężczyzna – syn, mąż, dziadek , pradziadek – wręcza kwiaty swojej ukochanej kobiecie ( nie musi być kochaną – to może być koleżanka, znajoma z pracy, przyjaciółka) – przekazuje wiadomość, że ją podziwia i docenia. Kwiaty są idealnym sposobem na sprawienie, że kobieta poczuje się wyjątkowa i doceniona, szanowana … i kochana! Kwiaty są namacalnym symbolem, przyjaźni , koleżeństwa, szacunku … miłości i podziwu – dlatego kobiety cieszą się z otrzymania kwiatów! Jest coś w otrzymaniu pięknego bukietu, co sprawia, że kobieta czuje się piękna zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Otrzymanie kwiatów to jak otrzymanie odrobiny szczęścia i miłości. A kto by tego nie chciał? Kto by tego nie chciał – zwłaszcza kobieta ? Kwiaty są idealnym sposobem na pokazanie swojej romantycznej strony – chodzi o facetów, a kobiety docenią ten rodzaj gestu. Kiedy dajesz kobiecie kwiaty, pokazujesz jej, że o niej myślisz, dbasz i chcesz ją uszczęśliwić. Kwiaty są idealnym sposobem na zdobycie serca kobiety i pokazanie jej, jak bardzo ją kochasz czy szanujesz! Otrzymanie kwiatów sprawia, że kobiety są szczęśliwe i podekscytowane. Kiedy kobieta, która otwiera drzwi, czy przychodzi do pracy – i widzi kwiaty – jest szczęśliwa To nie ważne czy otrzymuje je żona, mama czy babcia – jak ją odwiedzasz czy mieszkasz. Wtedy znajduje uczucie , gdy dostaje piękny bukiet, jej twarz rozjaśnia się ze szczęścia. Wie, że osoba, która jej daje kwiaty, dba o nią i chce ją uszczęśliwić. Otrzymanie kwiatów zawsze jest miłe, a kobiety uwielbiają je dostawać! Jednym z głównych powodów, dla których kobiety lubią dostawać kwiaty, jest to, że sprawiają, że czują się kobiece. Kwiaty są symbolem piękna i kobiecości. Kiedy kobieta otrzymuje bukiet, czuje, że jest doceniana za swoją kobiecość. Otrzymanie kwiatów sprawia, że kobiety czują się piękne i damskie – a one uwielbiają to uczucie! Zdecydowana większość Pań cieszy się na widok bukietu, a nawet pojedynczego kwiatka, którym zostają obdarowane. I nie ma znaczenia czy otrzymały go one „od święta” – czyli na tzw. „Dzień Kobiet” obchodzony

„Róża we włosach…” Read More »

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim???

Podczas, gdy naszym światem wstrząsa polityczne trzęsienie ziemi, kiedy w naszym kraju zaczynają się drgania przed majową oby nie katastrofą, a w Gorzowie Wielkopolskim trzęsie się ziemia z powodu różnych decyzji Rady Miasta i jego Prezydenta – mamy autentyczne, rzadko spotykane w Polsce geologiczne trzęsienie ziemi. To jest prawda. Zapraszam na tekst o wydarzeniach, które nie do wszystkich dotarły – Marzanna Leszczyńska dr Robert Wójcik motto : „ dopóki ziemia kręci się…. sypnij grosza szczęściarzom… I mnie w opiece swej miej” Europejskie Śródziemnomorskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) informuje na swoich stronach, że silny wstrząs miał magnitudę 4,2 w skali Richtera. To było 27 lutego 2025 roku … praktycznie parę dni temu – gdzie ? – w Polsce !!! Gorzów Wielkopolski też się znajdował w tym obszarze. Amerykańska agencja United States Geological Survey pisze z kolei o pokaźniejszej magnitudzie, w wysokości 4,7. Według danych EMSC epicentrum trzęsienia było zlokalizowane 11 kilometrów od Lubina i 32 kilometry od Legnicy. Doszło do niego o godzinie 9:19 w Zakładach Górniczych Polkowice-Sieroszowice. „Z rejonu zagrożenia wycofano 10 osób. Jedna osoba została lekko ranna. Po tym zdarzeniu odnotowano wstrząs wtórny. W rejonie zagrożenia nie było pracowników” – poinformował w swoim oświadczeniu Artur Newecki, rzecznik KGHM… „Mocny wstrząs„ – skomentował zdarzenie jeden z internautów na stronie EMSC. „Głogów zabujało” – dodał inny. „Tak mocno nie było chyba jeszcze nigdy” – stwierdził użytkownik z Polkowic. „Lubin, Przylesie, mocno zabujało” – napisano w innym komentarzu. Co to jest skala Richtera – i pojęcie jednostki magnitudy ? Jej wielkość określa pomiar amplitudy największego wstrząsu danego epizodu sejsmicznego, zapisany w mikronach przez sejsmometr określonego typu w odległości 100 km od epicentrum. I tak : M 1.0 -Trzęsienie nie wyczuwalne na powierzchni, ale rejestrowane przez sejsmografy w pobliżu epicentrum. M 2.0 – Wstrząsy mogą być lekko odczuwalne w pobliżu epicentrum. M 3.0 -Drobne trzęsienie, często odczuwalne blisko epicentrum, nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 4.0 -Lekkie trzęsienie ziemi, odczuwalne, ale nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 5.0 Umiarkowane trzęsienie ziemi, powszechnie odczuwalne, może spowodować drobne zniszczenia w pobliżu epicentrum. M 6.0 -Silne trzęsienie wyraźnie wyczuwalne na dużym obszarze. Zniszczenia budynków o słabej konstrukcji w promieniu 10 km od epicentrum. M 7.0 -Poważne trzęsienie. Może pociągnąć za sobą ofiary w ludziach i duże zniszczenia w promieniu do 100 km od epicentrum. M 8.0 -Wielkie trzęsienie – może spowodować zniszczenia oraz ofiary w ludziach w promieniu kilkuset kilometrów od epicentrum. M 9.0 -Kataklizm. Ogromne zniszczenia i ofiary w ludziach na wielkich obszarach oddalonych od epicentrum nawet o 1000 km. Jak to było w tym roku ? Wczesnym rankiem we wtorek ( 7 stycznia 2025 roku) w Tybecie ( region geograficzno-historyczny w Azji) pojawiło się bardzo silne trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,8. 3 stycznia ziemia zatrzęsła się również na granicy niemiecko-holenderskiej. Badania specjalistów od dawna wskazują, że trzęsienia ziemi w przyszłości mogą mieć niszczące i katastrofalne skutki, również w Europie. Uczeni obawiają się, że w zagrożeniu może znajdować się nawet część Polski. I to prawda… Kwestia trzęsień ziemi w Europie budzi coraz większe zaniepokojenie wśród ekspertów. W ramach europejskiego projektu EFEHR (European Facilities for Earthquake Hazard and Risk), wspieranego przez Unię Europejską, powstała sieć organizacji i naukowców mająca na celu ocenę ryzyka trzęsień ziemi na kontynencie. Opracowany model zagrożeń sejsmicznych opracowano na podstawie najnowszych wyników badań dotyczących trzęsień, historycznych katastrof oraz obecności aktywnych uskoków tektonicznych. Wskazuje on na obszary szczególnie narażone na katastrofalne wstrząsy. Należą do nich głównie miejsca południowej i południowo-wschodniej Europy, takie jak Albania, Grecja, Włochy, Rumunia oraz Turcja i całe Bałkany. Na mapie są zaznaczone na pomarańczowo lub czerwono, co świadczy o dużym ryzyku. O tym, jak duże jest zagrożenie w tej części kontynentu świadczy kataklizm w Turcji z lutego 2023 roku, gdzie zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Niepokój budzi również sytuacja w naszym kraju, gdzie południowa część Polski znajduje się w obszarze podwyższonego ryzyka sejsmicznego, choć dużo niższego niż tereny na południe od Europy. W 1443 roku czyli w zamierzchłej historii wystąpiły wstrząsy we Wrocławiu i Krakowie, są przestrogą przed możliwością poważnych trzęsień ziemi także w naszym regionie. Naukowcy ostrzegają, że mogą się one powtórzyć, a wówczas szkody mogą być bardzo poważne ( gorsze niż powódź…). Które regiony Polski są najbardziej zagrożone? W Polsce mamy do czynienia z dwoma rodzajami trzęsień ziemi. Te pierwsze, które zdarzają się najczęściej, to wstrząsy pochodzenia górniczego. Te mają zwykle dwa główne epicentra. Jedno obejmuje rejon Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, a drugi Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego. Zagrożone są tym samym okolice Katowic, ale również Polkowic. Nie powodują one poważnych szkód, jednak zdarza się, że ziemia trzęsie się tak mocno, iż mieszkańcy wpadają w panikę. W ostatnim czasie wstrząsy są coraz częstsze i coraz silniejsze z powodu fedrowania na coraz większych głębokościach. Drugi rodzaj trzęsień ziemi, zdarzający się rzadko, to wstrząsy pochodzenia naturalnego. Polska to obszar pensejsmiczny (obszary, na których silne wstrząsy występują stosunkowo rzadko) lub asejsmiczny (obszary, na których bardzo rzadko są spotykane umiarkowane wstrząsy) – jednak bywają wyjątki od tej reguły i to właśnie one są najbardziej niepokojące. Naturalne trzęsienia ziemi najczęściej zdarzają się głównie na terenach górzystych, zwłaszcza Karpat, jednak nie tylko. 6 stycznia 2012 roku naturalne trzęsienie nawiedziło okolice Jarocina w Wielkopolsce. Strażacy odebrali ponad 100 telefonów od zaniepokojonych mieszkańców. 10-sekundowy wstrząs M3.8, według geologów z Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk (IGF PAN), był pierwszym naturalnym zjawiskiem sejsmicznym na terenie Wielkopolski, od kiedy istnieją źródła pisane. Dotychczas istniały jedynie doniesienia o wstrząsie w 1606 roku na pograniczu Wielkopolski i Pomorza, a dokładnie w rejonie miasta Tuczno w powiecie wałeckim. Naukowcy są zdania, że tego typu wstrząsy to zjawiska pojedyncze, zdarzające się w różnych regionach Polski raz na setki, a może nawet tysiące lat. Są one skutkiem uwalniania naprężeń w skałach. Ziemia jednak drży – to też skutki zmiany klimatu – a przede wszystkim ocieplenia. Wstrząsy sejsmiczne dzielą Polskę z północnego zachodu na południowy wschód. Największe prawdopodobieństwo sporadycznych wstrząsów obejmuje poza Karpatami i Sudetami właśnie Strefę tzw. Tornquista-Teisseyre’a, a więc pas od Pomorza, Kujaw i Wielkopolski przez Ziemię Łódzką i Mazowsze po Kielecczyznę i Lubelszczyznę. Polska najbardziej drżała setki lat temu… W 1200 roku nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi w rejonie Pienin. Zniszczyło ono wiele wież, domów i warowni.

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim??? Read More »

Scroll to Top