grudzień 2024

Mierzęcin – zamach na generała… -historia prawdziwa…

Zapraszam na kolejny odcinek wspomnień dr Roberta Wójcika o nowej historii Pałacu w Mierzęcinie. Udało się w końcu, bo ten odcinek długo był planowany, ciągle odkładany, ponieważ inne tematy wydawały się ważniejsze. Ten jest inny – filmowy, ale połączony z wiedzą historyczną. Tak się złożyło, że powstał na zakończenie 2024 roku. Odchodzi kolejny rok, a my zatrzymujemy przez wspomnienia to co zaciera czas. Cieszę się, że wyłowione są i wymienione kolejne osoby , które zostawiły swój ślad w tej nowej historii Pałacu i że znowu nie pozwolimy o kimś zapomnieć. Zadaję sobie pytanie kto dziś wie o tych wydarzeniach filmowych w Mierzęcinie, kto je pamięta i wspomina oraz czy dziś też tutaj powstają jakieś filmy ? W Pałacu w Mierzęcinie powstały sceny do filmu na pół dokumentalnego, dotyczącego wydarzeń dramatycznych, tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych w historii naszego państwa. Zostały nakręcone w miejscu odpowiednim, bo również bogatym w dramatyczne, tajemnicze i niewyjaśnione zagadki . Sporym zaskoczeniem są zebrane w artykule fakty dotyczące zamachu w Gibraltarze i historyczne fakty dotyczące Pałacu. Myślę, ze to już są tematy dla koneserów historii , czy się z nimi zgodzą? Mam nadzieję, ze ten odcinek będzie dobrą niespodzianką dla miłośników wspomnień o Pałacu w Mierzęcinie dr Roberta Wójcika, zachęci do obejrzenia filmu i ” wyłowienia ” wszystkich scen kręconych w Pałacu – Marzanna Leszczyńska na zdjęciu dr inż. Robert Wójcik administrator Pałacu Mierzęcin w latach 1998 – 2008 To długi artykuł – ale bardzo serdecznie zachęcam do jego przeczytania. To fakt … mam we wspomnieniach 2007 rok – Pałac Mierzęcin w Polsce – województwo lubuskie – powiat Strzelecko- Drezdenecki – gmina Dobiegniew … koniec lata – początek jesieni – piękna i złota- czasami deszczowa… To była sensacja – wbiega do mojego pokoju w oficynie ( tuż przy pałacu) Pani Marta Kobus – wspaniała , piękna dziewczyna – bez wątpienia mogła by grać w najlepszych filmach u światowych reżyserów – najlepszy marketingowiec w historii tego obiektu – niezwykle pracowita, inteligentna – klasa sama w sobie – oznajmiając mi głośno – „ Panie Robercie – mamy Hollywood” Uściskałem ją serdecznie, gdy mi powiedziała co się wydarzy przez najbliższy miesiąc. Cicho jej powiedziałem – jesteś genialna, wspaniała – jak Ci się udało to zrobić ? Powoli , powoli … A gdzie ten generał i ten zamach ? Teraz trochę historii i trochę „Hollywoodu” … … Gibraltar – 4 lipca 1943 roku. Godzina 23.07. Samolot Liberator AL 523 spada do morza zaledwie 16 sekund po starcie. Na pokładzie był Naczelny Wódz, premier Rządu Polskiego na Uchodźctwie, generał Władysław Sikorski. Śmierć Wodza do dzisiaj jest niewyjaśnioną zagadką. Czy była to katastrofa? Czy Sikorski został zamordowany? Historyk i publicysta Dariusz Baliszewski przez wiele lat badał tę sprawę. Na kanwie jego odkryć powstał film fabularny „Generał – zamach na Gibraltarze”. Według oficjalnej, głoszonej przez lata wersji, generał Władysław Sikorski zginął w katastrofie lotniczej lecąc w 1943 roku z Gibraltaru do Londynu. Film fabularny obala tę wersję. Przedstawia dowody: fotografie, dokumenty i relacje świadków wydarzeń, które mogą wskazywać na morderstwo. Innowacyjność tego filmu polega przede wszystkim na przedstawieniu spójnej, choć niewątpliwie kontrowersyjnej hipotezie dotyczącej okoliczności śmierci generała Sikorskiego. Jest ona poparta precyzyjnie skonstruowanym scenariuszem, w którym historia w sposób nowatorski wprowadza współczesnego widza w obszary filmu łączącego fabułę z dokumentem. Dysponuje ponadto dotychczas niepublikowanymi materiałami archiwalnymi, zdjęciami i dokumentami, które potwierdzają, że dotychczasowe przekazy historyczne były błędne – tak mówiły autorki filmu, reżyserki  – Panie Anna Jadowska i Lidia Kazen. Akcja filmu toczy się w Londynie, Egipcie i na Gibraltarze ( no i oczywiście w Mierzęcinie – co opiszę później..) Wszędzie tam, gdzie generał Sikorski wraz ze swoją ekipą (przede wszystkim swoją córką Zofią Leśniowską – która była odpowiedzialna za szyfry w depeszach i korespondencje), który w ostatnich miesiącach swojego życia pełnił misję Naczelnego Wodza… Największym atutem tego filmu jest przedstawienie mechanizmów rządzących wielką polityką. Mechanizmów, które doprowadziły po wojnie do rządów komunistycznych w Polsce oraz faktu, że do dzisiaj wiele dokumentów sprawy gibraltarskiej nie zostało odtajnionych bądź „zaginęło”. Film demaskuje skrywane przez lata tajemnice, które mogły w istotny sposób zmienić bieg historii. Film fabularny „Generał – zamach na Gibraltarze” opowiada o ostatnich dniach życia generała Władysława Sikorskiego (w tej roli Krzysztof Pieczyński), tuż przed katastrofą- patrz zdjęcie poniżej zrobione w sali balowej w Pałacu w Mierzęcinie. Wodzowi towarzyszy córka Zofia (Kamilla Baar- Kochańska ) i ekipa najbliższych współpracowników. Wszyscy goszczą w pałacu gubernatora Gibraltaru (czyli Hollywoodzkiego Mierzęcina) Masona Macfarlane’a (Jerzego Grałka), który ma nakłonić Sikorskiego do oddania dokumentów świadczących o morderstwie oficerów polskich w Katyniu. Gdy ten stanowczo odmawia, w plan zostaje wdrożony zamach na generała. Kto za nim stoi? Kto go wykonał i jak przebiegał? Czy Zofia też była na pokładzie Liberatora ? Równolegle pokazane są losy polskiego kuriera Jana Gralewskiego (Tomasza Sobczaka) i jego żony Alicji Iwańskiej (Marietty Żukowskiej). Jan Gralewski miał ostrzec generała przed zamachem, a w istocie odegrał zaskakującą rolę w mistyfikacji gibraltarskiej… proponuję obejrzeć film… Film dla dojrzałych widzów – interesujących się historią – thriller polityczny, natomiast dla młodszych odbiorców – film szpiegowski z elementami dramatu psychologicznego… a jego tłem w jego realizacji – był …. Pałac Mierzęcin, gdzie kręcono jedne z najważniejszych zdjęć w jego ekranizacji. A teraz trochę dociekań historycznych – zapewniam wszystkich – na koniec tego artykułu – „wisienka na torcie” Nie ma chyba w historii Polski wydarzenia, wokół którego nie narosłoby kaskadowo tyle teorii spiskowych. Wersja, wedle której przyczyną katastrofy był błąd ludzki bądź usterka maszyny, wciąż znajduje swoich przeciwników, utrzymujących, że generał Władysław Sikorski zginął w zamachu. To, co wiemy dziś na pewno, to fakt, że Władysław Sikorski zginął na pokładzie Liberatora 4 lipca 1943 roku i to, że samolot runął do morza tuż po starcie. Wiemy też, że jedyną osobą, która przeżyła katastrofę, był czeski pilot Eduard Prchal ( okazuje się że nie tylko On – bo był drugi pilot). Z wraku udało się wydostać ciało generała Sikorskiego i większości ofiar. Nigdy nie odnaleziono za to szczątków…. Zofii Leśniowskiej ( Kamilla Baar – Kochańska) córki generała – patrz zdjęcie poniżej zrobione w Zabytkowym Parku w Mierzęcinie Przedziwne – wrak samolotu był tylko na

Mierzęcin – zamach na generała… -historia prawdziwa… Read More »

ZAGRODA MŁYŃSKA W BOGDAŃCU GOTOWA NA ŚWIĘTA JAK DAWNIEJ I ZAPRASZA

Zapraszam na tekst i zdjęcia z muzyką o wyjątkowych dekoracjach w Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu. Naciśnięcie czerwonego prostokąta na obrazie poniżej uruchomi krótki film – Marzanna Leszczyńska Moda na dekoracje świąteczne w stylu Las Vegas trwa w Polsce od mniej więcej 30 lat i dotarła już chyba wszędzie. Odnoszę wrażenie, że ludzie są święcie przekonani, że im więcej migających światełek tym ładniej. Gdzieś się dumnie pochwalili, że na sztuczną choinkę w mieście wydano 1 milion złotych… Na internecie pokazują zdjęcia świątecznych ulic, choinek – ja już tego nie odróżniam. Tymczasem ktoś opublikował zdjęcie potężnej, rosnącej, żywej ozdobionej choinki pod, którą były miliony ” lajków” i masa komentarzy – po prostu miażdżąca przewaga nad tymi wszystkimi święcącymi „druciakami”. Przeglądając fb trafiłam na skromny post Pani Igi Borowskiej- Krajnik informujący , że bolą ją ręce i plecy, ale dekoracja świąteczna Zagrody Młyńskiej w Bogdańcu jest gotowa. Dołączone było zdjęcie – okna – na nim wianuszek , wykonany z zasuszonych plasterków pomarańczy i cytryn. Wystarczyło. Pojechałam zobaczyć. Czułam, że będę bardzo zadowolona. Proszę Państwa mamy w Gorzowie zdolnych ludzi, z nietuzinkowym gustem, pracowitych, odważnych i jak bardzo wrażliwych… To co zobaczyłam to na tle tego co nas otacza ( piszę o świątecznych dekoracjach) to jak fiołek w trawie, Kopciuszek na balu… Przed młynem nie ma świetlnych iluminacji, jest ciemno, świeci się tylko w oknach. Teraz zimą, gdy nie ma liści stawy są widoczne, a w tej zimowej szarudze pozbawionej śniegu zielenią się i lekko szumią potężne świerki i wydaje się, że stoi tam jakiś „Jańcio Wodnik” i dogląda karpi, żeby ich nie zabrakło na świątecznym stole. Na płocie i ażurowej werandzie wiszą wiązanki z zielonych gałązek sosny, z szyszkami, zawiązane beżową jutą – zapraszają w inną czasoprzestrzeń, która zaczyna się już tutaj na podwórku. Całość świetnie skomponowana, wszystko ręcznie wykonane – widać ogrom pracy, poświęconego czasu, myśli twórczej, zdolności artystycznej, solidnego wykonania, pomysłowości i pasji. Pani Iga Borowska- Krajnik opowiada o tym ciekawie, bo pod wymagającym okiem dr Mirosława Pecucha powstało to wszystko i dzięki Jej zdolnym dłoniom. Koncepcja wystroju rodziła się i prace powstawały właściwie przez cały okrągły rok – zamyśla się Pani Iga… Jeśli tu będzie zapytajcie przewodniczkę- skąd pochodzą oryginalne wielowymiarowe białe gwiazdy, powtarzające się w różnych kompozycjach? Bo gwiazd i aniołów nie powinno zabraknąć w dekoracjach na Boże Narodzenie i tutaj jest ich dużo. Gdybym użyła często używanego słowa magia czy czary to byłyby bardzo niewłaściwe słowa ( one pasują do tych światełek a` la Las Vegas). Tu jest anielski nastrój, nie wyczarowany, ale stworzony. Są dwie choinki, bardzo różne i jedna jest właśnie bardzo anielska – jak mówi Pani Iga Borowska- Krajnik, często wyciska łzy i przywołuje wspomnienia u gości, a Pani Iga ma możliwość nie tylko opowiadania, ale staje się też słuchaczem opowiadań wylewnych gości. Jak będziecie tutaj – poszukajcie trzech bombek ( głów krasnali czy Mikołajów) umieszczonych w przeźroczystych kieliszkach) z Manufaktury Marolin, zapytajcie o kartkę świąteczną z ilustracją Marcina Szancera, albo odnajdźcie tę z różową świnką. Kartki świąteczne są nie tylko w albumach ale też w ramkach. Te zapisane mają przecież wyższą wartość niż te nowe. Pani Iga opowiada o tym interesująco. Ciekawość wzbudzają przepiękne drewniane czy kamienne formy do pieczenia pierników, już o porcelanie nie wspomnę. Podziwiać można płaskorzeźby „Szopki” Pana Stefana Szymoniaka. We młynie w Bogdańcu jest tak, jakby jej dawni właściciele wyszli na chwilę z domu. Do stołu nakryto, leżą patery z owocami, na kuchni stoją garnki, suszą się zioła. Na stołach stoją świeczki, które się zapala na czas zwiedzania tworzą niezwykły nastrój i zapach. Wrażenie życia w tym miejscu tworzą jej obecni gospodarze, a jest ich 8 osób – wyczuwa się dobrą atmosferę i wspaniałą życzliwą współpracę wśród pracujących tu ludzi. Nie ma komercji !!! Jest przepięknie, a Pani Iga nie ma głowie czerwonej czapki Mikołaja, ale ma na nogach piękne wyszywane irchowe, zimowe buty. Tak udekorowana na Święta Bożego Narodzenia Zagroda Młyńska w Bogdańcu będzie do końca stycznia 2024 roku. Zobaczcie i pokażcie ją swoim dzieciom, rodzicom, wnukom. I nie czekajcie zbyt długo, bo choinki szybko gubią igły jak to u naturalnych bywa. Na koniec krótki apel do decydentów, władz Gorzowa Wielkopolskiego, radnych: aż się prosi o okazały baner ze zdjęciem Zagrody Młyńskiej przy drodze, który by informował o tym uroczym miejscu. Jest się czym chwalić, poza tym skąd ludzie mają wiedzieć, gdzie to jest i że to jest? Stal Gorzów ma taki baner koło Przytocznej i w okolicy Skwierzyny. Zamiast tych straconych milionów na skompromitowaną Stal Gorzów byłby dobry inny cel. Szkoda, bo efekt w Zagrodzie Młyńskiej cieszyłby wielu, wzbudza pozytywne emocje, kształtuje gust i estetykę, Jest to przykład możliwości wykazania się zdolnych ludzi, bo jest co podziwiać i należy takie starania zawsze doceniać. Marzanna Leszczyńska Do tej pory na http://www.idealzezgrzytem.pl ukazały się następujące teksty o Zagrodzie Młyńskiej w Bogdańcu: https://idealzezgrzytem.pl/2023/10/03/mlyn-w-bogdancu-otwarty/ oraz https://idealzezgrzytem.pl/2024/06/27/noc-swietojanska-w-bogdancu/ Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

ZAGRODA MŁYŃSKA W BOGDAŃCU GOTOWA NA ŚWIĘTA JAK DAWNIEJ I ZAPRASZA Read More »

„DANIEL”- Zamknięta księgarnia

Uwielbiam lokalne księgarenki w różnych miejscowościach. Ostatnio zachwyciłam się jedną w rynku w Jeleniej Górze. Zawsze nawiąże się jakaś interesująca rozmowa ze sprzedawcą, bo Ci mają wiele do powiedzenia i przeważnie czytają, a nie tylko sprzedają książki. Czego ja nie wypatrzyłam w takich księgarniach….Wiem, że ich właściciele wkładają dużo serca w te swoje księgarenki, bo to widać po tym co sprzedają i po tym, co mają do powiedzenia sprzedawcy. Do takich wyjątkowych w naszym mieście Gorzowie Wielkopolskim należy księgarnia „Daniel”, do której przylgnęła nazwa – „kultowa”. Było w niej „bogactwo” książek niewątpliwie, ale przede wszystkim była „Gorzowiana” czyli albumy, poezje, legendy, historie związane z tematyką naszego miasta i jej mieszkańcami. Pan Daniel Puczyłowski – jej właściciel był lokalnym patriotą, chętnie nawiązywał współpracę z ludźmi, którzy coś o mieście, czy jego mieszkańcach napisali. Tego rodzaju książki chętnie kupowałam w księgarni „Daniel”, aby podarować komuś za granicą. Pamiętam, jak w czasie, gdy Olga Tokarczuk otrzymała Nagrodę Nobla i całe witryny były wystawione jej książkami , zapytałam o książki Noblisty wybranego ex aequo Petera Handke, a młoda sprzedawczyni szczerze się zakłopotała i zawstydziła, że Jego książek nie mają. Panował tam dystans do siebie i otwartość. Komercja Empika bardzo często mnie odstraszała i często z niego wychodziłam z niczym. Gdy przychodziłam do „Daniela” to przede wszystkim długo tam przebywałam, buszując w książkach i zawsze wychodziłam z paroma zakupionymi pozycjami i żalem, że nie mogę sobie pozwolić na więcej. Tymczasem księgarnia „Daniel” zamyka się po 30 latach swojego istnienia. Ogłosił to Pan Daniel Puczyłowski na fb, tą smutną wieść publikują też mieszkańcy miasta. W komentarzach przebija się żal, ale nie ma żadnych złośliwości, może czasami ktoś bezdusznie dla tego faktu napisze, że czasy się zmieniły, że przyszedł czas na ebooki, księgarnie są niepotrzebne bo czytanie jest passe…Nigdy się z taką opinią chyba nie pogodzę i sądzę, że nie najlepiej świadczy to o tych, którzy tak uważają. Szkoda, że mieszkańcy tego miasta nie docenili tego, że ktoś wyszedł poza ramy komercji wszędobylskiej. Przykre, że e-booki są cenione wyżej, że nie lubimy dotykać książek, nie widzimy zalet czytania i nie żal nam tego czego się pozbawiamy nie czytając. W końcu niewątpliwie biblioteka z książkami w domu to wyjątkowa jego ozdoba i gdy jest nie dla parady, a w częstym użyciu to ma niebagatelny wpływ na osobowość jej posiadacza. Chciało by się powiedzieć: pokaz mi swoją biblioteczkę, a powiem ci kim jesteś… Tak się złożyło, że dokładnie w tym samym czasie zrobiło się głośno w Gorzowie o Stali Gorzów – żużlu i poważnym problemie finansowym, który powinien mieć taki sam finał jak los księgarni „Daniel”. W jednym i drugim przypadku 30-lat tradycji i sentymentów. Jakże inna wymowa i wpływ na człowieka tych działalności i jak inny finał. Sprawa Stali Gorzów i żużla w atmosferze skandalu, hałasu, kłótni, wątpliwości, pretensji, szantażu, żądań publicznych ogromnych pieniędzy, udziału Rady Miasta , posądzeń, niejasności, oparta na emocjach – sportu powiedzmy sobie szczerze innego niż taniec, jazda figurowa na lodzie, dla mało wyrafinowanego widza– . Sprawa księgarni ‘ Daniel” cicha, bez roszczeń, hałasu, z godnym odejściem i działalnością, której wpływ na jednostkę był pozytywny, potężny i i nieograniczony w efekcie i jej rozwoju. Szkoda, że tak odpuściliście – mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego- z tą księgarnią, bo to Wasza wina, a tak niewiele było trzeba – wystarczyło pamiętać. Nie pytam, ale ten nieszczęsny remont ulicy trwający zdecydowanie za długo z pewnością przyczynił się do zapomnienia o tym miejscu. Dlatego mieszkańcom Gorzowa Wielkopolskiego dla refleksji nad sobą i tym co się stało dedykujemy poniższy tekst dr Roberta Wójcika jako skarcenie i przykrą prawdę. Forma tekstu jest inna niż taki sobie artykuł, rzekłabym jest odświętna. Tym tekstem i jego formą chcemy podziękować Księgarni ” Daniel” za 30-letnią pozytywną i potrzebną obecność. Dziękujemy. http://www.idealzezgrzytem.pl dr Robert Wójcik O książkach – wspomnienia – 2024 rok Dzisiaj noc znów nieprzespana – i nie wpadło ukojenie – i ten czas tak trochę dziwny i uczucia obojętne – wszystko wokół jest „wesołe” – takie dziwnie myśli – są tęczowe i przeraża moją głowę. Nikt nie czyta – biblioteki puste w domach. Ja się pytam – gdzie są książki ? czy czytamy, przeglądamy – chyba nie ma? Może smutne – ja tak wolę – mam tą wiedzę z podstawowej, o „komórkach” nikt nie wiedział – był atrament, abecadło, biblioteka i liczydło… Wróbel dzisiaj wpadł na szybę – dla mnie to był wielki orzeł. I tak myślę co to będzie , kiedy diabeł spał z aniołem. I tak myślę czy to dobre – ten mezalians motyl – pszczoły… Dzisiaj zszedłem do piwnicy – jak tam brudno , tylko myszy – a gdzie wieża i król Popiel ? Przypomniała mi się „Baśń” na ekrany przeniesiona – i te wielkie moje oczy – gdzie ta wieża i te mysz i czy zjadły nawet wodę ? Czy to piekło – a gdzie niebo ? – i ujrzałem ptaka w niebie – i jest dziwny dzień grudniowy – klimatyczny – polityczny – dzisiaj ciepło, jutro zimno na tym dziwnym naszym świecie – a w mym miejscu są wspomnienia – gdzie jest radość i mój smutek. Są uczucia – wszystko szybko gdzieś uciekło – ale „ wróbel” puka w okno… i zachęca do lektury. Moje książki ukochane, łza opada – kto je czyta ? Czy ktoś dzisiaj mi opowie ? Czy jest niebo – czy jest piekło ? Czas dziecinny przypomina – brak przecinków i lizaków – oranżada tylko w głowie. Były takie piękne czasy – kapslowana z porcelany i z tą gumką, drutem w szyjce – gazowana – te „ odbicia moich kumpli” – fajne czasy , już ich nie ma , tylko dziwne są markety – bo księgarni – też ich nie ma – tak jak kumpli… bo odeszli. Pogubieni , na alejach cicho sobie śpią spokojnie. Smutne dla mnie , że ich nie ma – jakbym chciał dziś z nimi wypić kapslowaną oranżadę …bawić, szaleć, gnać po płotach…Były książki – ja pamiętam jak czytałem na podwórku – i ich oczy kolorowe i umysły tak otwarte. Jak to wszystko pochłaniali i czekali w dzień następny –

„DANIEL”- Zamknięta księgarnia Read More »

O musicalu „Księga Dżungli” w Filharmonii Gorzowskiej

W Gorzowskiej Filharmonii ruszył z początkiem grudnia musical „ Księga dżungli”. Razem z dwójką dorosłych znajomych i trójką pociech w wieku: 5, 8 i 11 lat wybrałam się na niego i ja w dniu 8 grudnia 2024 roku. Mniej więcej po pół godzinie koncertu jedna mama wyniosła pod pachą z sali bardzo głośną i najwyraźniej mocno znudzoną swoją pociechę. Można powiedzieć, że takie rzeczy się zdarzają, mimo wszystko. Szczerze powiedziawszy nie dziwię się temu dziecku i przyznaję, że mocno mnie ten musical rozczarował. Szłam z nastawieniem, że skoro tematem jest dżungla to porwie mnie egzotyczna, rytmiczna muzyka, samby- które uwielbiam. Byłam ciekawa jak to przełoży orkiestra. Wyobrażałam sobie jakie zobaczę popisy taneczne i akrobatyczne na scenie dzieci i młodzieży, jakie ładne głosy w piosenkach usłyszę i jakie kostiumy wymyślą projektanci bo taki temat to zawsze źródło szerokiej inspiracji artystycznej. Tymczasem całość dla mnie: bardzo monotonna, ciągnąca się dłużyzna, smutna, ospała pozbawiona porywów. Sama opowieść rozmyta, raczej trudna do zorientowania się o co w tym właściwie chodzi dla przeciętnego dziecka w różnym wieku. Może przeszkadzał w tym problem z dźwiękiem, bo słowa były trudne do zrozumienia, czasem nie wiadomo było o czym tam śpiewano. W tym momencie muszę wtrącić pewną dygresję: otóż od niecałego roku mamy w Gorzowskiej Filharmonii nowe krzesła i dosłownie wczoraj usłyszałam od pewnej melomanki, że to właśnie te nowe krzesła są przyczyną tego, że teraz źle się odbiera muzykę w Gorzowskiej Filharmonii. Myślałam, że właśnie spadnę z krzesła, gdy usłyszałam tę teorię, ale kto wie może jest w tym jakaś prawda? W każdym bądź razie wszyscy stwierdziliśmy po koncercie, że mamy podobne odczucia co do dźwięku – dobrze, że były napisy, które dużo pomogły. Sztuka przełożona na aktualne czasy z przesłaniem ekologicznym, aluzjami do złej polityki korporacji, było też coś o tęczy… Brakowało mi dopracowania tego musicalu. Amatorszczyzna była zbyt widoczna w przejściach między scenami. Z punktu widza widać dużo -mimo tłumu na scenie. Nie ukryje się: że ktoś zrobił inny ruch, że nie ma pewności, że jest spóźnienie, że aktor jest znudzony, zniecierpliwiony, że wygasła energia aktorów. Bardzo często wyglądało to tak jakby aktorzy co pewien czas się przebudzali z jakiegoś marazmu i nagle zaczęli żywiej wymachiwać rękami. Choreografie ubogie, nie pokazujące szczególnych umiejętności aktorów. Mikro w skali grupy pokazało jakieś umiejętności akrobatyczne. To nie wina dzieci, raczej odpowiedniej obsady. I jeszcze jedna refleksja, a mianowicie – „ GWIAZDY ”. Ten musical miał ich zdecydowanie za mało i za krótko występowały, a to one są motorem, lokomotywą całości – są wisienką na torcie i powodują, że reszta niedociągnięć się gubi. Niewątpliwie była tą gwiazdą potężna dżdżownica czy też wąż raczej. Dla mnie skradła cały show, przykuła całą moją uwagę i zostanie zapamiętana z tego całego widowiska, które warte jest zapomnienia. Zresztą gdy tylko wypełzła na scenę siedzący koło mnie 8-letni Igorek głośno powiedział : „Ale ładna dziewczyna”. Nie tylko ładna, ale i utalentowana dodała bym. Miała krótkie 5 minut, ale jakie to było 5 minut! Wyszła swoim tanecznym krokiem, zachwycił mnie sposób stawiania stóp, poruszania się, ułożenia rąk – zatykało z wrażenia. Świetna interpretacja taneczna granego gada. Genialnie oddała całą istotę potwora, jego ukryte możliwości zabijania, pewności siebie, ważności zajmowanej pozycji, uniżoności pozostałych zwierząt. Wyszła „jej wysokość” groza, pokazała, że wszystko może na skinienie leniwego „palca”. Piękny potwór. Oddała całą istotę i pozycję tego gada, trudnego w poruszaniu się ze względu na długość ciała w związku z tym ta długa reszta niesiona była przez kilka uniżonych zwierząt. Taki piękny potwór, który umiał się dobrze urządzić. Wrażenie dopełnił wyjątkowy i fantazyjny strój koloru błyszczącego beżowego różu. Pięknie odznaczał się na tle panującego wszędzie zielonego koloru. Egzotyka gada i jego pochodzenie podkreślone zostało czapką jak od egipskiego derwisza. Strój połączony z czarnymi getrami, interesująco noszony. Brawo dla GWIAZDY. Nie rozumiem tylko dlaczego to przy niej nie ustawiały się dzieci i nie pozowały do zdjęć. W centrum znalazła się czarna pantera. Główny aktor (aktorka) według mnie za ubogo wystrojony. Te szare porcięta, tenisówki na nogach pokazały taka szarą sierotkę. Szkoda, ze nikt nie miał pomysłu na ten kostium, w rezultacie mało widoczny. No cóż – szkolne przedstawienie w filharmonii. Pytanie czy warte 80 zł. (dorośli), 40 zł. ( dzieci). Raczej nie. Do tej pory ukazały się na http://www.idealzezgrzytem.pl następujące recenzje Koncertów Familijnych w Gorzowskiej Filharmonii: https://idealzezgrzytem.pl/2022/12/10/musical-piotrus-pan-w-filharmonii-gorzowskiej/ oraz https://idealzezgrzytem.pl/2023/11/11/koncert-familijny-z-koczkodansem/ Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

O musicalu „Księga Dżungli” w Filharmonii Gorzowskiej Read More »

Moda na ulicy w Lizbonie – zimą 2024

Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film. Ludzie chodzący po ulicy w Lizbonie przyciągają uwagę. Ich garderoba jest bardzo schludna i klasyczna. Pomyśleć, że właśnie to tak zwraca uwagę. Króluje jeans, płaszcze typu trencz, sweterki dzianinowe przylegające do ciała, pulowery, skórzane kurteczki, kobiece bluzki rozpinane na guziki, czasami sukienki. Wszystko bez udziwnień, kwiatów, cekinów , aplikacji, wzorów, błyskotek. Spodnie przeważnie z szerokimi nogawkami, lub poszerzanymi dołem, chociaż wąskie nogawki są również wszędobylskie. Kolory nie krzykliwe. Dominuje granat, beż, biel, czekoladowy, czarny, biały i ciemna oliwka, niebieski. Nie nosi się jednego koloru od stóp do głów. Szczerze mówiąc przy beżu robi się bardzo mdło, zwłaszcza w przypadku jasnych włosów. Za to chętnie wokół szyi motają szale we wzory gepardzie, takie wzory mają też czapki – i przyznaję, że te dodatki wyglądają fantastycznie. Czapki mają czasami daszki, ale pomponów nie widziałam. Można się dobrze przyjrzeć, ponieważ pogoda sprawiła, że wędrujący po ulicach ludzie ściągają wierzchnie ubrania – tak zrobiło się ciepło. Jak mówią Julio i Maria ( mieszkańcy Lizbony): ” Grudzień tego roku pogodowo jest anormalny. Zazwyczaj jest tutaj dużo chłodniej i deszczowo” . Tymczasem świeciło słońce , a temperatura była na krótki rękaw. Wracając do mody na ulicach Lizbony: to na nogach popularne są adidasy, płaskie wygodne obuwie, kozaki do kolan ( żadnych muszkieterek, obcasów, szpilek). W ogóle nie ma różu, żółtego koloru, żadnych wyrazistych kolorów. Ze wszech stron widać klasyczne, stonowane ubiory i upodobanie naturalności. Taka moda przyjęła się tutaj znakomicie i to zarówno wśród ludzi młodych jak i w wieku emerytalnym. Wymodelowane usta ? Wcale. Kolorowe włosy? No może trafiają się na dworcu, czy w tak dziwnym miejscu jak Sintra de Regaleira z jej masońskim zamkiem. Żadnych wyszarpanych dziur w jeansach. O tym mówi się już od czterech lat, ale te wieści nie wszędzie dotarły w Polsce – nadal często na ulicach świecą się kolana czy nawet tyłki w dziurawych jeansach. Lizbońskie ulice w grudniu 2024 roku zachwycają, uspokajają i inspirują. Mnie się bardzo podobają. Na http://www.idealzezgrzytem.pl ukazały się do tej pory następujące refleksje na temat mody: https://idealzezgrzytem.pl/2024/04/09/phuket-czyli-o-tym-co-sie-nosi-na-slynnej-plazy-2024/ https://idealzezgrzytem.pl/2024/04/05/byc-jak-andie-macdowell/ Marzanna Leszczyńska  Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

Moda na ulicy w Lizbonie – zimą 2024 Read More »

Scroll to Top