„Noce i dnie-być jak Barbara Niechcic chociaż na moment”

W wieku 89 lat zmarła Jadwiga Barańska odtwórczyni roli Barbary Niechcic z filmu „ Noce i dnie”. !3 listopada 2024r. w Los Angeles odbyła się pierwsza część ceremonii pogrzebowej.

(…) Będą dwa pogrzeby: ten w miejscu Jadzi i mojego zamieszkania, to jest Los Angeles, i ten drugi: w Polsce. Chcemy z Mikołajem przywieźć do kraju prochy Jadzi, aby spoczęła na zawsze w kraju, który jest jej i moją ojczyzną (…). Pragniemy, aby pogrzeb odbył się 21 października 2025 roku, w dniu urodzin Jadzi. Proszę was, wysyłajcie mi dobre wibracje, abym dotrwał do tego dnia (…). Jerzy Antczak( mąż Jadwigi Barańskiej i reżyser filmu „Noce i dnie”

Wielki film – wybitny, który niewątpliwie jest lepszy niż książka Marii Dąbrowskiej i wielka rola Jadwigi Barańskiej.

Zdarza się, w tych naszych czasach nowych technologii i mediów społecznościowych, że gdy umiera ktoś niezwykły to dzięki współczesnej technice my zwykli ludzie robimy zryw wdzięczności i dziękujemy wspaniałymi wpisami, które wyciskają łzy i trwa to bardzo długo . Jest to czas umieszczania w mediach społecznościowych masy wspomnień, wywiadów, wpisów , zdjęć, fragmentów filmów itd. Krótka scena z filmu „Noce i dnie” nad stawem, gdzie Józef Tolibowski w białym garniturze wchodzi do wody i zbiera nenufary dla Barbary wzruszyła mnie na nowo, a przed oczami stanęło mi jak żywo wydarzenie, które ma już 10 lat. Otóż w 2014 roku Szkoła Tańca Anny i Grzegorza Deptów w Gorzowie Wielkopolskim, do której uczęszczałam przez 20 lat, zorganizowała jedyne takie, warsztaty taneczne dla seniorów w Pałacu w Sierakowie. Był tam niezwykły bal pt: „ Walentynkowe kocham kino” i byli zwycięzcy tego balu, którzy w konkursie zatańczyli walca wiedeńskiego do muzyki z filmu „Noce i dnie” i wzruszająco odegrali słynną scenę Barbary i Józefa Tolibowskiego z nenufarami, za co otrzymali obozową statuetkę Oskara.

Dlatego Halinko zaprosiłam Cię do tej rozmowy, bo Ty byłaś wtedy królową balu, żeby razem z Tobą wspomnieć to piękne wydarzenie i oddać hołd Jadwidze Barańskiej

Na wspominki tego czasu i rozmowę z królową balu 2014 w Sierakowie – zapraszam – Marzanna Leszczyńska

Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film.

Halinka Hensseler: Zupełnie nie mam pojęcia jak mogliśmy tak dobrze wypaść. To nie był taki sobie bal przebierańców. Tutaj mieliśmy się wykazać umiejętnościami tanecznymi, bo przecież uczęszczamy na zajęcia do prawdziwej szkoły tańca, która prowadzona jest przez Grzegorza i Annę Deptów ( nauczycieli o najwyższych kwalifikacjach tanecznych. Grzegorz Depta jest sędzią międzynarodowych turniejów, Jego żona Anna posiada najwyższą klasę S w obu stylach). Zabawa zabawą, ale jury w postaci naszych nauczycieli jest zawsze wymagające i wiedzieliśmy, że podejdą do oceny poważnie – to poza tym artyści. Na szczęście liczył się cały wizerunek – nie tylko taniec. Był to dla nas duży sukces ponieważ konkurencja była duża, stroje piękne i dużo wyższe umiejętności tej konkurencji szlifowane całymi latami. Nie spodziewałam się, że „Noce i dnie” mogą wygrać ze „Śniadaniem u Tiffaniego”, filmami Woodego Allena, „Vabankiem”, „Romeo i Julią”, „ Janosikiem”, „Moulin Rouge”, „Żółtą panterą”, „ Pokahotas”. I co tu dużo mówić nie jesteśmy jakoś szczególnie uzdolnieni tanecznie.

Marzanna Leszczyńska: Muszę przyznać, że przy tej Waszej scenie, wszyscy odlecieliśmy, byliśmy w jakimś amoku, weszliśmy w role. To odzwierciedlają zdjęcia, jasne, szerze roześmiane twarze, byliśmy szczęśliwi. Filmowa scena z nenufarami stanowi jakąś idyllę, taki szczególny czas szczęśliwości, życzliwości, Józef Tolibowski i Barbara są w centrum i nikt im nie zazdrości. Podobnie było gdy Wy odgrywaliście tę rolę – również wytworzył się ni stąd ni zowąd entuzjazm, spontaniczność i zaangażowanie wszystkich uczestników balu. Jakby wszyscy nagle znaleźli się w filmie, w którym reżyser nie jest już potrzebny. Zaczęła spontanicznie powstawać dalsza część i odegrała się nowa scena, a twój mąż, który miał 70 lat wziął ciebie na ręce i zatańczył. Zaskoczeni byliśmy Jego szarmanckością, zobaczyliśmy uczucie – to po prostu było piękne, wzruszające. Przełożyło się to przy okazji na dobrą prezentację walca wiedeńskiego, co docenili trenerzy i sędziowie zarazem.

Powiedz co wtedy czułaś podczas tej Waszej prezentacji? Czy się bałaś bardzo, drżały Ci kolana? Byłas do tego dobrze przygotowana i tylko odgrywałaś czy też poszło na żywioł?

Halinka Henseller:

Wydaje mi się, że do końca się przygotowywałam. Ponieważ parę par prezentowało się przed nami więc przypatrywałam się im i wyciągałam wnioski do ostatniej chwili. Bardziej to drżałam o mojego partnera, któremu nie poświęciłam zbyt dużo czasu ( jest Niemcem i nie oglądał filmu). Widocznie to wystarczyło, ruszył wyobraźnią. Myślę, że gdyby miał zapamiętać całą instrukcję, wszystkie uwagi to pogubił by się, zestresował, że nie zapamięta i w rezultacie „zesztywniał by”. A tak miał swoją wersję, dołożył własną koncepcję i zrobił to tak jak sam czuł. Sądzę, że aplauz i zaangażowanie uczestników zabawy bardzo mu pomogły, bo sam by pewnie nie wpadł na wiele rzeczy, które zrobił. Nie wiedziałam jak to odegra i autentycznie byłam pozytywnie zaskoczona tym co wyprawiał. Moja radość i śmiech były szczere, gdy każdy podarowany nenufar całował i podawał mi na kolanach. Poczułam się wyróżniona jak Barbara, którą wyróżnił wtedy Józef Tolibowski, bo mnie wyróżnił spośród wszystkich pięknych koleżanek, które przyglądały się nam i nie występowały w takich romantycznych scenkach. Byłam zadowolona, że się tak sprawdził. Potem trzeba było z tej aktorskiej sceny wejść w taniec. To było moje zadanie, bo to ja jestem w naszej parze lepsza, ale tego nie można pokazać, że kobieta prowadzi. Okazało się, że rozpoczęłam dobrze, a nasi nauczyciele od razu ocenią czy jest w rytmie. Bał to się zdecydowanie bardziej mój partner niż ja. Gdy wybuchł aplauz to już dalej było jak za pociągnięciem sznurka. To nie były takie sobie wygłupy i zabawa na luzie.

Marzanna Leszczyńska: A teraz porozmawiajmy o tych Waszych strojach, które dla mnie były dziełami sztuki. Nie były wypożyczone z teatru czy kupione przez internet ( jak się to często czyni). Całość skomponowałaś sama. To się właśnie ceni: myśl i praca własna. Widać było dopracowanie, zadbałaś o każdy szczegół. Pytanie ile wydałaś na te stroje? Skąd ten pomysł, że właśnie „Noce i dnie”? Czy myślałaś też o innych filmach?

Muszę napomknąć, że wszyscy przygotowywali się w tajemnicy i w efekcie pomysły się nie powtórzyły.

Halinka Henseller: Ulubionym tańcem mojego męża jest cza- cza i zdecydowanie najlepiej mu wychodzi, jednak odezwał się sentyment do naszego ślubu, gdy tańczyliśmy walca. Zdecydowanie perspektywa, że jedziemy do pałacu skierowała nasze koncepcje w innym kierunku niż tańce latynoamerykańskie – czułam, że musi być bardzo romantycznie. Postawiłam na walca wiedeńskiego i do niego trzeba było dopasować film, a potem stroje. Zastanawiałam się też co mam w domu, a mogłabym wykorzystać żeby nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy. I zaczęło się od koronkowej bluzki ecri, która leżała w szafie i zdecydowanie wpadła mi w oko. W ten sposób zaczęłam kompletować strój nie wiedząc do jakiego to będzie filmu. Przechodząc ulicą, weszłam do second handu i tutaj stanęłam jak wryta na widok długiej jasnej spódnicy, dopasowanej na biodrach, poszerzanej dołem, na widok, której powiedziałam sama do siebie : „ Ojej! Barbara!. Już mam!”. Bluzka na stójce z koronką, która była w domu okazała się idealna do tej spódnicy z second handu. Pozostały jeszcze szczegóły. Koronkowe rękawiczki też były w domu. Koronkową parasolkę pożyczyłam od koleżanki, którą kiedyś kupowała we Włoszech, a ja byłam tego świadkiem. Miałam też w domu starą broszkę typu kamea, którą przypięłam przy szyi. A buty treningowe wiązane okazały się z epoki, tym bardziej, że tylko w nich można dobrze zatańczyć walca, aby juror zobaczył czy krok jest od pięty, czy od palców i czy stopy pracują. Ze strojem dla męża nie było problemu. Kapelusik się znalazł, broda była zapuszczona. Powinien być biały garnitur, niestety nie było, ale zrobiłam swoją wersję z jasnymi spodniami, białą koszulą i kamizelką. Hitem okazały się skarpetki, gdy mój mąż brodził po niebieskim materiale udającym wodę i podciągnął nogawki do góry i wtedy wszyscy mieli ubaw, bo skarpetki miały napis adidas. Nieświadomie to zrobił. Tak więc znalazły się i sceny komediowe.

Dla mnie to była przygoda, nie tylko z tańcem, występem, konkursem, ale też wymyślaniem tego stroju. Dużo było w tym spontaniczności . Podkreśliła bym, że pałac i jego wnętrza wkomponowały się w nasz temat znakomicie, pozwoliły wejść w rolę. Wnętrza pomogły wyobraźni, zainspirowały nas, a całe skrępowanie gdzieś odeszło. Jak widać wybiliśmy się ponad inne sceny, które również były eleganckie. Myślę, że to właśnie zasługa tego właśnie fenomenalnego filmu jakim są „Noce i dnie”.

Marzanna Leszczyńska: Tak, to był jedyny taki wyjazd, jeśli chodzi o warsztaty taneczne podczas naszej prawie 20-letniej przygody ze Szkołą Tańca Anny i Grzegorza Deptów. Niestety wymagania taneczne są duże: parkiet, duże przestrzenie, a grupy są liczne i to uniemożliwia naukę w pałacach. Tutaj trafiła się 20-osobowa grupa i zaprzyjaźniony właściciel dworu jednego z uczestników warsztatów. Wiem jak trudno jest sprawić, aby ludzie chcieli się bawić, aby nie trzeba ich było wyrywać. Wiem, bo ten bal poprowadziłam, wymyśliłam i był to mój debiut, a poprzeczkę miałam zawieszoną wysoko.

Wtedy poszła iskra i to co wydarzyło się dalej było dopiero ciekawe.

Filmów jest wiele, ten czyli „Noce i dnie” ma 50 lat i ciągle się go wydobywa, sam się przebija i nie traci na atrakcyjności.

Marzanna Leszczyńska i Halinka Henseller podczas przygotowań do balu. Wszystkie zdjęcia pochodzą z 2014 r.

Awatar Patronite IdeałZeZgrzytem.pl Wspieraj nas na Patronite! Patronite Logo Wspieraj IdeałZeZgrzytem.pl i umożliw nam tworzenie coraz lepszych treści!

Wesprzyj

1 thoughts on “„Noce i dnie-być jak Barbara Niechcic chociaż na moment””

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top