listopad 2024

Dyplom za….

Tak zawsze się zastanawiam – po co się uczyłem? Nic mi to nie dało w moim życiu zawodowym. Żadnych profitów – a wręcz czasami zazdrość, którą doświadczyłem od innych ludzi – typu – no popatrz – znalazł się „ inteligent” Miałem jednak mądrych rodziców i wspaniałych nauczycieli – którzy zawsze mi mówili – „uczysz się dla siebie” … Po wielu latach to zrozumiałem. A ten artykuł jest odpowiedzią – dlaczego się warto uczyć. Uczyć się uczciwie i zdobywać kolejne stopnie wiedzy. Podstawówka – nie była moją pasją – byłem tam raczej przeciętnym uczniem – ale już miałem swoje pewne pasje – czytanie lektur. To były lata głębokiej „komuny”. Ale mój tata i mama wpajali mi w tym czasie do mojego umysłu – jedną fundamentalną zasadę – bądź uczciwym i bądź sobą. Technikum obudziło moją pasje do matematyki i nie tylko – czułem i ścisłe nauki i humanistyczne. Znów powiem – dzięki wspaniałym nauczycielom – miałem szczęście w życiu. Matura była dla mnie tzw. „ pestką” Potem studia – praca magisterska – też z wyróżnieniem – nagroda dziekana. Potem „syzyfowe prace” – zacząłem prace na jednej z uczelni – startowałem od pracownika fizycznego ( takie to były czasy) – po dwóch latach zostałem mianowany na – tzw. starszego technika . Poprosiłem o możliwość zrobienia doktoratu. Pamiętam – był śmiech w dziekanacie na uczelni – „ chłopie za wysokie progi dla Ciebie – gdzie ty się pchasz – gdzie znajdziesz promotora ?” Znalazłem sam. Jak to się wtedy mówiło – do odważnych świat należy. Trzy lata badań w terenie i podróży pociągiem. Jeździłem też rowerem – przejechałem nim prawie 5 tyś. kilometrów. Boże ! ile było problemów i różnych dziwnych sytuacji – ale jedno powiem – była to niezwykła , niezwykle ciężka praca – fizyczna i umysłowa – i piękna. Po nocach pisałem swoją prace i analizę swoich wyników badań . To był horror . Bardzo mnie wspomagała moja żona. W tym czasie mieliśmy dwójkę małych dzieci – w wieku 2 i 4 lat. Nie było też „wesoło pod względem finansów” – ale jakoś to przetrzymaliśmy. Po wszystkim – bardzo trudna obrona. Dostałem nagrodę rektorską za najlepszą prace. Uciekłem z uczelni – nie powiem dlaczego – miałem już wszystkiego dosyć – tzw. upadku nauki. To była końcówka lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wiele transformacji ustrojowych i wprowadzanie „innych standardów” w szkolnictwie podstawowym, zawodowym oraz średnim i przede wszystkim wyższym. Niż demograficzny też zrobił swoje. Upadek. Patrzyłem na to wszystko co się dzieje z jakimś przerażeniem. Następne lata pokazały już dogłębnie kryzys w edukacji – zaczęły powstawać jak „ grzyby po deszczu” jakieś dziwne twory – uczelnie niepaństwowe – z „biznesowymi” kierunkami nauczania – tzw. fabryki dyplomów – czyli produkujące „ papier toaletowy” I oczywiście wszystko za pieniądze. Ile warte są te dyplomy – wiedzą tylko Ci – co je zdobyli… czy zapłacili za nie… Okazało się, że ten „papier toaletowy” – przynosił bardzo duże profity – pracę w Spółkach Skarbu Państwa – w Radach Nadzorczych – czyli – generalnie – nic nie robienie – cztery razy przyjazd na posiedzenie Rady – wypicie kawy – i odebranie pensji – czasami do 250 tyś. polskich złotych – przez cały rok – czyli pensja za cztery dni pracy. No i oczywiście wypłata delegacji – bo członkowie Rad Nadzorczych byli – od siedziby spółki , którą nadzorowali – oddaleni o setki kilometrów. Ten proceder trwał wiele lat – może nawet dwadzieścia – dwadzieścia pięć ? Gdzie było rząd ? – gdzie były służby nadzorujące przekręty ? – a może wszyscy byli w tym procederze „ugotowani” – czyli zamieszani i czerpiący z tego profity – oczywiście wszyscy. Teraz wróćmy do meritum sprawy… Rektor Collegium Humanum – Paweł C. był wcześniej rektorem w Wyższej Szkole Menedżerskiej (WSM) w Warszawie, założonej przez Stanisława Dawidziuka w latach 90. S.Dawidziuk to były lektor KC PZPR, który doktoryzował się na Wojskowej Akademii im. Dzierżyńskiego („lektorzy” zajmowali się partyjną propagandą) w 1974 r. Kształciła ona komunistycznych „oficerów politycznych”. Już po upadku komuny S. Dawidziuk utrzymywał kontakty z tym samym prorosyjskim środowiskiem byłych działaczy PZPR, co Paweł C. On również dostawał od nich nagrody za współpracę. Paweł C. i S. Dawidziuk część swoich stopni naukowych zdobyli na słowackich uczelniach. To placówki zaangażowane jeszcze kilkanaście lat temu w proceder tzw. turystyki habilitacyjnej czy doktorskiej, ukrócony niedawno przez zmianę przepisów. S. Dawidziuk habilitację uzyskał w 2015 roku na Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu i Pracy Socjalnej im. Św. Elżbiety w Bratysławie. Aby zdobyć tam habilitację, nie trzeba było nawet przedstawiać monografii (książki) własnego autorstwa. Dopuszczano… zamienniki. Wystarczyło pięć artykułów lub dwa rozdziały z pracy zbiorowej – co w Polsce nie byłoby możliwe. Natomiast obowiązkowe było wpłacenie 10 tysięcy euro. W tej samej słowackiej szkole rok wcześniej doktorat obronił – Paweł C. – wówczas rektor w szkole WSM Stanisława Dawidziuka. Zdobył on na Słowacji także dwie habilitacje – na Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku i na Uniwersytecie Preszowskim. Można powiedzieć – ogromny talent i wybitny naukowiec. Śmiało można stwierdzić, że te tytuły uzyskane w ramach tego procederu, chociaż formalnie uznawane w Polsce, w środowisku naukowym uchodzą za bardzo mało wątpliwe i chluby nie przynoszą. Swoją drogą – wokół pierwszego doktoratu Pawła C. obronionego na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie w 2004 roku wybuchła afera. Ustalono, że ponad sto stron pracy doktorskiej Pawła C. pokrywa się z tekstem książki innego autora… Sprawę rozpatrywała senacka komisja w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, której Paweł C. był wówczas… rektorem. Nic dziwnego, że stwierdzono, iż plagiatu nie było… Ja już się gubię w tym wszystkim – ile ci Panowie mają tych tytułów naukowych ? Paweł C. i S. Dawidziuk współpracowali także z prywatną szkołą wyższą na Słowacji – Vysoka Skola Bezpecnostneho Manazerstva (VSBM) w Koszycach. To kolejna szkoła wyższa, która wpisuje się w schemat aktywności byłych komunistów. Miała dwóch założycieli. Jednym z nich był (dziś nieżyjący) Milan Čič- znany komunistyczny polityk czechosłowacki. Drugim – Marian Mesároš, który ukończył Wojskową Akademię Lotniczą Związku Radzieckiego w Moninie pod Moskwą – KUŹNI kadr dowódczych sił lotniczych ZSRR. To właśnie szkoła Mesároša i Čiča przyznała w 2016 roku

Dyplom za…. Read More »

O Sycylii w gorzowskim Klubie PTTK

Miłośnicy podróżowania mieli okazję posłuchać 21 listopada 2024 r. w siedzibie gorzowskiego PTTK przy ul. Mieszka I w Gorzowie Wlkp. przewodnika wycieczek – Wojtka Wyszogrodzkiego. Temat opowieści brzmiał: „ O smakach Sycylii oczami pilota wycieczek”. zdj. ze spotkania ” O smakach Sycylii oczami przewodnika wycieczek” – od lewej Zbigniew Rudziński, przewodnik Wojtek Wyszogrodzki i słuchaczka Sala ledwie pomieściła przybyłych słuchaczy. Na tablicy przez całą barwną opowieść moją uwagę ściągała wyświetlona głowa kobiety z wężami zamiast włosów, a dookoła głowy ugięte nogi w kolanach. To trinakria– symbol Sycylii, który przedstawia trzy nimfy (gorgony) o makabrycznym wyglądzie ( ich rodzicami było rodzeństwo), które szukając swojego miejsca na świecie zawirowały i wybrały właśnie Sycylię. Mitologiczna legenda jest niezwykle ciekawa, ale byłby to z pewnością interesujący temat na osobne spotkanie pt: „ Sycylia- śladami mitologi”. Chociaż temat był pyszny bo „O smakach Sycylii…” czyli o potrawach to Wojtek Wyszogrodzki, który był na tej wyspie już 98 razy poruszył też najistotniejsze tematy wyspy, o których każdy podróżnik powinien wiedzieć odwiedzając Sycylię, bo jest to wyspa na, której starło się najwięcej cywilizacji na całym świecie przez 25 stuleci. Wyspa była już zamieszkiwana 10 000 lat temu. Na Sycylii były czasy: – Afrykańskie ( przed Chrystusem) – Fenicjan – Greków ( którzy zajmowali wschodnią część wyspy aż do 212 roku. Tutaj rozegrała się bitwa o Syrakuzy. W tym czasie żył Archimedes. Weszli też Rzymianie) – Bizantyjczyków -Arabów ( wprowadzili haremy i meczety) – Normanów ( rozwinęli naukę. Z tego okresu pochodzi sonet, obrazy Giotta, Dekameron Boccaccia , cyfry arabskie. W 1130 roku powstało tu ich królestwo) -Hiszpanów -Austriaków -Burbonów ( do 1861 roku) 25 wieków obcych cywilizacji wpłynęło i ukształtowało Sycylijczyków na ich własny sposób. Jacy są Sycylijczycy? Wojtek Wyszogrodzki podkreślił, że są nieufni wobec własnego państwa, mściwi, zdrad nie wybaczają ( ustawiają na balkonach donice- głowy ku pamięci pewnej Sycylijki, która nie wybaczyła zdrady ukochanego i obcięła mu głowę), są niespieszni, potrafią się cieszyć wszystkim. Przewodnik podkreślił, że trzeba mieć dystans do Sycylii, najlepiej się do niej dostosować i pamiętać o dziwactwach mieszkańców wyspy: omijają liczbę 17, ale 13 również, by odpędzić pecha odwołują się do sił wyższych przez częste żegnanie się (kobiety), mężczyźni łapią się za przyrodzenie. Wszędzie mają rozwieszone Matki Boskie, nawet nad drzwiami do toalety ( co kiedyś rozzłościło Lecha Wałęsę i z Palermo wywiózł taką figurkę do Gdańska). Sycylia ma swój koloryt. A mafia? Dzisiaj sycylijska camorra lubi spokój, a pieniądze przepływają w cichych interesach i z” opieki „nad sklepami – turystów to nie dotyka. Wojtek Wyszogrodzki wyliczył sycylijskie skarby Unesco: Teatr Syrakuzy, Noto – barokowe kościoły i klasztory, Piazza Armerina ( mozaiki, malunki sportowych dziewczyn w” bikini”), Pałac Normonów, Taorminę czyli teatr zamieniony w amfiteatr (wprowadzono zwierzęta) z genialną akustyką, gdzie nie ma potrzeby używania mikrofonów ( tutaj Olga Tokarczuk odbierała nagrodę. A propo`s Nobla to Sycylia doczekała się dwóch – z dziedziny literatury: Salvatore Quasimodo 1959 i Luigi Pirandello 1934 r). Jakie są smaki Sycylii? Na pewno przede wszystkim: migdałowe, pistacjowe i bakłażanowe. Serwuje się tutaj migdałowe wino (mandorla uznane za wino miłości), bakłażan uznawany początkowo za niezdrowe jabłko tak się przyjął, że jest podstawą jadłospisu melanzane. Ziemniaki, które przybyły na Sycylię z Francji były zawsze traktowane nieufnie, bardzo popularne są ryżowe kulki – arancini. Podstawą są warzywa serwowane na ciepło – caponata. Rarytasem jest chleb ze śledzioną, fritto misto ( świeże ryby, owoce morza z mąką samolina), przepyszny jest miecznik ( dla którego Wojtek Wyszogrodzki pokonuje odległości), pasta alla Norma. Na deser serwuje się brioche con gelato (pierś Agaty. Jest to bułka z lodem. Święta Agata jest patronką Katanii i kobiet po mastektomii . Ku jej czci odbywają się tutaj procesje z relikwiami, w których chętnie uczestniczą mafiozzi. Święta Agata jest chrześcijańską męczennicą, której obcięto piersi. Oddano do haremu jako zemstę za odrzucenie ręki namiestnika Sycylii Kwincjana. Podczas tortur rozpoczęło się trzęsienie ziemi, które odebrano jako zemstę Opatrzności. Zginęła rzucona na rozżarzone węgle. Rok po jej śmierci nastąpił wielki wybuch Etny, mieszkańcy nawet poganie przypisują ocalenie miasta, wstawiennictwu św. Agaty, gdyż wydobyto całun z jej grobu i modlono się, aby lawa nie zalała miasta). Ze słodkości serwuje się sorbet ( pochodzi z czasów arabskich. Lód ściągano z Etny – nauczono się go przechowywać i nim handlować). Popularne są cannolo czyli nadziewane rurki z chrupiącego ciasta ( Wojtek Wyszogrodzki podkreśla, aby kupować te wypełniane na świeżo). Z Sycylii pochodzi ciasto wypełniane bakaliami – cassata. Warto spróbować tutejszej czekolady piaskowej, która pochodzi z czasów hiszpańskich i nie topi się w upałach ( dziś sprzedaje się ją z marihuaną). Jeszcze innym deserem związanym ze świętą jest occhi di santa Lucia ( oczy św. Łucji. Św. Zmarła w 304 roku. Los tej św. był podobny do losu św. Agaty – Łucja wydłubała sobie oczy, aby się oszpecić, gdy została oddana do haremu. Jej święto przypada 13 grudnia. Długo zwłoki św. Łucji przechowywano w Konstantynopolu, potem przewieziono do Wenecji. Od 2004 roku są wypożyczone przez Sycylię). Na Sycylii, aby oswajać się ze śmiercią i ją osładzać spożywa się ciastka – gnaty umarlaka- ossa di morto. Cała misternie przygotowana wiedza, ułożona niczym pyszne danie na tacy, została wyłożona przez przewodnika Wojtka Wyszogrodzkiego, który na tę okoliczność założył fartuszek. Fartuszek był nie tylko ozdobą i atrakcją, ale służył w wykładzie nie tylko jako mapa, był jak linijka na lekcji geometrii. Teraz zastanawiam się , czy te wszystkie specjały można spróbować w hotelu i czy leżą na szwedzkim stole na wczasach all inclusive? Niestety nie zapytałam o to wytrawnego przewodnika – Wojtka Wyszogrodzkiego. Podejrzewam, że jednak nie, bo prawdziwy podróżnik powinien posiadać własną inwencję i poszukiwać oraz dociekać. Nad całością spotkania czuwał szef gorzowskiego PTTK Zbigniew Rudziński z sympatyczną małżonką. Czekam na kolejne spotkania i niezwykłe opowieści o dalekich i bliskich miejscach i z Tymi, którzy umieją ciekawie, z pasją i wiedzą o nich opowiadać. Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

O Sycylii w gorzowskim Klubie PTTK Read More »

Santok i jego trzy średniowieczne cmentarze

Gorzowskie muzeum w ramach Gorzowskich Konserwatoriów Muzealnych zorganizowały w dniu 13 listopada 2024 r. wykład Izabeli Ignatowicz pt: „Średniowieczne cmentarze Santoka”. Dzielę się tym czego się na nim dowiedziałam – Marzanna Leszczyńska Santok na początku swojego istnienia nazywany był Sątokiem, a był to wiek VIII i zaczynał jako osada handlowa, której szlaki wiodły do Szczecina i Poznania. W IX wieku rozbudował się na tyle, że można mówić już o stałym osadnictwie w tym miejscu. W X wieku, w czasach księcia Mieszka I, który przyjął chrześcijaństwo na tych terenach był grodem zamieszkiwanym przez Polan. Konstrukcja wałów w Santoku jest taka sama jak w Poznaniu co świadczy o tym samym architekcie. W 1257 r. powstaje miasto zwane dzisiaj Gorzowem Wielkopolskim do, którego ludzie zaczęli się przesiedlać. Krótką historią Santoka rozpoczął się wykład Izabeli Ignatowicz. Dalej prelegentka przedstawiła na podstawie znalezisk archeologicznych chrześcijański obrządek pogrzebowy, opowiedziała o pracach archeologicznych w ostatnim stuleciu i znaleziskach cmentarnych w Santoku. Odwiedzając dzisiejsze cmentarze i uczestnicząc w dzisiejszych pochówkach widać jak bardzo odbiegliśmy od tego jak do tego podchodzili pierwsi chrześcijanie. Na terenie Santoka odkryto trzy cmentarze średniowieczne. Przyjęcie chrześcijaństwa zmieniło pochówek ludzi i pojawił się obrządek pogrzebowy. Wcześniej zwłoki były palone na stosie, prochy przechowywano w urnach, zwłoki zawinięte w całun grzebano w grobach jamowych. Istniały kurhany czyli komory grobowe przykryte warstwą ziemi, następnie warstwą kamieni i następną warstwą ziemi. Zmarłych uposażano w przedmioty, które miały im służyć w zaświatach. W średniowieczu powstawały kościoły, a przy nich wydzielano obszary wytyczane na cmentarze. W obrządku chrześcijańskim zmarłych chowano w pozycji wyprostowanej w odpowiednim kierunku świata, a konkretnie głową w kierunku zachodowi. Zmarły w ten sposób oczekiwał na zmartwychwstanie. Trumna była oznaką bogactwa, ale zmarłego chowano boso, aby nie wracał z zaświatów. Odeszło się już od uposażania umarłego w przedmioty, które miały służyć w zaświatach, ale wkładano do grobu tylko jego osobiste przedmioty. Santok ma trzy cmentarzyska średniowieczne pochodzące z XII i XIII wieku: cmentarz koło Kościoła św. Andrzeja, cmentarz na prawym brzegu Santoka i najstarszy na Górze Zamkowej ( gdzie obecnie znajduje się wieża, która jest własnością gorzowskiego artysty Jerzego Gąsiorka). Na zdjęciach: wieś Santok Sto lat temu w Santoku ekspertyza archeologiczna z Berlina prowadziła prace, którym przewodniczył prof. Wilhelm Unverzagt. Wtedy odkryto fragmenty kamiennej budowli i pochówek 46 szkieletów o charakterze chrześcijańskim. Później Zofia Kurnatowska- Hilczer podważyła opinię, że był to budynek mieszkalny, twierdząc, że były to mury świątyni. W 2020 roku badania w Santoku prowadzone były przez poznański PAN. W tym czasie powstała ścieżka edukacyjna i tablice informacyjne. Na polach uprawnych na głębokościach 30-40 cm. pod powierzchnią ziemi odkryto 6 grobów i dwa skupiska kości ( dwuosobowy pochówek mężczyzny z dzieckiem o obrządku chrześcijańskim – zwłoki ułożone w kierunku wschód- zachód. Przeprowadzono badania antropologiczne- które ustalają wiek, płeć, urazy, choroby, tryb życia i sposób odżywiania zmarłego). Ustalono, że na Górze Zamkowej pochowane są 22 osoby ( 10 mężczyzn, 4 kobiety, 6 dzieci i dwie osoby dorosłe). W XII wieku na cmentarzu na Górze Zamkowej postawiono krzyżacką, drewnianą wieżę, którą w latach 30-tych ubiegłego wieku przebudowano na kamienną. Znaleziono tam też dwa groby pochowanych zwłok w kierunku północ-południe ( być może byli to obcy, jacyś podróżnicy). W 2025 roku poznańska PAN ma w planie przekopanie archeologiczne Zamkowego Wzgórza w Santoku. W 2014 i w 2015 roku na ul. Gorzowskiej w Santoku na odcinku 0,5 km odkryto cmentarz, gdzie odnaleziono 187 grobów, odkryto też ceramikę z XII i XIII wieku. Na wykładzie zaprezentowano też animowany film, który pokazał chrześcijański obrządek pogrzebowy na przykładzie 20-letniej kobiety, matki dwojga dzieci. Ciało zmarłej myli członkowie rodziny i ubierali odświętnie ( na filmie kobieta miała szklane koraliki na szyi, zdobną opaskę na głowie), była boso. Ciało ułożone na plecach z rękami wzdłuż ciała przy świecach było pilnowane przez domowników. Następnie wyprowadzane było z domu do kościoła. W kościele trumna układana była na katafalku, rodzina żegnała się ze zmarłą i zamykano trumnę. Po mszy świętej kondukt pogrzebowy, któremu towarzyszył na początku ksiądz i krzyż z trumną i ludźmi za nią udawał się na cmentarz, gdzie ksiądz święcił grób i ciało składano do grobu na głębokości 1,5 metra. Przy głowie zmarłego na grobie umieszczano krzyż. Po wykładzie z sali padały pytania do wykładowcy. Obecnych było ok. 30 słuchających wykładu. Ktoś zapytał czy są przewidziane prace wykopaliskowe na fosie, która z pewnością jest „skarbnicą”, tam bowiem wyrzucano w przeszłości przedmioty. Odpowiedź jest przykra, ponieważ zasoby i środki finansowe na badania są niewystarczające. Zapytano też czy przewiduje się jakieś rekonstrukcje w Santoku? Ktoś mądrze zauważył ze słuchaczy i podkreślił, ze Wolin posiada imponującą rekonstrukcję, ale ona jest tam zbudowana sztucznie, Santok jest natomiast oryginalny. Słuchacze zauważyli, że właściwie doskonałym i najbardziej odpowiednim miejscem na muzeum w Santoku, które ma dopiero 45 lat jest kamienna wieża krzyżacka, która stoi na najstarszym cmentarzu na Górze Zamkowej. Decyzją władz gminy wieża ta, została sprzedana Jerzemu Gąsiorkowi, który ma w niej pracownię i uratował ją przed nicością, a jej okazałość możemy dzisiaj dzięki właścicielowi oglądać. Uczestnicy wykładu interesowali się tym, czy i gdzie na terenie Niemiec znajdują się wywiezione z Santoka eksponaty i co odkryła powódź, która nawiedziła te tereny w 1997 roku? Jak słusznie powiedział ktoś na sali, że: w Santoku to właściwie, gdzie nie wbijesz łopatę tam znajdziesz coś ciekawego. Cieszmy się, że już niedługo bo w 2025 roku poznańska PAN ma zaplanowane przekopanie Góry Zamkowej. Na zdjęciach obrazy z muzeum w Santoku przedstawiające sceny z życia grodu. Tymczasem kto jeszcze z Gorzowian nie był w Muzeum Santockim to powinien to zrobić, bo ekspozycja i multimedialny film o historii tego miejsca są bardzo ciekawie zaprezentowane i muszę powiedzieć, że czasem odbiega z dużo lepszym poziomem niż nie jedna, którą miałam okazję obejrzeć w krajach Europy Zachodniej. Dobrym pomysłem wykazał się znajomy, który jako atrakcję na swoje urodziny w czerwcu zorganizował wycieczkę statkiem i zwiedzanie muzeum z obejrzeniem filmu w santockim muzeum. Urodzinowi goście z Niemiec, którzy przybyli licznie byli zachwyceni tym co zobaczyli. Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam

Santok i jego trzy średniowieczne cmentarze Read More »

„Noce i dnie-być jak Barbara Niechcic chociaż na moment”

W wieku 89 lat zmarła Jadwiga Barańska odtwórczyni roli Barbary Niechcic z filmu „ Noce i dnie”. !3 listopada 2024r. w Los Angeles odbyła się pierwsza część ceremonii pogrzebowej. (…) Będą dwa pogrzeby: ten w miejscu Jadzi i mojego zamieszkania, to jest Los Angeles, i ten drugi: w Polsce. Chcemy z Mikołajem przywieźć do kraju prochy Jadzi, aby spoczęła na zawsze w kraju, który jest jej i moją ojczyzną (…). Pragniemy, aby pogrzeb odbył się 21 października 2025 roku, w dniu urodzin Jadzi. Proszę was, wysyłajcie mi dobre wibracje, abym dotrwał do tego dnia (…). Jerzy Antczak( mąż Jadwigi Barańskiej i reżyser filmu „Noce i dnie” Wielki film – wybitny, który niewątpliwie jest lepszy niż książka Marii Dąbrowskiej i wielka rola Jadwigi Barańskiej. Zdarza się, w tych naszych czasach nowych technologii i mediów społecznościowych, że gdy umiera ktoś niezwykły to dzięki współczesnej technice my zwykli ludzie robimy zryw wdzięczności i dziękujemy wspaniałymi wpisami, które wyciskają łzy i trwa to bardzo długo . Jest to czas umieszczania w mediach społecznościowych masy wspomnień, wywiadów, wpisów , zdjęć, fragmentów filmów itd. Krótka scena z filmu „Noce i dnie” nad stawem, gdzie Józef Tolibowski w białym garniturze wchodzi do wody i zbiera nenufary dla Barbary wzruszyła mnie na nowo, a przed oczami stanęło mi jak żywo wydarzenie, które ma już 10 lat. Otóż w 2014 roku Szkoła Tańca Anny i Grzegorza Deptów w Gorzowie Wielkopolskim, do której uczęszczałam przez 20 lat, zorganizowała jedyne takie, warsztaty taneczne dla seniorów w Pałacu w Sierakowie. Był tam niezwykły bal pt: „ Walentynkowe kocham kino” i byli zwycięzcy tego balu, którzy w konkursie zatańczyli walca wiedeńskiego do muzyki z filmu „Noce i dnie” i wzruszająco odegrali słynną scenę Barbary i Józefa Tolibowskiego z nenufarami, za co otrzymali obozową statuetkę Oskara. Dlatego Halinko zaprosiłam Cię do tej rozmowy, bo Ty byłaś wtedy królową balu, żeby razem z Tobą wspomnieć to piękne wydarzenie i oddać hołd Jadwidze Barańskiej Na wspominki tego czasu i rozmowę z królową balu 2014 w Sierakowie – zapraszam – Marzanna Leszczyńska Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film. Halinka Hensseler: Zupełnie nie mam pojęcia jak mogliśmy tak dobrze wypaść. To nie był taki sobie bal przebierańców. Tutaj mieliśmy się wykazać umiejętnościami tanecznymi, bo przecież uczęszczamy na zajęcia do prawdziwej szkoły tańca, która prowadzona jest przez Grzegorza i Annę Deptów ( nauczycieli o najwyższych kwalifikacjach tanecznych. Grzegorz Depta jest sędzią międzynarodowych turniejów, Jego żona Anna posiada najwyższą klasę S w obu stylach). Zabawa zabawą, ale jury w postaci naszych nauczycieli jest zawsze wymagające i wiedzieliśmy, że podejdą do oceny poważnie – to poza tym artyści. Na szczęście liczył się cały wizerunek – nie tylko taniec. Był to dla nas duży sukces ponieważ konkurencja była duża, stroje piękne i dużo wyższe umiejętności tej konkurencji szlifowane całymi latami. Nie spodziewałam się, że „Noce i dnie” mogą wygrać ze „Śniadaniem u Tiffaniego”, filmami Woodego Allena, „Vabankiem”, „Romeo i Julią”, „ Janosikiem”, „Moulin Rouge”, „Żółtą panterą”, „ Pokahotas”. I co tu dużo mówić nie jesteśmy jakoś szczególnie uzdolnieni tanecznie. Marzanna Leszczyńska: Muszę przyznać, że przy tej Waszej scenie, wszyscy odlecieliśmy, byliśmy w jakimś amoku, weszliśmy w role. To odzwierciedlają zdjęcia, jasne, szerze roześmiane twarze, byliśmy szczęśliwi. Filmowa scena z nenufarami stanowi jakąś idyllę, taki szczególny czas szczęśliwości, życzliwości, Józef Tolibowski i Barbara są w centrum i nikt im nie zazdrości. Podobnie było gdy Wy odgrywaliście tę rolę – również wytworzył się ni stąd ni zowąd entuzjazm, spontaniczność i zaangażowanie wszystkich uczestników balu. Jakby wszyscy nagle znaleźli się w filmie, w którym reżyser nie jest już potrzebny. Zaczęła spontanicznie powstawać dalsza część i odegrała się nowa scena, a twój mąż, który miał 70 lat wziął ciebie na ręce i zatańczył. Zaskoczeni byliśmy Jego szarmanckością, zobaczyliśmy uczucie – to po prostu było piękne, wzruszające. Przełożyło się to przy okazji na dobrą prezentację walca wiedeńskiego, co docenili trenerzy i sędziowie zarazem. Powiedz co wtedy czułaś podczas tej Waszej prezentacji? Czy się bałaś bardzo, drżały Ci kolana? Byłas do tego dobrze przygotowana i tylko odgrywałaś czy też poszło na żywioł? Halinka Henseller: Wydaje mi się, że do końca się przygotowywałam. Ponieważ parę par prezentowało się przed nami więc przypatrywałam się im i wyciągałam wnioski do ostatniej chwili. Bardziej to drżałam o mojego partnera, któremu nie poświęciłam zbyt dużo czasu ( jest Niemcem i nie oglądał filmu). Widocznie to wystarczyło, ruszył wyobraźnią. Myślę, że gdyby miał zapamiętać całą instrukcję, wszystkie uwagi to pogubił by się, zestresował, że nie zapamięta i w rezultacie „zesztywniał by”. A tak miał swoją wersję, dołożył własną koncepcję i zrobił to tak jak sam czuł. Sądzę, że aplauz i zaangażowanie uczestników zabawy bardzo mu pomogły, bo sam by pewnie nie wpadł na wiele rzeczy, które zrobił. Nie wiedziałam jak to odegra i autentycznie byłam pozytywnie zaskoczona tym co wyprawiał. Moja radość i śmiech były szczere, gdy każdy podarowany nenufar całował i podawał mi na kolanach. Poczułam się wyróżniona jak Barbara, którą wyróżnił wtedy Józef Tolibowski, bo mnie wyróżnił spośród wszystkich pięknych koleżanek, które przyglądały się nam i nie występowały w takich romantycznych scenkach. Byłam zadowolona, że się tak sprawdził. Potem trzeba było z tej aktorskiej sceny wejść w taniec. To było moje zadanie, bo to ja jestem w naszej parze lepsza, ale tego nie można pokazać, że kobieta prowadzi. Okazało się, że rozpoczęłam dobrze, a nasi nauczyciele od razu ocenią czy jest w rytmie. Bał to się zdecydowanie bardziej mój partner niż ja. Gdy wybuchł aplauz to już dalej było jak za pociągnięciem sznurka. To nie były takie sobie wygłupy i zabawa na luzie. Marzanna Leszczyńska: A teraz porozmawiajmy o tych Waszych strojach, które dla mnie były dziełami sztuki. Nie były wypożyczone z teatru czy kupione przez internet ( jak się to często czyni). Całość skomponowałaś sama. To się właśnie ceni: myśl i praca własna. Widać było dopracowanie, zadbałaś o każdy szczegół. Pytanie ile wydałaś na te stroje? Skąd ten pomysł, że właśnie „Noce i dnie”? Czy myślałaś też o innych filmach? Muszę napomknąć, że wszyscy przygotowywali się w tajemnicy i w efekcie pomysły się nie

„Noce i dnie-być jak Barbara Niechcic chociaż na moment” Read More »

QUO VADIS AMERYKO ?

Robert Wójcik o refleksjach po wyborach na prezydenta w Stanach Zjednoczonych i zwycięstwie Donalda Trampa w 2024 roku. Donald Trump – wygrał wybory. To miliarder i celebryta, który zmienił oblicze amerykańskiej polityki. Jego prezydentura w latach 2017-2021 naznaczona była chaosem i skandalami. W tegorocznej kampanii sam przedstawiał się jako kandydat „ludzi zapomnianych”, walczący o „odebranie” USA lewicowym elitom. Od wyniku wyborów zależało, czy wróci do polityki, czy zapisze się w historii jako oskarżony o liczne przestępstwa. Spraw w sądach amerykańskich jest wiele. Wygrał – zrobił NOKAUT. Prezydent Donald Trump urodził się w 1946 roku w bogatej rodzinie w Nowym Jorku jako jeden z trzech synów znanego z bezwzględności dewelopera z Queens o niemieckich korzeniach – Freda Trumpa i imigrantki ze Szkocji Mary Anne. Ma pochodzenie – niemiecko – szkockie. Zasadą, jakiej jego ojciec – Fred Trump nauczył swego syna – Donalda Trumpa, jest to, że trzeba być zwycięzcą. (ZWYCIĘZCĄ) – czyli człowiekiem , która gra twardo i chce wygrać. Po trupach – do celu. Jeśli oznacza to wyznaczanie reguł, to wyznaczy reguły i będzie chciał, by inni grali zgodnie z nimi. Sam Donald Trump twierdził często podczas wieców przedwyborczych, że o ile jego matka z pewnością spogląda na niego z góry z nieba, to wątpliwe jest- a wręcz niemożliwe – by tam trafił jego ojciec. Za młodu – nasz Donald Trump chciał zawodowo grać w baseball lub robić karierę w Hollywood. Ojciec zapisał go jednak do wojskowej szkoły średniej, która – jak przyznał po latach – nowo wybrany prezydent USA – nauczyła go dyscypliny. Następnie Trump studiował ekonomię na nowojorskim Fordham i prestiżowym Uniwersytecie Pensylwanii. Twierdził – niezgodnie z prawdą – że był tam najlepszym studentem w swojej klasie, choć nigdy nie udostępnił swoich wyników – co więcej posługując się groźbami naciskał na te szkoły, by nie udostępniały dziennikarzom i mediom jego świadectw czy dyplomów. Czegoś się bał – chyba nie było – „prymusem” na tej uczelni. A ja też nie byłem prymusem – ale w końcu się obudziłem – jak mi kiedyś powiedziała mój kochany – nieżyjący już nauczyciel. Ach – wspomnienia… W latach studiów uniknął służby wojskowej w Wietnamie !!! – a potem został z niej zwolniony z powodu „domniemanych” ostróg piętowych. Po zakończeniu edukacji Donald Trump rozpoczął pracę dla ojca w branży nieruchomości. Rozszerzał rodzinny biznes – skoncentrował się na bardziej prestiżowym Manhattanie, zdominowanym przez nowojorską śmietankę towarzyską, o której by można długo i ciekawie pisać. Ale to nie ten temat. Trump uczył się poruszania w świecie biznesu, czy show-biznesu i polityki od swojego mentora, niesławnego prawnika Roya Cohna znanego z nieczystych zagrywek, niepłacenia rachunków, łamania pisanych oraz niepisanych zasad i konszachtów z mafią nowojorską i nie tylko z nią. Donald Trump w tym czasie zasłynął m.in. budową wieżowca Trump Tower i był gwiazdą kolorowych magazynów. Jak napisał magazyn „The Atlantic”- manhattańskie elity nigdy go tak naprawdę nie zaakceptowały i traktowały Trumpa – jak „kolejnego nuworysza o złych manierach i niesmacznej skłonności do autopromocji”. Takie są te „elity” – ale taki też był Trump – jego wizerunek. I nastąpiły też upadki – W latach 80. i 90. ub. wieku- nieudane inwestycje Trumpa m.in. w ligę futbolu amerykańskiego, linie lotnicze i kasyna w Atlantic City w New Jersey doprowadziły go na skraj bankructwa (stan upadłości swoich biznesów ogłaszał sześć razy !!!). Jednak jego fortuna odmieniła się na początku nowego millennium (2000 rok) dzięki reality show „The Apprentice”, w którym oceniał uczestników konkursu starających się o pracę w jego firmie. Dobry pomysł. Po fiasku biznesu w Atlantic City – Donald Trump, w dużej mierze zrezygnował z inwestowania w nieruchomości, skupiając się głównie na promocji swojej marki i zarabiał głównie poprzez udzielanie innym deweloperom i biznesom licencji na używanie swojego nazwiska. Ambicje polityczne zasygnalizował już w latach 80., lawirując między obiema partiami, a nawet snując plany startu w wyborach jako kandydat niezależny. Nie miał ugruntowanych politycznych poglądów, a środowiska konserwatywne zniechęcała jego opinia – o Nim – jako „bawidamka – i playboya”. W 2005 roku ożenił się po raz trzeci ( kochliwy ten prezydent…). Jego wybranką była pochodząca ze Słowenii – obecnie jego żona – Melania Knavs – obecnie Trump – swoją drogą – piękna kobieta, która wygląda bardzo młodo przy tym 78 -letnim facecie. No cóż – miłość nie zna granic. Tak a’propos – chodzi o jego urodę – szczególnie twarz – nie wiem dlaczego On jest zawsze żółty – czy pomarańczowy. Może zatrudnia jakąś „azjatycką” wizażystkę ? Sytuacja zmieniła się w 2015 roku. Mimo że prezydenckie aspiracje Donalda Trumpa były znów początkowo wyśmiewane jako niepoważne, jego populistyczny program, szokująca antyimigracyjna i antyestablishmentowa retoryka oraz showmańska charyzma trafiły na podatny grunt na mieszkańców Ameryki – oni nie wiedzą co to jest prawica czy lewica. Oni patrzą w to co ktoś obiecuje – czyli polepszenie zasobów swojego portfela – rozciągnięcie nożyc zarobkowych. Trump wykorzystał to doskonale- obiecując „góry złota” czyli zasobne w dolary portfele. Najpierw zdominował republikańskie prawybory, a potem wbrew wszelkim oczekiwaniom i mimo szeregu oskarżeń o molestowanie seksualne kobiet – odniósł w 2016 roku wyborcze zwycięstwo nad byłą pierwszą damą i szefową dyplomacji – żoną poprzedniego prezydenta – Panią Hillary Clinton ( jej maż – też nie był święty…) Prezydentura Trumpa, podobnie jak jego kampania wyborcza, była naznaczona chaosem, skandalami i burzyła wiele zasad amerykańskiej polityki. Targany wewnętrznymi konfliktami – Biały Dom nie był w stanie zrealizować wielu obietnic wyborczych – wyjątkiem były cięcia podatków, deregulacja i ograniczenie nielegalnej imigracji z użyciem drakońskich metod – lecz do czasu pandemii – Trumpowi sprzyjała koniunktura gospodarcza. Mimo początkowo silnej wewnętrznej opozycji w Partii Republikańskiej – a po zamieszkach na Kapitolu – ostracyzmu ze strony części liderów partii – dzięki charyzmie i sile wiernego mu elektoratu, udało mu się niemal w pełni podporządkować sobie partyjne władze. W swej karierze – Donald Trump wielokrotnie był w centrum sporów prawnych i nieraz był przedmiotem prokuratorskich śledztw. Według byłego prokuratora Jima Zirina – Trump był stroną 3,5 tys. pozwów (był pozywany za niepłacenie kontrahentom i pracownikom oraz dyskryminację). Tylko w ostatnich latach jego „uniwersytet” (w praktyce seminaria dotyczące rynku nieruchomości) – był ścigany za oszustwa

QUO VADIS AMERYKO ? Read More »

www.idealzezgrzytem.pl ma dwa lata

31 października 2022 roku ukazał się pierwszy artykuł na http://www.idealzezgrzytem.pl . Był to https://idealzezgrzytem.pl/2022/10/31/mierzecin-porcelanowe-wspomnienia/ Pan Józef Smoliński z Bielska Białej na okazję drugiej rocznicy portalu wykonał grafikę pałacu w Mierzęcinie, o którym często piszemy. Grafikę prezentujemy powyżej. Panu Józefowi bardzo dziękujemy za wizję Pałacu Mierzęcin, którego jeszcze nie odwiedził – to miłe. Przez dwa lata opublikowaliśmy 108 artykułów. A oto top 10-tka minionych dwóch lat. Marzanna Leszczyńska

www.idealzezgrzytem.pl ma dwa lata Read More »

„Lud obrzucił błotem króla …”

Dr Robert Wójcik o wydarzeniach powodzi w Hiszpani w kontekście prawdy na kilku płaszczyznach. Pytanie – dobrze czy źle ? Według mnie – dobrze. Hiszpania podnosi się po jednej z najtragiczniejszych od dekad powodzi. Wiadomo, że zginęło co najmniej 215 osób, a kilkadziesiąt wciąż uznaje się za zaginione. podwojono liczbę mundurowych skierowanych na zdewastowane tereny. Pojawiają się pierwsze próby wyliczenia strat spowodowanych żywiołem. Wiele wskazuje na to, że przekroczą one barierę 15 mld euro. Premier kraju (Hiszpanii) przedstawił we wtorek ( 5.11.2024) plan odbudowy zniszczonych obszarów… obiecanki- cacanki …. Sześć dni po dramatycznych powodziach na południowym wschodzie kraju wciąż nie jest znana ostateczna liczba ofiar. Według różnych źródeł zginęło co najmniej 215 lub 217 osób, choć z powodu dużej liczby zaginionych cały czas istnieje obawa, że ostateczny bilans będzie jeszcze gorszy. Wiadomo, że najgorsza sytuacja panuje w Walencji, w której zginąć miało co najmniej 211 osób. Tam również straty materialne są największe. W wielu miejscach całkowicie została zniszczona infrastruktura. Choć trudno nawet w przybliżeniu ocenić finansowy wymiar strat, według specjalistów będą one gigantyczne. Jednak najgorsze jest to , że zginęli ludzie – śmierć była straszna – okrutna. Służby ratunkowe cały czas zmagają się z potężnym wyzwaniem. Dlatego też premier ogłosił, że w ciągu trzech dni podwojono liczbę żołnierzy i policjantów skierowanych na zniszczone tereny. Obecnie pracuje tam 15 tyś. żołnierzy. Swoją drogą – można było inaczej – poinformować ludzi w odpowiednim czasie – że się szykuje Armagedon powodziowy – nie zrobiono tego w odpowiednim czasie. Chyba liczono na cud – który stał się tragedią i pochłonął wiele istnień ludzkich. Nie wiem jak wyrazić skalę tej powodzi… powodzi tzw. „błyskawicznej” Parking pod supermarketem Mercadony, czołowej sieci handlowej Hiszpanii, w miejscowości Paiporta był pełen, gdy ulicami miasta zaczęły płynąć błyskawicznie – ogromne potoki wody – to była fala jak na morzu. Błyskawicznie cała miejscowość została zalana średnio dwoma metrami wody. Zalany został też parking. Ile osób znalazło w nim śmierć? Strażacy dopiero teraz zaczynają to odkrywać. Wcześniej wjazd do parkingu był całkowicie zablokowany, nie tylko niezliczoną ilością aut, które tu przyniosła wezbrana woda, ale i dobytku, jaki wyrwała z sąsiednich mieszkań. Takich tragedii w regionie Walencji rozegrało się wiele. W niedzielę ( 3.11.2024) do Paiporty przyjechał król Filip VI z królową Letycją, a także premier Pedro Sanchez i przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Walencji – Carlos Mazon. Zostali powitani okrzykami „hijo de puta!” (skur…synu) i „fuera!” (won). W kierunku monarchy i jego otoczenia rzucano błotem, różnymi przedmiotami. Król próbował rozmawiać z rozżalonymi mieszkańcami miejscowości. No i po co ? Dobrze , że go obrzucono błotem – może niepotrzebnie wyzwiskami. Królowej też się nieźle oberwało … Premier rządu Hiszpanii – pod asystą ochrony szybko „ dał nogi” – czyli uciekł. Władze – premier, król, królowa, przewodniczący rządu regionalnego Walencji – zareagowali „katastroficznie” za późno. Gniew to wynik poczucia, że władze przyszły na odsiecz potrzebującym bardzo późno – po czasie. Przede wszystkim – AEMET -hiszpańska służba meteorologiczna, od wielu dni ostrzegał o nadejściu DANA, zjawiska nazywanego niskim ciśnieniem na dużej wysokości. To układ, w którym wilgotne powietrze znad coraz bardziej (z powodu zmian klimatycznych) rozgrzanego Morza Śródziemnego zderza się z zimnym powietrzem nadchodzącym nad Półwysep Iberyjski z północy. Z tego powodu w ciągu kilku godzin na okolice Walencji spadło tyle wody, co zwykle w ciągu roku – około 490 litrów na 1 m2 – w błyskawicznym czasie – góra 4-6 godzin ( za zwyczaj tyle deszczu w tym regionie spada przez cały rok). Choć jednak AEMET już we wtorek rano (29.10.2024) podniósł stan alarmowy do najwyższego poziomu, władze Wspólnoty Walencji ostrzegły o tym mieszkańców dopiero późnym wieczorem, gdy już runęła potężna ulewa. W tle jest jak zwykle polityka. Carlos Mazon (przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Walencji) stanął na czele rządu utworzonego przez konserwatywną Partię Ludową (PP) w porozumieniu z postfrankistowskim Vox, którego lider Santiago Abascal otwarcie podważa istnienie ZMIANY KLIMATU. Premier Sanchez twierdzi, że nie chciał interweniować, aby nie spotkać się z zarzutem, że podważa prerogatywy władz regionalnych. Wielu podejrzewa jednak, że jego celem było zrzucenie całej odpowiedzialności za to, co sam nazwał „największą katastrofą naturalną w Hiszpanii w tym wieku” na politycznych konkurentów. No i teraz mamy obraz władz i rządzących – coś paskudnego – niewyobrażalnego – ale prawdziwego. Tak jest prawda. A teraz trochę naukowo – Zjawiskiem, które przyczyniło się do kataklizmu w Hiszpanii , jest DANA, zwana również potocznie „zimną kroplą”. Na czym polega to zjawisko? Przyczyną ulewnych deszczy, które wywołały tą powódź, było zjawisko pojawiające się w określonych warunkach pogodowych we wrześniu oraz październiku, gdy temperatura wody w Morzu Śródziemnym jest jeszcze wysoka po lecie. DANA, czyli w języku hiszpańskim – początkowo nosiła nazwę gota fría (zimny niż/zimny front lub dosłownie: zimna kropla), która to nazwa nadal jest używana w języku potocznym. Zjawisko to polega na oddzieleniu się na dużych wysokościach zimnej masy powietrza, co powoduje gwałtowne burze i opady. Masa powietrza oddzielająca się od bardzo zimnego prądu trafia na warstwę ciepłego powietrza, a to powoduje zaburzenia atmosferyczne, które mogą być tragiczne w skutkach. Ponadto masa ta może być niemalże nieruchoma nawet przez kilka dni lub czasami przemieszczać się na zachód, czyli w kierunku, który jest przeciwny do dominującego przepływu powietrza. W Hiszpanii DANA pojawia się wówczas, gdy bardzo zimny polarny front powietrza przesuwa się nad Europą Zachodnią na dużej wysokości, zwykle wynoszącej od 5 do 9 kilometrów. Zderza się z ciepłym i wilgotnym powietrzem znad Morza Śródziemnego. We wrześniu i październiku woda jest wciąż nagrzana po lecie, co sprawia, że morze staje się swojego rodzaju „gorącym” kotłem. Gdy te dwie masy się zderzą, pojawiają się gwałtowne burze z bardzo intensywnymi opadami deszczu. Aby odpowiedzieć na pytanie, czy za gwałtowne burze, które nawiedziły Hiszpanię, odpowiadają zmiany klimatu, konieczne są analizy, które wymagają czasu. Jednak da się zauważyć taką zależność – absolutnie – i potwierdzają to wybitni hydrolodzy i klimatolodzy – ale jak zwykle ich się nie słucha. Im wyższa temperatura Morza Śródziemnego, tym cieplejsze i bardziej wilgotne są masy powietrza, które nad nim powstają, a tym samym nagłe i groźne zdarzenia pogodowe mogą być częstsze.  Według mnie w niedalekiej przyszłości będziemy świadkami coraz większej liczby takich gwałtownych

„Lud obrzucił błotem króla …” Read More »

Transitus Christi i De Profundis

” Nawet umarłym głoszono ewangelię ” ( Piotr Apostoł 1P4,6) ” Pod stopami Chrystusa przechodzącego przez otchłań zrodził się czyściec ” ( Hans Urs von Balthasar – szwajcarski kardynał, teolog Wielkiej Soboty) ” Nabożeństwami Transitus Christi oraz De profundis możemy modlić się zarówno w Wielką Sobotę, gdy rozważamy zstąpienie Chrystusa do krainy umarłych, w każdą sobotę roku, jak i w każdym innym czasie – również przy zmarłym ( przed obrzędami pogrzebowymi ) albo w listopadzie ” – głosi tył książeczki „Wielka Sobota – narodziny czyśćca” s. Anny Czajkowskiej. Za nami Uroczystość Wszystkich Świętych i Zaduszki czyli wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych. Jest to właściwy czas, aby przypomnieć o inicjatywie, która rozpoczęła się 14 września 2024 roku w kościele Najświętszego Serca Jezusowego przy ulicy Chodkiewicza w Gorzowie Wielkopolskim, którą było rozpoczęcie Nabożeństw Transitus Christi i De Profundis. Spotkania odbywają się raz w miesiącu i czuwa nad nimi proboszcz Henryk Wojnar. Przed nabożeństwem słowo wstępne wygłosiła s. Anna Czajkowska. W najbliższy poniedziałek listopada – 03.11.2024 r. odbędzie się następne spotkanie z nabożeństwem na, które zaprasza kościół przy ulicy Chodkiewicza w Gorzowie Wlkp. Każdy katolik zadaje sobie pytanie czy można obcować ze zmarłymi w taki sposób, aby było to miłe Panu Bogu? A jeśli już – to w jaki sposób to czynić i czemu to służy? Takim sposobem jest właśnie nabożeństwo Transitus Christi i De Profundis wyjaśnia s. Anna Czajkowska. S. Anna Czajkowska z Centrum Apostolstwa Pomocy Duszom Czyśćcowym przy Zgromadzeniu Sióstr Wspomożycielek posługuje już dwadzieścia lat i podkreśla, że opiera się na biblii, teologach, świadectwach świętych, mistyków i błogosławionych ( którzy zostali przebadani przez Komisję Teologiczną oraz, że zgłębiała tylko te objawienia, które są z pieczątką kościoła katolickiego). Sama nie ma takich doświadczeń, takiej łaski nie dostąpiła. S. Anna Czajkowska podkreśla, że sama nigdy nie wywołuje zmarłych i zawsze tłumaczy dlaczego tego nie robi. Osoby święte, mistycy czy błogosławieni również tego nie czynili – oni modlili się do Boga. Dusze ludzkie mogą przychodzić, jeśli Bóg im pozwoli. Jest to dar od Boga, który łączy się z ogromnym trudem, cierpieniem, przez który przechodzą święci. Przestrzega, żeby nie być za mocno ciekawym jeśli chodzi o wieczność, nie powinniśmy też inicjować kontaktów z duszami czyśćcowymi przez spirytyzm, bo wtedy ocieramy się o duże niebezpieczeństwo. Na czym polega Nabożeństwo Transitum Christi i De Profundis? Objaśnia to s. Anna Czajkowska w swojej książce ” Wielka Sobota – narodziny czyśćca”: W Wielką Sobotę – jak katolicy wyznają w credo – Chrystus zstąpił do otchłani – do piekieł. Zmarłym jako pierwszym objawił prawdę o Odkupicielu Świata, przyszedł bowiem po to, aby ich wyzwolić z ciemności i przekleństwa śmierci. Wkroczył jako ten, który umarł jak każdy człowiek i wziął na siebie śmierć niezliczonej rzeszy ludzi umarłych od początku świata aż po dzisiaj i po sam jego kres. W Wielką Sobotę zaistniała  rzeczywistość czyśćca bo do Wielkiej Soboty trwała starotestamentowa otchłań – Szeol – Hades, z której nikt nie potrafił się wydostać bez względu na to czy był sprawiedliwy czy nie ( Łk 16, 19-31). Izraelici mieli przekonanie, że przebywający w Szeolu oczekują na Mesjasza Bożego, aby stał się wybawicielem. Zmarli bytowali tam na sposób cieni, pozostając w ciemności i samotności, jakby w więzieniu, bez relacji z Bogiem i ludźmi, bez możliwości zbliżenia do Nieba. Bramy nieba zostały bowiem zamknięte przez grzech Adama. Przyjście na świat Syna Bożego oraz powstanie kościoła było zapowiadane przez Prawo, przez proroków. Współczesnym teologiem, który wskazuje aktualizację tego wydarzenia jest Hans Urs von Balthasar– Teolog Wielkiej Soboty. Od Wielkiej Soboty rozpoczęła się nowa epoka – czas zbawienia. Śmierć została zwyciężona. „ Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we mnie wierzy, to choćby umarł żyć będzie” (J 11,25), Narodził się czyściec i śmierć już nie pozbawia zmarłych łączności z Bogiem i z ludźmi. Od tego czasu Chrystus stał się przejściem do Ojca dla tych wszystkich, którzy odeszli z tego świata ze znakiem wiary w Boga. Ci, którzy odrzucili Boga, nie rozpoznali głosu Zbawiciela – pozostali związani w ciemnościach swoich grzechów czyli w piekle ( J 5, 20-30). Czyściec i kościół ma swoje źródło w samym Bogu. Zmarli pozostają we wspólnocie Chrystusowej kościoła nawet wtedy, gdy potrzebują oczyszczenia bo nie zasługują na niebo. Oczyszczanie odbywa się w sercu, we wnętrzu każdego człowieka, które jest uwolnieniem resztek egoizmu blokującego pełne otwarcie na niebo. Czyściec nie jest produktem ludzkim, ani teologów, świętych czy mistyków ani religijnej wyobraźni. Stan oczyszczenia stanowi część odwiecznego planu Boga. Czyściec jest cierpieniem uszczęśliwiającym, powodującym zjednoczenie z Bogiem i jego celem jest niebo.Tylko zamknięcie się dobrowolne jest jak mówi biblia – śmiercią drugą ( Ap 20,14). My żyjący możemy pomóc osobie zmarłej, w której istnieje potrzeba naszej pomocy. Zmarłym pomaga wyłącznie Chrystus, do którego zwraca się żyjący człowiek z głęboką wiarą i miłością. To od wielkości świętości modlącego się człowieka zależą łaski dla dusz czyśćcowych i wieczne zjednoczenie z Bogiem. Chcąc pomagać duszom czyśćcowym musimy być w stanie łaski uświęcającej, gdy mieszka w nas Boże życie wówczas najmniejszy czyn czy najkrótsza nawet modlitwa przynosi korzyść wszystkim wiernym złączonym miłością Chrystusa. Grzech śmiertelny i trwanie w nim nie przynosi owoców ani dla siebie ani dla innych. Trzeba się modlić za zmarłych, aby byli od grzechów uwolnieni i cieszyli się oglądaniem Boga. Wreszcie śpiesząc z pomocą duszom czyśćcowym będziemy również mogli czerpać z ich skutecznego wstawiennictwa za nami. Jesteśmy obdarowywani przez Boga i zwracajmy Bogu dobro nie zajmując się sobą, nie traktujmy tego jako prawa do zapłaty i nagrody. Nie musimy wiedzieć, czego konkretnie potrzebują nasi zmarli. Wystarczy, że z wiarą ofiarujemy im jakiekolwiek modlitwy czy uczynki miłosierdzia, a Bóg Ojciec przyjmie je dla nich jako to, co ich przybliży do nieba. Ks. Henryk Wojnar podkreśla, że modlitwa zawsze ma potężną moc. Ważne jest wsłuchiwanie się i pokora w modlitwie. Modlitwa i milczenie. W ciszy można dopiero coś usłyszeć, bo odpowiedzi od Boga zawsze przychodziły. Opracowano na podstawie s. Anna Czajkowska WDC„ Wielka Sobota – Narodziny Czyśćca”Marzanna Leszczyńsk

Transitus Christi i De Profundis Read More »

Scroll to Top