O czerwcowym zlocie samochodów zabytkowych pod Pałacem Mierzęcin z ” suplementem- niespodzianką” od dr Roberta Wójcika -autora wspomnień o nowej historii pałacu – „opowiada” Marzanna Leszczyńska

Stylowe, eleganckie, stare samochody zazwyczaj kabriolety jeszcze 10 lat temu spotykałam na autostradach w Niemczech czy Holandii. Jakież to były emocje gdy się taki pokazał! Po prostu zjawisko… Lśniły srebrne felgi, z tyłu na kuprze przywiązana mała walizeczka, otwarty dach. I ta konsternacja gdy go mijaliśmy, a potem on nas, a na dodatek potem tak przyspieszył, aż zostaliśmy daleko z tyłu – jak to się stało, że taki stary samochód nas wyprzedził ?… Widok starszego pana za kierownicą i młodej pani nie robił takiego wrażenia jak dwie siwe głowy z rozwianym włosem. Takich widoków się nie zapomina. W Anglii pod pałacem Glamis, który był dla W. Szekspira natchnieniem do napisania „Hamleta” widziałam dużo ustawionych takich samochodów z lat 30-tch a przy okazji stały stragany ze starociami, antykami, w których się buszowało i znajdywało prawdziwe skarby.
Doczekaliśmy się, że w Polsce mamy podobnie: mamy piękne pałace, Polacy mają zabytkowe samochody i są zloty, gdzie się całe towarzystwo zjeżdża i można te „cacka” podziwiać. Jeszcze niedawno były zloty polskich samochodów: maluchów, warszaw, syrenek. Gdy się trafił inny model to był rodzynek. Czasy się zmieniły i wyraźnie zaczynamy „równać w górę”.
„Classica Mierzęcin” czyli zlot zabytkowych samochodów w Mierzęcinie na imprezie trwającej 3 dni zgromadził sporą grupę ludzi, którzy nacieszyli oczy niecodziennym widokiem. Jest to widowisko dla koneserów ale – co bardzo cieszy – nie tylko dla nich. Muszę przyznać, że bardzo przyjemny to widok: zaciekawionych, rozmarzonych, rozanielonych, uspokojonych, zamyślonych panów – panów wyraźnie szczęśliwych. Można było pieścić swoje oczy przez 3 dni.
Zapytałam dwóch Panów o wrażenia z tegorocznej imprezy” Classica Mierzęcin„ 2023.
Jan (nazwisko zastrzeżone) lat 65 :” Uwielbiam ludzi z pasją a właścicieli tych „dziwnych” samochodów właśnie tak postrzegam. Skorzystałem z rozmów indywidualnych, bo interesuję się motoryzacją. Z jednym właścicielem rozmawiałem chyba godzinę czasu. Wiedza tych ludzi tutaj mnie urzekła i te rozmowy są dla mnie pasjonujące. Bardzo się cieszą, że mogą się podzielić swoimi wiadomościami, niemal fruwają z radości. Ci ludzie są spragnieni kontaktu z zainteresowanymi ludźmi, chcą się pokazać, są dumni ze swojej pasji i maja dużą satysfakcję, że ich ktoś o coś zapyta i że przyszli tacy, którzy się również interesują. Trzeba mieć dużą pasję, aby szukać a potem ściągać z drugiego końca świata części do samochodu. Każdy remont samochodu to inna historia i przygoda człowieka. O każdym można by napisać książkę i uważam, że powinny być pisane – koniecznie ze zdjęciami. Ja na pewno bym taką kupił. Jest to po prostu piękna sprawa, taki powrót do historii.
Bardzo mnie cieszy fakt, że ludzie, którzy mają pieniądze nie wydają ich tylko na dziewczyny, głupoty i alkohol.
Uważam, że takie imprezy powinny być organizowane regularnie, jak najczęściej, Powinno się je nagłaśniać, promować, reklamować, i według mnie dał bym radę zobaczyć 200-300 samochodów na takim zlocie. Trzeba dążyć do tego aby , ci którzy już raz przybyli na zlot czekali na następny, aby imieniny u cioci nie były imprezą konkurującą i aby przekładali imprezy rodzinne, aby móc zobaczyć właśnie taką imprezę bo one są po prostu tego warte.
Jeśli chodzi o mnie to najbardziej interesują mnie przeróbki czyli z zewnątrz samochód retro a w środku nowy – miraffiori. To właśnie takie samochody budzą naszą konsternację na autostradach. Są też bardzo ciekawe nietypowe auta. Widziałem przeróbki z kabin samolotów.
Moim marzeniem jest stary bentley z 1936 roku. Dla mnie to był najpiękniejszy okres motoryzacji. W tych samochodach bardzo wygodnie się siedzi. Niemal każdy samochód był wtedy niepowtarzalny i inny.
Sam jestem w posiadaniu peugeota 406 z roku 1995. I to już jest dzisiaj zabytek. Luksusowa marka francuska. To jest mój użytkowy samochód i na razie nie chcę nowego. „


Artur (Lat 29, który przyjechał, aby zobaczyć imprezę z dwójką dzieci: 3,5 letnią córeczką i 6 letnim synkiem):
„Bardzo podoba mi się ten zlot. Auta jak z gangsterskiego filmu. Widać, że te auta miały duszę, a nie były (jak to powiedział ktoś w TVN turbo i zapadło mi to w pamięć) – „tabletami na kółkach”. Niestety motoryzacja poszła nie w tym kierunku. Jestem rozczarowany współczesnością i skończyły się dla mnie interesujące samochody w latach 90-tych. Tamte samochody były intuicyjne dzisiaj wszystko jest dotykowe a dotykowa powinna być tylko nawigacja a dzisiaj żeby radio włączać przez dotyk? Brakuje mi pokręteł, suwaków. To było piękne. Jestem koneserem muzyki, dlaczego nie mogę dzisiaj słuchać swoich płyt w samochodzie?
Dla mnie najpiękniejsze są samochody z lat 50-tych i 60-tych. Najbardziej klimatyczne. Długie, ze skrzydłami z tymi wszystkimi wajchami, przyciskami…
Gdybym był zamożny to tylko na to wydawałbym pieniądze, na: dom i samochód, nie na dalekie podróże. Ale tymczasem niestety nie w pełni mogę skorzystać z tej imprezy, bo maluchy nie pozwalają. Muszę ich pilnować, bo właśnie zostały przepędzone z samochodu do, którego wsiadły. Zresztą całkowicie słusznie i wcale się właścicielowi nie dziwię. Ale widzę, że mają dobrą zabawę i niech nasiąkają za młodu pięknymi sprawami.”


Właśnie! Przy okazji zlotu samochodów zabytkowych w Mierzęcinie i całej tej imprezy warto opowiedzieć też trochę o całej organizacji.
Brawa dla orkiestry przygrywającej na placu. Piękne stroje i muzyka w charakterze tej z lat, gdy tańczono charlestona. Nie mogło być inaczej i nie powinno być…
Dzieciaki miały swoje zaplecze do zabawy w postaci dmuchanych zamków do skakania, placu zabaw, lodów ale do szczęścia i do charakteru imprezy przydałby się na ich użytek np. samochód atrapa, do którego można wejść i pokręcić kierownicą albo taki narysowany z wyciętym kółkiem na głowę, gdzie podstawia się własną i na fotografiach wygląda to fantazyjnie.
Już na początku zaraz za bramą w cieniu pięknych dębów postawiono zielony samochód retro a w jego bagażniku umieszczono cały pakiet mierzęcińskich win, zachęcając do ich kupna. W sprzedaży były też pyszne oleje z dodatkiem soku z pory czy papryki.
Przed bramą wjazdową było trochę kramów z pamiątkami. Głównie współczesne naczynia, obrazki, figurki z ceramiki. Wypatrywałam starych bibelotów ale natrafiłam tylko na piękny, skórzany album na zdjęcia i cynowe naczynie. Za bramą były do nabycia czapki – kaszkiety lniane w różnych kolorach oraz tablice rejestracyjne z nazwą imprezy.
Był to czas, gdy gastronomia wyszła na zewnątrz. Przed „Destylarnią” ustawiły się stoły z ofertą gastronomiczną a sprzedawcy mieli na sobie piękne, estetyczne uniformy.
Jeśli mowa o Mierzęcinie to oczywiście nie sposób nie sięgnąć do wspomnień dr Roberta Wójcika i grzech by było nie zapytać jak to kiedyś było w tym temacie i czy nie przekazałby nam jakiejś ciekawostki dotyczącej tego miejsca :

Dr Robert Wójcik w Mierzęcinie. Lata Jego pracy jako administrator Pałacu (1998-2008). Autor wspomnień na portalu http://idealzezgrzytem.pl
Mierzęcin – o niezwykłym człowieku http://idealzezgrzytem.pl/2023/04/29/mierzecin-o-niezwyklym-czlowieku/
Mierzęcin – o parku zabytkowym – podróż przez stulecia http://idealzezgrzytem.pl/2023/04/06/mierzecin-o-parku-zabytkowym-podroz-przez-stulecia/
Mierzęcin -rozbita cukiernica http://idealzezgrzytem.pl/2022/12/21/mierzecin-rozbita-cukiernica/
Mierzęcin – porcelanowe wspomnienia http://idealzezgrzytem.pl/2022/10/31/mierzecin-porcelanowe-wspomnienia/
Oto Jego wypowiedź:
Za czasów mojej bytności w Mierzęcinie ( 1999 – 2008) nie było takich zlotów starych samochodów. Organizowaliśmy imprezy „ mniej spalinowe” – jak np. mistrzostwa w gotowaniu na ognisku, czy święto konia. Ale cieszę się, że obecnie jest już zapisana na trwale w kalendarzu wydarzeń „ Classica ”. Stare samochody – mają dużo uroku i pasują do tego obiektu i do całego jego otoczenia. To jakiś kawałek historii. Fajnie byłoby, aby zlot takich samochodów w tym magicznym dla mnie miejscu był powiązany z kulinariami czasów świetności pierwszych właścicieli – w wieku XIX i początku XX – to byłoby spójne historycznie. Przypomnę – wieś Mierzęcin (Mehrenthin) znajduje się na północno – wschodnich rubieżach dawnej Nowej Marchii (Neumark), około 6 km na południowy – wschód od Dobiegniewa (Woldenbergu) i historycznej drogi nr 1 z Berlina do Królewca (Königsberg). Na pewno na tej drodze poruszały się pierwsze samochody, które tak obecnie dziś zachwycają. A jakie dania serwowano za czasów rodziny Von Waldow ? – to chyba zaskoczę czytelników – bardzo proste, ale bardzo smaczne, ponieważ niektóre z tych dań, oparte na starych przepisach tych czasów – już jadłem, a przyrządzał je mój syn Witek . Co niektórzy historycy nazywają kuchnie pruską – „ kuchnią biedaków”. Kuchnia pruska opierała się na warzywach, drobiu, prostych mięsach i rybach – czasami dziczyzny. Dużo w niej było octu i cukru, który miał równoważyć kwas. Generalnie trzeba było sobie radzić za pomocą takich produktów, które udało się wyhodować samemu na polu czy w zagrodach. Znaczącym dodatkiem było runo leśne Puszczy Drawskiej jak jagody, borówki, jeżyny i przede wszystkim grzyby. Obfitość jezior powodowała, że często na talerzach pałacowych „gościły” ryby w różnych postaciach.
W swoich poszukiwaniach związanych z Mierzęcinem i jego historią dotarłem do przepisów kulinarnych z przełomu wieku XIX i XX, może nie z Pałacu Mierzęcin, ale z farmy Bayer Shof ( obecnie Osada Nowy Młyn) oddalonej w prostej linii ok. 1,5 km od obiektu. Są autorstwa Marie Sophie Florentine Bayer ( 1875 -1964) , która tam mieszkała. Lista potraw jest długa i to jest 237 pozycji. Podaję niektóre z nich : „Mała Gęś na rosole warzywnym”, „ Kiełbasa z gęsich wątróbek” , „Gutsbraten – pieczeń wołowa na sosie śmietanowym z borowikami” , „Wrucken – gulasz z brukwi z kawałkami mięsa wieprzowego”, „Rosół pruski z szarymi kluskami” (zaskakująco wyjątkowy w swoim przepisie – nie mówię o smaku – pycha), „Zupa z pokrzywy”, „ Zupa ze smardzów” ( grzyby), „ Zupa z okoni” (rybna) ….. lista jest długa i ciekawa.
Mnie osobiście zaciekawił przepis na pieczoną baraninę w piecu chlebowym z grzybami w sosie z kwaśnej śmietany ( należy obecnie ją zastąpić słodką śmietaną, bo prawdziwa kwaśna już nie istnieje…). Ku mojemu zaskoczeniu wykorzystuję się tu grzyby, których zbierania nauczyła mnie moją babcia Aleksandra. To Twardzioszek Przydrożny – potocznie zwany nicniczka, podróżniczka, przydróżka, tanecznica, tancereczka, wieruszka, zwiędlak. Wykorzystuje się tylko kapelusze i proszę mi wierzyć , że ten sos z kawałkami pieczonej baraniny (pieczonej na grillu – bo pieców chlebowych już nie ma) to doskonałe, niezwykłe w smaku danie. Może dlatego, że grzybek ten , rosnąc tworzy często tzw. „ czarcie kręgi” ? . Dużo tych kręgów widziałem na mierzęcińskich łąkach…..

Na koniec coś z ciast i sałatek z przepisów Pani Marie . Wyjątkowe jest ciasto jagodowe…. z ogniska. Do tego trzeba mieć odpowiednią blachę – ruszt, którą się stawia nad żarem z ogniska. Ciasto podobne w składnikach do pizzy, świeże !!!! jagody, śmietana słodka minimum 30 %. Palce lizać, a najbardziej smakuje przypieczony spód tego ciasta nasiąknięty jagodami i słodką śmietaną. Sałatka ? Wspaniała z kiszonych rydzów ( grzybów), których w lasach i na łąkach mierzęcińskich jest bardzo dużo. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie ich szukać. Jak jest ich wysp, można znaleźć nawet kilkanaście kilogramów, czego nieraz doświadczyłem. Rydze ukisić – tak ukisić – ( duża ilość cebuli w talarkach, pieprz – konieczne dodatki) . Wszystko razem , posiekać ( oprócz pieprzu) … zalać dobrą oliwą….. podawać z ugotowaną w rosole wołowiną pociętą w plastry. Poezja.
Stare samochody mają urok historii – oddają nastrój. Chyba dobrym dodatkiem do Classici byłoby serwowanie posiłków z czasów pierwszej świetności Mierzęcina.
Idę dalej poszukiwać.
Robert Wójcik
