Musical „PIOTRUŚ PAN” w Filharmonii Gorzowskiej

KOMPOZYTOR :SZYMON GODZIEMBA-FRYTEK , LIBRETTO: MAŁGORZATA SZWAJLIK

Chociaż na scenie młodość i uroda to i tak nie da się ukryć, że gwiazdą numer jeden musicalu jest dorosły pan – Łukasz Przykłocki, który nadał charakter i ożywił przedstawienie i prawdziwie zagrał jak rasowy aktor oraz…zaśpiewał. Absolwent wydziału wokalno-aktorskiego Akademii im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy , aktor i śpiewak Łukasz Przykłocki jest też aktorem Teatru Kameralnego i pracownikiem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.

Zachwyciła mnie „Dzwoneczka” a w tej roli Jagoda Rusak. Rola bez słowa. Piękno ruchu wybijające się w musicalu. Dziewczęca niewinność i wielka gracja. Gdybym była dzieckiem siedzącym na widowni na pewno zapragnęłabym być baletnicą taką właśnie jak Ona i poszłabym uczyć się baletu (chociażby do „Fru”). Jagoda Rusak jest absolwentką Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu i ma liczne i imponujące osiągnięcia artystyczne. Niesamowity był jej strój: stosy falbanek, lekko błyszczący, bardzo wdzięczny, uroczy różowy kolor i słychać było dzwoneczek przy każdym kroku.

Brawo dla pani Joanny Sapkowskiej i Aliny Janowskiej odpowiedzialnych za kostiumy.

Dyrygent-Kazimierz Dąbrowski z tytułem doktora sztuki regularnie współpracujący z Filharmonią Gorzowską ma wiele pasji, a jedną z większych jest edukacja młodzieży poprzez bezpośredni kontakt ze sztuką.

Z takimi właśnie personami na scenie miała przyjemność przygotowywać się przez trzy miesiące a potem wystąpić w musicalu „Piotruś Pan” młodzież wybrana z gorzowskich szkół.

Tym razem orkiestra ukryta została za kotarą, bo na scenie królował taniec i mnóstwo młodych ludzi.

Zachwyciły mnie animacje świetlne, rysunki poruszające się. Mieliśmy efekt kina.

Dla dzieci -widzów- to z pewnością był popis tańca, ruchu, strojów bajecznych i zapewne wyłapali przekazane nauki płynące z licznych piosenek, w stylu: łóżka ścielimy, jemy jażyny, a kto chce być zdrowy pije codziennie sok malinowy.

A właśnie! Ta muzyka, piosenki w większości były takie raczej nie wesołe, bardzo podobne do siebie. Jeden moment był bardzo „pobudzający”, taki inny w charakterze, wtedy gdy „Dzwoneczka” ożywa za pomocą oklasków widowni, po wypiciu trucizny Kapitana Hacka. Jest to piękna muzyka, w której słychać kastaniety, pewnie samba lub inne latynoskie nuty. Ten moment jest bardzo krótki, bardzo radosny i w nim jest młodość, żywioł i energia.

Ale cóż… jakie mają być radosne rytmy w sztuce, która w gruncie rzeczy opowiada o smutnej stronie życia nie tylko w życiu dorosłych ale też dzieci dzisiejszych czasów gdy rodzic odchodzi, bo nie dorósł do swojej roli, bo chce być dzieckiem w krainie Nibylandii, który nigdy nie pogodził się z tym, że wyrosła mu broda, nie chce założyć krawata, płaszcza, który nie chce słyszeć o prawdziwej miłości na całe życie, bo taka nie mieści się w jego świecie. Jego świat to świat przygód, których potrzebuje jak powietrza (więcej i więcej) a jego żona jest tylko małą częścią tych przygód.

Piotruś Pan bez żalu żegna żonę, która tęskni szybko w takiej sytuacji za domem swojego dzieciństwa, bezpiecznym domem z dżemem truskawkowym – kwitując sucho, że nie jest już „taką samą Wandą” i szczęśliwie powraca do swoich zabaw.

Jest też inny model rodzica, który prezentuje kapitan Hack – to straszny wymagający tyran, któremu wydaje się, że jest prawdziwym mężczyzną. Rodzic satrapa, dla, którego liczą się tylko porządki, tresura, ostre zasady, kary i sukcesy ( medale, puchary, dyplomy, ambicje). Ale musical pokazuje, że jest to atrapa życia, która doprowadza do nudy wypasionego życia a w środku brodatego faceta, pod drogimi koszulami i marynarkami jest naprawdę mały misiaczek, który potrzebuje czułości tylko nigdy się do tego nie przyzna i w to nie uwierzy.

Czy dzieci i młodzież na widowni wychwyci te wszystkie nauki i rady aby nie być Piotrusiem Panem w dorosłym życiu? Niektóre już pewnie tego doświadczyły w swoim życiu przez swoich rodziców. Nie jeden się przejrzy jak w zwierciadle i zobaczy swojego tatę, mamę a rodzice siebie samych. Tylko czy oglądali to Ci, którzy zobaczyli tam siebie, albo swoje złe zapędy w wychowaniu?…

Mało to wokół nas Piotrusiów Panów lub Pań?

A najnowsze medialne burze wokół „Kurzopków” są tego najlepszym dowodem i przykładem. Więc jeśli człowieku nie wiesz jeszcze co masz myśleć to… pomyśl.

Wracam ze spektaklu samochodem, a w radiu słyszę piosenkę, w której co tu dużo powiedzieć, ładny, męski głos śpiewa rozdzierająco:

„Boże mój, jak ja jej to powiem, że dłużej tak wytrzymać nie mogę! Chcę wolnym być!”

Marzanna Leszczyńska

1 thoughts on “Musical „PIOTRUŚ PAN” w Filharmonii Gorzowskiej”

  1. Pięknie opisane, co pomaga wyobrazić sobie to przedstawienie: poszczególne postaci występujące, ich stroje , całą scenerię w której aktorzy odgrywają soje role. Brawo dla kunsztu pisarskiego i wielkie uznanie dla autorki, która tak barwnie i realnie opisała całe przedstawienie i towarzyszące jej odczucia.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top