krytyka

O musicalu „Księga Dżungli” w Filharmonii Gorzowskiej

W Gorzowskiej Filharmonii ruszył z początkiem grudnia musical „ Księga dżungli”. Razem z dwójką dorosłych znajomych i trójką pociech w wieku: 5, 8 i 11 lat wybrałam się na niego i ja w dniu 8 grudnia 2024 roku. Mniej więcej po pół godzinie koncertu jedna mama wyniosła pod pachą z sali bardzo głośną i najwyraźniej mocno znudzoną swoją pociechę. Można powiedzieć, że takie rzeczy się zdarzają, mimo wszystko. Szczerze powiedziawszy nie dziwię się temu dziecku i przyznaję, że mocno mnie ten musical rozczarował. Szłam z nastawieniem, że skoro tematem jest dżungla to porwie mnie egzotyczna, rytmiczna muzyka, samby- które uwielbiam. Byłam ciekawa jak to przełoży orkiestra. Wyobrażałam sobie jakie zobaczę popisy taneczne i akrobatyczne na scenie dzieci i młodzieży, jakie ładne głosy w piosenkach usłyszę i jakie kostiumy wymyślą projektanci bo taki temat to zawsze źródło szerokiej inspiracji artystycznej. Tymczasem całość dla mnie: bardzo monotonna, ciągnąca się dłużyzna, smutna, ospała pozbawiona porywów. Sama opowieść rozmyta, raczej trudna do zorientowania się o co w tym właściwie chodzi dla przeciętnego dziecka w różnym wieku. Może przeszkadzał w tym problem z dźwiękiem, bo słowa były trudne do zrozumienia, czasem nie wiadomo było o czym tam śpiewano. W tym momencie muszę wtrącić pewną dygresję: otóż od niecałego roku mamy w Gorzowskiej Filharmonii nowe krzesła i dosłownie wczoraj usłyszałam od pewnej melomanki, że to właśnie te nowe krzesła są przyczyną tego, że teraz źle się odbiera muzykę w Gorzowskiej Filharmonii. Myślałam, że właśnie spadnę z krzesła, gdy usłyszałam tę teorię, ale kto wie może jest w tym jakaś prawda? W każdym bądź razie wszyscy stwierdziliśmy po koncercie, że mamy podobne odczucia co do dźwięku – dobrze, że były napisy, które dużo pomogły. Sztuka przełożona na aktualne czasy z przesłaniem ekologicznym, aluzjami do złej polityki korporacji, było też coś o tęczy… Brakowało mi dopracowania tego musicalu. Amatorszczyzna była zbyt widoczna w przejściach między scenami. Z punktu widza widać dużo -mimo tłumu na scenie. Nie ukryje się: że ktoś zrobił inny ruch, że nie ma pewności, że jest spóźnienie, że aktor jest znudzony, zniecierpliwiony, że wygasła energia aktorów. Bardzo często wyglądało to tak jakby aktorzy co pewien czas się przebudzali z jakiegoś marazmu i nagle zaczęli żywiej wymachiwać rękami. Choreografie ubogie, nie pokazujące szczególnych umiejętności aktorów. Mikro w skali grupy pokazało jakieś umiejętności akrobatyczne. To nie wina dzieci, raczej odpowiedniej obsady. I jeszcze jedna refleksja, a mianowicie – „ GWIAZDY ”. Ten musical miał ich zdecydowanie za mało i za krótko występowały, a to one są motorem, lokomotywą całości – są wisienką na torcie i powodują, że reszta niedociągnięć się gubi. Niewątpliwie była tą gwiazdą potężna dżdżownica czy też wąż raczej. Dla mnie skradła cały show, przykuła całą moją uwagę i zostanie zapamiętana z tego całego widowiska, które warte jest zapomnienia. Zresztą gdy tylko wypełzła na scenę siedzący koło mnie 8-letni Igorek głośno powiedział : „Ale ładna dziewczyna”. Nie tylko ładna, ale i utalentowana dodała bym. Miała krótkie 5 minut, ale jakie to było 5 minut! Wyszła swoim tanecznym krokiem, zachwycił mnie sposób stawiania stóp, poruszania się, ułożenia rąk – zatykało z wrażenia. Świetna interpretacja taneczna granego gada. Genialnie oddała całą istotę potwora, jego ukryte możliwości zabijania, pewności siebie, ważności zajmowanej pozycji, uniżoności pozostałych zwierząt. Wyszła „jej wysokość” groza, pokazała, że wszystko może na skinienie leniwego „palca”. Piękny potwór. Oddała całą istotę i pozycję tego gada, trudnego w poruszaniu się ze względu na długość ciała w związku z tym ta długa reszta niesiona była przez kilka uniżonych zwierząt. Taki piękny potwór, który umiał się dobrze urządzić. Wrażenie dopełnił wyjątkowy i fantazyjny strój koloru błyszczącego beżowego różu. Pięknie odznaczał się na tle panującego wszędzie zielonego koloru. Egzotyka gada i jego pochodzenie podkreślone zostało czapką jak od egipskiego derwisza. Strój połączony z czarnymi getrami, interesująco noszony. Brawo dla GWIAZDY. Nie rozumiem tylko dlaczego to przy niej nie ustawiały się dzieci i nie pozowały do zdjęć. W centrum znalazła się czarna pantera. Główny aktor (aktorka) według mnie za ubogo wystrojony. Te szare porcięta, tenisówki na nogach pokazały taka szarą sierotkę. Szkoda, ze nikt nie miał pomysłu na ten kostium, w rezultacie mało widoczny. No cóż – szkolne przedstawienie w filharmonii. Pytanie czy warte 80 zł. (dorośli), 40 zł. ( dzieci). Raczej nie. Do tej pory ukazały się na http://www.idealzezgrzytem.pl następujące recenzje Koncertów Familijnych w Gorzowskiej Filharmonii: https://idealzezgrzytem.pl/2022/12/10/musical-piotrus-pan-w-filharmonii-gorzowskiej/ oraz https://idealzezgrzytem.pl/2023/11/11/koncert-familijny-z-koczkodansem/ Marzanna Leszczyńska Czytelniku! Jeśli życzysz sobie nas wesprzeć w zamian za wytrwałe głoszenie prawdy, zachęcam na wejście na stronę https://patronite.pl/idealzezgrzytem.pl i założenie konta, aby nam pomóc działać aktywnie, rozwijać kanał, umożliwiać realizowanie nowych projektów jak np. tłumaczenie artykułów na obce języki.

O musicalu „Księga Dżungli” w Filharmonii Gorzowskiej Read More »

KRZYSZTOF KAROŃ I CZARNY TULIPAN

Nie ma na portalu http://www.idealzezgrzytem.pl odpowiedniej kategorii tematów do, której można by zakwalifikować wspomnienie o Krzysztofie Karoniu -publicyście. Dla mnie Krzysztof Karoń pozostanie „Czarnym Tulipanem ” dlatego artykuł o nim znajdzie się w kategorii „Flora w ogrodzie”. Dlaczego „Czarny Tulipan”? Tulipan to mężczyzna zarówno w brzmieniu jak i w wyglądzie. Czarny tulipan to rzadkość, coś wyjątkowego i szlachetnego wśród tulipanów. Sądzę, że to właściwy symbol Krzysztofa Karonia. I to że odszedł pod koniec kwietnia, w czasie rozkwitu tych kwiatów. Czarny tulipan to symbol pożegnania – pożegnania Krzysztofa Karonia. Skojarzeń jest więcej: „Czarny tulipan” powieść Aleksandra Duma albo tytuł filmu, w którym główną rolę zagrał Alain Delon. Wszystko mi pasuje do Pana Krzysztofa Karonia. Pierwszy raz usłyszałam Krzysztofa Karonia 5 lat temu. I właściwie od razu stałam się Jego słuchaczką. Zachwyciły mnie od razu Jego wykłady. Oglądałam je w internecie. Wtedy to były , malutkie, trudne spotkania, a przychodzili na nie dziwni ludzie. Zadawałam sobie pytanie: jak długo ten niezwykły człowiek będzie miał cierpliwość mówić do ludzi, którzy nie potrafią mu zadawać pytań, którzy właściwie przeszkadzają, po prostu Mu do „pięt nie dorastają” , nie posiadają wiedzy aby nawiązać z Nim jakikolwiek kontakt intelektualny? A Pan Krzysztof traktował ich bardzo pobłażliwie, był prawdziwym wychowawcą i nauczycielem. Z ogromną ciekawością co tydzień wysłuchiwałam wykładów: o antykulturze, o nudnej i trudnej filozofii marksistowskiej i było tam przy okazji tak dużo wiedzy społecznej. Sam twierdził, że: ” Nie lubi marksizmu ale podchodzi do niego rzeczowo”. Powtarzał się, ale podkreślał, że robi to celowo, bo temat musiał „nasiąkać”. Uwielbiałam Jego dygresje, te dygresje do dygresji, które wyprowadzały Go na manowce tematu, ale pokazywały jak analityczny to był umysł i jak przeogromną miał wiedzę. Pojawiał się na tych pierwszych spotkaniach z publicznością z laską, z chusteczką między palcami, którymi często odgarniał swoje piękne, gęste, dłuższe włosy. A uwagę zwracały Jego oryginalne marynarki, często o militarnym charakterze… I tutaj panowie uwaga – jeśli chcielibyście czerpać jakieś wzory dobrego gustu w kwestii męskiej mody to gorąco polecam Krzysztofa Karonia jako bardzo dobry styl, godny naśladownictwa, a tym bardziej, że przekroczył 60-tkę. Roztaczał aurę tajemniczości i ciekawości, bo właściwie konia z rzędu temu, kto nam powie kim z wykształcenia był Krzysztof Karoń? Byłam w szoku jak na początku podpisywał się jako… dyletant. Ale długo nie pozwolono Mu się tak tytułować. Wkrótce wyjaśnił, że wykształcenie ma – „skomplikowane”. Ale czy to ważne…. Szybko Krzysztof Karoń doczekał się godnych siebie rozmówców, dziennikarzy, którzy potrafili nawiązać z nim intelektualny kontakt, którzy byli do rozmowy przygotowani, a właściwie posiadali wiedzę i odpowiednie wykształcenie filozoficzne. I zaczął się czas rozkwitu oryginalnych wykładów zawierających tak wiele informacji, spostrzeżeń, odkryć i poszukiwań ,pozytywnych i mądrych rozwiązań. Podejmował trudną problematykę, bardzo aktualną i wybiegał w przyszłość tak jak każdy wybitny umysł. Nie bał mierzyć się z bardzo trudnymi tematami jak chociażby karkołomne debaty ze spekulantami giełdowymi, których tylko On pozwolił sobie nazwać „złodziejami”, albo przestrzegał przed „wariatami i to habilitowanymi”, „doktorami habermasowanymi”. Bardzo rozbroił mnie wpis w komentarzach pod wykładem o spekulacji giełdowej Krzysztofa Karonia: ” Jestem spekulantem giełdowym i zgadzam się ze wszystkim o czym tutaj mówi Pan Krzysztof Karoń”. Szukał prawdy, kroczył jej drogą. Ogromnie cieszy fakt, że książka – „Historia antykultury”, którą zdążył napisać odniosła sukces , a która jest nowatorskim opracowaniem na skalę światową. 27 kwietnia 2023 r. w Tomaszowie Mazowieckim odbył się pogrzeb Krzysztofa Karonia, zmarłego za wcześnie, dużo za wcześnie. Pozostawił po sobie dorobek intelektualny, wykłady, programy i filmy, które możemy oglądać i dążyć do prawdy w tym zakłamanym dzisiaj świecie. Te 5 lat to był czas obcowania z niezwykłą osobowością, wybitną, pracowitą, pozytywną jednostką. Kandydat na autorytet. Ziarno zostało zasiane, a raczej podłoże „nasiąkło”, Panie Krzysztofie. To już widać. Nie zmarnujmy tego wysiłku. Marzanna Leszczyńska

KRZYSZTOF KAROŃ I CZARNY TULIPAN Read More »

Scroll to Top