Author name: Robert Wójcik

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI

Mamy ok 2023 roku – październik … Trwają poszukiwania pięciu turystów, zaginionych podczas wyprawy w pobliżu rosyjskiej Przełęczy Diatłowa. Służby nie wiedzą, co się stało, ale biorą pod uwagę parę wersji zdarzeń. Pod koniec lat 50. (ubiegłego wieku) w tamtych okolicach doszło do NIEWYJAŚNIONEJ ŚMIERCI DZIEWIĘCIU STUDENTÓW – nagle wybiegli nocą z namiotów, część z nich boso i bez ubrań. Wokół tamtej tragedii nie brakuje teorii spiskowych, w których pojawiają się i Yeti i upadek meteorytu…

WZGÓRZE TAJEMNICZEJ ŚMIERCI Read More »

„Róża we włosach…”

Przed nami Święto Kobiet. Co można podarować kobiecie w tym dniu ? Prezent, który z pewnością będzie trafiony? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w pięknie napisanym tekście , który jednocześnie jest prezentem od autora różnorodnych tekstów na http://www.idealzezgrzytem.pl Roberta Wójcika – Marzanna Leszczyńska Tekst Robert Wójcik motto : „…Z ogrodu moich wspomnień przynoszę ci różę, Co szczęsna kwitła niegdyś w królewskiej purpurze… „ Róże od wieków fascynowały człowieka. Ich uroda oddziaływała na zmysły, rozbudzała wyobraźnię, była źródłem natchnienia, wywoływała refleksję. Róże na ziemi pojawiły się ok. 40 milionów lat temu. Pierwszy wizerunek róży widoczny jest na liczącym 3900 lat fresku z błękitnym ptakiem z Knossos na Krecie. Przyjmuje się, że ich kult rozpoczął się w Chinach. Już w czasach Konfucjusza (551-479 p.n.e.) róża miała długą tradycję i cieszyła się wielkim uznaniem, o czym świadczy fakt, że w chińskiej bibliotece cesarskiej znajdowało się ponad 600 książek poświęconych tym kwiatom i ich uprawie, a kosztowne olejki różane dostępne były tylko najmożniejszym. Zwykłemu śmiertelnikowi groziła kara śmierci za samo dotknięcie wonnej substancji. Z Chin uprawa róż dotarła do Iranu, Grecji, a potem także do Rzymu. Ten piękny i szlachetny kwiat szybko zyskał popularność i zajął eksponowane miejsce w kulturze Wschodu i Zachodu. Wskazują na to mity i legendy związane z królową kwiatów , np. według starożytnej legendy hinduskiej Lakszmi – bogini piękna, szczęścia i bogactwa – narodziła się z rozwijającego się pączka róży, a w Persji istniało przekonanie, że róże były darem Allacha, a na czerwono zabarwiła je krew słowika zakochanego w róży i zranionego jej cierniem… niesamowita ta historia… Mistycy islamscy utrzymują, że Mahomet został przeniesiony z Mekki do Jerozolimy na posłaniu wypełnionym płatkami róż. Białe róże, które posadzono na pamiątkę proroka i chwałę Allacha wokół meczetu al-Aksa w Jerozolimie, symbolizują krople potu wylane przez Mahometa zmęczonego podróżą do Jerozolimy. Muzułmanie otaczają róże szczególną czcią, dlatego nie mogą stąpać po płatkach tych kwiatów. Mają obowiązek podnieść je z ziemi i złożyć w spokojnym miejscu. Róże powstały z morskiej piany w chwili narodzin Afrodyty, a na czerwono zabarwiła je krew bogini spieszącej do śmiertelnie rannego Adonisa. Legendy z chrześcijańskiego kręgu kulturowego powstanie kwiatu łączą z biblijnymi dziejami ucieczki świętej rodziny do Egiptu, a symbolikę róży odnoszą do kultu Matki Bożej. Przywołane opowieści wyraźnie pokazują, że róże kojarzono z postaciami odgrywającymi istotną rolę w wierzeniach różnych, czasami bardzo odległych od siebie kultur. Niewątpliwie jednym z czynników, który się do tego przyczynił, była długa tradycja kulturowa związana z tym kwiatem. Taka ta krótka historia o różach … Piękny kwiat , … który ma kolce. A dziś w ten dzień – o mojej mamie – to jest moja róża – i bez kolców ! Moja mama kocha kwiaty – ma 95 lat – dziewięćdziesiąt pięć lat !!! – zawsze kochała kwiaty – zawsze – i miała je wpięte we włosy w dniu swojego ślubu. Co dwa-trzy dni zmieniam wystrój jej pokoju – zawsze udekorowany skromnym bukietem kwiatów – zazwyczaj róż. Nie są one tzw. „modelowe” z super kwiaciarni – tylko tzw. ogrodowe, które zazwyczaj kupuję na gospodarskich straganach na rynku. One są zawsze – czy to jesień, zima, wiosna, lato. Moja mama kocha kwiaty – jej umysł i serca zawsze się raduje na ich widok… chyba tak jak każda kobieta. Tak…Każda kobieta – młoda, czy w wieku naszych mam czy babć lub prababć zasługuje na wielką dawkę uczuć – romantyzmu w swoim życiu, a co może być lepszym sposobem niż kwiaty? Nie ma nic bardziej eleganckiego i pięknego niż otrzymanie świeżo ściętych kwiatów prosto pod drzwi. Ale pytanie brzmi, czy kobiety naprawdę lubią dostawać kwiaty? Okazuje się, że odpowiedź brzmi – tak! . Kobiety uwielbiają kwiaty z różnych powodów, a oto krótka lista kilku powodów, dla których kobiety ( w różnym wieku) lubią kwiaty – wręcz je kochają. Kiedy kobiety otrzymują kwiaty, wiedzą że osoba, która je wręcza, daje czy wysłała… dba o ich uczucia. Kwiaty są sposobem wyrażania wdzięczności i miłości, a kobiety doceniają to bardziej niż cokolwiek innego. Kwiaty są idealnym sposobem na okazanie swojej miłości i troski o kobietę w swoim życiu! Kwiaty są symbolem wdzięczności i podziwu. Kiedy mężczyzna – syn, mąż, dziadek , pradziadek – wręcza kwiaty swojej ukochanej kobiecie ( nie musi być kochaną – to może być koleżanka, znajoma z pracy, przyjaciółka) – przekazuje wiadomość, że ją podziwia i docenia. Kwiaty są idealnym sposobem na sprawienie, że kobieta poczuje się wyjątkowa i doceniona, szanowana … i kochana! Kwiaty są namacalnym symbolem, przyjaźni , koleżeństwa, szacunku … miłości i podziwu – dlatego kobiety cieszą się z otrzymania kwiatów! Jest coś w otrzymaniu pięknego bukietu, co sprawia, że kobieta czuje się piękna zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Otrzymanie kwiatów to jak otrzymanie odrobiny szczęścia i miłości. A kto by tego nie chciał? Kto by tego nie chciał – zwłaszcza kobieta ? Kwiaty są idealnym sposobem na pokazanie swojej romantycznej strony – chodzi o facetów, a kobiety docenią ten rodzaj gestu. Kiedy dajesz kobiecie kwiaty, pokazujesz jej, że o niej myślisz, dbasz i chcesz ją uszczęśliwić. Kwiaty są idealnym sposobem na zdobycie serca kobiety i pokazanie jej, jak bardzo ją kochasz czy szanujesz! Otrzymanie kwiatów sprawia, że kobiety są szczęśliwe i podekscytowane. Kiedy kobieta, która otwiera drzwi, czy przychodzi do pracy – i widzi kwiaty – jest szczęśliwa To nie ważne czy otrzymuje je żona, mama czy babcia – jak ją odwiedzasz czy mieszkasz. Wtedy znajduje uczucie , gdy dostaje piękny bukiet, jej twarz rozjaśnia się ze szczęścia. Wie, że osoba, która jej daje kwiaty, dba o nią i chce ją uszczęśliwić. Otrzymanie kwiatów zawsze jest miłe, a kobiety uwielbiają je dostawać! Jednym z głównych powodów, dla których kobiety lubią dostawać kwiaty, jest to, że sprawiają, że czują się kobiece. Kwiaty są symbolem piękna i kobiecości. Kiedy kobieta otrzymuje bukiet, czuje, że jest doceniana za swoją kobiecość. Otrzymanie kwiatów sprawia, że kobiety czują się piękne i damskie – a one uwielbiają to uczucie! Zdecydowana większość Pań cieszy się na widok bukietu, a nawet pojedynczego kwiatka, którym zostają obdarowane. I nie ma znaczenia czy otrzymały go one „od święta” – czyli na tzw. „Dzień Kobiet” obchodzony

„Róża we włosach…” Read More »

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim???

Podczas, gdy naszym światem wstrząsa polityczne trzęsienie ziemi, kiedy w naszym kraju zaczynają się drgania przed majową oby nie katastrofą, a w Gorzowie Wielkopolskim trzęsie się ziemia z powodu różnych decyzji Rady Miasta i jego Prezydenta – mamy autentyczne, rzadko spotykane w Polsce geologiczne trzęsienie ziemi. To jest prawda. Zapraszam na tekst o wydarzeniach, które nie do wszystkich dotarły – Marzanna Leszczyńska dr Robert Wójcik motto : „ dopóki ziemia kręci się…. sypnij grosza szczęściarzom… I mnie w opiece swej miej” Europejskie Śródziemnomorskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) informuje na swoich stronach, że silny wstrząs miał magnitudę 4,2 w skali Richtera. To było 27 lutego 2025 roku … praktycznie parę dni temu – gdzie ? – w Polsce !!! Gorzów Wielkopolski też się znajdował w tym obszarze. Amerykańska agencja United States Geological Survey pisze z kolei o pokaźniejszej magnitudzie, w wysokości 4,7. Według danych EMSC epicentrum trzęsienia było zlokalizowane 11 kilometrów od Lubina i 32 kilometry od Legnicy. Doszło do niego o godzinie 9:19 w Zakładach Górniczych Polkowice-Sieroszowice. „Z rejonu zagrożenia wycofano 10 osób. Jedna osoba została lekko ranna. Po tym zdarzeniu odnotowano wstrząs wtórny. W rejonie zagrożenia nie było pracowników” – poinformował w swoim oświadczeniu Artur Newecki, rzecznik KGHM… „Mocny wstrząs„ – skomentował zdarzenie jeden z internautów na stronie EMSC. „Głogów zabujało” – dodał inny. „Tak mocno nie było chyba jeszcze nigdy” – stwierdził użytkownik z Polkowic. „Lubin, Przylesie, mocno zabujało” – napisano w innym komentarzu. Co to jest skala Richtera – i pojęcie jednostki magnitudy ? Jej wielkość określa pomiar amplitudy największego wstrząsu danego epizodu sejsmicznego, zapisany w mikronach przez sejsmometr określonego typu w odległości 100 km od epicentrum. I tak : M 1.0 -Trzęsienie nie wyczuwalne na powierzchni, ale rejestrowane przez sejsmografy w pobliżu epicentrum. M 2.0 – Wstrząsy mogą być lekko odczuwalne w pobliżu epicentrum. M 3.0 -Drobne trzęsienie, często odczuwalne blisko epicentrum, nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 4.0 -Lekkie trzęsienie ziemi, odczuwalne, ale nie powodujące zniszczeń lub jedynie drobne uszkodzenia. M 5.0 Umiarkowane trzęsienie ziemi, powszechnie odczuwalne, może spowodować drobne zniszczenia w pobliżu epicentrum. M 6.0 -Silne trzęsienie wyraźnie wyczuwalne na dużym obszarze. Zniszczenia budynków o słabej konstrukcji w promieniu 10 km od epicentrum. M 7.0 -Poważne trzęsienie. Może pociągnąć za sobą ofiary w ludziach i duże zniszczenia w promieniu do 100 km od epicentrum. M 8.0 -Wielkie trzęsienie – może spowodować zniszczenia oraz ofiary w ludziach w promieniu kilkuset kilometrów od epicentrum. M 9.0 -Kataklizm. Ogromne zniszczenia i ofiary w ludziach na wielkich obszarach oddalonych od epicentrum nawet o 1000 km. Jak to było w tym roku ? Wczesnym rankiem we wtorek ( 7 stycznia 2025 roku) w Tybecie ( region geograficzno-historyczny w Azji) pojawiło się bardzo silne trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,8. 3 stycznia ziemia zatrzęsła się również na granicy niemiecko-holenderskiej. Badania specjalistów od dawna wskazują, że trzęsienia ziemi w przyszłości mogą mieć niszczące i katastrofalne skutki, również w Europie. Uczeni obawiają się, że w zagrożeniu może znajdować się nawet część Polski. I to prawda… Kwestia trzęsień ziemi w Europie budzi coraz większe zaniepokojenie wśród ekspertów. W ramach europejskiego projektu EFEHR (European Facilities for Earthquake Hazard and Risk), wspieranego przez Unię Europejską, powstała sieć organizacji i naukowców mająca na celu ocenę ryzyka trzęsień ziemi na kontynencie. Opracowany model zagrożeń sejsmicznych opracowano na podstawie najnowszych wyników badań dotyczących trzęsień, historycznych katastrof oraz obecności aktywnych uskoków tektonicznych. Wskazuje on na obszary szczególnie narażone na katastrofalne wstrząsy. Należą do nich głównie miejsca południowej i południowo-wschodniej Europy, takie jak Albania, Grecja, Włochy, Rumunia oraz Turcja i całe Bałkany. Na mapie są zaznaczone na pomarańczowo lub czerwono, co świadczy o dużym ryzyku. O tym, jak duże jest zagrożenie w tej części kontynentu świadczy kataklizm w Turcji z lutego 2023 roku, gdzie zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Niepokój budzi również sytuacja w naszym kraju, gdzie południowa część Polski znajduje się w obszarze podwyższonego ryzyka sejsmicznego, choć dużo niższego niż tereny na południe od Europy. W 1443 roku czyli w zamierzchłej historii wystąpiły wstrząsy we Wrocławiu i Krakowie, są przestrogą przed możliwością poważnych trzęsień ziemi także w naszym regionie. Naukowcy ostrzegają, że mogą się one powtórzyć, a wówczas szkody mogą być bardzo poważne ( gorsze niż powódź…). Które regiony Polski są najbardziej zagrożone? W Polsce mamy do czynienia z dwoma rodzajami trzęsień ziemi. Te pierwsze, które zdarzają się najczęściej, to wstrząsy pochodzenia górniczego. Te mają zwykle dwa główne epicentra. Jedno obejmuje rejon Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, a drugi Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego. Zagrożone są tym samym okolice Katowic, ale również Polkowic. Nie powodują one poważnych szkód, jednak zdarza się, że ziemia trzęsie się tak mocno, iż mieszkańcy wpadają w panikę. W ostatnim czasie wstrząsy są coraz częstsze i coraz silniejsze z powodu fedrowania na coraz większych głębokościach. Drugi rodzaj trzęsień ziemi, zdarzający się rzadko, to wstrząsy pochodzenia naturalnego. Polska to obszar pensejsmiczny (obszary, na których silne wstrząsy występują stosunkowo rzadko) lub asejsmiczny (obszary, na których bardzo rzadko są spotykane umiarkowane wstrząsy) – jednak bywają wyjątki od tej reguły i to właśnie one są najbardziej niepokojące. Naturalne trzęsienia ziemi najczęściej zdarzają się głównie na terenach górzystych, zwłaszcza Karpat, jednak nie tylko. 6 stycznia 2012 roku naturalne trzęsienie nawiedziło okolice Jarocina w Wielkopolsce. Strażacy odebrali ponad 100 telefonów od zaniepokojonych mieszkańców. 10-sekundowy wstrząs M3.8, według geologów z Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk (IGF PAN), był pierwszym naturalnym zjawiskiem sejsmicznym na terenie Wielkopolski, od kiedy istnieją źródła pisane. Dotychczas istniały jedynie doniesienia o wstrząsie w 1606 roku na pograniczu Wielkopolski i Pomorza, a dokładnie w rejonie miasta Tuczno w powiecie wałeckim. Naukowcy są zdania, że tego typu wstrząsy to zjawiska pojedyncze, zdarzające się w różnych regionach Polski raz na setki, a może nawet tysiące lat. Są one skutkiem uwalniania naprężeń w skałach. Ziemia jednak drży – to też skutki zmiany klimatu – a przede wszystkim ocieplenia. Wstrząsy sejsmiczne dzielą Polskę z północnego zachodu na południowy wschód. Największe prawdopodobieństwo sporadycznych wstrząsów obejmuje poza Karpatami i Sudetami właśnie Strefę tzw. Tornquista-Teisseyre’a, a więc pas od Pomorza, Kujaw i Wielkopolski przez Ziemię Łódzką i Mazowsze po Kielecczyznę i Lubelszczyznę. Polska najbardziej drżała setki lat temu… W 1200 roku nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi w rejonie Pienin. Zniszczyło ono wiele wież, domów i warowni.

Trzęsienie ziemi w Gorzowie Wielkopolskim??? Read More »

LOVE STORY

O miłości przy okazji zbliżającego się Święta 14 lutego. Jedna z historii, obudzone nagle wspomnienie złą wiadomością. Tym bardziej, że Studniówka w tej historii wtedy była kluczowym wydarzeniem ( a mamy czas Studniówek). Smutna historia, ale piękna, bo związana z uczuciem. Jak w love story.  A co? Przypomnijmy sobie dawne pierwsze zauroczenia, często kompletnie bez przyszłości. Trudno się było po nich często pozbierać, ale jakoś składaliśmy się i szli dalej, bo przed nami było przecież całe życie…- Marzanna Leszczyńska Zapraszam na wzruszający tekst wrażliwego mężczyzny. Naciśnięcie czerwonego prostokąta z białą strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film. W filmie wykorzystano archiwalne zdjęcia oraz fotografie przyrody Marka Kaźmierskiego z Nowin Wielkich. Walentynkowy list do nieobecnych… To był dla mnie smutny poranek . Coś mnie tknęło w nocy – miałem dziwny sen, śnił mi się pogrzeb…. Rano zadzwonił do mnie mój najlepszy kolego – Andrzej – z klasy . Powiedział mi krótko – Danka nie żyje – od dwóch miesięcy… Nie będę opowiadał o pozostałej tej rozmowie przez telefon – bo mówiąc szczerzę – byłem taki jakby ktoś mnie uderzył obuchem w głowę. Postanowiliśmy, że pojedziemy na jej grób … Pojechaliśmy razem – po kilku dniach. Zapaliliśmy znicze – padał deszcz … było smutno i wspomnieniowo. Całe noce nie spałem …przypominałem sobie wszystko jak to było… wtedy. Jeszcze tuż przed jej śmiercią – rozmawialiśmy … były krótkie smsy – powiedziała mi na co ciężko choruje i kogo najbardziej kocha… Dostałem nawet od niej zdjęcia – piękne, urocze wnuki i wnuczki. Mam do siebie pretensje – że odezwałem się do niej po prawie 50 latach – ale fajne jest to, że odbierała sms i rozmowy telefoniczne – powiedziała mi o swoich nadziejach … jak było jej ciężko to powiedzieć. Potem przestała odbierać telefony i odpisywać na smsy … Wiedziałem , że cierpi i coś się stało , że to jest koniec – i chyba to wszystko co się wydarzyło w jej życiu było nieuchronnie podłe. Dlaczego ? Panie Boże dlaczego ? Dlaczego ? Dziś postanowiłem napisać do niej list – bo chyba gdzieś tam czytają takie rzeczy – ja w to wierzę. Proszę – przeczytajcie … „Witaj – Powiedzieć Ci, że u mnie wszystko w porządku ? Nie – nie jest w porządku – bo nie ma Ciebie. Chcę, żeby koniec był łatwiejszy niż początek. To bardzo trudne . Byłaś pełnią nadziei moich wspomnień, na które tak liczyłem, … i chyba ja roztrzaskałem to przez te wiele lat. Chcę Cię dziś pożegnać i nigdy nie zapomnieć o Tobie. Nie chcę dziś oglądać Twojego grobu – byłem już tam – ale przysięgam – będę go odwiedzał często. Niczego dziś Ci nie dam. Bo po co – nie ma Cię – i to smutne, Będziesz to widziała do końca tego świata, a kiedy już zgaśnie to wszystko … mam nadzieję, że się spotkamy – i wtedy porozmawiamy jak to było kiedyś. Trudno to zrozumieć, ale czas jest najlepszym przyjacielem przeszłości , a może przyszłości, która nas czeka. Co będzie – kiedyś się dowiemy. Ale wiesz – tylko nie My będziemy o tym wiedzieć. Spotkamy się kiedyś i spokojnie porozmawiamy. Wszyscy razem – taka klasa – nasza kochana klasa – 5G. Dziś, zapamiętaj – cały ból w moich oczach, … i oczach klasy … a nie to, co piszę . Proszę… Mam pytanie do Ciebie – czy spotkałaś już tam naszego profesora Bolesława Idyka, profesora Zbysława Kostkę, Panią profesor Irminę Wichtowską ?. Przecież Oni są pochowani tam gdzie Ty . Niedaleko. Ja wierzę w to , że po tym wszystkim co się stało, że jesteście blisko siebie. Proszę – Opowiedz mi w moich snach – co u nich ? – czy wiedzą , że za nimi tak bardzo tęsknimy – tak jak my za Tobą. Dlaczego to nam zrobiłaś… Głupie pytanie… A pamiętasz studniówkę naszą ? – byłaś wtedy na tej scenie – najpiękniejszą dziewczyną – piękna spódnica za kolana, biała, koronkowa koszula z haftami, wyjątkowa fryzura – włosy zapięte w grecki kok wokół głowy … subtelny makijaż – wyglądałaś wyjątkowo. I ten utwór przy którym razem tańczyliśmy – jak nasi koledzy z klasy Rysiek i Marek poprosili o instrumenty na których grała wynajęta kapela ( zresztą bardzo fajnie grała) i ich gra i głos tego nasze go kolegi – Rysia – hit tamtych czasów – Bonni Tyler –  „ It’s A Heartache” – sala szalała – wszyscy ruszyli w tany… a my byliśmy przytuleni do siebie – i sobie chyba wybaczyliśmy wszystko. Wiem , że potem gdzieś Cię odprowadzałem – trzymaliśmy się za rękę … byliśmy przytuleni do siebie, szeptaliśmy Coś sobie … szkoda słów – niech to pozostanie między nami – i skończył się ten wieczór, a w zasadzie studniówka – grubo po północy. Piękne chwile dla mnie – opowiedz im to w niebie … proszę. Swoją drogą – za naszych czasów – to były studniówki – dziewczyny były piękne – i nie pokazywały czerwonych podwiązek – wszystko było z klasą i umiarem – bardzo romantycznie i uczuciowo – sam na sam … Piękne chwile dla mnie – a dla Ciebie ? … Jezu zapomniałem , że Cię już nie ma – Nie nieprawda – Ty jesteś – i żyjesz wśród nas – nigdy nie zapomnę o Tobie…   Wiem, że nie będziesz mnie próbować zmuszać do pozostania w tych moich wspomnieniach – ale Wiesz – One są i do końca będą … Gdzieś tam patrzysz i widzisz . Wierz mi – dla mnie to niezwykle miłe, że mogę napisać dziś o Tobie. … Nie potrafię znaleźć słów. Ale dziś nie musimy się pożegnać – bo to boli. Dziś jest dzień – kiedy wszyscy sobie przypomną o Tobie. Musze trzymać język za zębami, krtań przełyka smutek , łzy same lecą – nie potrafię znaleźć słów jak mi smutno , że odeszłaś tak szybko… Już nie ma miejsca na to, żeby coś się zmieniło – ale są wspomnienia. Zawsze tak nas pamiętam. Więc proszę Cię dziś – Ty jesteś gdzieś tam niedaleko – blisko nas… i jak mnie dziś widzisz czy słuchasz – uwierz mi –

LOVE STORY Read More »

Mierzęcin – zamach na generała… -historia prawdziwa…

Zapraszam na kolejny odcinek wspomnień dr Roberta Wójcika o nowej historii Pałacu w Mierzęcinie. Udało się w końcu, bo ten odcinek długo był planowany, ciągle odkładany, ponieważ inne tematy wydawały się ważniejsze. Ten jest inny – filmowy, ale połączony z wiedzą historyczną. Tak się złożyło, że powstał na zakończenie 2024 roku. Odchodzi kolejny rok, a my zatrzymujemy przez wspomnienia to co zaciera czas. Cieszę się, że wyłowione są i wymienione kolejne osoby , które zostawiły swój ślad w tej nowej historii Pałacu i że znowu nie pozwolimy o kimś zapomnieć. Zadaję sobie pytanie kto dziś wie o tych wydarzeniach filmowych w Mierzęcinie, kto je pamięta i wspomina oraz czy dziś też tutaj powstają jakieś filmy ? W Pałacu w Mierzęcinie powstały sceny do filmu na pół dokumentalnego, dotyczącego wydarzeń dramatycznych, tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych w historii naszego państwa. Zostały nakręcone w miejscu odpowiednim, bo również bogatym w dramatyczne, tajemnicze i niewyjaśnione zagadki . Sporym zaskoczeniem są zebrane w artykule fakty dotyczące zamachu w Gibraltarze i historyczne fakty dotyczące Pałacu. Myślę, ze to już są tematy dla koneserów historii , czy się z nimi zgodzą? Mam nadzieję, ze ten odcinek będzie dobrą niespodzianką dla miłośników wspomnień o Pałacu w Mierzęcinie dr Roberta Wójcika, zachęci do obejrzenia filmu i ” wyłowienia ” wszystkich scen kręconych w Pałacu – Marzanna Leszczyńska na zdjęciu dr inż. Robert Wójcik administrator Pałacu Mierzęcin w latach 1998 – 2008 To długi artykuł – ale bardzo serdecznie zachęcam do jego przeczytania. To fakt … mam we wspomnieniach 2007 rok – Pałac Mierzęcin w Polsce – województwo lubuskie – powiat Strzelecko- Drezdenecki – gmina Dobiegniew … koniec lata – początek jesieni – piękna i złota- czasami deszczowa… To była sensacja – wbiega do mojego pokoju w oficynie ( tuż przy pałacu) Pani Marta Kobus – wspaniała , piękna dziewczyna – bez wątpienia mogła by grać w najlepszych filmach u światowych reżyserów – najlepszy marketingowiec w historii tego obiektu – niezwykle pracowita, inteligentna – klasa sama w sobie – oznajmiając mi głośno – „ Panie Robercie – mamy Hollywood” Uściskałem ją serdecznie, gdy mi powiedziała co się wydarzy przez najbliższy miesiąc. Cicho jej powiedziałem – jesteś genialna, wspaniała – jak Ci się udało to zrobić ? Powoli , powoli … A gdzie ten generał i ten zamach ? Teraz trochę historii i trochę „Hollywoodu” … … Gibraltar – 4 lipca 1943 roku. Godzina 23.07. Samolot Liberator AL 523 spada do morza zaledwie 16 sekund po starcie. Na pokładzie był Naczelny Wódz, premier Rządu Polskiego na Uchodźctwie, generał Władysław Sikorski. Śmierć Wodza do dzisiaj jest niewyjaśnioną zagadką. Czy była to katastrofa? Czy Sikorski został zamordowany? Historyk i publicysta Dariusz Baliszewski przez wiele lat badał tę sprawę. Na kanwie jego odkryć powstał film fabularny „Generał – zamach na Gibraltarze”. Według oficjalnej, głoszonej przez lata wersji, generał Władysław Sikorski zginął w katastrofie lotniczej lecąc w 1943 roku z Gibraltaru do Londynu. Film fabularny obala tę wersję. Przedstawia dowody: fotografie, dokumenty i relacje świadków wydarzeń, które mogą wskazywać na morderstwo. Innowacyjność tego filmu polega przede wszystkim na przedstawieniu spójnej, choć niewątpliwie kontrowersyjnej hipotezie dotyczącej okoliczności śmierci generała Sikorskiego. Jest ona poparta precyzyjnie skonstruowanym scenariuszem, w którym historia w sposób nowatorski wprowadza współczesnego widza w obszary filmu łączącego fabułę z dokumentem. Dysponuje ponadto dotychczas niepublikowanymi materiałami archiwalnymi, zdjęciami i dokumentami, które potwierdzają, że dotychczasowe przekazy historyczne były błędne – tak mówiły autorki filmu, reżyserki  – Panie Anna Jadowska i Lidia Kazen. Akcja filmu toczy się w Londynie, Egipcie i na Gibraltarze ( no i oczywiście w Mierzęcinie – co opiszę później..) Wszędzie tam, gdzie generał Sikorski wraz ze swoją ekipą (przede wszystkim swoją córką Zofią Leśniowską – która była odpowiedzialna za szyfry w depeszach i korespondencje), który w ostatnich miesiącach swojego życia pełnił misję Naczelnego Wodza… Największym atutem tego filmu jest przedstawienie mechanizmów rządzących wielką polityką. Mechanizmów, które doprowadziły po wojnie do rządów komunistycznych w Polsce oraz faktu, że do dzisiaj wiele dokumentów sprawy gibraltarskiej nie zostało odtajnionych bądź „zaginęło”. Film demaskuje skrywane przez lata tajemnice, które mogły w istotny sposób zmienić bieg historii. Film fabularny „Generał – zamach na Gibraltarze” opowiada o ostatnich dniach życia generała Władysława Sikorskiego (w tej roli Krzysztof Pieczyński), tuż przed katastrofą- patrz zdjęcie poniżej zrobione w sali balowej w Pałacu w Mierzęcinie. Wodzowi towarzyszy córka Zofia (Kamilla Baar- Kochańska ) i ekipa najbliższych współpracowników. Wszyscy goszczą w pałacu gubernatora Gibraltaru (czyli Hollywoodzkiego Mierzęcina) Masona Macfarlane’a (Jerzego Grałka), który ma nakłonić Sikorskiego do oddania dokumentów świadczących o morderstwie oficerów polskich w Katyniu. Gdy ten stanowczo odmawia, w plan zostaje wdrożony zamach na generała. Kto za nim stoi? Kto go wykonał i jak przebiegał? Czy Zofia też była na pokładzie Liberatora ? Równolegle pokazane są losy polskiego kuriera Jana Gralewskiego (Tomasza Sobczaka) i jego żony Alicji Iwańskiej (Marietty Żukowskiej). Jan Gralewski miał ostrzec generała przed zamachem, a w istocie odegrał zaskakującą rolę w mistyfikacji gibraltarskiej… proponuję obejrzeć film… Film dla dojrzałych widzów – interesujących się historią – thriller polityczny, natomiast dla młodszych odbiorców – film szpiegowski z elementami dramatu psychologicznego… a jego tłem w jego realizacji – był …. Pałac Mierzęcin, gdzie kręcono jedne z najważniejszych zdjęć w jego ekranizacji. A teraz trochę dociekań historycznych – zapewniam wszystkich – na koniec tego artykułu – „wisienka na torcie” Nie ma chyba w historii Polski wydarzenia, wokół którego nie narosłoby kaskadowo tyle teorii spiskowych. Wersja, wedle której przyczyną katastrofy był błąd ludzki bądź usterka maszyny, wciąż znajduje swoich przeciwników, utrzymujących, że generał Władysław Sikorski zginął w zamachu. To, co wiemy dziś na pewno, to fakt, że Władysław Sikorski zginął na pokładzie Liberatora 4 lipca 1943 roku i to, że samolot runął do morza tuż po starcie. Wiemy też, że jedyną osobą, która przeżyła katastrofę, był czeski pilot Eduard Prchal ( okazuje się że nie tylko On – bo był drugi pilot). Z wraku udało się wydostać ciało generała Sikorskiego i większości ofiar. Nigdy nie odnaleziono za to szczątków…. Zofii Leśniowskiej ( Kamilla Baar – Kochańska) córki generała – patrz zdjęcie poniżej zrobione w Zabytkowym Parku w Mierzęcinie Przedziwne – wrak samolotu był tylko na

Mierzęcin – zamach na generała… -historia prawdziwa… Read More »

Dyplom za….

Tak zawsze się zastanawiam – po co się uczyłem? Nic mi to nie dało w moim życiu zawodowym. Żadnych profitów – a wręcz czasami zazdrość, którą doświadczyłem od innych ludzi – typu – no popatrz – znalazł się „ inteligent” Miałem jednak mądrych rodziców i wspaniałych nauczycieli – którzy zawsze mi mówili – „uczysz się dla siebie” … Po wielu latach to zrozumiałem. A ten artykuł jest odpowiedzią – dlaczego się warto uczyć. Uczyć się uczciwie i zdobywać kolejne stopnie wiedzy. Podstawówka – nie była moją pasją – byłem tam raczej przeciętnym uczniem – ale już miałem swoje pewne pasje – czytanie lektur. To były lata głębokiej „komuny”. Ale mój tata i mama wpajali mi w tym czasie do mojego umysłu – jedną fundamentalną zasadę – bądź uczciwym i bądź sobą. Technikum obudziło moją pasje do matematyki i nie tylko – czułem i ścisłe nauki i humanistyczne. Znów powiem – dzięki wspaniałym nauczycielom – miałem szczęście w życiu. Matura była dla mnie tzw. „ pestką” Potem studia – praca magisterska – też z wyróżnieniem – nagroda dziekana. Potem „syzyfowe prace” – zacząłem prace na jednej z uczelni – startowałem od pracownika fizycznego ( takie to były czasy) – po dwóch latach zostałem mianowany na – tzw. starszego technika . Poprosiłem o możliwość zrobienia doktoratu. Pamiętam – był śmiech w dziekanacie na uczelni – „ chłopie za wysokie progi dla Ciebie – gdzie ty się pchasz – gdzie znajdziesz promotora ?” Znalazłem sam. Jak to się wtedy mówiło – do odważnych świat należy. Trzy lata badań w terenie i podróży pociągiem. Jeździłem też rowerem – przejechałem nim prawie 5 tyś. kilometrów. Boże ! ile było problemów i różnych dziwnych sytuacji – ale jedno powiem – była to niezwykła , niezwykle ciężka praca – fizyczna i umysłowa – i piękna. Po nocach pisałem swoją prace i analizę swoich wyników badań . To był horror . Bardzo mnie wspomagała moja żona. W tym czasie mieliśmy dwójkę małych dzieci – w wieku 2 i 4 lat. Nie było też „wesoło pod względem finansów” – ale jakoś to przetrzymaliśmy. Po wszystkim – bardzo trudna obrona. Dostałem nagrodę rektorską za najlepszą prace. Uciekłem z uczelni – nie powiem dlaczego – miałem już wszystkiego dosyć – tzw. upadku nauki. To była końcówka lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wiele transformacji ustrojowych i wprowadzanie „innych standardów” w szkolnictwie podstawowym, zawodowym oraz średnim i przede wszystkim wyższym. Niż demograficzny też zrobił swoje. Upadek. Patrzyłem na to wszystko co się dzieje z jakimś przerażeniem. Następne lata pokazały już dogłębnie kryzys w edukacji – zaczęły powstawać jak „ grzyby po deszczu” jakieś dziwne twory – uczelnie niepaństwowe – z „biznesowymi” kierunkami nauczania – tzw. fabryki dyplomów – czyli produkujące „ papier toaletowy” I oczywiście wszystko za pieniądze. Ile warte są te dyplomy – wiedzą tylko Ci – co je zdobyli… czy zapłacili za nie… Okazało się, że ten „papier toaletowy” – przynosił bardzo duże profity – pracę w Spółkach Skarbu Państwa – w Radach Nadzorczych – czyli – generalnie – nic nie robienie – cztery razy przyjazd na posiedzenie Rady – wypicie kawy – i odebranie pensji – czasami do 250 tyś. polskich złotych – przez cały rok – czyli pensja za cztery dni pracy. No i oczywiście wypłata delegacji – bo członkowie Rad Nadzorczych byli – od siedziby spółki , którą nadzorowali – oddaleni o setki kilometrów. Ten proceder trwał wiele lat – może nawet dwadzieścia – dwadzieścia pięć ? Gdzie było rząd ? – gdzie były służby nadzorujące przekręty ? – a może wszyscy byli w tym procederze „ugotowani” – czyli zamieszani i czerpiący z tego profity – oczywiście wszyscy. Teraz wróćmy do meritum sprawy… Rektor Collegium Humanum – Paweł C. był wcześniej rektorem w Wyższej Szkole Menedżerskiej (WSM) w Warszawie, założonej przez Stanisława Dawidziuka w latach 90. S.Dawidziuk to były lektor KC PZPR, który doktoryzował się na Wojskowej Akademii im. Dzierżyńskiego („lektorzy” zajmowali się partyjną propagandą) w 1974 r. Kształciła ona komunistycznych „oficerów politycznych”. Już po upadku komuny S. Dawidziuk utrzymywał kontakty z tym samym prorosyjskim środowiskiem byłych działaczy PZPR, co Paweł C. On również dostawał od nich nagrody za współpracę. Paweł C. i S. Dawidziuk część swoich stopni naukowych zdobyli na słowackich uczelniach. To placówki zaangażowane jeszcze kilkanaście lat temu w proceder tzw. turystyki habilitacyjnej czy doktorskiej, ukrócony niedawno przez zmianę przepisów. S. Dawidziuk habilitację uzyskał w 2015 roku na Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu i Pracy Socjalnej im. Św. Elżbiety w Bratysławie. Aby zdobyć tam habilitację, nie trzeba było nawet przedstawiać monografii (książki) własnego autorstwa. Dopuszczano… zamienniki. Wystarczyło pięć artykułów lub dwa rozdziały z pracy zbiorowej – co w Polsce nie byłoby możliwe. Natomiast obowiązkowe było wpłacenie 10 tysięcy euro. W tej samej słowackiej szkole rok wcześniej doktorat obronił – Paweł C. – wówczas rektor w szkole WSM Stanisława Dawidziuka. Zdobył on na Słowacji także dwie habilitacje – na Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku i na Uniwersytecie Preszowskim. Można powiedzieć – ogromny talent i wybitny naukowiec. Śmiało można stwierdzić, że te tytuły uzyskane w ramach tego procederu, chociaż formalnie uznawane w Polsce, w środowisku naukowym uchodzą za bardzo mało wątpliwe i chluby nie przynoszą. Swoją drogą – wokół pierwszego doktoratu Pawła C. obronionego na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie w 2004 roku wybuchła afera. Ustalono, że ponad sto stron pracy doktorskiej Pawła C. pokrywa się z tekstem książki innego autora… Sprawę rozpatrywała senacka komisja w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie, której Paweł C. był wówczas… rektorem. Nic dziwnego, że stwierdzono, iż plagiatu nie było… Ja już się gubię w tym wszystkim – ile ci Panowie mają tych tytułów naukowych ? Paweł C. i S. Dawidziuk współpracowali także z prywatną szkołą wyższą na Słowacji – Vysoka Skola Bezpecnostneho Manazerstva (VSBM) w Koszycach. To kolejna szkoła wyższa, która wpisuje się w schemat aktywności byłych komunistów. Miała dwóch założycieli. Jednym z nich był (dziś nieżyjący) Milan Čič- znany komunistyczny polityk czechosłowacki. Drugim – Marian Mesároš, który ukończył Wojskową Akademię Lotniczą Związku Radzieckiego w Moninie pod Moskwą – KUŹNI kadr dowódczych sił lotniczych ZSRR. To właśnie szkoła Mesároša i Čiča przyznała w 2016 roku

Dyplom za…. Read More »

QUO VADIS AMERYKO ?

Robert Wójcik o refleksjach po wyborach na prezydenta w Stanach Zjednoczonych i zwycięstwie Donalda Trampa w 2024 roku. Donald Trump – wygrał wybory. To miliarder i celebryta, który zmienił oblicze amerykańskiej polityki. Jego prezydentura w latach 2017-2021 naznaczona była chaosem i skandalami. W tegorocznej kampanii sam przedstawiał się jako kandydat „ludzi zapomnianych”, walczący o „odebranie” USA lewicowym elitom. Od wyniku wyborów zależało, czy wróci do polityki, czy zapisze się w historii jako oskarżony o liczne przestępstwa. Spraw w sądach amerykańskich jest wiele. Wygrał – zrobił NOKAUT. Prezydent Donald Trump urodził się w 1946 roku w bogatej rodzinie w Nowym Jorku jako jeden z trzech synów znanego z bezwzględności dewelopera z Queens o niemieckich korzeniach – Freda Trumpa i imigrantki ze Szkocji Mary Anne. Ma pochodzenie – niemiecko – szkockie. Zasadą, jakiej jego ojciec – Fred Trump nauczył swego syna – Donalda Trumpa, jest to, że trzeba być zwycięzcą. (ZWYCIĘZCĄ) – czyli człowiekiem , która gra twardo i chce wygrać. Po trupach – do celu. Jeśli oznacza to wyznaczanie reguł, to wyznaczy reguły i będzie chciał, by inni grali zgodnie z nimi. Sam Donald Trump twierdził często podczas wieców przedwyborczych, że o ile jego matka z pewnością spogląda na niego z góry z nieba, to wątpliwe jest- a wręcz niemożliwe – by tam trafił jego ojciec. Za młodu – nasz Donald Trump chciał zawodowo grać w baseball lub robić karierę w Hollywood. Ojciec zapisał go jednak do wojskowej szkoły średniej, która – jak przyznał po latach – nowo wybrany prezydent USA – nauczyła go dyscypliny. Następnie Trump studiował ekonomię na nowojorskim Fordham i prestiżowym Uniwersytecie Pensylwanii. Twierdził – niezgodnie z prawdą – że był tam najlepszym studentem w swojej klasie, choć nigdy nie udostępnił swoich wyników – co więcej posługując się groźbami naciskał na te szkoły, by nie udostępniały dziennikarzom i mediom jego świadectw czy dyplomów. Czegoś się bał – chyba nie było – „prymusem” na tej uczelni. A ja też nie byłem prymusem – ale w końcu się obudziłem – jak mi kiedyś powiedziała mój kochany – nieżyjący już nauczyciel. Ach – wspomnienia… W latach studiów uniknął służby wojskowej w Wietnamie !!! – a potem został z niej zwolniony z powodu „domniemanych” ostróg piętowych. Po zakończeniu edukacji Donald Trump rozpoczął pracę dla ojca w branży nieruchomości. Rozszerzał rodzinny biznes – skoncentrował się na bardziej prestiżowym Manhattanie, zdominowanym przez nowojorską śmietankę towarzyską, o której by można długo i ciekawie pisać. Ale to nie ten temat. Trump uczył się poruszania w świecie biznesu, czy show-biznesu i polityki od swojego mentora, niesławnego prawnika Roya Cohna znanego z nieczystych zagrywek, niepłacenia rachunków, łamania pisanych oraz niepisanych zasad i konszachtów z mafią nowojorską i nie tylko z nią. Donald Trump w tym czasie zasłynął m.in. budową wieżowca Trump Tower i był gwiazdą kolorowych magazynów. Jak napisał magazyn „The Atlantic”- manhattańskie elity nigdy go tak naprawdę nie zaakceptowały i traktowały Trumpa – jak „kolejnego nuworysza o złych manierach i niesmacznej skłonności do autopromocji”. Takie są te „elity” – ale taki też był Trump – jego wizerunek. I nastąpiły też upadki – W latach 80. i 90. ub. wieku- nieudane inwestycje Trumpa m.in. w ligę futbolu amerykańskiego, linie lotnicze i kasyna w Atlantic City w New Jersey doprowadziły go na skraj bankructwa (stan upadłości swoich biznesów ogłaszał sześć razy !!!). Jednak jego fortuna odmieniła się na początku nowego millennium (2000 rok) dzięki reality show „The Apprentice”, w którym oceniał uczestników konkursu starających się o pracę w jego firmie. Dobry pomysł. Po fiasku biznesu w Atlantic City – Donald Trump, w dużej mierze zrezygnował z inwestowania w nieruchomości, skupiając się głównie na promocji swojej marki i zarabiał głównie poprzez udzielanie innym deweloperom i biznesom licencji na używanie swojego nazwiska. Ambicje polityczne zasygnalizował już w latach 80., lawirując między obiema partiami, a nawet snując plany startu w wyborach jako kandydat niezależny. Nie miał ugruntowanych politycznych poglądów, a środowiska konserwatywne zniechęcała jego opinia – o Nim – jako „bawidamka – i playboya”. W 2005 roku ożenił się po raz trzeci ( kochliwy ten prezydent…). Jego wybranką była pochodząca ze Słowenii – obecnie jego żona – Melania Knavs – obecnie Trump – swoją drogą – piękna kobieta, która wygląda bardzo młodo przy tym 78 -letnim facecie. No cóż – miłość nie zna granic. Tak a’propos – chodzi o jego urodę – szczególnie twarz – nie wiem dlaczego On jest zawsze żółty – czy pomarańczowy. Może zatrudnia jakąś „azjatycką” wizażystkę ? Sytuacja zmieniła się w 2015 roku. Mimo że prezydenckie aspiracje Donalda Trumpa były znów początkowo wyśmiewane jako niepoważne, jego populistyczny program, szokująca antyimigracyjna i antyestablishmentowa retoryka oraz showmańska charyzma trafiły na podatny grunt na mieszkańców Ameryki – oni nie wiedzą co to jest prawica czy lewica. Oni patrzą w to co ktoś obiecuje – czyli polepszenie zasobów swojego portfela – rozciągnięcie nożyc zarobkowych. Trump wykorzystał to doskonale- obiecując „góry złota” czyli zasobne w dolary portfele. Najpierw zdominował republikańskie prawybory, a potem wbrew wszelkim oczekiwaniom i mimo szeregu oskarżeń o molestowanie seksualne kobiet – odniósł w 2016 roku wyborcze zwycięstwo nad byłą pierwszą damą i szefową dyplomacji – żoną poprzedniego prezydenta – Panią Hillary Clinton ( jej maż – też nie był święty…) Prezydentura Trumpa, podobnie jak jego kampania wyborcza, była naznaczona chaosem, skandalami i burzyła wiele zasad amerykańskiej polityki. Targany wewnętrznymi konfliktami – Biały Dom nie był w stanie zrealizować wielu obietnic wyborczych – wyjątkiem były cięcia podatków, deregulacja i ograniczenie nielegalnej imigracji z użyciem drakońskich metod – lecz do czasu pandemii – Trumpowi sprzyjała koniunktura gospodarcza. Mimo początkowo silnej wewnętrznej opozycji w Partii Republikańskiej – a po zamieszkach na Kapitolu – ostracyzmu ze strony części liderów partii – dzięki charyzmie i sile wiernego mu elektoratu, udało mu się niemal w pełni podporządkować sobie partyjne władze. W swej karierze – Donald Trump wielokrotnie był w centrum sporów prawnych i nieraz był przedmiotem prokuratorskich śledztw. Według byłego prokuratora Jima Zirina – Trump był stroną 3,5 tys. pozwów (był pozywany za niepłacenie kontrahentom i pracownikom oraz dyskryminację). Tylko w ostatnich latach jego „uniwersytet” (w praktyce seminaria dotyczące rynku nieruchomości) – był ścigany za oszustwa

QUO VADIS AMERYKO ? Read More »

„Lud obrzucił błotem króla …”

Dr Robert Wójcik o wydarzeniach powodzi w Hiszpani w kontekście prawdy na kilku płaszczyznach. Pytanie – dobrze czy źle ? Według mnie – dobrze. Hiszpania podnosi się po jednej z najtragiczniejszych od dekad powodzi. Wiadomo, że zginęło co najmniej 215 osób, a kilkadziesiąt wciąż uznaje się za zaginione. podwojono liczbę mundurowych skierowanych na zdewastowane tereny. Pojawiają się pierwsze próby wyliczenia strat spowodowanych żywiołem. Wiele wskazuje na to, że przekroczą one barierę 15 mld euro. Premier kraju (Hiszpanii) przedstawił we wtorek ( 5.11.2024) plan odbudowy zniszczonych obszarów… obiecanki- cacanki …. Sześć dni po dramatycznych powodziach na południowym wschodzie kraju wciąż nie jest znana ostateczna liczba ofiar. Według różnych źródeł zginęło co najmniej 215 lub 217 osób, choć z powodu dużej liczby zaginionych cały czas istnieje obawa, że ostateczny bilans będzie jeszcze gorszy. Wiadomo, że najgorsza sytuacja panuje w Walencji, w której zginąć miało co najmniej 211 osób. Tam również straty materialne są największe. W wielu miejscach całkowicie została zniszczona infrastruktura. Choć trudno nawet w przybliżeniu ocenić finansowy wymiar strat, według specjalistów będą one gigantyczne. Jednak najgorsze jest to , że zginęli ludzie – śmierć była straszna – okrutna. Służby ratunkowe cały czas zmagają się z potężnym wyzwaniem. Dlatego też premier ogłosił, że w ciągu trzech dni podwojono liczbę żołnierzy i policjantów skierowanych na zniszczone tereny. Obecnie pracuje tam 15 tyś. żołnierzy. Swoją drogą – można było inaczej – poinformować ludzi w odpowiednim czasie – że się szykuje Armagedon powodziowy – nie zrobiono tego w odpowiednim czasie. Chyba liczono na cud – który stał się tragedią i pochłonął wiele istnień ludzkich. Nie wiem jak wyrazić skalę tej powodzi… powodzi tzw. „błyskawicznej” Parking pod supermarketem Mercadony, czołowej sieci handlowej Hiszpanii, w miejscowości Paiporta był pełen, gdy ulicami miasta zaczęły płynąć błyskawicznie – ogromne potoki wody – to była fala jak na morzu. Błyskawicznie cała miejscowość została zalana średnio dwoma metrami wody. Zalany został też parking. Ile osób znalazło w nim śmierć? Strażacy dopiero teraz zaczynają to odkrywać. Wcześniej wjazd do parkingu był całkowicie zablokowany, nie tylko niezliczoną ilością aut, które tu przyniosła wezbrana woda, ale i dobytku, jaki wyrwała z sąsiednich mieszkań. Takich tragedii w regionie Walencji rozegrało się wiele. W niedzielę ( 3.11.2024) do Paiporty przyjechał król Filip VI z królową Letycją, a także premier Pedro Sanchez i przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Walencji – Carlos Mazon. Zostali powitani okrzykami „hijo de puta!” (skur…synu) i „fuera!” (won). W kierunku monarchy i jego otoczenia rzucano błotem, różnymi przedmiotami. Król próbował rozmawiać z rozżalonymi mieszkańcami miejscowości. No i po co ? Dobrze , że go obrzucono błotem – może niepotrzebnie wyzwiskami. Królowej też się nieźle oberwało … Premier rządu Hiszpanii – pod asystą ochrony szybko „ dał nogi” – czyli uciekł. Władze – premier, król, królowa, przewodniczący rządu regionalnego Walencji – zareagowali „katastroficznie” za późno. Gniew to wynik poczucia, że władze przyszły na odsiecz potrzebującym bardzo późno – po czasie. Przede wszystkim – AEMET -hiszpańska służba meteorologiczna, od wielu dni ostrzegał o nadejściu DANA, zjawiska nazywanego niskim ciśnieniem na dużej wysokości. To układ, w którym wilgotne powietrze znad coraz bardziej (z powodu zmian klimatycznych) rozgrzanego Morza Śródziemnego zderza się z zimnym powietrzem nadchodzącym nad Półwysep Iberyjski z północy. Z tego powodu w ciągu kilku godzin na okolice Walencji spadło tyle wody, co zwykle w ciągu roku – około 490 litrów na 1 m2 – w błyskawicznym czasie – góra 4-6 godzin ( za zwyczaj tyle deszczu w tym regionie spada przez cały rok). Choć jednak AEMET już we wtorek rano (29.10.2024) podniósł stan alarmowy do najwyższego poziomu, władze Wspólnoty Walencji ostrzegły o tym mieszkańców dopiero późnym wieczorem, gdy już runęła potężna ulewa. W tle jest jak zwykle polityka. Carlos Mazon (przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Walencji) stanął na czele rządu utworzonego przez konserwatywną Partię Ludową (PP) w porozumieniu z postfrankistowskim Vox, którego lider Santiago Abascal otwarcie podważa istnienie ZMIANY KLIMATU. Premier Sanchez twierdzi, że nie chciał interweniować, aby nie spotkać się z zarzutem, że podważa prerogatywy władz regionalnych. Wielu podejrzewa jednak, że jego celem było zrzucenie całej odpowiedzialności za to, co sam nazwał „największą katastrofą naturalną w Hiszpanii w tym wieku” na politycznych konkurentów. No i teraz mamy obraz władz i rządzących – coś paskudnego – niewyobrażalnego – ale prawdziwego. Tak jest prawda. A teraz trochę naukowo – Zjawiskiem, które przyczyniło się do kataklizmu w Hiszpanii , jest DANA, zwana również potocznie „zimną kroplą”. Na czym polega to zjawisko? Przyczyną ulewnych deszczy, które wywołały tą powódź, było zjawisko pojawiające się w określonych warunkach pogodowych we wrześniu oraz październiku, gdy temperatura wody w Morzu Śródziemnym jest jeszcze wysoka po lecie. DANA, czyli w języku hiszpańskim – początkowo nosiła nazwę gota fría (zimny niż/zimny front lub dosłownie: zimna kropla), która to nazwa nadal jest używana w języku potocznym. Zjawisko to polega na oddzieleniu się na dużych wysokościach zimnej masy powietrza, co powoduje gwałtowne burze i opady. Masa powietrza oddzielająca się od bardzo zimnego prądu trafia na warstwę ciepłego powietrza, a to powoduje zaburzenia atmosferyczne, które mogą być tragiczne w skutkach. Ponadto masa ta może być niemalże nieruchoma nawet przez kilka dni lub czasami przemieszczać się na zachód, czyli w kierunku, który jest przeciwny do dominującego przepływu powietrza. W Hiszpanii DANA pojawia się wówczas, gdy bardzo zimny polarny front powietrza przesuwa się nad Europą Zachodnią na dużej wysokości, zwykle wynoszącej od 5 do 9 kilometrów. Zderza się z ciepłym i wilgotnym powietrzem znad Morza Śródziemnego. We wrześniu i październiku woda jest wciąż nagrzana po lecie, co sprawia, że morze staje się swojego rodzaju „gorącym” kotłem. Gdy te dwie masy się zderzą, pojawiają się gwałtowne burze z bardzo intensywnymi opadami deszczu. Aby odpowiedzieć na pytanie, czy za gwałtowne burze, które nawiedziły Hiszpanię, odpowiadają zmiany klimatu, konieczne są analizy, które wymagają czasu. Jednak da się zauważyć taką zależność – absolutnie – i potwierdzają to wybitni hydrolodzy i klimatolodzy – ale jak zwykle ich się nie słucha. Im wyższa temperatura Morza Śródziemnego, tym cieplejsze i bardziej wilgotne są masy powietrza, które nad nim powstają, a tym samym nagłe i groźne zdarzenia pogodowe mogą być częstsze.  Według mnie w niedalekiej przyszłości będziemy świadkami coraz większej liczby takich gwałtownych

„Lud obrzucił błotem króla …” Read More »

Odpocznę sobie na starość…

Zastanawiam się czy ktoś opisał wejście w jesień swojego życia z równą obserwacją i rejestracją otaczających nas czasów. Zachować optymizm, dystans i szukać prawdy dalej bez okłamywania się, że się starzejemy, że nadeszła jesień życia. Mamy listopad , ale też dla wielu z nas nadeszła jesień życia, która każdego czeka – bez wyjątku. Uczymy się od innych, mądrych, rozsądnych ponieważ to jest właściwe wyjście. Zapraszam na jedyny w swoim rodzaju tekst dr Roberta Wójcika, a ja dołączam swoja ilustrację – Mierzęcin, z którym autor artykułu związał dziesięć lat swojego życia – Marzanna Leszczyńska Naciśniecie czerwonego prostokąta z czerwoną strzałką na obrazie poniżej uruchomi krótki film z muzyką. Koniec lutego tego roku – „pożegnanie” . Jest piąta nad ranem – dziś już ostatni dzień – nazajutrz nie muszę iść do pracy – pozostało rozstanie. Dziwne – ale się nie denerwowałem. Byłem bardzo spokojny – nic mnie nie wzruszało – szkoda mi tylko było samochodu służbowego ( zawsze je miałem…) Tak – jakieś to wszystko było – bez emocji, owszem były przemowy. Mało ludzi – i dobrze. Ciasto i kawa, trochę alkoholu – i miłe prezenty – od nielicznej grupy znajomych mi sercu. Inni nie przyszli – no bo i po co. Może mnie nie lubili ? – a może żeby się nie przekonać o tym , że mi zazdroszczą. Chciałem, aby to szybko się skończyło – to rozstanie. Szału nie było – nie liczyłem na to – bo to ostatnie rozstanie z pracą – która nie była moją pasją. Swoje serce zostawiłem gdzie indziej… W ciągu przeżytych lat zbierałem różne doświadczenia, gromadziłem wspomnienia i emocje. Nikt z nas nie jest wolny od złych doświadczeń, a były takie – ale jest też tak, że każdego spotykają także chwile dobre i piękne. Były i te i tamte. Boże – ile bym zrobił rzeczy inaczej ? – to jest ciągłe pytanie, które dziś w ten jesienny poranek gdzieś tam błąka się w moich myślach. Czy jak emeryt – jest mi lepiej ? Nie wiem ? Wiem, że to, jak będę się starzeć, w dużej mierze zależeć będzie ode mnie i nie mamy tu na myśli np. czynnego wypoczynku na świeżym powietrzu czy odpowiedniej diety lub innych form zdrowego stylu życia. Tego chyba mam dużo. Wstaję o szóstej rano i idę na spacery z moimi czworonożnymi członkami rodziny – pieskami – mam ich czwórkę ( czasami piątkę). Wieczorem , a czasami w dzień – powtórka. To dobre ponad dwie godziny aktywnego spaceru. Do tego dochodzą schody – dokładnie 22 stopnie. Są też pewne słabości – każdy je ma. Na tych spacerach towarzyszy mi przysłowiowy „papierosek”. Ale jestem pewien, że kolosalne znaczenie ma psychika i umiejętność radzenia sobie ze stresem. Staram sobie uświadomić siłę pozytywnego myślenia na sposób radzenia sobie z nadmiarem czasu. Nie jest to łatwe i mam z tym kłopot. Czuję, że nadszedł czas wspomnień – w zasadzie ich kumulacja. Chyba miałem, za bardzo intensywny tryb życia. Muszę zaakceptować starość – taką jaka jest … To trudne. Zastanawiam się skąd powiedzenie „jesień życia”? I dlaczego po tej jesieni nie ma zimy? No jest – ona zawita prędzej czy później, gdy w pędzie codzienności zatrzymam się jeden czy dwa metry pod ziemią. Mowa polska zna wiele eufemizmów, których używa się po to, by nie wspominać o starości. „Jesień życia” to pikuś. Mówi się też o „złotym wieku”. Nie wiem czemu. Do stawek emerytur to na bank się nie odnosi. Mam też wrażenie, że jakby ostatnio ludzie rzadziej  „umierali”. Częściej się mówi: kończą bieg życia, odchodzą do Pana, finiszują ziemską wędrówkę, przekraczają próg wieczności itd. Takie eufemizmy i synonimy, które są chyba miąższem literatury – coraz bardziej są słyszalne w mediach. Spoko. Mi pasuje. I będzie pasowało, dopóki przez to nie przegapię swojego własnego „przemijania”. „Trzeci wiek” może i brzmi romantycznie, ale może też być wymówką dla braku produktywności ludzi starszych w porównaniu do tych na etacie. Prędzej przemawia do mnie określenie „zmierzch życia” – tyle, że podobnie jak o starości, nikt o nim nie wspomina. Znam jeszcze inne, wyszukane określenie: „wiek matuzalowy”. Odczytuję je jak pobożne życzenie, biorąc pod uwagę fakt, że rzeczony biblijny Matuzel miał żyć 969 lat. Nie .., nie chcę tak długo żyć. Moje przemyślenia o „Starości” : Starość – z jednej strony wydaje się być pojęciem neutralnym, opisującym określoną fazę życia, z drugiej natomiast — stanowi ono jakieś dziwne tabu – chyba językowe. Innymi słowy starość nie jest traktowana — również przez badaczy tego zagadnienia — jako naturalna faza życia (jak np. młodość), o której możemy swobodnie mówić czy pisać, ale jako faza życia obciążona ciężarem symbolicznym – faza, o której trzeba mówić delikatnie, ważąc słowa, tak aby nikogo nie urazić. Można bez przeszkód mówić o kimś, że jest człowiekiem młodym, trudniej — że jest człowiekiem starym. Starość wydaje się być traktowana jak wstydliwa choroba bądź inna przypadłość. Warto przy tym zauważyć, że pojęcie „stary” może odnosić się zarówno do wieku, jak i do np. zażyłości („stary kumpel”) i wtedy nie tylko nie stanowi tabu, ale budzi bardzo pozytywne skojarzenia. W tym miejscu pragnę postawić pytanie o to, czy sam fakt tabuizacji starości nie przyczynia się w rezultacie do jej faktycznego stygmatyzowania? Może tak , a może nie. Ale mam wrażenie, że obecnie także mamy do czynienia z ambiwalencją starości. Z jednej więc strony sięgamy po pozytywne pojęcia kojarzone ze starością, takie jak np. „senior”, czy „nestor”. Określenie „babcine” kojarzy się bardzo rodzinnie i ciepło. Starość kojarzona jest z mądrością (co np. bywa symbolizowane przez siwy włos), dojrzałością, dostojnością, szlachetnością, doświadczeniem, autorytetem, szacunkiem. W wielu kulturach decydującą rolę pełni tzw. starszyzna, która też cieszy się największym szacunkiem pozostałych członków społeczności. Osoba starsza pierwsza podaje rękę na przywitanie, jako pierwsza zabiera głos w grupie. Przecież pierwsze obrady w polskim parlamencie po wyborach prowadzi marszałek senior, będący najstarszym posłem lub senatorem. I wreszcie, Pana Boga symbolicznie przedstawia się niekiedy jako dobrego i mądrego starca z siwą brodą (abstrahuję w tym momencie od trafności wspomnianej metafory starca, która może się przyczyniać do bardzo uproszczonego postrzegania Boga i religii). Wśród innych norm kulturowych warto wymienić

Odpocznę sobie na starość… Read More »

„Pcim”- Gorzów -„pipidówka” – czyli wielki Gorzów Wielkopolski…

Szanowni Państwo – kończymy temat Gorzowa Wielkopolskiego – chodzi o zmianę nazwy miasta. To nasza decyzja – portalu http://www.idealzezgrzytem.pl. Nic więcej nie będziemy publikować na ten temat. Dołożyliśmy tam swoją małą cegiełkę – zaznaczamy – jesteśmy zwolennikami pozostawienia nazwy miasta – czyli Gorzów Wielkopolski. Zastrzegamy – wszystko będziemy bacznie obserwować – mimo ciągłego „boksowania nas” – czyli straszenia po nocach jakimiś smsami, mailami, wpisami na Fb. Ten absurdalny pomysł o zmianie nazwy miasta – to były „ duby smalone” – ja bym powiedział jeszcze bardziej dosadnie. No bo jak można twierdzić, że nazwa Gorzów Wielkopolski świadczy o tym, że to jest „pipidówka” czy „pcim” . No tak – jeżeli będzie tak dalej – jak jest teraz, że Gorzów Wielkopolski się wyludnia – i niedługo będzie mieć mniej niż 100 tysięcy mieszkańców – może wtedy będzie „pipidówką” czy „ pcimem” – Ale na pewno zmiana nazwy miasta – jej skrócenie – nie pomoże temu miastu w stopniowym wyludnianiu i „starzeniu się” – pogorszy , bardzo pogorszy ten problem. Komitet „66” i ich inicjatywa, wszystko robił aby ku temu dążyć. Obłęd. Gorzowianie Wielkopolscy dali wyraźny sygnał komitetowi „66” w ankiecie, która powstała ( o ironio ..) na życzenie tego komitetu. Nie wspomnę o bardzo dużym wsparciu komitetu przez dziennikarzy, media czy też polityków – niezrozumiałe to dla mnie. Chyba było za mało cygar i kostek lodu w szklankach na tych „salonach” gdzie ten pomysł powstawał – swoją drogą wyciągany „ jak trup z szafy” już któryś raz. Czy to jakaś tajemnica, którą ktoś skrzętnie ukrywa ? A może coś innego ? A może pych, buta, arogancja, nonszalancja, że tylko „My” mamy rację – czyli „Elyta” – ja bym użył w tym momencie innego słowa – NIEUDACZNICY. Nie mieli sensownych argumentów, które były słabe, naciągane, wydumane. Kompletne amatorstwo. Narobili dużego bałaganu medialnego – bo obecnie cała Polska śmieje się z tego pomysłu zmiany nazwy miasta – zobaczcie to na stronach profesjonalnych portali na ekranach waszych komputerów. Nie wiem czy macie świadomość – zwracam się do komitetu „ 66” – jej członków i głównych inicjatorów – że pozostawiliście jakiś swój ślad w szeroko pojętych mediach i będziecie na zawsze kojarzeni z tą nie przynoszącą chluby Gorzowowi Wielkopolskiemu – inicjatywą czy absurdalnym pomysłem. Tam są Wasze nazwiska i imiona – Wasze tytuły naukowe i stanowiska zawodowe. Nadchodzący czas szybko to zweryfikuje. Sami to zauważycie już niedługo. Czy Wy tego nie czujecie ? – nie widzicie ? Proponuję zobaczyć się w lustrze – tam zobaczycie siebie – te swoje „ja”. Najlepiej to zrobić rano – i się zastanowić nad jednym – co ja zrobiłem lub robię dla tego miasta – Gorzowa Wielkopolskiego? Do członków komitetu „66” – proponuję zajmijcie się swoimi sprawami zawodowymi – w „waszym ogródku” . Wszak macie wiele różnych obowiązków i zadań. Nie wiem co dokonaliście dobrego dla tego miasta i jego mieszkańców. Ale wiem jedno – tragedia w OW NFZ, śmieci najdroższe w Polsce, uczelnia produkująca niepotrzebne tzw. „słabe” dyplomy. Proponuję – Zróbcie sobie taką „samo-ocenę” – czy jesteście zadowoleni z siebie ? Ja powiem krótko – „kończ waść wstydu oszczędź”. Ale tak nie jest – „Elyty” nie mogą się pogodzić z porażką i nadal próbują przeforsować swój absurdalny pomysł. Cóż – przegrywać trzeba umieć. Widać, że nie każdy to potrafi i nie każdego na to stać. Ale to Wasza sprawa. Gorzowianie Wielkopolscy – już Was ocenili. Przypominam – pod koniec sierpnia ogłoszono wyniki ankiety internetowej oraz formularzy papierowych. Wynik mówi sam za siebie – okazało się, że 2/3 z około 7 tys. osób opowiedziało się za dotychczasową nazwą ( czyli 75 %). Prezydent miasta Gorzowa Wielkopolskiego – Pan Jacek Wójcicki wyraźnie powiedział, że kończy sprawę – definitywnie. Choć w teorii radni mogliby przegłosować zmianę (konsultacje są wymogiem przy zmianie nazwy, ale nie muszą być wiążące), Pan Prezydent stanął po stronie większości głosujących. Tym samym ostudził  „przepchnięcie ” odcięcia przymiotnika z nazwy miasta. A to Panie Prezydencie – wielu Gorzowian zapisze Panu na plus. Wszak to któraś kadencja – będą następne. Problemem Gorzowa Wielkopolskiego od wielu lat – jest brak prawdziwych elit – politycznych , przede wszystkim naukowych, biznesowych, brak wsparcia dla prywatnej przedsiębiorczości, a o szeroko rozumianej kulturze już nie wspomnę. Tragedia w mediach – są jak chorągiewki – jak zawieje – tak będą pisać lub tworzyć coś w mediach czy gazetach. Absolutna negacja rzeczywistości. Koniecznie do głębokiej transformacji – jesteście „ zależni” , a nie „ niezależni”. Wam – Gorzowianom Wielkopolskim potrzebni są wizjonerzy – sprawdzeni zawodowcy i praktycy, którzy mają osiągnięcia w swoim dorobku zawodowym – po prostu – trzeba postawić na ludzi skutecznych i przede wszystkim młodych. Gorzów Wielkopolski trzeba odmłodzić – przyciągnąć młodzież. Wam jest potrzebna koniecznie elita intelektualna i jej ciągłe tworzenie. Jej nie ma – jest marazm. Oby się tylko coś opłacało w jakimś układzie. Wam jest potrzebna rozbudowa dróg krajowych i międzynarodowych i infrastruktury kolejowej . Wam – Gorzowianom Wielkopolskim jest potrzebna prawdziwa uczelnia akademicka – z poważnym naukowym zapleczem ( nie ten dziwny „twór” – co jest). A włodarzom tego miasta jest potrzeba wsłuchania się w rzeczywiste problemy mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego. Jest ich wiele. Nie poświęcajcie nigdy więcej czasu na zmianę nazwy miasta, bo to nie świadczy o mądrości. Ale jest „zielone światełko” – coś się dzieje. I to jest fajne. Myślę o małej grupie osób, która aktywnie brała udział, aby ten kuriozalny pomysł nie przeszedł – szczególnie było to widoczne na Fb. Zauważyliśmy to – portal http://www.idealzezgrzytem.pl – starał się im pomóc pisząc artykuły o Gorzowie Wielkopolskim i zmianie jego nazwy . Smutne jest to, że dziennikarze czy media ich nie zauważali. Chyba świadomie to robili, aby komuś się nie narazić i nie zadzierać z ekspertami „Elyty”. A tu taka niespodzianka. Było widać, że są zaskoczeni wynikiem ankiety. Dla tej aktywnej grupy osób – przeciwników zmiany nazwy miasta – DUŻE BRAWA – i jednocześnie nasz przekaz – jeżeli Państwo coś chcą opublikować związanego z problemami Gorzowa Wielkopolskiego portal http://www.idealzezgrzytem.pl jest otwarty – serdecznie zapraszamy. I tyle na ten temat. Obecnie apelujemy do wszystkich Gorzowian Wielkopolskich o pomoc dla powodzian w Kotlinie

„Pcim”- Gorzów -„pipidówka” – czyli wielki Gorzów Wielkopolski… Read More »

Scroll to Top