
Marzanna Leszczyńska w rozmowie z Marcinem Winkszno o wrażeniach z krótkiego pobytu służbowego w Brazylii.
Na fot. Marcin Winkszno z małym Brazylijczykiem na tle graffiti w słynnej Beco do Batman w Sao Paulo
Marzanna L: Jak wygląda zima w Brazylii, która tam akurat trwa gdy u nas jest lipiec i upalne lato? To takie pytanie na początek.
Marcin W: Jest tak jak u nas w lecie czyli 24- 26 stopni Celsjusza a to są najniższe temperatury w Brazylii. Bo w lecie jest w Brazylii ok. 40 stopni Celsjusza. Ale ciemno robi się ok. godziny 17-tej czyli tak samo jak u nas w zimie. Podsumowując jest tu dziwnie bo tak jak u nas w lecie robiłoby się ciemno już o 17- nastej.
Marzanna L: Byłeś tydzień w Brazylii i nie była to podróż turystyczna. Pracujesz od dwóch miesięcy w firmie handlowej i był to wyjazd na targi w branży elektronicznej. Jesteś odpowiedzialny za ten kontakt, od Ciebie będzie zależało teraz czy dojdzie do kooperacji, ta podróż to duże wyzwanie dla firmy i Ciebie. Być może to pierwszy i ostatni raz. Polacy podróżują służbowo daleko ale raczej w innym kierunku. Częste są podróże Polaków do Chin i tam już byłeś. O Brazylii się raczej nie słyszy.
Marcin W: Tak, to prawda. Targi te to była sprawa dziewicza. Czułem się jak Krzysztof Kolumb… Bardzo kosztowny jest transport wszelkiego sprzętu, jaki jest potrzebny w organizacji stanowiska i dlatego nie ma chętnych. Było to trudne przedsięwzięcie ponieważ w Brazylii rozmawia się w ich języku. Mimo tego, że znamy angielski czy niemiecki to tam się nasze umiejętności językowe nie przydają i tak musi być dodatkowy tłumacz. Kraj uważany jest za niebezpieczny i to też jest z pewnością argument przeciwko. To były targi na których nie spotkaliśmy Rosjan, Niemców, w ogóle Europejczyków. Trochę to dziwne uczucie ale tak było.
Marzanna L: O sprawach biznesowych rozmawiać raczej nie będziemy bo to tajemnice firmowe. Pobyt krótki bo tygodniowy w tym długa podróż ale na pewno znalazł się czas aby co nieco zobaczyć w Sao Paulo – największym mieście Brazylii mimo normalnej codziennej pracy na targach. Poza tym chcąc nie chcąc widzi się miasto i ludzi i z nimi przebywa a to jest przecież niezwykle interesujące bo na pewno podróże są bogatsze , ciekawsze i trudniejsze niż turystyka. Podobało mi się jak gdzieś usłyszałam takie wezwanie ” Bądźcie – podróżnikami , nie turystami”. Podróż wymaga od uczestnika, turysta może być całkowicie bierny. Jakie jest to miasto -Sao Paulo -w twoim spostrzeżeniu?
Marcin W : To miasto zielone z palmami. Miasto z dużym ruchem ulicznym, w którym między samochodami przeciskają się wszędobylskie skutery. Ludzi na ulicach nie ma zbyt wielu. Motory przeciskają się między autami z dużą prędkością i odwagą. Te skutery mijają się z samochodami na milimetry, dzieje się to na dodatek w takim tempie, że podziwiam umiejętności kierowców. Są pasy czyli przejścia dla pieszych ale tam one tak jakby nie obowiązują. Kierowca i tak szuka przestrzeni i nie czeka aż pieszy zejdzie z drogi. Teoretycznie mamy pierwszeństwo ale w praktyce to w ogóle nie działa, nikt tego nie przestrzega. Piesi wiedzą, że auto ma pierwszeństwo mimo, że są pasy. Trzeba patrzeć i nie można ufać tak jak u nas. I pod tym względem jest niebezpiecznie. O tym nie można zapominać. Jest to miasto dużych kontrastów czyli bogactwa i biedy. Ludzi żebrzących, siedzących pod kościołami wyglądających na nieudaczników jest sporo na ulicach. Miasto kolorów, muzyki, tańca i miłości do piłki nożnej. Sao Paulo jest zadbane, jest czyste.


Marzanna L: Opowiedz coś o ludziach. Czy interesują ich tylko kontakty biznesowe, czy są otwarci na innych i są też inne tematy? Masz Marcinie artystyczne usposobienie, jesteś muzykiem, grasz na gitarze czy to się też przydało, miało jakieś znaczenie?
Marcin W: Ludzie są uśmiechnięci i bardzo spontaniczni. Wszyscy są zadowoleni, gdy coś się dzieje, gdy ludzie tańczą, grają. To widać po reakcjach kelnerów, przechodniów. Nie musi to być aktywność na wysokim poziomie, każdego się podziwia. Nie ma okazywania niezadowolenia, że np. muzyk nie jest najwyższych lotów, taniec kiepski, idę dalej bo ta muzyka mi się nie podoba. Ludzie chętnie okazują radość czyli biją brawo, przyłączają się do śpiewu, tańczą. Nie ma krytyki, jest chęć korzystania z sytuacji, które nadarzają się po drodze. Ogólnie ich podejście jest takie, że jest super bo się coś dzieje, jest jakiś dodatek. Nie ma pretensji typu: przełączcie muzykę na inną. obrażam się bo to nie taki poziom. Ludzie się cieszą ze wszystkiego to widać po nich. Mam wrażenie, że u nich ważne jest aby nie być perfekcjonistą ale aby był uśmiech na twarzy i żeby była zabawa. Nie ma dla nich problemu aby zatańczyć z kimś obcym. Jest to naturalna sprawa, że sobie z kimś zatańczę nie ma to podtekstu większego, chęci poznania kogoś czy okazania komuś, że ten ktoś się spodobał. Tam jest to po prostu ok, to jest tylko taniec, nie ma skrępowania.
Widać też, że piłka nożna to jest ich sprawa narodowa. Chłopców biegających z piłką, ubranych sportowo jest masa. Bardzo często spotyka się malców 6-7 letnich nawet o godzinie 23 w nocy, którzy gdzieś tam z tą piłką biegną po ulicy bez rodziców.
Niestety nie byliśmy na plaży, wszyscy tego żałujemy. Wiemy, że to też jest bardzo ważne w życiu Brazylijczyków. Niestety nie starczyło czasu, aby tam dotrzeć, potrzebne były dwie godziny. Wszystko wskazuje, że plaża stanowi ważny rozdział w ich życiu.
Inna sprawa, że byliśmy też ostrzeżeni przed przestępczością dosyć wysoką. Pojechaliśmy tam w 5 osób i chodziliśmy cały czas tą grupką. Nie nosiliśmy ze sobą telefonów, nie chcieliśmy się wyróżniać w żaden sposób aby nie przyciągać uwagi. Zdarzają się grupki młodych ludzi zorganizowanych, którzy napadają, otaczają upatrzoną osobę i po prostu ogołacają po czym szybko uciekają, to jest tam nagminne. Na szczęście nic takiego się nam nie przydarzyło i nie byliśmy świadkami takich zdarzeń. Razu jednego przeszliśmy kawałek drogi o 3 godzinie w nocy, byliśmy w miejscu, w którym nie powinniśmy się znajdować i o późnej godzinie ale przeszliśmy spokojnie pół godziny i doszliśmy bezpiecznie do hotelu. Niespokojny byłem tylko w pierwszym dniu potem już nie czułem się taki zagrożony.
Brazylijczycy są katolikami. Odwiedziliśmy piękną katedrę w Sao Paulo. Jest okazała i nie była pusta – bardzo wielu ludzi modli się w katedrze. Po prostu lubią tam przychodzić, niekoniecznie na mszę. Pod katedrą zbierają się ludzie żebrzący, ale jest też dużo policji dla równowagi.


Marzanna L: Oglądałam zdjęcia z tej podróży. Urzekły mnie te z Beco do Batman. Te kolory i dziwne prace nie z tego świata od razu mnie zainteresowały, robią wrażenie i budzą pytanie: O co tutaj chodzi, co to właściwie jest? Graffiti w Polsce budzi moją niechęć, nie ma w tym sztuki a raczej jest to z całą pewnością dewastacja elewacji budynków. Bardzo pozytywną alternatywą dla nich są murale, które się rozpowszechniają i one wzbudzają już podziw i odgrywają pozytywną rolę wypełniając estetycznie różne luki w zabudowie, upamiętniają zasłużone dla miasta osoby czy zdarzenia i są ciekawe artystycznie. Widać, że człowiek miał potrzebę wyjścia ze swoją aktywnością poza mury galerii, w których umieszczał swoje prace. Miał też potrzebę zwiększenia powierzchni swoich dzieł, może chciał aby sztuka wyszła na ulicę do ludzi, aby mogło ją zobaczyć jak najwięcej ludzi i aby więcej artystów miało szansę na pokazanie swoich prac, bo galerie są przecież mieszkaniem dla garstki prac artystów, przeważnie tych najlepszych. Beco do Batman świetnie pasuje do mentalności Brazylijczyków, ich spontaniczności.
Beco do Batmana jest obszarem a właściwie aleją (Vila Madalena) w Sao Paulo wypełnioną po obu stronach pracami artystów. Zaczęło się od pierwszej graffiti, która powstała w latach 80-tych i przedstawiała postać Batmana. Potem lokalni studenci sztuki zaczęli wypełniać ściany innymi projektami inspirowanymi psychodelią i kubizmem. Vila Madalena odwiedziło tysiące turystów podczas Mistrzostw Świata FIFA 2014, był to czas nadzwyczaj wielu rabunków i napadu. Graffiti do Batmana jest obecnie stale odnawiane i pielęgnowane przez członków lokalnej społeczności.
Marcinie opowiedz o swoich wrażeniach z tego miejsca…
A to krótki filmik , który ilustruje i oddaje nastrój Batman Alley
Marcin W: Patrząc na te prace widać zakrzywioną rzeczywistość. Pewnie ma to związek z zamieszkiwaniem na tych ziemiach Majów i Peruwiańczyków i ich wierzeniami, praktykami, rytuałami, duchowością dla naszej kultury mało zrozumiałej. A może to po prostu wizje artystów po zażywaniu dragów, które tutaj są specyficzne być może uzyskane od jadów tutejszych płazów… O takich rzeczach można poczytać. Świadczą być może też o tym rysunki grzybów, muchomorów ogromnych rozmiarów. Musi to mieć znaczenie. Zestawienie tych dziwnych halucynogennych grzybów z ptakami, te prace nie przedstawiają rzeczywistości, ale raczej to wytwór wyobraźni albo opisanie tego co nam się przyśniło czy przywidziało.
Marzanna L: Odwiedziliście też The Arte the Sao Paulo czyli Muzeum Sztuki przy głównej ulicy Avenida Pauliste. Piękne obrazy ale też europejskie zbiory. Zazdroszczę tej uczty dla wzroku. Pięknie wyeksponowane w powietrzu, czyli zawieszone nie na ścianie ale na przezroczystych szybach w alejach obrazowych.
Marcin W: Tak. To muzeum to już zabytkowy gmach. Tak więc była sztuka tradycyjna i nowoczesna. Zrobiliśmy takie zestawienie bardzo kontrastowe. Tutaj też odniosłem wrażenie, że duchowość i wierzenia ludzi były podstawą dla tych obrazów. Wszędzie widać było symbolikę życia i śmierci, piekła, nieba, dobra, zła. Budziły respekt do życia i postępowania ludzi. Nie jestem znawcą, ale lubię oglądać takie rzeczy i to ja wybierałem program atrakcji tego miasta. Mogłem oczywiście wybrać wydarzenie sportowe czy kolejne restauracje czy tez muzyczne wydarzenia ale wybrałem nie komercyjnie.



Marzanna L: Marcinie na zakończenie muszę zapytać o kuchnię i … kobiety. Brazylijki są piękne. Wiem to od znajomych panów i ich opowieści jak to nieraz obserwują Niemców, którzy cały dzień obstawiają stanowisko właśnie ze względu na panie, którymi są zauroczeni i nie za bardzo pamiętają potem co one tam eksponowały, albo wychodzą z zakupami, które nie są im do niczego potrzebne… Z innych opowieści to nie zapomnę jednej jak to dwóch kumpli wędrowało za jedną dziewczyną i przemierzyli kawał Budapesztu. I gdy wysiedli za nią z autobusu- a byli przekonani, że sobie na panią popatrzą a ona tego nie wie – ku swojemu zaskoczeniu pani się odwróciła i usłyszeli: ” Jak ja wos Pierony jedne prasnę w pysk jednego i drugiego!!!” …. I cały czar prysnął w jednej chwili.
Marcin W: O kuchni powiem krótko – nie specjalna. Za dużo mięsa. Oni kochają mięso – uważają, że jedzenie mięsa to oznaka zamożności.
Co do kobiet. Nie będę czarował, że jako facet moja głowa parę razy się odwróciła. Na pewno inna uroda. Jakieś tam blondynki były, bo kultura jest mieszana. Ale generalnie, to czarne duże oczy, czarne włosy, duże usta. Raczej przy ciele i wysokie. Ale zdziwienie budzą ich pupy, duże, jakby tam ktoś poduszkę wsadził. To dla nas jest inne. Cały czas mnie intryguje, czy to naturalne, bowiem wiem, że w Brazylii robi się masę operacji plastycznych, a tamtejsze kobiety korzystają z tego bardzo często. Chcą być piękne, bo uważają, że wtedy im się więcej należy. Może raz była taka sytuacja, że nie mogłem oderwać wzroku. Bardzo chętnie dlatego poszedłbym na plażę żeby się przekonać czy to rzeczywiście naturalne te figury.

Marzanna L: Marcinie dziękuję Ci za te wszystkie wynurzenia i życzę powrotu do Brazylii i na tę plażę, która dużo obiecuje i pozostała w sferze marzeń. Ale życzę też powodzenia w dalszej pracy i tego abyś podołał wyzwaniu i aby ten wyjazd nie poszedł na marne. Prawda jest taka, że jak się spiszesz i będzie sukces biznesowy to będzie następna podróż do Brazylii.

bomba,,,,,