PORCELANOWA PASJA MARII

Marzanna Leszczyńska rozmawia z Marią Galisiewicz o pasji kolekcjonowania żarskiej porcelany a nawet misji …

Marzanna L –Mario, jesteśmy dobrymi znajomymi już od 15 lat. Przeżyłyśmy ze sobą nie jeden wyjazd, nie jedną przygodę, mnóstwo spotkań, wspólnych organizacji ale muszę przyznać, że zawsze będziesz mi się kojarzyć z żarską porcelaną. Nie tylko dlatego, że jesteś posiadaczką imponujących zbiorów, których nie zobaczysz w muzeum, czy na wystawach ale u Ciebie widać miłość do tych przedmiotów, pasję a nawet dostrzegłam misję i o tym właśnie chciałam z Tobą porozmawiać. Ale oczywiście zacząć należy od pytania podstawowego dlaczego nie kolekcjonujesz znaczków, monet, obrazów tylko żarską porcelanę? A jeśli już wybrałaś porcelanę to dlaczego żarską, jest tyle innych pięknych, tańszych, popularnych jak np. rosenthal?

Maria G.– Porcelana zawsze mi się podobała. Zwłaszcza w kolorze ecri. Oczywiście ludzie kolekcjonują monety, znaczki i obrazy. Dla mnie zawsze było ważne, aby to były rzeczy piękne ale również do używania a nie tylko do podziwiania. Porcelana jest piękną dekoracją w domu, w kredensie. Jest piękną dekoracją stołu, podbije rangę: uroczystości, świąt, urodzin, imienin czy spotkania towarzyskiego. Z niej obiad i deser na pewno smakuje lepiej niż z duraleksu.

Długo wydawało mi się, gdy oglądałam porcelanę w muzeach, że dla mnie jest nieosiągalna, za droga, nie śmiałam o niej nawet pomarzyć. Zawsze ją jednak podziwiałam.

Zadecydował przypadek o moim kolekcjonerstwie. Potrzebowałam biurka, ale nie chciałam takiego ze sklepu, chciałam kupić stare, stylowe, może nawet antyk. W tym celu pojechałam na giełdę staroci. Znalazłam takie, które mi się podobało i zaczęłam dobijać targu. Sprzedawca w pewnej chwili powiedział zdenerwowany : ” Mam tu jeszcze komplet porcelany. Niech to pani weźmie za tysiąc złotych. To droga porcelana. Proszę sobie sprawdzić na internecie. Ja tego nie będę już woził, bo ja to ku..a ( tu zaklął siarczyście) w końcu potłukę i tylko będę miał kłopot”.

Nie miałam pojęcia, czy to jest tyle warte, tych 12 filiżanek, dwa dzbanki, cukiernica – cały komplet herbaciano-kawowy. Patrzyłam i podobał mi się: niebieskie kwiaty, złote paseczki. To były „Osty Ingrid”. Wahałam się, nawet nie miałam tyle pieniędzy przy sobie. Ale osoba, która mi towarzyszyła przeważyła szalę mojej decyzji i doradziła: „Jak Ci się podoba to sobie kup”.

Podjęłam decyzję bardzo niepewnie , miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam. Za mną stał klient, który w milczeniu czekał aż się wycofam. On był zdecydowany, świetnie zorientowany, dla niego to była okazja. Gdybym po wycofaniu się przemyślała i wróciła po pięciu minutach już by tego zestawu nie było. Po powrocie do domu sprawdziłam w internecie na allegro – jedna filiżanka z talerzykiem kosztowała 350 zł. Tak, to był dobry zakup. I jak się okazało zaczęłam kolekcję tak jak zacząć należało, jak radziły podręczniki kolekcjonerskie :

” Zacząć należy od tego co ci się podoba. A potem rozwijasz pasję. Dokupujesz, poszukujesz, sprawdzasz, jednym słowem polujesz”.

Dziś trudno o okazję, czyli taką sytuację, że ktoś sprzedaje za bezcen coś wartościowego i nie wie co to jest, ile jest warte. Poszukiwaczy jest wielu, a ci ,którzy sprzedają mają wysokie ceny i posiadają wiedzę.

I tak to się zaczęło. Zaczęłam się interesować, szukać wiadomości w internecie, kupowałam książki, katalogi wzorów, patrzyłam na sygnatury. Zaczął się dla mnie dobry czas bo te rzeczy stały się dla mnie dostępne finansowo, było mnie na nie stać. Mogłam je gromadzić czyli zacząć kolekcję. Odwiedzałam giełdy, targi staroci, jeździłam po lubuskim bo jest tyle targów w każdym mieście. Można trafić na ciekawe rzeczy, okazje się zdarzają, ale to też jest praca, czas poświęcony, to trzeba lubić, wstawać wcześnie rano po to aby być na targu o odpowiedniej porze, przejechać 100 -200 km. Na to nie można żałować czasu, to potrzebuje studiów, poszukiwań wiadomości. Kiedyś to była domena ludzi w tym kierunku wykształconych. Dzisiaj jest internet i jego pozytywne, edukacyjne oblicze i to jest dobrodziejstwo bo można zdobywać wiedzę szybko, rozwijać swoje zainteresowania. Teraz nie muszę odwracać filiżanek aby się dowiedzieć co to za porcelana, rozpoznaję jak to się mówi z daleka .

Marzanna L.- Jest teraz tyle porcelany współczesnej: Villa Italia, Villeroy & Bosh, Rosenthal, Miśnia. Nasz polski Bolesławiec -znany na całym świecie, Ćmielów, Chodzież itd. Ty pozostałaś przy Sorau. Nie pragnęłaś innych sygnatur, wspierania polskiej przedsiębiorczości? Nie szkoda Ci, gdy kupujesz filiżankę za 500 zł. a ona jest przecież taka krucha, gdy się zbije to przecież człowiek ma ochotę zabić się własną pięścią. Mówi się, że te rzadko używane naczynia, nie dotykane częściej się tłuką, gdy je wyciągamy raz na jakiś czas. Gotowa jestem twierdzić, że coś w tym jest, bo u mnie tak się właśnie stało: zaprosiłam gości, nakryłam stół a potem było zmywanie i wręcz nieprawdopodobne , gdy talerzyk „osty Ingrid” Sorau nagle odłożony na suszarkę i postawiony w jej kolczaste przekładki na moich oczach powoli się zsunął i roztrzaskał w drobny mak…

W dzisiejszych czasach gdy są zmywarki a ludzie wygodni, zapracowani to komu chce się chuchać i dmuchać na starocie takie delikatne? Mycie w zmywarce jest nie tylko wygodniejsze ale i tańsze. Niestety porcelany Sorau nie można wkładać do zmywarki, bo ma złocenia, które się ścierają , wzory płowieją a porcelana się rysuje i niszczy.

Maria G.-Tak to prawda, Sorau musi być myty ręcznie. Złocenia w zmywarce ulegną starciu. Jeśli mamy porcelanę Sorau ze złoceniami tzn. że wyprodukowano ją przed wojną. W czasie wojny też była produkcja, ale Hitler zabronił złocenia. Wtedy stosowano tzw. malaturę, czyli malowano brązowe paski, ale złoceń nie było, ponieważ był  czas wojny, oszczędności a pieniądze potrzebne były na zbrojenia. Sorau istniał do 1945 r. po czym całą fabrykę zniszczyli Rosjanie, strzelali do tej porcelany, bo to było niemieckie. Na szczęście znaleźli się mądrzy ludzie i wiele naczyń zostało wywiezionych do Niemiec, Rosji. Pozostała porcelana Sorau, która była produkowane do 1945 r. i jest jej coraz mniej. I  jest dla mnie bardzo wzruszające i  mnie właśnie pociąga to – że są to rzeczy ginące, unikaty, których już nikt nie produkuje. Można robić repliki. Np. wzór łabędzi replikuje Miśnia. Oryginału jednak już nie ma. Sorau nie jest reprodukowany, bo fabryka nie istnieje. Na to miejsce powstała w Niemczech jej „siostra”- Reichenbach i druga siostra Weimar.

Ja uwielbiam to co stare, złocenia, secesję. Oczywiście współczesna polska porcelana też jest piękna. Ćmielów dziś połączył się z Chodzieżą. Jest też Lubliana, bardzo droga ale ludzie ją kupują i to mnie cieszy. Willa Italia jest piękna, ma złocenia i można ją myć w zmywarce.  Piękna jest porcelana  Zeptera, Willeroy & Bosh, francuski Limages – po prostu prześliczny jak cukiereczki, Rosenthal…Przedwojenna produkcja to inna technologia niż teraz, bardziej delikatna wymagająca ręcznego mycia ale taka już jest i to trzeba zaakceptować.

Z innych marek porcelany mam też pojedyncze sztuki bo po prostu wszystkiego mieć nie można i u mnie tak się to ułożyło.

Bolesławiec zdobył renomę, Azjaci go sobie szczególnie upodobali, jest bardzo popularny i kupowany. Ale to ceramika nie porcelana. Jest toporny, ciężki. Dla mnie to ceramika do ogrodu, na wieś ale nie na salony. Taka jest prawda.

Marzanna L.– O, tak! Tutaj musimy koniecznie porozmawiać o tym jak traktować porcelanę. Ale też o tym jak nie należy jej używać i rozprawić się w końcu z „barbarzyństwem” jaki uprawiamy na swoich stołach i o tym wszystkim co nowe czasy i mody „byle jakie” z nami zrobiły.

Powołam się na przykłady i weźmy takiego Zeptera. Pojawienie się garnków Zeptera, które były bardzo drogie, pokazy, mity o ich działaniu, prezentacje przy biesiadach trwające godzinami i przekonanie, że takie garnki i patelnie można stawiać na stół, bo są piękne i drogie. I ludzie z dumą stawiali te garnki na stole, bo tak zostali pouczeni a i przy okazji podkreślali, że ich stać na takie zakupy .

W zestawach porcelanowych są wazy na zupy, mięso i do nich przekłada się zawartość tego co w garnku.

I jak to jest gdy mamy dylemat bo nie mamy kompletu na 24 osoby? Czy jest poprawnie wystawiać różne wzory? Często jesteśmy posiadaczami paru filiżanek , czy one nie nadają się na „wystąpienie” w rodzinnej uroczystości?

Maria G. – Dla mnie garnek na stole na obiedzie to wykluczone. Garnek to garnek, to symbol ubóstwa, niższej kultury.

Porcelana ma swoją historię, która wymusza jej godne traktowanie. Jej produkcja związana była z dworem cesarskim, królewskim. Jej kolebką są Chiny, potem Europa. Porcelana inaczej nazywana jest „Białym złotem”, a jej wytwarzanie, receptura to było długie poszukiwanie i odkrycia niemal takie jak poszukiwanie złota i nie chodziło tylko o pragnienie bogactwa ale o stworzenie doskonałości i szlachetności.

Na stole może stać porcelana różnych wzorów ale musi być porównywalna. Jeśli są złocenia, to każdy z gości powinien dostać filiżankę ze złoceniem, ponieważ może poczuć się urażony, dotknięty. Powinny być stawiane podobne zdobienia , porównywalne wzory.

Marzanna L.-Porozmawiajmy w końcu o tej Twojej misyjności, która jest chyba nie do końca uświadomiona, czy planowana. Jest za to nieinwazyjna, delikatna. Działasz przykładem. Gdy zapraszasz gości to wtedy jest duże wrażenie gdy widzę jak masz nakryty stół, gdy widzę te kredensy a w nich te cuda to nie sposób się nie zainteresować, zapytać. Na pewno budzi się pragnienie aby też mieć coś takiego. Masz dużą wiedzę, ciekawie opowiadasz i znasz odpowiedzi na tyle pytań.

Zorganizowałaś prezent na 50-te urodziny mojego męża, które odbyły się w Pałacu Mierzęcin i była to zastawa stołowa Sorau Cavalier od trzech par. Oczywiście kupiliśmy pod niego specjalny regał aby można go było wyeksponować.

Jednak prawdziwym strzałem był prezent dla naszej koleżanki Halinki. Towarzyszyły temu duże emocje, wspomnienia i wzruszenia. Warto przypomnieć tę historię.

Kiedyś znalazłyśmy się u Ciebie i podziwiałyśmy Twoje zbiory. I wtedy Halinka zatrzymała się na cavalier z zielonym paskiem i złoceniami mówiąc: ” ale ja mam takie same w domu !”. Następnie była wizyta u Halinki i Ona wyciągnęła pudło a w nim 2 filiżanki. Były poszczerbione, utłuczone, bardzo zniszczone. Patrzyłyśmy na to a Ona mówiła: ” Ja to przechowuję po mojej mamie. Musiałam je schować bo moja macocha wystawiała w nich wodę dla kur na podwórku. Tak szanowała rzeczy po mojej mamie. Moja mama umarła gdy miałam 12 lat.”.. I tutaj polały się łzy a w pokoju nastała cisza.

Zbliżała się 50-tka Halinki. A Ty zaproponowałaś zbiorowy prezent – serwis Sorau Cavalier z zielonym paskiem i złoceniami. I pamiętam moment wręczania prezentu przez Ciebie w hotelu FADO, gdy powiedziałaś: ” Halinko, to dla Ciebie. To identyczny serwis, którego szczątki zostały Ci po mamie. Wyrzuć te potłuczone skorupy, które nie przynoszą szczęścia i używaj tego nowego aby Ci się ukochana mama przypominała”…


Opowiedz o tych swoich porcelanowych misjach…

Maria G.– Wiele razy organizowałam prezenty dla znajomych właśnie z porcelany. Ponieważ to są drogie rzeczy dlatego robi się prezent zbiorowy. Zawsze była akceptacja tego typu pomysłów. Organizacja zakupu pozostawała wtedy po mojej stronie, ponieważ ja wiedziałam gdzie zamówić, organizowałam transport. Nigdy nie powierzałam tego kurierom, bo niestety ale w ich przypadku kończyło się często katastrofą, czyli potłuczeniem. Mnie się to zdarzyło na początku mojej kolekcjonerskiej przygody i dlatego nigdy więcej z poczty kurierskiej nie korzystałam. To było jak przeszycie serca sztyletem, gdy zobaczyłam zgliszcza w pudle. Zazwyczaj odbierałam zakupy porcelanowe osobiście, przywoził mi ktoś ze znajomych, czasem ten, który sprzedawał.

Zdarzało się, że zabierałam swoich znajomych do muzeum porcelany w Żarach, na wystawy w Gorzowie. Wszyscy wychodzili bogatsi w wiedzę, zainteresowani tematem. Wielu z nich stało się posiadaczami własnych serwisów, które oczywiście ja im pomagałam zakupić.

Jest tyle jeszcze ciekawych zagadnień związanych z Twoją kolekcją , a wszystkiego nie da się opowiedzieć w jednym artykule. Mam nadzieję, że do tematu jeszcze kiedyś powrócimy.

Marzanna Leszczyńska

Fabryka Porcelany w Żarach założona przez Gustawa Otrębę w 1888 r. istniała do 1945 r. W jej 60-letnim okresie trwania , który przypadł na trudne czasy dwóch wojen światowych odniesiono duży sukces, gdyż zdążyła zdobyć cały świat tworząc 22000 różnych wzorów i dekoracji

7 komentarzy do “PORCELANOWA PASJA MARII”

  1. Danuta Serafin

    Zawsze kiedy tylko byłam u Marysi, a bywam dość często, mój wzrok przyciągała Jej porcelana. Nadal tak jest. Ciągle mój wzrok nie może się nasycić pięknem tej wspaniałej kolekcji. Porcelana Marysi jest przepiękna, jej ogromną ilość jest powalająca, mało tego, w kolekcji znajdziemy takie eksponaty, że my zwykli zjadacze chleba nie mamy pojęcia do czego służyły i że takie piękne rzeczy były używane. Oczywiście wiedza Marysi jest przeogromną i o każdym eksponacie możemy się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Ale najwspanialszym wydarzeniem jest wypić z takiej pięknej filiżanki kawę, która zupełnie inaczej smakuje, choć ręce się trzęsą w obawie, żeby nie uszkodzić. Od dawna podziwiam Marysię za jej kolekcję, za jej wiedzę, a także za jej serdeczny stosunek do ludzi-i nie tylko.

  2. Teresa Zaskórska

    Widząc Twoje zbiory byłam pod wielkim wrażeniem, i tak stylowo pasują do wnętrza domu klimat jest niepowtarzalny, zdjęcia super, pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że mogłam to zobaczyć,

    1. Lidia Piotrowiak

      Dzień dobry
      Jestem pod wielkim wrażeniem kolekcji.
      Gratuluję tak pięknych zbiorów.
      Chciałabym zobaczyć na żywo.
      Lidia

  3. Świetny artykuł. Jako miłośniczka porcelany zwłaszcza tej ze Starego Śląska (głównie Carl Tielsch ) chętnie poznam Panią Marię i podzielimy się wspólnymi spostrzeżeniami … Pozdrawiam i życzę szczęścia w poszukiwaniu kolejnych z 22 tysięcy wzorów , form etc. Queen of Porcelain Ewa Malec FB.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry