MIERZĘCIN – ROZBITA CUKIERNICA

Święta Bożego Narodzenia 2022 tuż tuż. O bogatej tradycji i historii tego pięknego święta – obszernie w tle białego Mierzęcina i opowieści wigilijnej – dr Robert Wójcik pisał dokładnie rok temu.

W tym roku mamy Jego delikatne wspomnienie bożonarodzeniowej pamięci w jednym z przedświątecznych pracowitych dni, gdy Pałac Mierzęcin zaczął żyć hotelowym życiem. Jeden dzień, tuż przed Wigilią, chwila odzwierciedlająca pracowitą dekadę.

W gwiazdkowym prezencie przypominam też clip, który powstał specjalnie dla artykułu: „Mierzęcin w białym tle-opowieść wigilijna” rok temu (pod artykułem) i prezentuję całkiem nowy clip, którym otwieram ten artykuł i wspomnienia dr Roberta Wójcika. Ten nowy clip w barwach biało-beżowo-brązowych odkrywa zdjęcia Mierzęcina niczym obrazki, które ukazują się po chuchnięciu w zamarzniętą szybę okna.

Marzanna Leszczyńska (współautor)

Autor artykułu dr Robert Wójcik -administrator Pałacu Mierzęcin w latach 1998-2009.

Zdjęcie pochodzi z Wigilii w Mierzęcinie w roku 1999.

MIERZĘCIN – ROZBITA CUKIERNICA

Dziś będzie inaczej – po co nam motta …. ile jest w nich prawdy codziennej – mała, a może duża szczypta soli naszej szarości i zabiegania, na pewno naszych trosk, zmartwień i cierpień – a ja tak bardzo bym chciał aby te kryształy soli zamieniły się w kryształy słodkiego cukru, który rozsypał się z rozbitej cukiernicy….

Ludzie nie przywiązują uwagi do mądrych słów – poetów, wybitnych filozofów, pisarzy, myślicieli, geniuszy nauki, wybitnych i wielkich ludzi naszych czasów…Nie czytają książek, nie słuchają audycji radiowych czy telewizyjnych, nie wyciągają głębokich wniosków – a jeśli są tacy -ci, którzy to robią- zderzają się jutro czy pojutrze z prawdą teraźniejszego dnia. Dla jednych jest to prawda okrutna, dla innych chyba już normalna obojętność dzisiejszości, otaczającej nas rzeczywistości … tych komórek, dziwnych przesłań i treści w mediach…i tego szpanu ….będzie co będzie. Ta wielka ich tajemnica – piszę o ludziach wrażliwych i w moim pojęciu mądrych, ta ich inność niepokalana, bo prawdziwa, coraz częściej wygrywa… I co ważne – nie boją się już być odważni i chcą walczyć, bo już wiedzą, że z fałszem prawdy można wygrać. Na to potrzebny jest czas.

Liczymy na szczęście w życiu, cuda. Tak – szczęście jest niezwykle ważne… ale czy najważniejsze? Nie wiem…, a może nie chcę jeszcze wiedzieć i nie dorosłem do tego żeby je oceniać w różnych aspektach naszego życia. Różny jest wymiar szczęścia w świadomości ludzi. Dla jednych to być zdrowym, dla drugich to mieć masę pieniędzy (chociaż mówią, że ważne jest szczęście w rodzinie…którego nie mają…), dla innych sława, jeszcze innych wino, kobiety, konie, samochody i by być drugim Niccolo Machiavellim tego świata, w końcu inni twierdzą, że najważniejsza jest wielka miłość…dla mnie – kochać i być kochanym przez najbliższych mi sercu…i być z nimi zawsze i do końca świata. Jestem dziś – w tym momencie- szczęśliwym człowiekiem….

Myślę sobie, ze cuda dzieją się wokół nas każdego dnia, tylko nie umiemy ich dostrzegać, bo nie chcemy ani nie potrafimy w nie uwierzyć. Umysł, który nie wierzy – odporny jest na cuda. Wierzmy w cuda i w szczęście, wierzmy w dobry los, wierzmy w szarość dnia, wierzmy w to, to nam pomoże. Pamiętajmy o jednym- o tym co przeżywamy każdego dnia- może właśnie to jest to nasze szczęście, które jest nam przypisane. Absolutnie tak. Przysięgam Wam.

W roku przychodzi ten jeden dzień, a w zasadzie wieczór, kiedy taki moment, ta chwila – ta jedna magiczna noc, która wszystkich łączy, która jest jakimś przesłaniem boskim, przesłaniem z za światów, jakimś kosmosem niepojętym przez nasze umysły – że wbrew naszym wczorajszym czy przyszłym doznaniom czy niedokonanym jeszcze zdarzeniom – dzieje się nagle coś pięknego, coś niezwykłego, coś niepokalanie niepojętego – chcemy uczuć, pragniemy ich – sami też chcemy obdarować tymi swoimi dobrymi myślami innych… I dzieje się to właśnie po to, by docenić codzienny cud życia. I żeby o cudzie, jakim jest życie, nie zapominać – to jest ten magiczny moment w roku, ten jeden dzień – to Wieczór Wigilijny przypadający 24 grudnia, lub dni poprzedzające jego adorację.

Było to chyba w 2003 roku,… pamiętam jak trwały przygotowania do wigilii firmowej, która dla nas była – była dniem wytężonej pracy, a która miała być za dwa dni. Wszystko już było zapięte na ostatni guzik. Postanowiliśmy wspólnie z kierownik hotelu – Panią dr Jolą Lisiecką zrobić takie nasze, wewnętrzne „mierzęcińskie” spotkanie „opłatkowe” z naszą załogą. Nie pamiętam dokładnie jaki to był kalendarzowy dzień grudnia tamtego roku, ale pamiętam jedno – to była środa. Spotkanie zaplanowaliśmy na godzinę 14 w sali ogrodowej…,która była już bajkowo ubrana. Choinka z ozdobami była jak …baśnie Andersena… Miał być opłatek, kawa, herbata, ciasto – skromnie. Chyba wszyscy się zjawili. Prosiliśmy o jedno – kto był w pracy w tym dniu – miał przyjść w ubraniu roboczym – i tak było. Bez przemówień – w tzw. roboczej atmosferze – składaliśmy sobie życzenia, dzieląc się opłatkiem. W pewnym momencie, w czasie składania sobie życzeń, ktoś potrącił nieopatrznie cukiernicę, która z trzaskiem rozbiła się na marmurowej podłodze. Pomyślałem sobie… może „na szczęście”. Widziałem ten rozsypany cukier i spojrzałem na okna tarasu, gdzie był widok na ogród japoński… padał gęsty, suchy śnieg, była wręcz zamieć, a na obrzeżach zewnętrznych tarasu było widać tworzące się zaspy. Skojarzyłem to szybko z rozsypanym cukrem na podłodze, który też się uformował w taki dziwny gruby wałek, przypominający miniaturową zaspę śniegu. Pomyślałem sobie – a jak to by było na tym świecie, gdyby zamiast śniegu – spadał z nieba cukier… Może by było lepiej na tym świecie, może ludzie byliby dla siebie bardziej „słodsi”, milsi, zniknąłby gorzki smak tej codzienności…

Po złożeniu życzeń i szybkim uprzątnięciu rozbitej cukiernicy i rozsypanego cukru… zadałem pytanie – jakie są wasze marzenia przedświąteczne – bo nie wiem czy wiecie, że one spełniają się i są prorocze jeżeli ktoś intensywnie o nich myśli przed snem w Wieczór Wigilijny – warunek jest jeden- muszą się one przyśnić w noc z 24 na 25 grudnia. Odpowiedzi – a w zasadzie marzenia pracowników były różne- i na pewno szczere. Najbardziej mi utkwiła w pamięci jedna odpowiedź – nie powiem kogo…”a ja bym chciała aby z nieba zimą spadał cukier zamiast śniegu- chyba by było lepiej i bardziej osłodziłoby ten świat, w którym żyjemy”. Tak, to możliwe, że w jednej chwili ludzie myślą dokładnie o tym samym, marzą o tym samym. Mało prawdopodobne zazwyczaj, ale zdarza się. Zdarzają się takie momenty, że zauważamy to- zaskoczeni. Może i dobrze, że nie jesteśmy świadomi tego co dzieje się poza naszą świadomością i jakie niewidzialne łączniki istnieją między ludzkimi myślami. Tak było wtedy.

Spotkanie zakończyło się około godziny 16-stej. Wyszedłem z pałacu…dziwne myśli mnie nawiedziły… poszedłem w pięknie padającym śniegu główną aleją w kierunku mistycznego miejsca – „dwunastu dróg”-było już absolutnie ciemno. Miałem latarkę. A w zasadzie to prowadziło mnie jakieś dziwne światło … to było jak jakaś zjawa światła w filmowej śnieżycy…i doprowadziło do grobu Ulriki i Sigismunda … zaświeciłem latarką na napis na grobie: „Die liebe horet nimmer auf” – „Miłość nigdy nie ustaje”.

Drodzy czytelnicy…kochajmy się…Miłość jest w każdym z nas…Niech będzie skromna, mała czy wielka…ale musi być prawdziwa…Ona nie musi być słodka jak cukier…niech towarzyszy jej dźwięk porcelanowej cukiernicy, która rozbija się na marmurowej posadzce…ten dźwięk niepowtarzalny jak pierwsze uczucie w młodości…

I nawet jeśli czujemy się dzisiaj samotni na tej ziemi, bo zabrakło przy nas bliskiej osoby to pamiętajmy, że jest KTOŚ, kto kocha nas miłością największą a przyszedł 2022 lata temu aby nie tylko oddać za nas życie ale dokonać tego czego nikt z nas nie potrafi i bez czego nasza wiara w Niego nie miała by sensu. Pamiętajmy o Jezusie Chrystusie i aby przyjąć Go do serca swego z okazji Bożego Narodzenia.

Drodzy czytelnicy, życzymy Wam Spokojnych, Zdrowych, Rodzinnych Świąt. A prezenty dla Was, które może nie pachną goździkami, cynamonem i pomarańczami – mają w sobie, w swoim przesłaniu coś bardzo krystalicznie dźwięcznego w smaku (smak to: uszy, oczy, węch, wzrok, zapach i na koniec …usta)- tą radość tworzenia i uczucia w nie włożone… To można zobaczyć, to można wysłuchać , to może wzruszyć. I wierzcie mi…smakuje w wyobraźni jak dobra herbata w zimowy wieczór i przepyszny cukierek z rozbitej nieopatrznie cukiernicy…na marmurowej posadzce…

Autor Robert Wójcik

Cukierki z bombonierki…

„Mierzęcin w białym tle – opowieść wigilijna”

„Powiedzmy sobie szczerze – dzień i rok narodzin Jezusa Chrystusa- to temat rzeka i najsilniejsze umysły tego świata – od dwudziestu wieków nie ogarnęły tego tematu. Ale czy ważna jest data – czy ważny jest fakt? Dla mnie osobiście Święta Bożego Narodzenia, to przyjście Boga – jest przyjściem nie pojętego dla mnie Nieskazitelnie Czystego Dobra, jakiejś nadziei – do człowieka – prostego, mądrego, ułomnego, zepsutego, chorego, zdrowego, biednego, bogatego, grzesznego, dobrego (jeśli tacy są…)”. (fragment)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top